4. - Zmiana planu i wygłupy
POV: [Y/N]
Rano
Obudziłam się do dźwięku dzwoniącego telefonu. Zaspana podniosłam go z szafki nocnej i odebrałam go.
- Halo? - powiedziałam zaspana i ziewnęłam przeraźliwie.
- Cześć mała, jak się spało? - ze słuchawki usłyszałam znajomy, dźwięczny głos. To był Jere.
- O hej Jere. - przywitałam się ciągle zaspana. - Właśnie mnie obudziłeś. A spać to spałam jak zabita.
- O, to ważne, że się wyspałaś. - zabrzmiał wyraźnie ucieszony Jere -Pamiętaj, dziś mamy Tourquoise Carpet Gala.
- Wiem, wiem... - ziewnęłam znowu. - Idę zaraz na śniadanie i zaczniemy się z Eweliną szykować.
- Dobrze dobrze. Pamiętaj. Impreza jest na 18:00. - przypomniał mi.
- Jasne jasne, pamiętam. - powiedziałam już nieco bardziej rozbudzona. - Do zobaczenia, Käärijä. - zażartowałam i rozłączyłam się.
- Z kim rozmawiałaś? - spytała Ewelina, która akurat wyszla z łazienki.
- Z Jerem. - powiedziałam i usiadłam z lekkim trudem na łóżku - Idziemy dziś na Tourquoise Carpet.
- ...CO?! - wrzasnęła zdziwiona Ewelina.
Wyciągnęłam z szufladki szafki przy łóżku dwie vipowskie wejściówki na Galę Turkusowego Dywanu z napisem „KÄÄRIJÄ - GUEST INVITE"
- O MÓJ BOŻE - Ewelina podbiegła do mnie i wzięła jedna wejściówkę. - SKĄD JE WYTRZASNĘŁAŚ? TO JEST WARTE MILIONY!
- Jere mi je podarował. - odpowiedziałam na jej pytanie i napiłam się trochę wody z butelki, która miałam przy łóżku. - Dostał o dwie za dużo. Bo wiesz... on to nikt inny jak KÄÄRIJÄ!
- ...NIE GADAJ. POWAŻNIE? - uradowała się moja przyjaciółka.
- No na serio ci mówię. - zaśmiałam się. - Sama tez byłam tym faktem mega zaskoczona. Ale cóż, nasz uroczy Jere Pöyhönen to nikt inny jak kontrowersyjny Käärijä.
- STARA - Ewelina złapała mnie za ramiona i potrząsnęła mną . - Ty wiesz co to znaczy? To, że cały świat będzie nas oglądał. Będziemy kurwa sławne. Lecimy pędem na śniadanie. A potem, pindrzymy się tak długo, aż będzie trzeba z nas makijaż pumeksem zmywać. We gotta slay.
- I know, I know. - przyznałam jej racje i poszłam się ubrać. Naciągnęłam na siebie zwykle, czarne legginsy i przydużą, granatową bluzę z napisem Brooklyn, a następnie zeszłyśmy na śniadanie do hotelowego bufetu. Zjadłam kilka kanapek, ale Ewelina mało zjadła, bo już się nakręciła na ta cała galę.
Ja natomiast... czułam się niepewnie i trochę wręcz nieswojo. Jere już jest oswojony z tłumem fanów oglądających go, krzyczących jego pseudonim oraz proszących go o autografy. Do czego bije - jest przyzwyczajony do robienia wokół siebie show. Ja wręcz przeciwnie - niezbyt lubię być w centrum uwagi. Ba, jakbym mogła, to w takich sytuacjach zapadłabym się pod ziemie. Może jednak los zesłał mi Jerego nie bez powodu? Może fatum chce, bym w końcu była odważniejsza? Sama chciałam zacząć wychodzić ze swoich stref komfortu, jeśli chodzi o bycie pewnym siebie, nawet sama podbiłam do swojego crusha, Daniela, ale on mnie zlał. Cóż, może to będzie całkiem fajne przeżycie.
Po śniadaniu, przyszłyśmy do naszego pokoju.
- Jest jeszcze wcześnie, jest 11:34... - zaczęłam - ...cos robimy?
- ....dawaj, włączaj Kukiego. - powiedziała całkiem poważnie Ewelina. - Powariujemy trochę.
- No tak - zaśmiałam się - Bo tylko wariaci są coś warci. - wyjęłam z szufladki szafki łóżka mój głośniczek JBL i zdjęłam swoją bluzę, zostając w przydużej koszulce z krótkim rękawem.
POV: Käärijä
Z racji tego, że było jeszcze wcześnie, leniłem się w swoim pokoju, oglądając Tik Toka na telefonie, będąc ubranym w tylko bluzę i dresowe spodnie. Po jakimś czasie bezczynnego siedzenia na łóżku usłyszałem znajome pukanie do drzwi. To był Bojan.
- Wchodź! - krzyknąłem i odłożyłem telefon.
Do mojego pokoju wszedł Bojan już ubrany w swój strój na Tourquoise Carpet. Zdziwiło mnie to.
- Czemu jesteś już gotowy na galę? - spytałem zaskoczony.
- Ziomek... - zaczął Słoweniec - musisz się zbierać. Galę przesunęli na dwie godziny wcześniej. Czyli jest nie o 18:00, tylko o 16:00.
- O kurwa- zerwałem się. - To lecę. Po drodze poinformuje jeszcze [Y/N] i jej kumpelę.
- Dobra, do później stary. - pomachał mi Bojan i poszedł.
Nałożyłem swoje wielkie glany, które miałem ubrać na gale i wziąłem kosmetyczkę pełna rzeczy do mojego makijażu. Właśnie tego nie miałem w swoim busie, gdzie miałem się szykować. Po drodze wdepnę do [Y/N] i jej powiem o tym zamieszaniu.
Po dłuższej chwili, byłem pod hotelem [Y/N]. Na szczęście, powiedziała mi wczoraj który numer pokoju ma, więc tam się udałem. Gdy w końcu znalazłem jej pokój, usłyszałem muzykę za jej drzwiami i zapukałem do drzwi. Jednak otrzymałem w odpowiedzi brak jakiejkolwiek rekacji. Znów zapukałem. Dalej nic. Po paru takich próbach, uznałem, że po prostu wejdę. Niepewnie otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
Zobaczyłem, jak [Y/N] i Ewelina razem tańczą i śpiewają coś, ale nie mogłem zrozumieć żadnego słowa z tej piosenki. Pewnie była po Polsku. Zrozumiałem jedynie „Babe call me Papi, [...] Babe call me Papi". Sam rytm i melodia były dość skoczne i wesołe. Zacząłem mimowolnie tupać noga w rytm piosenki.
Sam wygląd [Y/N] w niesfornie ułożonych włosach, w za dużym T-Shircie i legginsach, bawiącej się do pewnie jakiejś śmiesznej piosenki, cieszył mnie. Zobaczyłem ją autentyczną, prawdziwą. Nie mówię, że uważałem ją za fałszywą, ale miło było zobaczyć ją jak się wygłupia i śmieje.
Gdy piosenka się skończyła, dziewczyny zaczęły się śmiać. W końcu Ewelina mnie zauważyła, momentalnie przestała się śmiać i wyłączyła muzykę.
- Co jest? - spytała się jej przyjaciółki [Y/N] i odwróciła się. Momentalnie zrobiła się cała czerwona na twarzy. Pewnie się zawstydziła. Mały uroczy wstydzioch.
- Uhh... hej. - przywitałem się.
- Ile widziałeś...? - spytała [Y/N].
- Niewiele, spokojnie. - uspokoiłem je obydwie. - Wpadłem tylko wam powiedzieć, że gala będzie dwie godziny wcześniej. Czyli nie o 18:00, tylko o 16:00.
- Oh, dzięki za info. - powiedziała Ewelina i lekko się uśmiechnęła. - Już miałam na ciebie krzyczeć, ze nie szanujesz naszej prywatności.
- Nie reagowałyście na pukanie do drzwi - wzruszyłem ramionami. - Co miałem innego zrobić? Poza tym, spokojnie, nic nie zrozumiałem z waszej piosenki. Nie martwcie się.
- Oh, to całe szczęście - powiedziała [Y/N] i schowała twarz w dłoniach.
- To ja będę juz lecieć. - podszedłem do [Y/N], dałem jej buziaka w czoło i skierowałem się do wyjścia.
POV: [Y/N]
On.... on... on mnie pocałował w czoło. Jezu, on jest taki uroczy.
- Girl. - powiedziała do mnie Ewelina gdy Jere wyszedł i upewniła się ze był wystarczająco daleko. - Ten twój Jere to niezły romantyk. A ty ryczysz za jakimś Danielem kurna. Dziewczyno, on się o ciebie troszczy, dzwoni do ciebie rano, i sam przychodzi do ciebie by ci coś powiedzieć zamiast to po prostu napisać. Kocha cię. Dopuść to do siebie w końcu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro