Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

°• nineteen •°

Park siedział pomiędzy ramionami Jeona, skupiając się na widoku, który rozpościerał się przed nim. Kolory zieleni i błękitu mieszały się ze sobą, zlewając się w jedną składną całość. Korony drzew zdawały się dotykać nieba, a z daleka było widać zamek wznoszący się u podnóża gór. Park patrzył w górę obserwując, jak ptaki wzbijają się pod nieboskłon, szybując pomiędzy obłokami. Słyszał ich dźwięczny śpiew, który zdawał się być radosnym.

Były szczęśliwe, a on pragnął być jak one. On także czuł się jak ptak, ptak uwięziony w klatce. Lecz zauważył, że kraty za którymi się znajdował nie były metalowe. One były z kwiatów, które pachniały wiosną, zmuszając go by został w niewoli, gdyż było mu dobrze, w klatce zgubnego uczucia, które tylko czekało, by zatrzasnąć uchylone drzwiczki i przemienić piękną roślinność w żelazne, grube kraty.

Czuł jak jego plecy przylegają do klatki piersiowej Jeona. Momentalnie zapodział w pamięci zdarzenie z zeszłej nocy. Oparł głowę o ramię ciemnowłosego, na co Jeongguk zareagował uśmiechem.

Jimin był świadom, że tuż za nimi, niczym cień podąża Taehyung. Główny sługa jechał z tyłu, obserwując wszystko uważnie. Jimim chciał pokazać, że Jeongguk jest jego... On sam chciał się o tym przekonać.

- Już niedaleko, najdroższy - rzekł starszy widząc, jak Park wzdycha ze zmęczenia.

- Jeongguk? - zaczął nagle jasnowłosy.

- Tak? - zapytał starszy.

- Czy jestem dla ciebie ważny? - rzekł nagle Park - Ile dla Ciebie znaczę? Czy to cena kilku diamentów? Ile? Na ile mnie wyceniasz? - powiedział czekając na odpowiedź.

- Nie ma takich drogocenności, które zastąpią twą wartość. Świecisz i błyszczysz bardziej niż najcenniejszy szmaragd. Jesteś dla mnie najdroższy - wyszeptał w odpowiedzi Jeon, wprost do ucha młodszego.

Park zamilkł na moment, wsłuchując się w głos Jeona. Słowa wypowiadane przez niego były dla niego niczym najpiękniejsza melodia, a ich treść nie różniło się niczym od najbardziej urzekających utworów poetyckich. Jego serce zabiło szybciej, a po ciele rozeszło się przyjemne ciepło.

Czy Jeon kłamał? Czy może jego słowa były prawe? Chciał mu wierzyć i pragnął słyszeć je już zawsze. Lecz momentalnie przed oczyma stanęła mu haniebna zdrada Jeongguka, zdrada jego ust, które dotknęły obcych. Chciał zapomnieć. Wiedział, że Jeon uratował mu życie i również jako jedyny mógł podarować mu to o czym marzył. Wiedział również, że to tylko od niego chciał to otrzymać. Pragnął by książę zachodu podarował mu swe serce, kochając go ponad wszystko. Lecz Jeon zrobił to już od ich pierwszego spotkania. Tak, bo tych dwoje książąt już kiedyś się spotkało.

Jasnowłosy królewicz biegł przed siebie słysząc za sobą krzyk swego opiekuna. Dziesięcioletni książę wschodu podążał do przodu, rzucając swą czerwoną, szmacianą piłeczką, która upadła zbyt daleko. Okrągła zabawka o karmazynowej barwie potoczyła się na terytorium zachodu, lecz mały książę nie wiedział co oznacza linia narysowana krwią ich przodków.

- Książę nie idź tam! – wrzasnął ciemnowłosy młodzieniec, który sprawował piecze i opiekę nad jedynym następcą tronu - Panie, tam nie można – krzyczał biegnąc za swym malutkim panem. Lecz jasnowłosy go nie słuchał, wciąż podążał za piłką.

- To twoje? – zapytał ciemnowłosy młodzieniec biorąc w dłonie karmazynową piłeczkę, która leżała po jego stronie i ostrożnie podszedł do granicy podając czerwoną piłeczkę. Park uśmiechnął się z wdzięcznością.

- Pobawisz się ze mną? – zaczął jasnowłosy.

- Książę nic ci nie jest? – zapytał Seokjin podbiegając do jasnowłosego, a następnie spojrzał na ciemnowłosego młodzieńca, który uśmiechał się w stronę jasnowłosego.

- Dziękuję – wyszeptał sługa Parka chyląc głowę przed ciemnowłosym.

I wtedy słowa matki Jeona się spełniły. To ona przed śmiercią prosiła gwiazdy o prawdziwą miłość dla jej syna. Błagała o ciepłe spojrzenie, które spłynie na jej dziecko i sprawi, że miłość ogarnie jego małe serce. Chciała by jej syn pokochał, by był oparciem dla drugiego człowieka. Pragnęła tego, gdyż jej nie było dane tego zaznać. Tylko, gdy wydała na świat Jeona i usłyszała jego płacz, została zabita.

- Kochasz ponad wszystko? - zapytał nagle Park.

- Nad życie i nawet po śmieci - odparł Jeongguk. A śmierć była blisko, jednym słowem tuż za nimi...

- Taehyung, jedź szybciej. Nie lubię, gdy jedziesz za mną - rzekł nagle Jeon.

- Naturalnie Panie - odparł główny sługa.

*

- Panie - rzekł jeden ze sług doganiając Jeona, tuż przy drzwiach komnaty. Jeongguk podążał wraz z Jiminem, kierując się w stronę sypialni.

Książę zatrzymał się tuż u drzwi, odwracając się. Po czym spojrzał pytająco na mężczyznę.

- Panie, Król wzywa cię do siebie - rzekł - Napomniał, że to pilna sprawa- dodał mężczyzna.

- Dobrze, możesz odejść - odparł Jeon - Idź do komnaty, za chwilę do Ciebie wrócę i się Tobą zajmę - wyszeptał Jeongguk do ucha jasnowłosego, ujmując jego drobną dłoń i subtelnie całując jej wierzch. Park jedynie pokiwał głową, a straż otworzyła mu drzwi, wpuszczając go do środka.

Jeongguk skierował się do sali tronowej. Nie chciał widzieć się z ojcem. To była ostatnia rzecz, którą chciał robić po powrocie. Był zmęczony, gdyż podróż nie należała do najprzyjemniejszych, ciągnąc za sobą różne nieprzyjemne sytuacje. Wiedział, że władca zachodu napomni mu o dzisiejszym polowaniu.

- Wzywałeś, ojcze? - zapytał Jeongguk kłaniając się przed obliczem swego ojca.

- Chciałem z Tobą pilnie pomówić - zaczął władca, a jego wzrok spoczął na Jeongguku.

- A zatem, mów ojcze - odparł Jeon patrząc na twarz władcy, która była już pełna od zmarszczek i przebarwień. Krzaczaste brwi nie miały regularnego kształtu, a siwa broda odstawała od twarzy. Włosy w tym samym kolorze stały dumnie, upięte w wysoki kok.

- Wiesz, że księżniczka opuściła nas wczoraj wieczorem? - zaczął, poprawiając się na tronie, a jego przyozdobione sygnetami dłonie ścisnęły poręcz - Nie ukrywała rozczarowania twym haniebnym zachowaniem. Sam musiałem odprawić ją w drogę powrotną, a ty jako jej przyszły mąż wykazałeś się ogromną nietaktownością. Zwołałeś świtę i wybrałeś się na polowanie ze swym nałożnikiem - rzekł.

- Mam takie prawo - zaczął Jeon.

- Owszem, ale co myślą o tobie poddani, wiedząc że ich następca tronu prowadza się z męską dziwką? Rozumiem, że czynisz to, gdyż po prostu chcesz się zabawić, nie przepłacając przy tym bękartem, lecz to nieetyczne. Nie jest nawet wykastrowany... Może sypiać z jakimiś dziewkami ze służby - zaczął król.

- Ty chyba wiesz o tym najlepiej - rzekł Jeongguk, zapominając na moment o jakimkolwiek szacunku.

- Zapominasz się - odparł król, a jego ton również był podniosły.

- Wybacz, ojcze - wyszeptał Jeongguk, spuszczając pokornie głowę, lecz w środku czuł odrazę do tego człowieka.

- Księżniczka, przybędzie raz jeszcze. Zrobi to specjalnie dla Ciebie więc znaj jej łaskę - rzekł - I pozbądź się do jej przyjazdu tej dziwki ze swojej sypialni - dodał, a Jeon skinął głową, opuszczając salę tronową. Masywne drzwi zamknęły się za nim.

Jeongguk nienawidził swego ojca. Gardził nim. Ten człowiek odebrał mu wszystko, a teraz czynił dokładnie to samo. Nigdy się nie zmienił. Zabił jego matkę, tylko dlatego, że przestała być mu potrzebna. Od zawsze powtarzał, że miłość osłabia. Może jego słowa były prawdziwe...

Jeon ruszył w stronę swojej komnaty, chcąc zatopić swe smutki w miękkich ustach jasnowłosego. Potrzebował tego.

Strażnicy strzeżący drzwi skłonili się,  wpuszczając go do środka.

- Niech nikt nie przeszkadza - rzekł Jeon do strażnika.

- Już jestem - powiedział miękko Jeongguk, widząc Parka jedynie w szacie sypialnej. Wystarczyło rozwiązać wiązanie by mógł zobaczyć Jimina w całej okazałości.

- Cieszę się - rzekł Park zerkając na Jeona. Jasnowłosy stał przy sekreterze oglądając drogocenne wisiorki ukryte w małej kasetce. Biżuteria połyskiwała, zachwycając swym pięknem.

- Jaki jest najcenniejszy z diamentów? - zapytał Park biorąc w dłoń jeden z naszyjników, który był uraczony drobnym szmaragdem.

- Trzymam go właśnie w ramionach - wyszeptał Jeon i położył dłoń na tali młodszego, a następnie odwrócił młodzieńca przodem do siebie. Park oparł się lędźwiami o sekreter, kładąc dłonie na szyji starszego. Spojrzał w jego czarne oczy, skupiając się na nich głębi.

- Chciałbym ci wierzyć - wyszeptał Park, lecz Jeon nie usłyszał jego słów. Wpił się w usta młodszego, delikatnie drażniąc zębami jego dolną wargę. Jeon powędrował do wiązania od szaty jasnowłosego, rozwiązując ją.

- Masz ochotę? - zapytał Jeongguk, upewniając się czy nie robi nic wbrew woli ukochanego.

Jimin pokiwał nieznacznie głową, a Jeongguk zsunął z jego ramion lazurową szatę.
Nigdy nie patrzył na jego ciało. Najpierw obdarzał spojrzeniem jego oczy. Te dwa małe węgielki były jego całym światem, pozwalały mu dojrzeć gwiazdy, które były znacznie piękniejsze od tych za oknem. Jeongguk wodził dłońmi po talii młodszego, rozkoszując się gładkością jego, skóry. Jimin chciał dać coś Jeonowi. Pomimo tego że czuł się zdradzony chciał być przydatny nawet pod takim względem.

Jeongguk uniósł go do góry, a jasnowłosy złapał się jego szyi.

- Spokojnie, trzyma cię - zaśmiał się Jeon czując silny uścisk Parka na swej szyji. Przeniósł jasnowłosego na łóżko. Ułożył go delikatnie na satynowej pościeli i zaczął zdejmować z siebie odzienie.

- Jeongguk - wyszeptał Park - Kocham cię - dodał nagle.

- Najdroższy, nawet nie wiesz jak radują mnie te słowa - rzekł Jeongguk i pocałował Parka, a prawą dłonią drażnił męskość jasnowłosego. Jimin pojękiwał w usta Jeona.

- Jeongguk - wysapał jasnowłosy, odsuwając od siebie starszego.

- Coś nie tak? - zapytał Jeon patrząc na Jimina.

- Nie, ja po prostu chciałbym - zaczął Park.

- O co tylko poprosisz - rzekł Jeongguk.

- Chciałbym sprawić ci przyjemność - zaczął niepewnie, a Jeon zmarszczył brwi - Chciałbym wziąć go do ust - dodał niepewnie, odwracając wzrok. Czuł jak rumieńce oblewają jego policzki, nadając im różowy odcień.

- Nie sądziłem, że będziesz chciał uprawiać miłość w taki sposób. Ale dobrze zgadzam się. Przyjmę twe usta, najdroższy - rzekł Jeon.

Tymczasem przed pałacem odbywały się tortury na niewinnym mężczyźnie ze wschodu. Jego delikatna twarz była zaczerwieniona od uderzeń, które naprzemiennie dostawał w policzki. Jego biała koszula znalazła się na ziemi. Zdarto mu ją siłą, a bat z głośnym świstem przebił powietrze zatrzymując się na jego nagich plecach.

- Gadaj! - krzyknął Taehyung lecz mężczyzna wciąż milczał, ściskając w związanych dłoniach znak wschodu - Sprowadźcie księcia! - rozkazał ciemnowłosy.

- Za mego Pana! - krzyknął mężczyzna, przyjmując kolejne uderzenie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro