Rozdział 18
Siedziałaś na dachu Avengers Tower, a obok ciebie siedział trickers patrzący w panorame Nowego Yorku.
-Po co ci te 48 godzin?-spytałaś nawet na niego nie patrząc.
Poczułaś na sobie spojrzenie. Spojrzenie jego przesiąkniętych zielenią tęczówek, które wpatrywały się cały czas w ciebie odkąd tylko zadałaś to jedno zasadznicze pytanie. ,,Po co".
Usłyszałaś westchnienie boga, a następnie jego ręke na swoim udzie. Przez twoje ciało przeszadł dreszcz.
-Pamiętasz to zdarzenie z łazienki?
Na wspomnienie zakłopotanego Thora automatycznie się uśmiechnęłaś. Natomiast chwile później przypomniały ci się słowa boga. Twój uśmiech zniknął natychmiast. Przytaknęłaś jedynie głową na co bóg westchnął.
-To co mówiłem...-pogładził dwoje udo kciukiem-...to był impuls. Nie wiedziałem co do ciebie czuje. I nadal nie jestem tego pewien. Zawsze jedyną osobą, której się nie brzydziłem to była Frigga. A odkąd cie poznałem... Dołączyłaś fo tego grona...
Patrzyłaś na kłamce w oslupieniu. Co prawda jego twarz nie wyrażała żadnych emocji i nie mogłaś stwierdzić czy kłamie czy mówi prawde, ale i tak byłaś zszokowana, że Loki potrafi się tak komuś zwierzyć
-...dlatewo chciałem mieć z tobą te pieprzone dwa dni- spojrzał głęboko w twoje oczy- chce dowiedzieć się co to za uczucie.
Patrzyliście sobie przez dłuższy czas prosto w oczy. W okół panowała cisza. Przyjemna dla was obojga. Nie chcieliście w tej chciali mówić nic. Wystarczyło to, że byliście obok siebie.
Szczerze to dziwnie uczucie, kiedy uświadomisz sobie, że polubisz morderce, kłamce, trickersa, boga... Szkoda wymieniać.
Dotknęłaś jego policzka i uśmiechnęłaś się lekko. Bóg nadal wpatrywał się w twoje oczy, jakby nie istniał poza nimi cały świat.
Nachyliłaś się nad nim i pocałowałaś go w policzek.
-Dziękuje i mam nadzieje, że byłeś ze mną szczery.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro