Rozdział 43
To mój... Wiktor. Mój najlepszy przyjaciel. Moja ochrona. Mój brat z wyboru. Jedyna osoba która kiedyś umiała mnie uszczęśliwić. Osoba która zostawiła mnie gdy najbardziej jej potrzebowałam. Osoba która tak bardzo mnie zraniła . Przez którą całe dnie spędzałam na płakaniu w poduszkę. Nie. On już nie jest mój. Zranił mnie.
-Jak mogłeś!- krzyknęłam i spoliczkowałam go. Przechylił głowę z powodu siły wymierzonej przez mnie której się nie spodziewał.
-Rose... - zaczął
- Nic już nie mów- oczy zaszły mi łzami. Zabrałam swoją własność i ominęłam go. Próbował złapać mnie za ramię ale wyrwałam siei szybko wbiegłam do auta mojego mate gdyż zdążył w tym czasie przyjechać.
- Co się stało kochanie? Ten chłopak coś ci zrobił? -zaczął już odpinać pasy,
-Nic nie mów po prostu jedź- nakazuje i chowam głowę w kolana. Moja ręka jest cały czas spleciona z ręką mojego ukochanego co dodawało mi otuchy.
W ostatnim czasie wszystko zaczęło mi się walić. Bolesna przemiana-życie w kłamstwie połączone z ogromnym bólem. Jestem adoptowana-życie w kłamstwie. Na dodatek to wszystko doprawiła przypomniana mi przeszłość. Przeszłość którą bardzo pragnęłam zapomnieć.
Gdy tylko dojeżdżamy na miejsce wychodzę szybko z samochodu. Rzucam torbą gdzieś w kąt I maszeruję do kuchni. Zabieram z lodówki lody ciasteczko-we I idę do salonu. Siadam na kanapie owijamy się w kocyk i zaczynam pałaszować. Zupełnie nie zwracając uwagi na to że mój przeznaczony patrzy się na mnie . Teraz mam aktualnie wszystko gdzieś.
- Będziesz się tak gapił czy przyjdziesz I się poprzytulamy?
- Czekam na wyjaśnienia.
- Nie dostaniesz ich zbyt szybko więc radzę ci po prostu mnie przytulić I dać mi w tym momencie spokój.
Chłopaka westchnął ale położył się obok mnie wtulając w moje piersi.
- Wygodnie?- zapytałam z odrobinkę lepszym humorem. Cóż długo by mówić Isaac po prostu poprawia mi bardzo samopoczucie. -Nawet bardzo.- całuje miejsce na którym leży,- tylko ta bluzka przeszkadza...
Leżeliśmy tak tuliliśmy się i oglądaliśmy telewizję aż do momentu w którym zdałam sobie sprawę iż mam zadaną pracę domową. Wstałam więc słysząc jęki niezadowolenia z strony chłopaka gdyż w wtedy przeszkodziłam jego drzemce na moich piersiach.
- Czemu ty zła kobieto zabierasz mi poduszkę?- mruczy
- Gdyż twoja zła kobieta musi odrobić pracę domową.
- Po co ty chodzisz do szkoły. To głupie. Mogła byś przecież siedzieć że mną w domu. Przytulać się i czasem wypełnić jakieś papiery.
- Sama zaczynam się zastanawiać- m ruszczę I schyliłam się po torbę.
Odwracamy się a tam dostaję zawału gdyż Isaac stoi już centralnie przed mną.
- Słucham?
- Kocha-nieee...
- Zapomnij mam lekcję.- wiem co chodzi po jego głowię.
- Ależ oczywiście. I zrobisz swoje lekcję.
- Naprawdę?- dziwię się
- Oczywiście. Zaczniemy od biologi- podnosi mnie a ja zaczyna bić go po plecach gdyż wiszę teraz na jego ramieniu jak worek ziemniaków.
-Isaac poważnie muszę się uczyć.- piszczę gdy rzuca mną o nasze łóżko.
- Ja cię wszystkiego nauczę kochanie- zaczyna całować moją szyję aż dochodzi do oznaczenia a ja już teraz wiem że długo nie dam rady się mu opierać.
- Isaac- karce go gdy robi mi malinkę. - Bedze to widać w szkole.
- Dobrze niech wiedzą że jesteś moja. Nawet nie waż mi się jej zakrywać- warczy i wraca do całowania mojej szyi...
Budzę się około godziny 23 I już wiem że muszę wstać I jednak odrobić te zasrane lekcję. Nie chce znowu minąć przypału od nauczycieli.
Wstaję I ubieram na siebie bluzkę Isaac'a I majtki. Wiedziała że mu się nie oprę. Głupek. Jezu jestem cała w malinkach. Zabiję go kiedyś przysięgam.
Biorę się za odrabianie tego co zostało zadane a gdy kończę ostatni przykład z matmy słyszę pomruk od strony łóżka.
- Mała czemu nie śpisz?- kruszy niezadowolony
- Bo musiałam odrobić lekcje, a przez ciebie nie miała czasu wcześniej - prycham
- Ale ja cię przynajmniej nauczyłem biologi.
- Ah tak . I jak zaliczyłam ? - pytam z rozbawieniem
- Hmmm nie jestem pewien chyba musisz iść na poprawę.
Podeszłam do niego I usiadłam na nim okrakiem.
- A kiedy jest termin poprawy panie profesorze?
- W tym momencie - warkną gdy otarłam się o niego.
Ściągnęłam jego bluzkę a on przerwał moje koronkowe majtki.
- Ej one były drogie.
- Kupię ci nowe- ucieszył mnie pocałunkiem...
Wstałam niewyspana około godziny 7 . Na szczęście mamy dziś na 9. Strasznie bolała mnie głowa.
- Dzień dobry- mówi mój chłopak stawiając przed mną tace że śniadaniem
- Część- ziewam
- Nie wyspana- uśmiechnął się łobuzersko
- Takk do do późna się uczyłam - puszczam mu oczko
- Opłacało się. Zaliczyłaś przedmiot na 6 . - całuje mnie w czoło- Może nie chcesz dziś iść do szkoły. Słabo wyglądasz.
- Wszystko okej. Chce iść. Nie po to odrabiałam te głupie lekcję żeby teraz ich nie oddać.
- Twój wybór- wychodzi
Ja w spokoju zjadłam śniadanie i ubrałam się w golf i czarne dżinsy. Gdy zegar pokazał godzinę 8.30 zeszłam na dół aby następnie udać się do samochodu mojego " profesora" .
Isaac odwiózł mnie pod sam budynek żegnając buziakiem i odjechał. Wtedy przypomniało mi się że do tej szkoły chodzi mój Wiktor. Znaczy tylko Wiktor. Na pewno nie mój Wiktor. Mój cały entuzjazm ulotnił się. Muszę to jakoś przeboleć. Najlepiej jak będę go unikała.
Jak postanowiłam tak zrobiłam. Przez cały bity dzień unikałam blondyna jak ognia a gdy tylko zaczął zbliżać się do mnie znikałam w damskiej łazience. Lucy oczywiście śmieszyło moje zachowanie ale też trochę rozumiała moją sytuacje. Jak dowiedziała się kto to jest to chciała podejść I dać mu w pysk tak jak ją ale powstrzymałam ją od tego.
Wyszłam że szkoły. Wtedy to właśnie ktoś złapał mnie za ramię i zaczął odciągać na pok aby nikt nas nie widział. Zaczęłam się szarpać wiedząc jedynie że moim sprawcą jest mężczyzną o sporej sile gdyż nawet moja wilczyca nie dawała mu rady. Zaczęłam się bać.
- Rose. Rose. Spokojnie to tylko ja- mówi Wiktor . O boże to on. Nie. Nie . Nie . Nie jestem gotowa na rozmowę z nim. Nie po tym co mi zrobił. Moje oczy zaszkliły się.
- Co chcesz? Ponownie mnie zranić? Zdobyć moje zaufanie i zostawić mnie? No powiedz czego znowu chcesz?- rozryczałam się.
- Rose przepraszam. Ja musiałem wyjechać.
- Myślisz że przepraszam tu wszystko załatwi?
- Nie.- spuszcza głowię- Wyjaśnię ci czemu wyjechałem.
- Słucham?
- Byłem dla Ciebie niebezpieczny. Nie mogłem zostać z tobą bo zrobił bym ci krzywdę. Byłem mały I nie kontrolowałem się. Tak strasznie mi przykro różyczko.
~Siedziałam na ławce cała załamana. Miałam zdradę kolano I strasznie piekło. Wywróciłam się i jedyne co mogłam to dojść do najbliższej ławki.
- Wszystko dobrze? - spytał blond włosy chłopak . Przestraszyłem się i chciałam wstać .
- Nie nie wstawaj zrobisz sobie coś . Chodź pomogę Ci. - wystawił w moim kierunku rękę którą po chwili namysłu przyjęłam.
- Tak na marginesie . Jestem Wiktor a ty?
- Rosalie . Ale wolę jak mówią na mnie Rose. - odzywała się cichutko
- Rose . - powtórzył - To znaczy Róża?
- No chyba tak.- zmieszałam się
- Ładne imię różyczko - zarumieniłam się. ~
Tak właśnie się poznaliśmy. Tylko on mówił do mnie" różyczko " Tak bardzo mi go brakowało. Czemu on mi to zrobił? Kochałam go. W sumie nadal kocham.
- Ale dlaczego?
- Różyczko...- robi krok w moją stronę gdy za nami usłyszeliśmy warczenie.
- Rose odsuń się od niego- mówi groźnie Isaac . Ja oczywiście nie robię tego co mi każe.
- Dlaczego? - ponawiam pytanie patrząc tylko i wyłącznie na blondyna.
- Rose odsuń się od niego . Jest niebezpieczny. - zaczyna podchodzić w moją stronę lecz zatrzymuje go ruchem ręki
- Dokładnie tak samo jak ty- syczy Wiktor.
- Dlaczego?- Niecierpliwie się
- Różyczko... Wiem że to co teraz powiem zmieni dużo. Mam nadzieję że przebaczysz mi moje zniknięcie. Naprawdę byłem niebezpieczny. Musiałem opanować się aby móc wo-gulę wychodzić do ludzi. Nie mogłem Cię skrzywdzić. Choć wiem że skrzywdziłem cię psychicznie to nie chciałem skrzywdzić cię również fizycznie. Jesteś dla mnie zbyt ważna aby stała ci się krzywda. Krzywda z mojej winy. Dlatego wyjechałem. Aby cię chronić.
- Wiktor...
- Nie różyczko nie przerywa mi. - używa swojego głosu " ojca" . Zawsze tak robił gdy była niegrzeczna lub mu przerywałam. Czuję się przy nim taka głupiutka i mała. W zasadzie to bardzo słodkie że pamięta nasze małe rytuały z dawnych lat. Mam nadzieję że już nigdy mnie nie zostawi.
- Rose ja jestem...
_________________________
Do następnego misie...🥰❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro