Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

°• nine •°

We wschodnim królestwie wszyscy opłakiwali stratę jedynego następcy tronu. Zgodnie z rozkazem króla po murach zamku spuszone zostały ciemne materiały, a w całym królestwie ogłoszono stan żałobny. Materiały o kolorze zwiastującym smutek powiewały teraz na wietrze informując wszystkich o tym jak wielką stratę poniosło królestwo.

Płakały kobiety i małe dzieci, nawet mężczyźni ronili łzy. Cała monarchia pogrążona była w żałobie. Szloch było słychać wszędzie. Jedynie komnata króla pozostawała niema. Jej murów nie opuszczał żaden dźwięk.

- Panie - rzekł wysoki mężczyzna przekraczając próg sali tronowej chyląc się w wyrazie szacunku przed obliczem władcy, który siedział na tronie patrząc w pustą przestrzeń.

- Och, SeokJin - powiedział król podnosząc wzrok na ciemnowłosego, który stał przed nim ze złożonymi dłońmi.

Był dość wysokim mężczyzną. Pełnił on ważną rolę w królestwie sprawując pieczę nad księciem, którego dziś musiano pochować. Jego ciemne oczy błądziły po marmurowym podłożu bojąc się napotkać wzrok władcy. Ciemne włosy opadały na jego przystojną twarzy, a usta ściśnięte w wąską linię próbowały wydobyć z siebie jakieś słowa.

- Panie, dlaczego zdecydowaliśmy się na taki krok? - odezwał się niepewnie, w końcu zbierając w sobie odwagę by spojrzeć w oczy władcy.

- Dla bezpieczeństwa królestwa - odparł krótko król odwracając wzrok w przeciwnym kierunku - Mój syn najprawdopodobniej jest na terytorium wroga, jeśli tamta strona dowie się o nielegalnym przekroczeniu granicy przez kogoś o błękitnej krwi, uzna to za atak i wypowiedzenie wojny - rzekł - Dobrze wiesz, że nasze wojska są mniej liczne i mniej uzbrojone - dodał lekko wyprowadzony z równowagi.

- Panie, ale książę może być teraz w niebezpieczeństwie... Czy wasza królewska mość zdaje sobie sprawę co on musi teraz przeżywać... - rzekł ciemnowłosy wciąż patrząc błagalnie na władcę.

- O ile w ogóle żyje - odparł król - SeokJin, wiem, że byłeś jego przyjacielem i spędzałeś z nim każdą chwilę - powiedział - Ale uznanie go za martwego będzie lepszym rozwiązaniem - dodał - Zrozum, zachód nie zna jego twarzy, a wiadomość o jego śmierci obali powstałe podejrzenia o przekroczeniu granicy. Dobrze wiesz, jak wyglądają nasze stosunki i jak rygorystyczne jest prawo względem naszych królestw - rzekł.

*

Jeongguk wyprostował się nagle słysząc słowa, które padły z ust mężczyzny. Przeniósł spojrzenie na strażnika, który schylił głowę czując na sobie jego wzrok.

- Wyjść - rzucił krótko, a strażnik skłonił się ponownie opuszczając pośpiesznie komnatę.

Ciemnowłosy poczuł się dość dziwnie słysząc tą wiadomość. Informacja o śmieci jego wroga powinna go usatysfakcjonować lecz tak się nie stało. Jeon poczuł dziwną pustkę i smutek.

Spojrzał na jasnowłosego, który zdążył już usnąć. Jego twarz była rumiana i wyglądała nieco spokojniej niż wcześniej. Jeon westchnął jedynie i skierował się w stronę bogatozdobionego stółu, który stał naprzeciw łoża. Otworzył szufladę, która zaskrzypiała nieprzyjemnie i spojrzał na naszywkę leżącą w jej głębi. Wziął ją w dłoń przyglądając się jej uważnie. Sprawy przyjęły nieoczekiwany obrót, a on już nie wiedział co tak naprawdę czuł.

Wstydził się pewnych myśli jako następca tronu, lecz co noc pewne nadzieje przemierzały po jego umyśle podjudzając to cholerne i głupie serce... Wierzył i liczył, że może przegra walkę o rękę księżniczki z południa. I to właśnie sprawiało, że czuł się niczym zdrajca, któremu zależy bardziej na swoim losie, aniżeli na życiu i dobru poddanych.

Zawsze marzył o prawdziwej miłości, która miała nadejść dość niespodziewanie, która miała zawładnąć jego sercem i umysłem. Chciał być ślepy, choć na chwilę, by zatracić się w tym jakże nieznanym uczuciu.

Pragnął poczuć to na swojej skórze, na ciele, w sercu... marzył aby doświadczyć tego silnego uczucia, o którym wszyscy poeci pisali poematy. O tym jak to jest kochać bez względu na wszystko. To jak jest się w stanie zrobić wszystko dla tej osoby. Lecz teraz nadzieja umarła, odeszła wraz z jego wrogiem, a on jakby specjalnie odszedł zabijając jego marzenie i pokonując go...

Odebrał mu wiarę i szczęście, które mogło nastąpić.

Przecież był księciem, który musi dbać o swój lud i królestwo poświęcając siebie. Lecz czy to wszystko było warte poświęcenia jego szczęścia? Może będzie tak jak powiada mu ojciec. Może uczucie przyjdzie, gdy będą dzielić wspólne noce. Lecz Jeongguk domyślał się, że każda z tych nocy będzie na nim wymuszona, że będzie musiał sypiać z przyszłą królową by spłodzić potomka. Więc gdzie była ta miłość i porządnie, o którym pisano w wierszach? Gdzie jest to uczucie kochanków, które rozpala się między dwojgiem ludzi i nie pozwala o sobie zapomnieć? Książę cierpiał zdając sobie sprawę, że nigdy tego nie doświadczy, a informacja o śmierci wroga zniszczyła jego szansę doszczętnie.

Ożenek wydawał mu się być rzeczą, która powinna opierać się głównie na uczuciach. Właśnie w tym momencie zazdrościł ludziom możliwość wyboru. Wolał żyć w nędzy mając obok ukochaną osobę, niż wręcz topić się w bogactwie i traktować małżeństwo jako coś co pozwoli mu się wzbogacić jeszcze bardziej. Z zamyśleń wyrwał go cichy jęk. Był tak pogrążony w swoich marzeniach, że zapomniał o obecności jasnowłosego młodzieńca, który zaczął odzyskiwać świadomość. Po puszczeniu krwi medyk wmusił w niego kolejny napar z ziół, który miał na celu wpędzić go w długi sen, który służył wzbogaceniu się w siły. Widocznie napar przestał działać, a ból stał się jeszcze silniejszy.

- B-boli - zapłakał odchylając głowę do tyłu i oddychając szybko. Jeon natychmiast wrzucił naszywkę, którą jeszcze chwilę temu trzymał w dłoni do szuflady i podszedł do łoża.

- Śpij, musisz nabrać sił - powiedział ciemnowłosy.

- B-boli - mówił przez narastający szloch. Jego łzy moczyły blade policzki, a ciało drżało.

- Co mam więc zrobić by jakoś złagodzić twoje cierpienie? - rzekł książę spoglądając na jasnowłosego.

- Więcej z-ziół - wyszlochał.

- Medyk zabronił podawać ich więcej niż zalecił. Nie mogę ci ich dać - odparł Jeongguk patrząc na niego ze współczuciem. Książę przeniósł spojrzenie na jego nogi. Odetchnął z ulgą, gdy ujrzał, że krwawienie ustało.

- Musisz wytrzymać - dodał kładąc się obok i odwracając się do niego plecami. Jak co wieczór spojrzał w rozgwieżdżone niebo zagłębiając się w swoich przemyśleniach, które doporwadzały go do rozpaczy.

Książę ze wschodu czuł się naprawdę źle. Jego stan ulegał poprawie lecz ból był tak samo silny, a nawet i silniejszy. Podane mu zioła przestały już działać. Powróciła świadomość lecz mocne cierpienie szybko ją mu odebrało. Znów nastały zawroty głowy, a czoło pokryło się potem. Nie myślał o niczym. Był zmęczony i obolały. Czekał jedynie na moment, w którym wycięczenie i ból ponownie wpędzi go do krainy snów.

Jego delikatnie ciało w końcu się rozluźniło, a umysł zaczął przewijać w jego głowie różne wspomnienia, które nagle złączyły się razem, wraz z jego wyobraźnia tworząc coś na wzór koszmaru. Czuł ból mimo tego, że śnił. Widział kata, który ponawiał uderzenia, a bat przecinał jego delikatne plecy, zostawiając na nich oszpecające ślady. Krzyczano w jego stronę obelgi, a główny sługa księcia pchnął go do celi, w której nagle wzniecił się ogień. Kraty nagrzały się, paląc jego dłonie. Było gorąco. Nie niał gdzie uciec, a jego klatka piersiowa unosiła się szybko chcąc nabrać powietrza. Po chwili mnóstwo robactwa obiegło jego ciało zajmując każdy jego skrawek. Czuł jak chodziły po nim, jak wypełniały jego usta i nos nie pozwalając mu oddychać. Były wszędzie. Wił się i krzyczał lecz to wszystko się namnarzało - uderzenia batu, ogień, insekty, jego cierpienie oraz bezradność.

Wszystko połączyło się w jedno tworząc przerażający obraz, z którego nie mógł uciec. Jego tętno przyśpieszyło, a ciało drżało. Nie wiedział już co się dzieje i gdzie jest. Czuł wszystko zbyt mocno. Widział za dużo.

Nagle przeraźliwy krzyk opuścił jego usta ustępując po chwili by w jego miejsce pojawił się głośny szloch, który odbierał mu oddech. Otworzył szeroko oczy. Było jasno. Przez duże okna wpadały promienie słoneczne.
Dopiero po chwili do jego uszu dotarł cichy szept, a on zdał sobie sprawę, że trwa w ramionach swojego wroga, który delikatnie gładzi jego plecy uspokajając go.

///
Dziękuję za komentarz i gwiazdki to naprawdę sprawia mi wiele szczęścia i daje motywację do dalszego pisania ♡ Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro