Wielki powrót i Podróż w nieznane part I
Ryoyu: Elo przegrywy, gotowi na kolejny sezon mojej dominacji?
Markus: Żałuję, że to Wellinger zerwał więzadło a nie ty...
Piotrek: I frytki jeszcze kurna do tego, Horngachera macie i z każdego zawodnika liderem chcieliście zrobić. Niedoczekanie sukinkoty
Michael: Zaczęło się... To żyje!!!!
Johann: Dajcie wy kurwa pospać biednemu człowiekowi
Kamil: TĘSKNIŁEŚ TY POTOMKU TCHÓRZÓW Z '45?
Kamil: BO POLSKA DLA POLAKÓW NIE ;)
Markus: Grzecznie was oddaliśmy pod opiekę Rusków wy lachy inflanckie
Kamil: Aha czyli lecisz po historycznemu
Piotr: A KTO KURNA W ROKU 1919 ZOSTAŁ OKRZYKNIĘTY REPUBLIKĄ WEIMARSKĄ A NIE NIEMCAMI?
Markus: A KTO MA KURWA U SIEBIE RZEKE, KTÓRA SIĘ NAZYWA JAK JAKAŚ WENERA?
Kamil: W NASZEJ PIĘKNEJ POLSCE MAMY I PARYŻ, I AMERYKĘ, ATENY I TERAZ UWAGA BO CIE TY NĘDZNY SZWABIKU ROZJEBIEMY
Dawid: S O S N O W I E C
Markus: Jak ja się za wami stęskniłem ❤
Kamil: Też tęskniliśmy szwabie pierdolony 🥰
Richard: Ale mimo wszystko, coś tak dziwnie cicho znowu.
Peter: SIEMA SKURWIELE ŚMIERDZĄCE <333333
Peter: i ty moje kochane słoneczko Kamisiu
Richard: ok
Richard: Wszystko jest w normie
Stefan: JEDZMY DREWNO, W KOŃCU NASI PRZODKOWIE JE WPIERDALALI
Stefan: Tym prehistorycznym akcentem zapraszam was do mojego salonu stolarskiego BOBERLAND
Daniel: Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale bobry nie są naszymi przodkami
Stefan: utkaj.
Andreas: O co chodzi??
Markus: O tego Andreasa co nie chodzi
Markus: hyhyhyhyhy
Markus: nie mogłem się powstrzymać
Markus: entschuldigung
Piotrek: Szwaby w siatkę przegraliście, finał U-21 też I Puchar Narodów w skokach też. Jesteście żałośni
Andreas: w tym sezonie będzie jeszcze gorzej bo mnie nie ma:)
Markus: W poprzednim też Cię nie było I patrz trochę nałapaliśmy tego
Stephan: Pssst on był...
Markus: Serio? nigdzie bo nie spotkałem
Andreas: ...
Michael: A Ty Gregor co zaprezentujesz w tym sezonie?
Gregor: Ja nie muszę nic prezentować, A I tak mam kolejkę po autografy jak stąd do Sosnowca
Piotrek: Jestem w Sosnowcu
Gregor: ...
Andreas: Dlatego nie mogę Cię znaleźć na snap mapie
Kamil: I ja też
Andreas: Heeeej, Kaaaamil mogę Ci zadać pytanie?
Peter: Nie.
Andreas: Skoro nie mogę być twoim mężem, to będę mógł być twoim drużbą?
Kamil: Yyy, no wiesz ja jeszcze o tym nie myślałem I....
Peter: Że co proszę ekskjuz mi łoc ar ju pierdoling? Coś Ci się nie pomyliło chłopczyku? Weź wyjdź nie mogę patrzeć na twoje profilowe A co dopiero na twoją mordę w tym jakże pięknym dniu dla nas.
Kamil: Peter...
Peter: No co? Teraz mamy jedno miejsce wolne. Możesz zaprosić jakąś swoją ciotkę
Gregor: Albo gorącą Kuzynkę:)) I całkiem przypadkiem usadzić ją obok mnie :))
Dawid: Andreas cóż za beznadziejne pytanie wiadomo, że będę to ja
Hula: Dawid jak zwykle dowcipny
Maciek: Hahah, przecież weźmie tego najprzystojniejszego a jego imię zaczyna się na M a kończy na K
Richard: @MarkusEisenbichler, Mareczku, czemu się nie pochwaliłeś?
Markus: co
Maciek: Co
Piotrek: Hahaha idioci
Wtem konserwację przerwało powiadomienie z wattpada.
*Niemcy*
Geiger ruszaj się kurna zaraz będziesz robił karne kółka– krzyknął Horngacher
–Nie wierzę, że Polacy mieli tak samo–odparł zrezygnowany Richard
– Oczywicie, że nie...– zaczął trener
– No widzicie tylko na nas się trener wyżywa–powiedział Karl
–Oni mieli jeszcze gorzej– odparł Horngacher
– Co, jak to?– cały Szwaby team niedowierzał
– Zahartowani po tych wszystkich powstaniach, wojnach– powiedział nie wzruszony Eisenbichler
–Kurna walę to lecę w Bieszczady– krzyknął Leyhe
– Steph, jesteś geniuszem!
Dzwonię do Żyły – odparł wesoło Markus
– Co kurna? – rzekł zdezorientowany Horni
–Trenerze nie będzie nas tydzień albo dłużej...– powiedział spokojnie Maro
– Nie pozwalam wam
– Walti nam pozwolił–odpowiedział spokojnie Eisenbichler
–Hofer nie jest już dyrektorem Pucharu Świata.
–Hofer jest w naszych sercach więc spadówa boysy narka trenerze kupimy panu magnes z wakacji.
*Kamil & Peter*
Był piękny, lipcowy poranek. Pero jak zawsze układał swoje włosy, bo spodobało mu się to po reklamie w Chujałeju, a Kamil krzątał się po kuchni celem zrobienia jak zawsze wybornego śniadania. Wszystko było nadwyraz spokojne, nawet pies tej starej, pierdolonej jędzy z domu obok nie szczekał... Może dlatego, że dzień wcześniej Prevc przerzucił mu kilogram papryki i jakoś dziwnie mocno śpi od wczorajszego wieczoru... Ale teraz to nieważne.
Spokój ten musiał mieć też swój koniec, bo po łazience rozległ się dzwonek telefonu Petera, czyli krzyki przerażonego Ryoyu. Młodszy w związku oburzył się. Miał jeszcze sporo kosmyków do ułożenia, a jakieś kurna piździbąki, trzepidruty i skurwitrzmiele naruszają jego rytuał. Kiedy spojrzał na ekran telefonu natychmiast odrzucił postawione myśli i chęć wypiszczenia na całą Europe swojego oburzenia.
Dzwonił nie byle kto. Dzwonił sam Markus Eisenbichler. A Markus nigdy nie dzwonił po byle co.
Znaczy no... Były dwie opcje
a) dzwonił, żeby wcisnąć bilety do jego krema... znaczy się... hehe... solarium.
b) dzwonił o melanż roku.
Kto jak kto, ale na chlańsko to Peter zawsze ustawia się pierwszy w kolejce... Zaraz za Żyłą, ale pierwszy.
Brunet więc dokończył tylko swoją nienaganną fryzurę i na sygnale oddzwonił do przyjaciela.
-Nosz kurna już miałem piec na ciebie odpalać - wymruczał lekko zirytowany Marosław.
-Ale to nie ja jestem trzepitrzmielem i nie przerywam innym w układaniu włosów - i znowu Pero się oburzył.
-Dobra, utkaj.
-Nie to ty kurna niedźwiedziu szwabski kurna nienarodzony z kaczki utkaj.
-Ja pierdole - westchnął Eisenbichler - No ale nieważne. Lecimy na egzotiko fantastiko wakacjorki eki...
-OMG KURWA - Pero zbiegł na dół - KAMIŚ, CHODAKOWSKA I TE OCZOJEBNE ŻÓŁTE SLIPKI SIĘ PRZYDADZĄ - kurwa mać. Niech ktoś mu wytnie te struny głosowe. Ja zapłace.
-Lecimy na Madagaskar.
-Na Madakurwagaskar? Tyyyy, ty to masz łeb. - Pero nie lubi przyznawać, że ktoś ma wykurwisty pomysł, ale tym razem musiał.
-Żyła proponował. Pakujta się i się spotykamy w Krakowie.
-No ok. Wypierdalaj ty szczurze z kanałów.
-Ty też mierny potomku żydów.
-Kc Maro
-Kcpp Perejro - brunet rozłączył się i natychmiast powiadomił Stocha o planach.
*Michael & Stefan*
-Michael! - wykrzyknął spocony brunet.
-Już dochodzę. - wysapał blondyn
-Szybciej!
-Już skarbie - na słowa swojego ukochanego, Austriak znacznie przyśpieszył.
-Michi!
-No moja kurna wina, że winda się zepsuła, a ty wymarzyłeś sobie mieszkanie na 10. piętrze?
-Misiek no, zostawiliśmy Pusię samą, jeszcze nie otworzyłeś jej balkonu, a jest w chuj gorąco... Babcia mnie zabije jak coś jej się stanie!
-No już, już nie jęcz. - Hayboeck otworzył drzwi, a na jego nogi rzuciła się napominana przez Krafta
Pusia - prawie 2-letni szpic miniaturka babuni Kraftowej. Szczerze? Babunia kocha bardziej tego uroczego pchlarza niż własnego wnusia, który jest rekordzistą świata, ma medale z Mistrzostw Świata i Kryształową Kulę.
Po mini kłótni i wypuszczeniu biednego pieska na balkon, Krafti przytulił się do blondyna, na co on musnął czule jego czoło i oboje usiedli na musztardowej sofie. Napawali się z pozoru romantyczną chwilą, ale ukrytym sensem i tak było to, że w takim ułożeniu wiatrak wiał perfekcyjnie na nich i to z największą mocą. Młodszy przymknął tylko oczy, aby jeszcze bardziej delektować się wspólnymi momentami, ale osoba, która zawsze trafia w punkt jeśli chodzi o czas, musiała zadzwonić.
-No co tam Pioter? - wymamrotał Michael.
-Dawajcie heheheh trzepidruty na Kraków no nie? Hehheehhehehehehe. - Hayboeck nigdy nie zastał w słuchawce Żyły trzeźwego, więc to dla niego norma.
-A co nas na Kraków ciągnie? - mimo wszystko zmarszczył brwi ze zdziwienia.
-Gejobongo w tropikach! Zabieramy was z Mareczkiem na Mada-Mada-Mada-Madagaskar!
-Gruba sprawa. Wchodzimy w to! - Stefan oczywiście wyłapał rozmowę i już spierdolił zbierać dobre drewno, a także seksowne ciuszki na ich wyjazd, a Michael nabrał wiatru w żagle - Bierzemy coś z tego ten, czy rozumiem, że założony przez Kamila Fundusz Chlania i na Gejobongo Ruchania pokryje koszty.
-No ajax. Walter sam się dołożył, więc wszystko mamy, nawet tubylców dogadałem hehe.
-Dobra mordo, to widzimy się!
-Elo hehe!
Hayboeck jak najszybciej pognał do sypialni i tak jak się spodziewał. Stefan siedział na swojej walizce i starał się ją domknąć.
-Kochanie jedziemy na pierwsze wspólne wakacje! - rozmarzył się Stefan.
-Będzie ostro kochanie... Będzie ostro.
*Daniel & Johann*
–Daniel, a wiesz co jest jutro?– zapytał Johann uwieszając się na szyi swojego chłopaka
– Poniedziałek? – zapytał nie wiedząc co na myśli może mieć Johann
–Oj głuptasie, wiem, że chcesz ukryć przede mną tą niespodziankę. Nie mogę się już doczekać! – odparł wesoło, ucałował go w czoło i poszedł do sypialni
–Ja pierdole o chuj mu chodzi... o kurna nasza rocznica– pomyślał Daniel
Użalanie się Tande o tym jakim jest przegrywem przerwała melodia z dirty dancing czyli jego dzwonek telefonu.
–Elko melko Tandex kope lat, co tam słychać u mojego ulubionego norwega?
–Peter, kurna jestem w dupie ...– wyżalił się
–Johanna?
–Nie tym razem, jutro nasza rocznica a ja kurna zapomniałem
– W takim razie dobrze się składa mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia, wycieczka na Magagaskar
– Kamil ma na ciebie Focha i chcesz sprzedać trip za pół darmo?
–Nie tym razem, Mareczek z Żyłą robią melanż życia i jesteście zaproszeni!
– Kurde Piter dupę mi ratujesz!
* na lotnisku *
-No do cholery jasnej! Jest napisane, że żaden z nas nie ma biletów na ten lot - Kamil dyskretnie kopnął w maszynę od biletów i obrócił się do wszystkich zebranych
- Karl, nie ruchaj tego kurwa automatu - upomniał Geigera, który grzecznie odsunął się od maszyny obok i stanął z poważną miną obok Freitaga.
-Żyła! Gdzie te kurna bilety! - zirytował się Eisenbichler.
-Czekajcie - Żyła zaczął się nerwowo śmiać i zaczął szperać w telefonie - Ty bo my kurwa do Arabów na Dubaj grzejemy, a nie na Madagadagaskar.
-Kto w ogóle daje robić takie rzeczy Żyle - oburzył się Daniel, na co Markus na migi pokazał mu jak strzela do niego z miotacza - Już nic nie mówie - wymamrotał.
-Dobra kurwa. Tam się przynajmniej złotem podetrzemy, a nie liściem - zawołał dotychczas najcichszy ze wszystkich - Leyhe.
-No to co? Lecimy na Dubaj - rozłożył ręce Kamil i jako ten najbardziej odpowiedzialny zaczął ogarniać wszystkie sprawy, w tym i zgrabną ucieczkę od otwierania bagaży i prezentowania alkoholu oraz odkrycia, że ta znacząca nadwaga w bagażu Markusa to miotacz i mini piec.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro