Rozdział 5 ~ Czas, byś poczuła, co Ci obiecałem
Pov. [T/I]
- Chcieliśmy poprosić, byś wróciła, jako nasza tancerka, co Ty na to? - rzucił Yoongi.
Zatkało mnie i nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć. Nie zaprzeczę, że jak dziś wystąpiłam z nimi, poczułam, że mi tego brakuje... ale co z dziećmi, nie chcę, by przestały widywać, także mnie. Spojrzałam, na mojego męża i rzuciłam:
- Kookie, pamiętasz, dlaczego z tego zrezygnowałam? - pokiwał głową.
Zamilkłam, a Jungkook i Suga, wpatrywali się we mnie. Nie byłam gotowa, od razu odrzucić tej propozycji, ale przyjąć jej też. Dlatego nie dałam im, jednoznacznej odpowiedzi.
- Przemyślę to i jeszcze pogadamy o tym, po powrocie do Seulu, ok? - obaj się uśmiechnęli, kiwając głowami.
Kilkanaście minut później, opuściliśmy budynek. W samochodzie, chłopcy przypomnieli, że jutro wieczorem, mieliśmy lecieć do Waszyngtonu. Od razu po powrocie do hotelu, rozeszliśmy się do pokoi.
***
Następnego dnia po przylocie do Waszyngtonu, Kookie zabrał mnie rano, na śniadanie do restauracji, a po koncercie zrobił mi niespodziankę w naszym pokoju. Poprosił Hobi'ego, by mnie przypilnował, co ja wyciągnęłam z przyjaciela, łaskotkami. Wiedząc, że mój mąż szykował coś dla mnie, postanowiłam poczekać do umówionego czasu i dopiero pójść do pokoju.
Kiedy weszłam tam, zaniemówiłam. Od drzwi, aż do łóżka i tak samo na nim, było pełno płatków róż, czerwonych. Kochany Kookie. Mój mąż stał przed drzwiami łazienki. Był ubrany w czarną koszulę bez kołnierzyka i dżinsy w tym samym kolorze. Wyglądał niesamowicie seksownie. Uśmiechnął się.
- Jak Ci się podoba, kotku? - zapytał, ruszając w moją stronę.
- Bardzo - rzuciłam, obserwując jego każdy ruch.
Gdy się zbliżył, pocałował mnie delikatnie, po czym znowu się odezwał:
- Jeszcze raz chciałem Cię przeprosić, za to zdjęcie i, że tyle przez to przeszłaś, kocham Cię.
Odwzajemniłam wyznanie, a wtedy Jungkook odsunął się i otworzył szampana. Nalał i podał mi kieliszek. Usiedliśmy na łóżku. Chłopak patrzył w moje oczy, jakiś czas. Potem zaczął rozmowę o naszym wypadzie nad jezioro, z przyjaciółmi.
W pewnym momencie jego spojrzenie wylądowało na moich wargach. Nawet nie wiem, kiedy dokładnie mnie pocałował. Za chwilę leżałam na materacu, a on całował moją szyję. Powoli rozpinał guziki mojej koszuli. Niedługo byłam w samej bieliźnie, a mój mąż pożerał mnie wzrokiem i pozbywał się, swoich ubrań.
Kiedy nasze ciała się złączyły, poczułam się cudownie. Wiedziałam, że po tej nocy, znowu będę mu ufała, jak wtedy, gdy poznałam go trzy lata temu. Znów jest moim wspaniałym, ukochanym, Kookie'm...
***
Z trasy koncertowej wróciliśmy w czwartek. W piątek Jungkook miał pomóc mi przewieźć rzeczy z mieszkania Sugi, do naszego domu. Na wieczór zaprosiliśmy resztę chłopaków i Soohyun. W sobotę rano, wybieraliśmy się po dzieci, do rodziców mojego męża, gdzie mieliśmy zostać do środy.
W piątek, byłam w wytwórni do 15, nawet przerwy sobie nie zrobiłam, by nie mieć żadnych zaległości, dzięki czemu spokojnie mieć wolne, na wizytę u teściów. Od razu pojechałam do apartamentu Sugi. JK miał do mnie dołączyć za jakiś czas.
Po wejściu do mieszkania postanowiłam wziąć prysznic, a potem przygotować szybki obiad, na przyjście Jungkook'a. Ruszyłam prosto do łazienki, kiedy usłyszałam otwierające się drzwi. Pomyślałam, że to mój mąż, ale jak zobaczyłam kto to, zamarłam.
Pov. Jungkook
Jakoś kwadrans po 15, zakończyłem próbę i ruszyłem do windy. Po drodze spotkałem Tae, który właśnie zrobił sobie przerwę, w swoich ćwiczeniach. Gdy mnie zobaczył, zrobił dziwną minę i rozejrzał się. Potem znów skupił uwagę na mnie. Czy coś się stało?
Nie musiałem długo się nad tym zastanawiać, bo zaraz się odezwał, zaskakując informacją.
- JK, niedawno o czymś przeczytałem - zrobił pauzę - kilka dni temu... facet, który porwał [T/I]... uciekł...
Co? To jest jakiś chory żart?! Przyjaciel wyjaśnił mi, że on zwiał, kiedy przewozili go do szpitala, po jakichś komplikacjach z jego stanem zdrowia fizycznego. Kurwa, mam złe przeczucia. Muszę jechać.
Pożegnałem się szybko z Taehyung'iem i pobiegłem do windy. Chwilę później wyjeżdżałem z parkingu, jednocześnie dzwoniąc do wydziału, który zajmował się sprawą. Zgłosiłem im, co podejrzewałem i opieprzyłem ich dodatkowo, że nas nie uprzedzili. Jak coś się stanie, mojej żonie, to będzie ich wina!
Śledczy powiedział, że już kogoś wysyła, do mieszkania Sugi, bo wytłumaczyłem, że ona teraz tam chwilowo przebywa. Gdy skończyłem rozmawiać, spróbowałem zadzwonić do [T/I], ale nie odbierała, więc skupiłem się na drodze, by nic się nie stało. Wiedziałem, że dotrę tam przed policją. Kotku, trzymaj się, zaraz będę.
Pov. [T/I]
Kurwa, czy ja śnię? Co to za pojebany koszmar?! Przecież on powinien być, w szpitalu psychiatrycznym! Patrzyliśmy na siebie. Facet zamknął drzwi na zamek i ruszył w moją stronę. Ja byłam jak sparaliżowana. W sumie i tak nie miałam dokąd uciekać, ale spróbowałam pobiec w stronę sypialni, by się tam zamknąć, jednak dogonił mnie.
- Nie tak szybko - rzucił, chwytając mnie za włosy i ciągnąc do salonu.
Popchnął na kanapę. Zaraz sam usiadł niedaleko. Patrzył w moje oczy i uśmiechał się. Kurwa, już po mnie. Dobrze, że dzieci tutaj nie ma. Po chwili wypowiedział słowa, które potwierdziły, że nie wyjdę z tego cało.
- Czas, byś poczuła, co Ci obiecałem - oblizał usta.
Wtedy pomyślałam, że jeśli mam umrzeć to chociaż mogłabym ustrzec się, przed jego obleśnym dotykiem. Spojrzałam w stronę balkonu. Skok na beton chyba byłby lepszy, niż to, by mnie wykorzystał. Jego wzrok powędrował za moim. Domyślił się. Straciłam swoją szansę.
- Nawet o tym nie myśl, to już jest przesądzone - zbliżył się i szarpnął za moją koszulę.
Rozerwał ją na mnie. Guziki potoczyły się po podłodze. Znowu oblizał usta, uśmiechając się, zbereźnie. Poczułam, że robi mi się niedobrze. Wiedząc co mnie czeka, zaczęłam się wyrywać. Dał mi w twarz, co muszę przyznać, zabolało.
- Skurwielu - rzuciłam, za co dostałam ponownie.
Z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Nie potrafiłam ich powstrzymać. Facet trzymał mnie jedną ręką za podbródek, tak bym nie odwracała głowy, a drugą złapał moją pierś i ścisnął. Po chwili zaczął grzebać w kieszeni, swojej bluzy z kapturem. Zaraz wyjął nożyk do papieru, a ja przełknęłam ślinę.
Potem uciął kosmyk moich włosów, które przytknął do nosa i powąchał. Ja w tym czasie, siedziałam jak przyklejona do kanapy i obserwowałam go. Kiedy schował swoją zdobycz, znów się do mnie przysunął.
Wiedząc co mnie czekało, postanowiłam odpłynąć myślami, by jak najlepiej spędzić ostatnie chwile. Moich myśli, nie jesteś w stanie kontrolować.
Wyobraziłam sobie Sooyoung, jak bawiła się swoimi zabawkami. Potem, gdy trzymałam ją na rękach, a ona brała do swoich małych rączek, moje włosy. Serce mi się ścisnęło.
Wtedy facet mnie objął od tyłu i poczułam pierwszy ból. Rozciął mi skórę pod obojczykiem. Zacisnęłam oczy i zęby, by mniej to odczuwać. Kiedy zrobił kolejną ranę, moje myśli skupiły się na obrazie, mojego cudownego synka.
Jeonsan biegł właśnie do swojego taty, śmiejąc się. Mój wspaniały mąż kucnął i z uśmiechem na twarzy, rozłożył ramiona, w których za chwilę, znalazł się nasz potomek. Widząc ich w mojej wyobraźni, przestałam całkowicie odczuwać ból, choć może to była wina tego, że miałam na ciele coraz więcej ran i traciłam, jak mi się wydawało, dużo krwi.
Nie dowiedziałam się tego, bo w momencie, gdy usłyszałam czyjeś walenie do drzwi, straciłam przytomność.
Pov. Jungkook
Jakiś czas później, dojechałem pod mieszkanie Sugi. Znalezienie miejsca do parkowania, zajęło mi chwilę. Jak najszybciej pobiegłem do budynku. Nie czekając na windę, wbiegłem po schodach. Będąc na górze, zacząłem się dobijać do drzwi. Zamknięte. Próbowałem je wyważyć samodzielnie, ale mi się nie udawało.
Spowodowałem tylko taki hałas, że kilku sąsiadów przyszło sprawdzić co się dzieje. Zanim zdążyłem coś wytłumaczyć, pojawiła się policja i kazała się im rozejść. Potem sami wyważyli drzwi i weszli. Jeden trzymał mnie na zewnątrz.
Kiedy usłyszałem strzały, chciałem się wyrwać i pobiec tam, jednak policjant pozwolił mi wejść, dopiero, gdy jeden z będących w środku, rzucił przez krótkofalówkę, że czysto i żeby wezwał karetkę. Po tej informacji wszedłem powoli, bojąc się, co tam zastanę. To co zobaczyłem, wprawiło mnie w osłupienie.
Facet leżał na podłodze, miał dwie rany, w klatce piersiowej i głowie. Zaraz zauważyłem moją żonę. Jej górna część ciała, była cała we krwi. Kurwa, co on jej zrobił?! Podszedłem do policjanta, który znajdował się najbliżej niej. Nie potrafiłem zbliżyć się do kanapy, na której leżała.
- Czy... czy ona żyje? - wydukałem, na co dostałem odpowiedź twierdzącą.
Nie byłem w stanie nic zrobić, ani więcej powiedzieć, widząc ją taką. Patrzyłem na nią, do momentu, aż przyjechało pogotowie i zabrali ją. Chciałem pojechać za nimi, ale policjanci powiedzieli, że zawiozą mnie do szpitala. Nie sprzeciwiałem się.
Jak tam dotarliśmy, okazało się, że [T/I] jest na badaniach, ale prawdopodobnie rany, nie były głębokie, nie straciła dużo krwi i nie będzie miała nawet blizn. Jak się cieszę, tylko teraz, bym mógł ją zobaczyć i przytulić.
Kwadrans później przyszedł lekarz. Nie słuchając go, chciałem od razu, by zaprowadził mnie do jej pokoju, ale nie pozwolił mi tam pójść. Przyjrzałem się mężczyźnie, a wtedy coś mnie tknęło. Czyżby jednak, coś było nie tak?
- Fizycznie, wszystko jest w porządku. Za tydzień rany powinny się zagoić i niedługo potem zniknąć, jednak... - lekarz patrzył na mnie z niepokojem.
- Co się dzieje? - spytałem.
Doktor westchnął i powiedział coś, przez co zamarłem i nie wiedziałem, jak się zachować.
- Z pacjentką nie ma kontaktu - nie chciałem w to wierzyć.
Poprosiłem doktora, by mnie do niej zaprowadził, co uczynił chwilę później. Kiedy zobaczyłem moją ukochaną, od razu do niej podszedłem. Nawet nie zareagowała. Kurwa, naprawdę jest z nią źle.
Zaraz doktor oznajmił, że najlepszym wyjściem, jest umieścić ją na oddziale psychiatrycznym, bo tam jej pomogą. Nie podobało mi się to, ale zgodziłem się.
Transport został zorganizowany, w pół godziny. Pozwolono mi pojechać z nimi. Moja żona w karetce, także nie dawała żadnych oznak życia, oprócz oddychania. Tak mi źle, widzieć ją taką.
[T/I] przewieziono od razu do pokoju, a ja zostałem zaprowadzony do gabinetu lekarza, który miał się nią zajmować. Opowiedziałem mu co się stało i zapytałem, jak długo ona może pozostawać, w takim stanie. Niestety nie potrafił mi tego powiedzieć.
Dowiedziałem się, że mogę ją odwiedzać tylko raz w tygodniu, w soboty. Poprosiłem o częstsze, ale nie zgodził się. Podziękowałem i opuściłem szpital. Wiedziałem, że czekała mnie trudna rozmowa z chłopakami. W szczególności obawiałem się, reakcji Sugi.
Pojechałem taksówką po moje auto, pod budynek, gdzie znajdował się apartament Yoongi'ego. Postanowiłem od razu do niego zadzwonić, bo musiałem mu też powiedzieć, że to się wydarzyło, w jego mieszkaniu.
Umówiliśmy się za pół godziny, pod jego budynkiem. Kurde, najgorsze, że jego rzeczy zostały w środku, a teraz go raczej nie wpuszczą. Chyba zaproponuję mu, by na razie zamieszkał u mnie. Po umówionym czasie, zobaczyłem podjeżdżające auto przyjaciela.
Strasznie się stresowałem, ale wiedziałem, że muszę to zrobić. Zaraz Yoongi wysiadł i zbliżył się. Rzucił, byśmy weszli na górę, ale pokręciłem głową. Suga spojrzał na mnie zdziwiony.
- Nie możemy - westchnąłem - tam... coś się stało...
- Co? - zapytał - Jak to? Tam powinna być [T/I]...
Chyba zaraz coś sobie pomyślał, bo zauważyłem, że zdenerwował się i chciał wejść do budynku. Zatrzymałem go. Znów na mnie spojrzał, a ja zacząłem opowiadać.
Pov. Suga
Kiedy Jungkook wypowiedział pierwsze słowa, o tym co się wydarzyło u mnie w mieszkaniu, miałem wrażenie, że to fabuła jakiegoś chorego filmu. Mojej ślicznej się coś stało? Ten psychol uciekł ze szpitala? Jak to w ogóle możliwe?! Mam nadzieję, że wszystko z nią, w porządku.
Słuchałem tego i dalej nie mogłem uwierzyć. Gdy skończył mówić, zapytałem:
- [T/I] nic się nie stało, prawda?
Zobaczyłem, że JK się zdenerwował bardziej. Przez to miałem złe przeczucia. Ponagliłem go, a wtedy się odezwał.
- Twoja przyjaciółka, straciła trochę krwi, niedługo będzie dobrze, ale... - zamilkł.
- Co jej jest? - wkurzałem się coraz bardziej.
- Yoongi, z nią jest źle, nie kontaktuje, nie odzywa się, dlatego... przewieźli ją... do szpitala psychiatrycznego - powiedział w końcu.
Kurwa, to niemożliwe. Ten drań jej nie zabił, ale... odebrał nam ją. Znowu mam to przeżywać?! Odetchnąłem, ale to nie pomogło, pozbyć się łez, które wzbierały. Odszedłem kawałek od Jungkook'a. Moje serce znowu dało o sobie znać, kiedy poczułem ten ból.
Zaraz dłoń JK'a dotknęła mego ramienia, a ja spojrzałem na niego. W jego oczach także były łzy. Jak on musi się czuć. Dopiero co się pogodzili i znowu ją stracił. To jest niesprawiedliwe. Ona na to nie zasłużyła.
Przypomniałem sobie, że muszę gdzieś się zatrzymać. Rzuciłem do przyjaciela, byśmy jechali do chłopaków, a wtedy Jungkook powiedział:
- Właśnie. Jest jeszcze jedna sprawa. Chciałem zaproponować, byś na czas, kiedy policja zajęła Twoje mieszkanie, wprowadził się do mnie - patrzyłem na niego uważnie - masz u nas wszystko, co potrzebujesz.
On ma rację. [T/I] urządziła mi tam nawet studio. To wspaniała przyjaciółka. Nie rozumiem, dlaczego ją to wszystko spotyka. Za chwilę powiedziałem, że chętnie i podziękowałem mu.
Zaproponował, byśmy pojechali na zakupy, bo skoro to wszystko wydarzyło się w salonie, nie pozwolą mi wejść do środka, a potrzebowałem kilka rzeczy. Rzuciłem, że załatwię to sam, bo jego czekała rozmowa, z jego rodzicami, u których obecnie przebywały dzieci. Dobrze, że są jeszcze za małe, by zrozumiały, że nie ma mamy. Ciekawe, jak JK będzie sobie radził z nimi. Jungkook jednak oznajmił, że powie im jutro osobiście.
Rozeszliśmy się do samochodów. Młody pojechał do domu. Ja ruszyłem do pierwszego lepszego marketu. Myślałem tylko o mojej przyjaciółce, więc nie interesowało mnie, co kupię. Przed opuszczeniem auta, założyłem maseczkę, bo nie miałem ochoty, by ktoś mnie rozpoznał, choć wiedziałem, że to i tak możliwe.
Kupiłem najpotrzebniejsze rzeczy, wybierając dodatkowo jakieś ciuchy, na dziale odzieżowym. Kiedy dojechałem pod dom Jungkook'a, było po 19. Miałem okropną ochotę się napić. Nie wiedząc, jak dokładnie się zachować, zadzwoniłem dzwonkiem. Zaraz przyjaciel otworzył.
- Później dam Ci zapasowe klucze - rzucił, gdy szliśmy w stronę salonu.
Zakupy zostawiłem w holu. Na kanapach siedzieli nasi przyjaciele. Gdy mnie zobaczyli, obok znalazł się Hobi i przytulił. Nie broniłem się, ale także tego nie odwzajemniłem. Czuję, jakby zabrała ze sobą moją radość. Nie wiem, jak ja to wytrzymam.
Okazało się, że JK im już wszystko powiedział. Kiedy usiadłem, zaczęli jakąś rozmowę, ale ja się wyłączyłem. Spojrzałem na młodego. Zaraz jego wzrok również się na mnie zwrócił. W jego oczach zobaczyłem łzy i wtedy podjąłem decyzję, że mu pomogę.
Zaraz wygoniłem resztę, mówiąc, że jest późno, choć była 20. Wszyscy zrozumieli, dlaczego tak postąpiłem. Kiedy zostałem z Jungkook'iem, on wyjął soju. Mimo, iż podejrzewałem, że się upijemy, zgodziłem się.
Usiedliśmy w salonie. Piliśmy, wspominając. W pewnym momencie stwierdziłem, że tak nie powinno być. On się załamuje. Nie mogę na to pozwolić. Musi być silny dla dzieci. Postnowiłem, że będę mu przy nich pomagał.
- JK, ona nie umarła, wyjdzie z tego - rzuciłem, choć miałem wrażenie, że [T/I], jest martwa za życia.
Około 23, zawlokłem pijanego w trzy dupy młodego do jego sypialni. Na szczęscie chyba nie ogarniał, bo obawiałem się, że będzie rozpaczał, gdy tam weszliśmy, jednak był spokojny. Zdjąłem mu buty i pomogłem się położyć. Przykryłem, a on prawie od razu zasnął. Potem zszedłem do salonu, by ogarnąć i wyłączyć światła.
Następnie poszedłem do studia, które [T/I], sama dla mnie urządziła. Biurko ze sprzętem stało pod oknem, które było duże i wychodziło na jezioro, jak to w ich sypialni. Księżyc oświetlał pomieszczenie. Po prawej od wejścia stała granatowa skórzana kanapa. Usiadłem na niej.
Nie dam rady nic stworzyć, ale prawdopodobnie też nie usnę. Moje myśli skupiały się na osobie mojej przyjaciółki. Wspominając siedziałem na sofie, do czasu, aż w środku nocy, jednak zasnąłem.
Pov. Jungkook
Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Kurde, ile ja wypiłem, że tak się czuję? Odkryłem się i zobaczyłem, że jestem w ubraniu. Zaraz wszystko co się wydarzyło wczoraj, dotarło do mnie i poczułem się jeszcze gorzej. Jak to się mogło stać? Mój kotek, nie zasłużył na takie cierpienie. Musiałem się zwlec z łóżka, bo od 10 rano, były możliwe odwiedziny, w szpitalu.
Sprawdziłem godzinę w telefonie, który pokazywał 9:27. Wstałem i lekko się chwiejąc, poszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic, po czym się ubrałem. Miałem wyjść z sypialni, kiedy przypomniało mi się o kluczach dla Yoongi'ego. Zabrałem je i dopiero wtedy, zszedłem na dół.
W kuchni nie zastałem przyjaciela. Włączyłem ekspres i odszukałem w szafce z lekami, elektrolity do rozpuszczania, które zawsze na kaca, podawała mi moja cudowna żona. Zalałem je wodą i od razu wypiłem. Później ruszyłem do studia, podejrzewając, że raper, właśnie tam spędził noc. Zapukałem, ale nie było reakcji, więc zajrzałem. Suga spał na siedziąco, na kanapie. Będzie go bolał kręgosłup, ale przynajmniej się trochę przespał.
Obudziłem go. Nie wyglądał zbyt dobrze i marudził, że go bolą plecy, ale poszedł ze mną. Powiedziałem, by wziął prysznic, a ja w tym czasie zrobię śniadanie. Zgodził się i ruszył na górę. Po dwudziestu minutach, usiedliśmy przy stole z jedzeniem i kawą oraz elektrolitami, dla rapera. W trakcie posiłku, dałem przyjacielowi klucze i ustaliliśmy, że pojedzie ze mną do [T/I].
Pod szpital zajechaliśmy po 11. Zaprowadzono nas do jej sali. Leżała na łóżku. Kiedy ją pocałowałem w policzek, wzdrygnęła się. Kotku, tak mi źle oglądać Cię taką. Mieliśmy tylko godzinę czasu, więc po czterdziestu minutach zostawiłem ją z Sugą, a sam poszedłem do lekarza.
Niestety od wczoraj, nic się nie zmieniło w jej stanie, czego w sumie nie oczekiwałem. Podziękowałem doktorowi i wróciłem do sali mojej żony. Yoongi właśnie dotykał jej dłoni, jednak ona dalej nie przejawiała żadnej, nawet najmniejszej reakcji. Mam nadzieję, że szybko z tego wyjdzie.
Z Sugą, wróciliśmy do domu razem. Powiedziałem przyjacielowi, by czuł się, jak u siebie, po czym ogarnąłem co musiałem i po pożegnaniu się z raperem, wyszedłem z domu. Wsiadłem do auta i ruszyłem do domu moich rodziców, w Busan. Obawiałem się tego spotkania.
Nie mam pojęcia, jak ich zawiadomić o tym, co stało się, ich wspaniałej synowej, którą kochają, jak własną córkę.
***************************************************
Wreszcie dokończyłam ten rozdział. Wiem, że jest krótszy niż poprzednie, ale nie chciałam bez sensu go rozciągać. Ponadto straciłam pomysły na tą książkę, dlatego niedługo ją zakonczę.
Mam jednak nadzieję, że będzie znośna do końca 😉
Miłego czytania 🥰
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro