Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

°• ten •°

Łzy wypływały niepohamowanie z jego oczu, a oddech stał się znacznie szybszy. Rodzaj silnej emocji podobnej do wstydu zawładną jego ciałem, które jeszcze wciąż nieco drżało. Trzymał się kurczowo hawtowanej koszuli, która okrywała klatkę piersiową starszego. Jego pięści mocno ściskały materiał wygniecając go.

Potrzebował teraz osoby, która odwróci jego myśli od bólu i cierpienia. Kogoś kto go przytuli i uspokoi przyciągając do piersi, lecz nigdy nie myślał, że to poczucie bezpieczeństwa da mu jego wróg. Czuł ciepło jakie płynęło od ciemnowłosego. Jego zapach i delikatny dotyk działał kojąco. Ciało Parka jakby zesztywniało, a w jego wnętrzu toczyła się wręcz wojna. Wiele sprzecznych emocji nagromadziło się w jego głowie, a on sam już nie wiedział co czuł - Potrzebował tego. Pragnął ciepła, które choć po części będzie w stanie odwrócić jego myśli od tych obrazów, które wciąż jeszcze były w jego głowie. Lecz również tak samo mocno nienawidził tego uczucia. Dotyku człowieka, która jest jego przeciwnikiem, z którym kiedyś miał stanąć twarzą w twarz by zawalczyć na śmierć i życie.

Przecież był właśnie w ramionach wroga, który czule gładził jego plecy. To było niepoprawne i sprzeczne...
Czuł złość, która rozdzierała go od środka próbując wydostać się na zewnątrz. Lecz czuł również to ciepło, które dawały mu ramiona starszego.

Nie mógł spojrzeć teraz w oczy swemu wrogowi, bo kim w nich teraz był? Czyż nie bezbronnym młodzieńcem, który potrzebuje troski i tej cholernej litości? Nie mógł na to pozwolić. Był następcą tronu wschodniego królestwa, lecz nie wiedział, że jego ojciec właśnie go pochwał, a poddani opłakiwali jego śmierć podchodząc kolejno do grobu, w którym złożone było jego ciało. Teraz nie był już nikim innym jak własnością ciemnowłosego mężczyzny. Tylko on miał w dłoniach całe jego życie.

- Wszystko w porządku? - usłyszał nagle głos następcy tronu tuż przy swoim uchu. Ton ciemnowłosego był spokojny. Nie podniósł go w obawie, że głośniejszy dźwięk znów wspędzi młodzieńca w ten stan.

Książę zachodu gładził plecy młodzieńca uważając na rany, które na pewno pozostaną na skórze jasnowłosego na długo. On też nie mógł zrozumieć swego zachowania... Nie rozumiał swoich ramion otoczonych wokół tego drobnego ciała, nie pojmował troski, ani zmartwienia, które pojawiło się, gdy tylko usłyszał szloch jasnowłosego. Pragnął mu pomóc, uspokoić go i sprawdzić by po prostu czuł się dobrze. Jasnowłosy sam odszukał drogę do jego ramion chcąc znaleźć w nich bezpieczne miejsce. Jeon chciał mu wynagrodzić krzywdy, które zadała mu jego ojczyzna. Pragną pomóc wyzbyć się temu młodemu człowiekowi wszelkiego cierpienia mimo jego pochodzenia, które wciąż pozostawało zagadką, lecz już w części odkrytą. Jeon nigdy nie rozumiał tej wrogości między zachodem, a wschodem. Przyjął to uprzedzenie wraz z przyjściem na świat w granicach tego królestwa.

Ciemnowłosy czekał na odpowiedź, która za pewne nie padnie z ust młodzieńca.

- Nie musisz odpowiadać. Jesteś zmęczony. Medyk rzekł, że twój stan ulegnie całkowitej poprawie w przeciągu kilku dni - rzekł następca tronu lecz jasnowłosy wciąż milczał. W głębi serca czuł okropny ból, który był spowodowany nienawiścią i odrazą do samego siebie. To uczucie wypełniło jego wnętrze nie pozwalając wykonać mu żadnego ruchu. Nie mógł znieść myśli, że jest bezradny, że wygląda jak zagubione i zranione stworzenie potrzebujące opieki - lecz tak właśnie było...

Nagle drzwi komnaty otworzyły się, a główny sługa księcia przekroczył próg wchodząc w głąb pomieszczenia. Jego wzrok od razu zatrzymał się na jasnowłosym, który trwał w ramionach jego pana.

- Taehyung, co cię sprowadza o tak wczesnej porze? - rzekł Jeongguk, a ich spojrzenie spotkało się na krótką chwilę, lecz sługa odwrócił wzrok.

- Panie, twój ojciec chce cię widzieć. Teraz - odparł nawet nie podnosząc wzroku na księcia. Skłonił się, a następnie wyszedł. Ciężkie drzwi zamknęły się za nim, a w pomieszczeniu ponownie nastała cisza.

Jasnowłosy odsunął się powoli od swego wroga. Jego wzrok śledził teraz wzory na książęcej pościeli.

- Odpoczywaj - rzekł Jeon- Gdy wrócę każę naszykować ci kąpiel - dodał naciągając na swoje stopy długie, czarne buty i po prostu wyszedł.

*

Drzwi do sali tronowej otworzyły się szeroko wpuszczając następcę tronu do środka. Jeongguk skłonił się, gdy jego spojrzenie napotkało króla.

- Wzywałeś mnie ojcze? - zapytał podchodząc bliżej.

- Tak - odparł krótko - Z pewnością dotarła do Ciebie wieść o śmierci księcia Wschodu - zaczął.

- Tak, ojcze - odparł krótko, a jego wzrok skierował się na marmurową podłogę. Wiedział, że ślub z kobietą, której nie kocha przybliża się z każdym dniem, a śmierć wroga jeszcze bardziej go przyspieszy.

- Niedługo księżniczka przybędzie z wizytą - rzekł. Jeongguk skinął głową, a jego myśli momentalnie przywołały wszystkie wspomnienia z jego wieczornych przemyśleń.

Wiedział, że został na niego wydany wyrok w postaci jego pochodzenia. Już przy porodzie nosił to piętno i niemoc do decyzji na temat swojego szczęścia. Pragną urodzić się w ubogiej rodzinie, gdzie już od pierwszych lat jego życia byłby otulony miłością i wartościami, których nie nauczył go jego ojciec. Lecz wiedział, że pozostało mu jedynie grzesznie marzyć i oddając się w ramiona wieczornych myśli, gdy będzie leżał u boku żony, której zresztą nie będzie darzyć żadnym uczuciem.

- Jeongguk, co zrobiłeś z tym skazańcem? - rzekł nagle król, a Jeon podniósł wzrok na swego ojca.

- Wypoczywa w mojej komnacie - odparł.

- Chciałbym poruszyć tą kwestię - zaczął władca, a Jeongguk spojrzał na niego wyczekując pytań, na które i zapewne on nie zna odpowiedzi.

- Dlaczego uchroniłeś go przez śmiercią? Nie wiesz kim jest. To nieodpowiedzialne - rzekł król, a jego wzrok badał ciemnowłosego - Jeszcze twoja zuchwałoś. Wiesz, że jesteś na ustach wszystkich poddanych... Jak mogłeś rzec, że chcesz go jako nałożnika - dodał.

- Był za młody by odebrać mu życie - odparł Jeon.

- To jest ten powód dla którego uniewinniłeś zdrajcę? - rzekł król - Sypiasz z nim? - spytał nagle, a Jeongguk spojrzał na niego nieco zszokowany.

- Nie - odparł krótko - Nie jest w stanie. Jest poważnie ranny - dodał.

- Jeśli uchroniłeś go przed śmiercią to miej z niego jakikolwiek pożytek - zaczął władca - Nie mam nic przeciwko, gdyż jako następca tronu możesz pozwolić sobie na takie przyjemności, lecz wiedz, że niedługo będziesz miał żonę, która na pewno będzie oczekiwać od Ciebie wierności. Ona obiecała, że zachowa czystość - rzekł król - Więc miej go do swojego towarzystwo albo oddaj go do zabawy strażom i wojsku. Wolałabym żebyś z nim nie sypiał - zaczął - Ale zrobisz jak uważasz. Jesteś dorosły. Tylko nie popełniaj tych samych błędów, które popełniłem ja będąc z twoją matką - dodał.

- Nie chcę o tym rozmawiać - odparł Jeongguk, a jego myśli przywołały wszystkie wspomnienia, które wręcz łamały mu serce. Jego wzrok znów badał wzory na marmurowej podłodze nie chcąc teraz patrzeć na króla.

- Rozumiem - rzekł władca - Możesz już odejść - dodał.

- Dobrze ojcze - powiedział, a Jeon skłonił się mu odchodząc. Strażnicy otworzyli przed nim drzwi, a Jeongguk znalazł się na głównym korytarzu.

- Taehyung - rzekł nagle zauważając swojego wiernego sługę, jak i przyjaciela, który zmierzał w jego kierunku.

- Tak, Panie? - odparł zatrzymując się przed ciemnowłosym.

- Powiedz służbie by naszykowała kąpiel. Trzeba wykąpać tego młodzieńca i przygotuj go proszę - powiedział Jeongguk, a Taehyung skinął posłusznie głową kierując się w stronę komnaty księcia.

*

Ciemnowłosy wszedł do środka, a jego wzrok od razu napotkał Parka leżącego na łożu. Jasnowłosy spał, lecz jego sen był na tyle płytki, że dźwięk otwieranych drzwi wyrwał go ze snu. Widząc człowieka, który nie był do niego przyjaźnie nastawiony lekko podniósł się do siadu. Z jego ust wydobyło się jęknięcie spowodowane bólem.

- Książę kazał przygotować ci kąpiel - zaśmiał się lekceważąco i podszedł do Jimina patrząc mu prosto w oczy. Po chwili drzwi komnaty znów się otworzyły, a do środka weszły dwie młode niewiasty niosące wodę w drewnianych wiadrach, z których ulatywała para świadczącą o wysokiej temperaturze cieczy.

- Wstań - rzekł do niego podniosłym tonem.
Jasnowłosy zadrżał na słowo, które wypadło z ust mężczyzny w tak lekceważący sposób. Dotychczas tylko on zwracał się do niego takim tonem. Bał się go i choć nie wielbił swego wroga to pragnął by ten tutaj był.

- Kazałem ci wstać! - krzyknął jeszcze głośnej, a po ciele jasnowłosego przebiegł nieprzyjemny dreszcz.

Jimin chwycił dłońmi kołdrę i zsunął ją ze swego ciała odkrywając dwie rany na swoich nogach.
Ciemnowłosy obserwował każdy jego ruch. W jego oczach książę ze wschodu był jedynie skazańcem, który powinien leżeć już martwy za murami pałacu. Nie rozumiał zachowania swego pana, jak i przyjaciela. Uważał jego decyzję za brak jakiejkolwiek odpowiedzialności.

- Szybciej! - krzyknął widząc, jak jasnowłosy nieudolnie podnosi się z łoża. Gdy jego prawa stopa znalazła się na podłożu jęknął przeciągle. Główny sługa księcia nie wytrzymał i chwycił Parka mocno za nadgarstek zmuszając go do powstania. Jęk ponownie opuścił usta delikatnego młodzieńca, a jego dłonie znalazły się na ramionach starszego powstrzymując go przed upadkiem.

- Jesteś żałosny - rzekł i ponownie chwycił go za nadgarstek odwracając do przodu, by następnie zmusić go do zrobienia kroku w przód. Jimin ostrożnie stawiał kroki. Przy każdym kolejnym ruchu czuł ból, lecz nie był on aż tak wielki jak ten, którego doświadczył poprzedniej nocy. Po chwili znalazł się w pomieszczeniu, które było połączone z książęcą komnatą. Oddzielała je jedynie drewniana zastawka. Marmurowe podłoże nieprzyjemnie drażniło swoją temperaturą jego bose stopy, a z nad wielkiej drewnianej bali stojącej na środku pomieszczenia, unosiła się para. Dwie młode niewiasty skłoniły się przed głównym sługą księcia i na jego rozkaz napełniły balię gorącą wodą, po czym pospiesznie opuściły pomieszczenie.

- Rozbieraj się - rozkazał mężczyzna, a książę Park spojrzał na niego niepewnie.

- Rozbieraj się! - powtórzył.

- Nie obnażę się przed tobą - odparł Park.

- Jak śmiesz mi się sprzeciwiać! - powiedział i szarpnął szatę jasnowłosego, która lekko się poluźniła, a następnie zamachnął się uderzając go w prawy policzek. Jasnowłosy jęknął i odchylił głowę przez  nagły ból. Sługa księcia ponownie zamachnął się by uderzyć Jimina za jego nieposłuszeństwo, lecz głos jego pana go powstrzymał.

- Taehyung! Co zamierzasz? - dłoń Taehyunga zatrzymała się tuż przed policzkiem jasnowłosego, który miał już łzy w oczach.

- Nic Panie, próbuje zmusić tego nędzaża by zdjął swoje szaty, lecz jest nieposłuszny - odparł Taehyung odwracając się w stronę swego władcy.

- Podniosłeś na niego rękę? - zaczął Jeon podchodząc do nich. Zbliżył się do Parka, który stał oparty o ścianę i chwycił jego podbródek oglądając zaczerwieniony policzek.

- Musiałem ukarać go za nieposłuszeństwo - odparł Taehyung.

- Nie poznaję cię ostatnio - rzekł Jeon - Zejdź mi z oczu - dodał stanowczo, a jego sługa spojrzał na niego. Jego spojrzenie było przepełnione złością i niesprawiedliwością, którą właśnie odczuwał, lecz musiał wykonać rozkaz. Ostatni raz spojrzał w stronę Jeona, a następnie kłaniając się lekko, opuścił pomieszczenie. Wtedy poczuł ogromną złość, która wręcz oplotła jego serce wdzierając się do jego wnętrza i zakorzeniając w nim nienawiść do jasnowłosego.

- Zniszczę cię - wyszeptał zaciskając swe dłonie w pięść.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro