°• two •°
- Panie! - powtórzył człowiek na koniu poganiając zwierzę i jednocześnie wołając następcę tronu, który jechał za nim. Jasnowłosy młodzieniec zadrżał słysząc głos coraz bliżej, a lęk ogarnął jego kruche ciało ujawniając to kropelkami potu, które namnażały się na jego plecach.
Podparł się lekko ubrudzoną dłonią o wilgotny mech, pośpiesznie podnosząc się z mokrego podłoża.
Jego serce biło tak mocno, że zdawało się, że za chwilę wyrwie mu się z piersi. Nie zastanawiając się, rzucił się do ucieczki. Strach zdecydowanie utrudniał mu bieg. Jego ciało drżało, a powietrze dostawało się do jego ust powodując większe zmęczenie. Czuł, że za chwilę upadnie.
- Stój! W imię księcia Jeona - usłyszał za sobą, co jeszcze bardziej utwierdziło go w tym, że znajduje się na terytorium wroga. Biegł tak szybko na ile pozwalały mu jego siły. Było mu coraz ciężej.
Po chwili padł na ziemię, zaczepiając się o wystającą gałąź, która przy upadku mocno rozcięła jego udo. Nogi drżały mu tak mocno, że nie zdołał jej przeskoczyć. W prawdzie i tak nie miałby szans uciec, a schwytanie go przez tego mężczyznę było tylko kwestią czasu. Park widząc zbliżającego się jeźdźcę zaczął cofać się do tyłu na kolanach, lecz w pewnym momencie jego plecy spotkały się z pniem wysokiego drzewa. Nie był w stanie wstać ani podjąć się dalszej walki, którą w jego przypadku była ucieczka. Jego klatką piersiowa unosiła się w szybkim tempie. Zmęczenie sprawiało, że jego ciało odmawiało posłuszeństwa, a strach tylko to potęgował.
- Kazałem ci stać - powiedział mężczyzna, a książę spojrzał na niego wystraszony. Herb otoczony czarnym kolorem na jego piersi wzbudził w nim jeszcze większy lęk. Przełknął nerwowo ślinę i pośpiesznie zdarł ze swojej haftowanej koszuli znak swojego królestwa zagrzebując go niedbale w ziemi, tak by mężczyzna tego nie dostrzegł. Zaskoczył z konia i wyjął z za pasa miecz, którego ostrze nakierował na szyję jasnowłosego. Końcówka broni prawie dotykała skóry Parka, który drżał ze strachu.
- Książę - zaczął nagle widząc nadjeżdżającego Jeona. Ciemnowłosy władca był przyodziany w luźną białą koszulę, z związanymi sznureczkami przy nieco szerokich rękawach. Jego uda opinały czarne spodnie, a skórzane buty sięgające za kolano stanęły na mokrym podłożu. Pociągnął swojego konia za lejce przytrzymując go stanowczym ruchem. Sługa schował miecz i spojrzał na swego władcę.
- Taehyung, mówiłem żebyś nie oddalał się beze mnie - zaczął zwracając się do swojego sługi, a po chwili jego oczy skierowały się na jasnowłosego młodzieńca, który siedział pogrążony w strachu o swoje bezpieczeństwo. Oddychał szybko patrząc na obydwu mężczyzn swoimi brązowymi oczyma.
- Panie wybacz, ale goniłem tego człowieka - odparł, a następca tronu na jego słowa podszedł do jasnowłosego, który drżał ze strachu. Stan silnego emocjonalnego napięcia, mający swe źródło w instynkcie przetrwania opanował jego kruche ciało. Było widać, że się bał. Jego dłonie drżały, a oczy wpatrywały się w ciemnowłosego niemo błagając o litość.
- Kim jesteś? - spytał książę podchodząc bliżej ku jasnowłosemu młodzieńcu, przy tym spoglądając na niego uważnie.
- J-ja - zaczął się jąkać, a jego wypowiedź brzmiała wręcz lakonicznie.
- Pytałem kim jesteś? - powtórzył stanowczo, podchodząc do następcy tronu z sąsiedniego królestwa.
Jego dłoń znalazła się na podbródku jasnowłosego, na co tamten zadrżał i wstrzymał na chwilę oddech nie pozwalają powietrzu wydostać się z jego płuc. Książe Jeon przyglądał mu się uważnie unosząc jego podbródek ku górze i oglądając z każdej strony jego delikatną twarz.
- Nie wyglądasz na kogoś kto by ciężko pracował - Masz delikatne rysy - dodał ciemnowłosy obserwując każdy detal twarzy Parka. Wciąż czuł pod oposzkami swoich palców drżenie ciała jasnowłosego.
- Panie, co z nim zrobimy? - spytał nagle sługa, a wzrok księcia powędrował na szklane oczy jasnowłosego.
Jego usta pozostawały zamknięte mogąc ukryć prawdę, ale oczy - nigdy. Widział w jego ciemnych tęczówkach obawy, których było tak wiele.
- Zwiąż mu dłonie i posadź na mojego konia - dodał.
- Ale Panie - zaczął sługa - Powinniśmy przysłać po niego straże - dodał spoglądając na swego pana, który pokiwał przecząco głową.
- Zaraz zacznie się ściemniać zrób to co ci kazałem. Musimy wracać - powiedział.
Sługa skinął jedynie głową i podszedł do Parka ówcześnie biorąc z sakiewki doczepionej do siodła gruby sznur, który za chwilę miał otoczyć delikatne nadgarstki Parka I zacisnąć się na jego finezyjnej skórze.
- Daj mi swe dłonie - rzekł mężczyzna, a Park spojrzał na niego spłoszony. Nigdy nie był tak traktowany.
Bywał jedynie świadkiem, jak straż w jego królestwie prowadziła zbrodniarza, który miał skrępowane dłonie.
Uścisk na jego nadgarstkach sprawił, że znów wstrzymał oddech. Jeszcze nikt nigdy nie dotknął go tak zdecydowanie i bez szacunku. Sługa spojrzał na niego i pociągnął za dwa końce sznura zdecydowanym ruchem. Wtedy jasnowłosy pierwszy raz doświadczył bólu. Poczuł jak gruby sznur wrzyna mu się w skórę.
- Wstań - usłyszał nagle. Podniósł wzrok na sługę Jeona, a jego oczy zaszkliły się przez ból. Książę nie mógł być tak traktowany. Tylko, że na tym terytorium był nikim.
Ze skrępowanymi dłońmi próbował nieudolnie się podnieść. Jego łzy ściekały po jego delikatnym policzku wpadając za kołnierz jego ubrudzonej koszuli.
- Wstawaj! - krzyknął sługa Jeona patrząc jak jasnowłosy próbuje wstać mając skrępowane dłonie.
- Spokojnie Taehyung - odezwał się nagle książę - Nie widzisz, że nie da rady. Chyba jest ranny - powiedział znów podchodząc do jasnowłosego i nachylił się nad nim. Uniósł podbródek wrażliwego młodzieńca.
- Boli cię? - zapytał. Jasnowłosy podniósł wzrok spoglądając na niego i pokiwał delikatnie głową.
Jeongguk bez wahania wziął jego ręce i powoli rozwiązał gruby sznur uwalniając jego dłonie. Na nadgarstkach pozostały krwawe ślady, a ból wciąż był odczuwalny.
- Panie, to nieodpowiedzialne - powiedział sługa.
- Taehyung, nie masz współczucia. On cierpi - odparł - Jego oczy ociekają łzami - dodał.
- Nie znasz go panie. Skąd możesz wiedzieć, jakie ma wobec nas zamiary - odparł.
Książę nic już nie powiedział. Po prostu spojrzał na jasnowłosego zadając mu kolejne pytanie.
- Masz rozcięte udo? - zaczął zerkając na skaleczone miejsce, z którego sączyła się krew. To było raczej stwierdzenie, niż pytanie, gdyż rana była doskonale widoczna i głęboka. Następca tronu królestwa Jeon chwycił za rękaw swojej koszuli odrywając kawałek materiału.
- Panie, co robisz? - spytał sługa.
- Trzeba zatamować krwawienie - odparł i przewiązał materiał wokół uda jasnowłosego. Starał się przy tym zadać mu jak najmniej bólu.
Delikatny młodzieniec czuł się coraz gorzej. Jego skórę zaczęły ozdabiać kropelki potu. Ból był coraz silniejszy. Jego dłonie stały się zimne. Pobladł na twarzy, a ciało zaczęło drżeć jeszcze mocniej.
Czuł, że traci kontakt z rzeczywistością. Po chwili przestał odczuwać jakiekolwiek bodźce. Jego ciało stało się wiotkie, a powieki przymknęły się. Zemdlał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro