Mówcie mi sensei
Daniel: Tam tam tam poproszę o fanfary
Andi: * udaję dźwięk fanfar jak kolwiek to dziadostwo brzmi*
Johann: Co się stało?
Daniel: Otóż Szanowny pan Kamil Stoch zmienił profilowe
Peter: Po 5 latach chyba
Maciek: nic się nie zmienił przez te lata
Piotrek: prawie jak Ibisz
Maciek: Lepszy, bo Ibisz wspierał się medycyną estetyczną
Kamil: Kazali mi zmienić to zdjęcie
Maciek: Znalazłem zdjęcie które doskonale obrazuję mnie
Maciek Kot wysłał zdjęcie:
Andi: Auć
Domen: Maciek Salta robi w 2019!
Andi: Załóżmy kanał o gotowaniu
Piotrek: Taaa, nazwę go Uważyła
Markus:
Żyd w panierce
Żyd gotowany
Żyd z piekarnika
Żyd na słodko
Żyd na ostro
Kamil: ...
Markus: Nie no żartuje jestem poważnym skoczkiem
Markus: Jeszcze jedna Potrawa smażony Japończyk
Kamil: Jezu wszyscy mają ból dupy o niego
Kraft: Z tobą na czele
Kamil: Nie, ja nie. Znam go lepiej od was i wiem jaki jest poza skocznią:))
Peter: Nie podoba mi się to:((
Andi: Czyli moja teoria ma sens
Gregor: boję się pytać
Andi: Kamil jest wampirem, gdyby dominował kolejny sezon, zostałby poddany badaniom i wydałoby się. Dlatego postanowił szkolić kogoś innego, wybrał Japończyka bo oni tacy niepozorni.
Kamil: Tak było. Mówcie mi sensei
Peter: Kamyś martwię się
Kamil: さようなら
Użytkownik Kamil Stoch opuścił Grupę
Michi: Skoro tylko administrator może dodawać nowych członków a Kamil nim był...
Andi: Będę tęsknił😓. Był wspaniałym człowiekiem w życiu prywatnym jak i zawodowym
Daniel: Odszedł i nawet nie wiemy jakie było jego ostatnie słowo.
Piotrek: Napisał "Żegnam"
Peter: Co ty też masz tajne układy z Japończykami?
Piotrek: Nie, poprostu aby skorzystać z mojej toalety ten język był wręcz wskazany
Markus: W Niemczech aby deska się podniosła trzeba zaśpiewać Hymn naszego kraju
Gregor dodał użytkownika Kamil Stoch
Gregor: Nie musicie dziękować, ale radzę to zrobić
Johann: To Gregor był adminem ?
Gregor: Ja poprostu mam tę moc:))
Kamil: Zagra ktoś w chińczyka?
Peter: Temat Azji został dziś wyczerpany słońce:))
Kamil: No co ty nie powiesz słońce:))
Andi: Przygrzało wam, a za oknem śnieg
Stephan: Za oknem deszcz, a u mnie ona, ona u mnie jest...
Andi: Jaka ona?
Gregor: Jaki deszcz?
Stephan: No ta piosenka nie znacie?
Stephan wysłał link:
Wtem wesołą konwersjację przerwało powiadomienie z wattpada.
—Chłopaki udało się wygraliśmy— krzyknął wesoło Peter stojąc na ławce i krzycząc na całą szatnie
—A to wszystko dzięki Johannowi i Danielowi, nieźle ich załatwiliście chłopaki— powiedział z uznaniem Andi
—No to co musimy to opić— krzyczy Maciek z prysznica
—Boli mnie trochę bark, idę do domu, odpocznę na następny mecz— mówi Daniel ze skruchą
— Odprowadzę cię — oferuje Johann
—Pocisneliśmy ich jak Polacy Rosjan podczas wojny w 1920 roku.—rzucił Kamil swoim mądrym historycznym tekstem, jednak Daniel i Johann nie słyszeli już tego bo wyszli przed halę.
—Będziesz pierwszy raz w moim domu.— powiedział Daniel, a Johann zaczął nucić swoją ulubioną piosenkę.
—Zabierz mnie do swego domu nie powiem nic nikomu...
—Już powiedziałeś im tam wszystkim dookoła, że mnie odprowadzasz — uciszył go Daniel, aby uniknąć słuchania dalszej cześci tekstu.
—Może skoczymy po piwo? — zapytał Johann śmiesznie ruszając przy tym brwiami
— Co!? Ale zaraz kolejne zawody... tak nie można— odpowiedział nieprzekonany chłopak
—Co cię nie zabije to cie wzmocni mój drogi
Szli ulicami Oslo rozmawiając w międzyczasie, kiedy dotarli do sklepu monopolowego przy stacji.
-Kto wchodzi kupić?- pyta Johann
- No jak to kto? Ty! Wyglądasz starzej
- odpowiada
Johann był już gotowy szturchnąć go, ale Daniel przypomniał mu, że jego bark jest cały posiniaczony
-Zrób to dla swojego przyjaciela, Robert mnie dzisiaj tylko nękał
- Co ty wiesz o nękaniu- powiedział cicho Johann po czym otrząsnął się i poszedł do sklepu zostawiając Daniela z mętlikiem w głowie.
Wrócił po kilku minutach
- To co idziemy do ciebie- uśmiechnął się stukając butelkami piwa w torebce
- Czy chcesz porozmawiać o Johannso... - nie dokończył, gdyż przerwał mu Johann
-To już przeszłość, poza tym dziś jest nasz dzień, nie będziemy wspominać jakiś frajerów- powiedział ze sztucznym uśmiechem maskującym smutek
Dotarli do domu Daniela, który przed chwilą miał zawał, że jednak rodzice są w domu. Ale na szczęście ich nie było.
- Fajny masz pokój.- powiedział Forfang .
- Siadaj.- powiedział Tande sprzątając z łóżka książkę od matmy.
- Zobacz specjalnie dla ciebie kupiłem też sok malinowy.- powiedział dumnie Johann
- Ale ja pije...
- Cicho i tak wiem, że wolisz z sokiem a jak pijemy z chłopakami to ty tego nie pijesz tylko udajesz, a potem wszystko ląduje w mojej kochanej paprotce Halince- uśmiechnął się.
- No dobra przejrzałeś mnie. To jak to mawiają laski z mojej klasy "po kielonku"
- Po buteleczce
- Tak
- Pokaż bark może, coś ogarniemy.
- Barek jest zamknięty- mówi zdezorientowany Daniel
-Co?- pyta zdziwiony
- No barek rodziców w sypialni- tłumaczy
- Jełopie, mówię o twojej kontuzji- śmieje się Johann
- Nic nie zdziałasz- mówi Daniel zdejmując koszulkę
-Jednym dotykiem pozbyłem się zakwasów u mojej koleżanki. Ja nie dam rady?- zapytał
- No stary przekonałeś- zaśmiał się Tande
-Kładź się- powiedział spokojnie
Ten bez mrugnięcia okiem wykonał polecenie kolegi.
Johann chwilę szukał dobrej pozycji do wykonania prowizorycznego masażu po czym usiadł na jego pośladkach.
Drugi chciał natychmiast zaprotestować ale Forfang kazał mu zamknąć psiochę.
(Dop. autorki Zaparty to religia )
Na początku uniemożliwiał mu wykonywanie czynności, wiercąc się z powodu bólu lecz potem przestał co Johann uznał za pozwolenie. Sunął dłońmi po śnieżnobiałej skórze przyjaciela. Po kilku minutach usłyszał miarowy oddech Daniela, co oznaczało, że oddał się w objęcia Morfeusza.
Johann spojrzał na śpiącego przyjaciela. "Niewinnie wygląda" pomyślał. Postanowił popatrzeć chwilę na śpiącego kolegę.
"Ciekawe czy gada przez sen?" Johann rozkoszował się jeszcze tym widokiem, gdy zaczął dzwonić telefon Daniela. "Za oknem deszcz a u mnie ona ona u mnie jest" "fajny dzwonek"- pomyślał Johann. "Druga moja ulubiona piosenka"
Jednak to byłoby zbyt piękne by Tande się nie obudził. Wstał jak poparzony i pobiegł do telefonu.
- Halo? Co? Znaczy.... tak... nie nie ma nikogo.... nie nie spałem..... i piłem tylko soczek znaczy... tak tak tak pójdziemy na pizze
- Kto to?- spytał Johann
- Anja. Schowaj się do szafy!- powiedział, zakładając koszulke i wpychając kolegę do wielkiej szafy.
Ciąg dalszy może kiedyś nastąpi...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro