Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

°• fifteen •°

Jeongguk odsunął się od Parka, a jego dłoń nie dotykała już policzka młodszego. Jimin zaśmiał się spuszczając swój wzrok i wpatrując się w podłogę, lecz jego śmiech zawierał więcej bólu niż niektóre łzy. Jego policzek wręcz piekł w miejscu, w którym jeszcze chwilę temu spoczywała dłoń starszego. Ślad po uderzeniu wciąż był widoczny, lecz ból sprawiało mu to, że nie czuł już na sobie dotyku starszego.

- Teraz mnie zabijesz? - zapytał Park podnosząc wzrok na Jeona przygryzając wargę. Jeongguk milczał. Utkwił swe spojrzenie w oknie dostrzegając za nim pojedyncze gwiazdy, które zaczęły pojawiać się na ciemniejącym niebie. Lecz nie skupiał się na nich.

W tamtym momencie nie potrafił zachwycać się ich pięknem. Jego myśli błądziły teraz pośród różnych prawd, które chwytały go za serce. Po prostu skierował się na balkon ignorując słowa jasnowłosego. Potrzebował świeżego powietrza, które da mu ukojenie i oswobodzi z ciężaru myśli, z którym teraz się borykał.

Jego stopy dotknęły chłodnego podłoża, a ciało oparło się o balustradę spoglądając w dal. Zimne powietrze stykało się z jego skórą, a wiatr wplątywał się w jego ciemne włosy, mierzwiąc je.

Jeon patrzył w niebo szukając w gwiazdach odpowiedzi, którą musiał poznać, lecz miał ją w sercu - Kochał szczerze. To cholerne uczucie było zbyt silne by tożsamość jasnowłosego cokolwiek zmieniła. Kochał, jak szaleniec i nie potrafił przestać. Widząc Parka tamtego dnia w lesie jego serce zabiło szybciej. Potem pojawiła się potrzeba opieki i troski, a to wszystko przerodziło się w silne uczucie, którego zresztą tak cholernie pragnął.

Po drugiej stronie pałacu stał również drugi mężczyzna patrzący w ciemne niebo. On także próbował pozbierać swe myśli starając zapanować nad głupim sercem, które aż wyrywało się do księcia zachodu. Odzienie w szmaragdowym odcieniu okrywało jego ciało, a łzy ściekały po policzkach, nieliczne skapywały z jego podbródek mocząc szatę. Biżuteria połyskiwała w świetle księżyca, który tej nocy świecił wyjątkowo jasno, lecz jego uwagę przykuła ta jedna gwiazda, która spadała w dół wręcz oślepiając swym blaskiem. Przemknęła przed jego oczami dając mu znak.

- Niech zniknie - wyszeptał Taehyung wypowiadając życzenie.

- Chcę być z nim - powiedział Jeongguk również dostrzegając gwiazdę, która błyszczała najjaśniej.

- Na zawsze - wyszeptali niemalże w tym samym momencie nieświadomie wydając na siebie wyrok. Wypowiedzenie tych te dwóch zgubnych życzeń w tym samym czasie sprawiło, że przywołali na siebie nieszczęście, które było zawarte w znaczeniu ich słów.

Jeon stał na balkonie wciąż zaciskając dłonie na poręczy, tak samo jak Taehyung, który płakał coraz głośniej. Miłość była zgubnym uczuciem. Wyjadała ich od środka, niszcząc ich wnętrze i sprawiając, że cierpieli, tak samo jak Park, który również męczył się ze swoimi problemami.

Książę słyszał za sobą ciche kroki doskonale wiedząc do kogo one należą. Bose stopy Jimina stąpały po chłodnym podłożu zbliżając się do ciemnowłosego. Zatrzymał się tuż za Jeonem.

- Jeongguk - wyszeptał i niepewnie wtulił się w plecy starszego wdychając jego przyjemny zapach.

- Obiecałeś, że ze mną będziesz i napełnisz me życie szczęściem - wyszeptał Jimin zaciskając swoje drobne dłonie na odzieniu Jeona - Obiecałeś!

- Więc dotrzymam słowa - odparł Jeongguk, a Park odsunął się od niego pozwalając mu się odwrócić.

- Kim jesteś? - rzekł Jeon spoglądając w końcu w oczy jasnowłosego. Lecz jego slowa miały zupełnie inne znaczenie. Pytał o to kim Jimin był dla niego. Pragnął to usłyszeć, chciał to wiedzieć.

- Twoim wrogiem Jeongguk - odparł Jimin patrząc w jego oczy, a Jeon pokręcił głową śmiejąc się nieszczerze.

- A ty? kim teraz jesteś? - rzekł Park odwracając wzrok od oczu Jeona i sytuując go w marmurowym podłożu, na którym stały jego bose stopy.

- Twoim kochankiem Jiminie. Wciąż nim jestem - odparł ciemnowłosy bez zastanowienia i chwycił jego drobną dłoń.

- Przecież jestem... - zaczął jasnowłosy nie kończąc, a jego oczy wciąż wpatrywały się w podłogę. Bał się unieść wzroku. Był na siebie zły, że uraczył Jeona taką odpowiedzią, gdy ten nie skreślił go za jego tożsamość.

- Nie obchodzi mnie to - odparł Jeon - Pokochałem cię. Nic już tego nie zmieni - dodał.

- Jesteśmy wrogami - odpowiedział Jimin. I mimo, że w swej ojczyźnie był martwy to chciał żyć. Pragnął tego. Lecz nawet gdyby pozwolono mu bez konsekwencji powrócić do ojczyzny, nie zrobiłby tego. Jego serce pragnęło zostać tutaj by słyszeć bicie tego drugiego, tego które należało do Jeona...

- Nie Jimin, jesteśmy kochankami - odparł ciemnowłosy i podszedł do księcia wschodu chwytając go za podbródek i unosząc go lekko do góry. Bez wahania przybliżył swe usta do tych należących do Parka, by następnie połączyć je w delikatnym pocałunku. Jimin zarzucił dłonie na jego szyję oddając tą czułość, która była w stanie przekazać więcej niż jakiekolwiek słowa, które w tamtym momencie były zbędne. Jeon pogłębił pocałunek przelewając w nim wszelkie uczucia, którymi darzył młodszego. Chciał mu pokazać, że mimo ich pochodzenia mogą się kochać i ufać sobie. A Jimin pragnął tych ust. Pragnął tej miłości, jego miłość. Momentalnie zapomniał o obietnicy złożonej głównemu słudze Jeona, a może po prostu nie chciał pamiętać. Miłość, to zgubne uczucie, które skomplikowało wszystko. Wkradła się do jego ciała zmuszając naiwne serce do tego by zostało teraz jej sługą - głupia, podstępna miłość.

- To niepoprawne - wyszeptał Park w usta Jeongguka oddychając szybciej.

- Nie myśl o tym teraz i daj mi się Tobą nacieszyć - odparł Jeon i powoli pocałował wciąż odkryty obojczyk młodszego zostawiając na nim kolejny ślad, który pozostanie na jego skórze na długo.

- Jeongguk? - szepnął nagle Jimin odrywając się od ust starszego i chowając głowę w zagłębieniu jego szji.

- Tak? - odparł Jeon patrząc na niego.

- Kochajmy się - szepnął Jimin chyląc głowę i spoglądając na podłogę rozumiejąc, jak grzeszne słowa właśnie opuściły jego usta, lecz postanowił brnąć w to dalej - Chcę oddać ci moje ciało. Chcę byś je posiadł, by należało do Ciebie. Tylko do Ciebie - dodał podnosząc wzrok i spojrzał w oczy Jeona, które błysnęły.

- Więc ty posiądź moje - odparł Jeon
- Cokolwiek się stanie, nie pozwolę Ci już odejść. Moje serce jest już twoje - dodał - Nawet, jeśli wezmę ślub będziesz u mego boku, słyszysz? - powiedział i spojrzał w ciemne oczy Parka - Obiecaj mi - dodał.

- Za dużo już tych obietnic. Przekształćmy to w czyny - odparł jasnowłosy - Więc po prostu weź moje ciało, weź serce... Daję Ci siebie całego - odparł i ujął dłoń Jeongguka ciągnąc go za sobą do środka by po chwili oprzeć się plecami o najbliższą ścianę i przyciągnąć starszego do siebie. Jeon naparł na niego swoim ciałem. Stali spoglądając w swoje oczy, lecz Jeon szybko przeniósł wzrok na usta młodszego, których tak cholernie pragnął. Ich wargi złączyły się w namiętnym pocałunku, a dłonie Jeona powędrowały do szaty Parka zsuwając ją z jego ramion.

- Jesteś piękny - wyszeptał, a usta jego dotknęły szyii młodszego. Park odchylił głowę pragnąc by wargi ciemnowłosego zaznaczyły każdy skrawek jego ciała. Jeongguk odsunął się na chwilę od Parka by spojrzeć mu w oczy.

- Zaczekaj na łożu - wyszeptał oddychając szybko i ujął jego drobną dłoń całując jej wierzch po czym ruszył w kierunku drzwi.

- Dopilnuj by nikt nie przeszkadzał mi dzisiejszej nocy - rzekł do strażnika, który skłonił się widząc przed sobą swego Pana.

- Oczywiście Panie - odparł, a Jeon wrócił do komnaty widząc Parka, który stał do niego tyłem zdejmując z siebie szatę.

- Zaczekaj - rzekł Jeon, a Jimin odwrócił się spoglądając na niego pytająco.

- Pozwól, że ja to zrobię - wyszeptał Jeongguk podchodząc do Parka i powoli sięgnął dłońmi do wiązania od szaty jasnowłosego, a po chwili materiał osłaniający ciało młodszego opadł na podłogę. Jeon zmierzył go wzrokiem, a następnie spojrzał w jego oczy. W komnacie było dość ciemno, jedyne światło dawały dwie świece stojące w rogu pomieszczenia oraz księżyc, który ponownie był świadkiem tego co było pomiędzy nimi.

- Jesteś piękny Jiminie - powiedział, a Park uśmiechnął się lekko - Połóż się - dodał, a Jimin wykonał jego polecenie opadając nagimi plecami na pościel, a jęk spowodowany bólem opuścił jego usta. Rany na plecach wciąż były świeże sprawiając mu cierpienie. Materiał pod jego ciałem nieprzyjemnie ocierał jego poranione plecy.

- Wciąż boli? - zapytał Jeon spoglądając na Parka troskliwie.

- To teraz nieistotne - odparł Jimin patrząc w oczy starszego, który kiwnął głową zdejmując z siebie odzienie. Park przyglądał się Jeonggukowi napawając się widokiem jego odkrytego ciała. Jeon wszedł na łoże i zawisł na jasnowłosym od razu atakując jego usta.

Park westchnął czując, jak dłonie Jeona błądzą po jego nagim ciele. Jeongguk sunął opuszkami po każdym skrawku skóry młodszego próbując zapamiętać jego fragment i wszystkie znamiona. Pierwszy raz ktoś dotykał jego ciała w tak specyficzny sposób.

- Jiminie - wyszeptał do jego ucha, a Park jęknął czując, jak usta Jeona ponownie zassały się na jego smukłej szyi. Jeongguk schodził ustami coraz niżej pieszcząc każdy fragment tego delikatnego ciała. Park odchylał głowę wydając z siebie ciche westchnięcia świadczące o jego przyjemności. Obaj nigdy z nikim nie połączyli się w tym akcie, lecz uczucie i pragnienie kierowało nimi prowadząc tą dwójkę przez wir intymności i czułości. Byli na granicy między miłością, a przyjemnością, tę akurat można było przekraczać za każdym razem. Jeongguk sunął ustami w dół ciała młodszego. Jego wargi znajdowały się tuż przy członku młodszego. Jimin uniósł się lekko na łokciach śledząc każdy ruch ciemnowłosego. Usta Jeona dotknęły nagle wrażliwej główki penisa jasnowłosego, a z ust Parka wydobył się głośny jęk.

- Jeongguk, t-to niepoprawne - wyszeptał - J- ja - zaczął nagle mając wątpliwości. Myśli napłynęły momentalnie do jego słowy zalewając jego umysł.

W jednej chwili słowa jego ojca wróciły. Czuł usta Jeona, które zassały się na jego męskości powodując jeszcze większy strach. Poczuł, jak w jednej chwili brakuje mu powietrza. Nie mógł oddychać. Jego ciało, czyste niemal jak dusza dziecka miało zostać oddane wrogowi. Sam na to pozwolił, sam tego chciał i prosił o to.

Co by powiedział jego ojciec? Znów go zawiódł. Nie zasłużył na miano księcia. Usta Jeona wciąż pieściły jego członka, a fizyczna przyjemność wręcz go pochłaniała. Lecz głośne głosy w jego głowie sprawiały, że jego ciało przestało reagować na bodźce.

Jeśli chcesz być moim synem powinieneś  zabić swego wroga przy pierwszej okazji. Nigdy nie możemy zawrzeć pokoju. Godny następca musi być stanowczy i silny. Nie możesz być ofiarą, musisz być tym, który patrzy jak twój wróg kona! Z twoich rąk! To twoje przeznaczenie!

Przecież był następcą tronu wschodniego królestwa i mimo, że jego ojciec go pochował to jego honor nie umarł. On nie umarł. W jego głowie rozbrzmiały słowa wypowiedziane przez Taehyunga, a ich treść wyraźnie zabraniała współżycia z mężczyzną, który wciąż skupiał się na sprawianiu mu cielesnej przyjemności.

- Nie mogę! - krzyknął Park odpychając od siebie Jeona. Jimin usiadł na brzegu łoża, a z jego oczu spłynęła samotna łza. Płakał w ścianach tej komnaty tak wiele razy, ale zawsze powód był jeden - jego tożsamość. Jego umysł walczył zawzięcie, a gdzieś głęboko ukryte pragnienie akceptacji wydobyło się z jego wnętrza.

- Coś nie tak? - zapytał mężczyzna kładąc dłonie na ramionach jasnowłosego gładząc je delikatnie - Nie masz ochoty? - dopytywał - Zrobiłem coś nie tak? - dodał.

- Zostaw! - krzyknął Jimin i strącił jego dłonie ze swoich ramion. Podniósł z ziemi szatę i niedbale narzucił ją na swoje ciało wychodząc na balkon. Zimne powietrze owiało jego skórę. Stał patrząc w dal chcąc unormować oddech. Łzy napływały do jego oczu utrudniając mu widzenie. Prowadził właśnie wewnętrzną walkę. Wariował. Tak bardzo pragnął akceptacji i miłości od swego ojca, że to pragnienie wyryło znamię na jego sercu omamiając je i rządząc naiwnym umysłem. Chciał miłość i dostał ją. Pragnął być kochany, lecz jakaś jego cząstka nie mogła dopuścić myśli, że tą osobą jest jego największy wróg.

Nagle poczuł ramiona, które otoczyły jego talię. Czuł się jak potwór, który gnije od środka. Miał wrażenie, że w jego żyłach zamiast błękitnej krwi płynie żółć. Bał się, że te myśli, które teraz wypełniały jego głowę obudzą się kiedyś i przybiorą na sile przeradzając się w czyny, że nie będzie w stanie się otrząsnąć z letargu...

Cholernie obawiał się tego, że będzie miał krew na rękach, krew Jeona...

Walczył ze sobą. Czuł jakby świat się zatrzymał. Był on i jego straszne myśli, które przywołały obraz Jeongguka, który ponosił przez niego śmierć. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bliski prawdy był ten obraz...

- Nie podchodź! Boję się swoich myśli, Jeongguk - wyszeptał kręcąc głową. Jego serce właśnie walczyło o głos, lecz jego umysł i myśli znacznie je przyćmiły.

Jeśli jesteś moim synem powinieneś z łatwością zabić swego wroga - usłyszał, a z jego oczu wyciekły łzy.

- Przestań! Zamknij się! - krzyknął zanosząc się szlochem - Jeongguk! Zabierz te myśli! - wrzasnął łkając jeszcze głośniej.

Zapłakał głośno czując, jak mężczyzna mocno go przytula.

- Co się dzieje? - zapytał głaszcząc go po plecach żeby się uspokoił - Nie zrobię nic na co nie masz ochoty. Czy tego się przestraszyłeś? - dodał.

- Odsuń się! - zapłakał - Boję się Jeongguk! Boję się że Cię skrzywdzę, a nie chcę tego robić - wyszeptał.

- Nie boję się, że coś mi się stanie z twoich rąk. Jeśli będziesz szczęśliwy to zabij mnie Jimin - wyszeptał - Nie będę się bronić. Zrobię co zechcesz - dodał.

- Jeongguk! Nie mów tak! - wrzasnął - Nie chcę cię skrzywdzić - odparł, a jego delikatny głos łamał się z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem. Odwrócił się do Jeona przodem by wtulić się w jego nagie ciało.

- Już dobrze - powiedział i przytulił go całując delikatnie jego głowę. Park spojrzał w jego oczy - Przepraszam - wyszeptał i odsunął się od niego, dostrzegając jego pobudzoną męskość, lecz widząc, że starszy widzi, gdzie podąża jego wzrok od razu skierował go na podłogę.

- Miałeś ochotę - zaczął Jimin spoglądając niepewnie na członka starszego, które domagał się uwagi.

- To nie jest istotne. Nie byłbym szczęśliwy wiedząc, że robisz to wbrew sobie - odparł - Nie patrz na to pod względem cielesnym. Moje ciało jest teraz nieważne - dodał.

- Ja chcę tego Jeongguk mimo tego, że złożyłem obietnicę - rzekł - Zostanę wydany jeśli prześpię się z Tobą, ale ja chcę to zrobić Jeongguk - zaczął - Chcę się z Tobą kochać bez względu na konsekwencje - dodał.

- Komu ją złożyłeś? - zapytał, lecz Jimin milczał.

- Jimin - zaczął Jeon.

- Spróbujmy raz jeszcze - rzekł przerywając starszemu.

- Ji - zaczął.

- Proszę Jeongguk. Nie pytaj o nic - wyszeptał Park.

- Jimin proszę - rzekł.

- To ja proszę, po prostu kochajmy się. Chcę zapomnieć o tym wszystkim. Spraw bym był szczęśliwy - rzekł i odwrócił się do niego przodem opierając się o barierkę plecami, a następnie objął dłońmi jego szyję patrząc mu w oczy
- Pocałuj mnie - wyszeptał, a Jeon od razu spełnił jego prośbę pieszcząc swymi wargami te należące do niego.

Po chwili ciało Jimina opadło na miękką pościel, a łoże ugięło  się pod ciężarem Jeona, który zawisł nad jego ciałem. Książę zachodu ponownie obdarowywał pocałunkami jasną skórę młodszego. Westchnięcia opuszczały usta Jimina, a on starał się nie myśleć o niczym prócz mężczyźnie, który obcałowywał każdy fragment jego delikatnego ciała. Patrzył, jak ciemnowłosy delikatnie ściąga z niego szatę, a następnie wodzi spojrzeniem po jego ciele.

Najpierw powoli rozciągnął go swoimi palcami cierpliwie czekając, aż przyjmie każdy z nich z łatwością. Jeon był delikatny choć nikt go tego nie nauczył, lecz mając pod sobą tą kruchą istotę subtelność pojawiła się samoistnie. Spijał z jego ust każdy jęk i westchnięcie. Kochał go swoimi palcami do momentu aż nie poczuł, że jasnowłosy był gotowy by przyjąć go w swym ciele.

- Zrobię to powoli - rzekł Jeon, a Park kiwnął głową wpatrując się w oczy starszego. Książę zachodu nakierował swą męskość na wejście jasnowłosego wchodząc w niego jedynie do połowy. Pragnął by to zbliżenie było dla Jimina, jak najmniej bolesne.

- Cii - szepnął, gdy jęk bólu opuścił usta młodszego, który wbił paznokcie w plecy Jeona.

- B-boli - jęknął Park, gdy Jeongguk wszedł w niego do końca. Jimin zdał sobie sprawę, że tak piękny akt był jednak bolesny i zamiast błogiej przyjemności sprawiał mu cierpienie, lecz wystarczyło ciche westchnięcie Jeongguka - ten dźwięk sprawił, że Park zapomniał o bólu wsłuchując się w jęki Jeona. Pot pokrył ich ciała, które poruszały się w rytm jaki wyznaczało im serce i pragnienie spełnienia, które z każdą sekundą było coraz większe.

- Cii, zaraz przestanie - rzekł Jeon poruszając się niespiesznie w jego wnętrzu.

Stali się jednością łącząc się w tym grzesznym akcie szalonej miłości, która była wręcz uzależniająca.
Można było rzec, że to uczucie było zgubne, zawisło nad nimi nagle, niczym czarne chmury, które zasłoniły słońce. Ich miłość także pojawiła się nagle przysłaniając im ich cele i utrudniając dążenie do nich. Czy to była klątwa?
Nikt tego nie wiedział. Lecz mimo wszystko to zgubne uczucie było piękne.

Ciemnowłosy mężczyzna w szmaragdowej szacie przemierzał długi korytarz zmierzając do swego pana. Chciał go zobaczyć. Jego serce kazało mu podejść pod masywne drzwi komnaty następcy tronu. Chciał wejść, lecz strażnik strzeżący wejścia zagrodził mu drogę.

- Nie możesz Panie - rzekł nagle.

- Wiesz z kim rozmawiasz?! - krzyknął Taehyung, a przeciągły jęk dochodzący z komnaty dotarł do jego uszu. Poczuł ból, który wręcz rozrywał go od środka.

- Książę powiedział, by nikt mu nie przeszkadzał dzisiejszej nocy - dodał strażnik.

Taehyung poczuł, jak nogi uginają się pod nim, a ciało traci równowagę. Chwycił się ściany oddychając głęboko. Obraz zaczął mu się rozmazywać. Widział jedynie zarysy kontur. Jego serce krwawiło, a oczy zapiekły nieprzyjemnie od łez.

- Nie!  - krzyknął - Wpuść mnie! - zapłakał.

- Panie, nie mogę - powiedział strażnik.

- On nie może... N-nie - rzekł padając na kolana i zanosząc się głośnym szlochem.

- Panie - powiedział strażnik podchodząc do Taehyunga chcąc pomóc mu wstać.

- Zostaw! - wrzasnął - Zginie! On zginie! Gwiazdy słyszały! Gwiazdy mnie posłuchają! Nie można brać rzeczy, które należą do mnie - wyszeptał patrząc w podłogę i uśmiechając się z obłędem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro