°• eight •°
Noc zasloniła swą ciemną suknią promienie słońca, które jeszcze chwilę temu wpadały do okien komnaty księcia, tym samym przemieniając spokojny dzień w noc pełną lamentu. Teraz niebo było rozświetlone jedynie przez gwiazdy, a przez mury zamku przebijały się głośne jęki jasnowłosego. Leżał w bezruchu prawie dwanaście godzin pojony ziołami, aby choć trochę nabrać sił przed zabiegiem, który był dość często praktykowany w murach tego królestwa. Gdy ponownie nastała noc medyk powrócił do komnaty księcia niosąc w dłoni narzędzie owinięte karmazynową tkaniną. Skłonił się księciu, który cały dzień czuwał przy łożu, na którym leżał cierpiący.
- Możemy zaczynać - zaczął mężczyzna ubrany w długą białą szatę, która sztywno trzymała się na jego ciele. Medyk odwinął czerwony materiał wyciągając sztylet i ujął jego rękojeść. Ostrze błysnęło odbijając od siebie światło świec, które stawnowiły jedyne oświetlenie komnaty.
Jasnowłosy uchylił powieki słysząc głos medyka tuż przy swoim uch. Mężczyzna podniósł jego szatę lekko do góry chcąc spojrzeć na jego ranę. Młody książę ze wschodu zamknął oczy czując, jak światło, które dawały świece nieprzyjemnie podrażnia jego zmęczone oczy. Był otępiały i zmęczony, a temperatura jego ciała wciąż była podwyższona trzymając go w siadłach tej cholernej bezsilności. Nie wiedział do końca co się wokół niego dzieje. Zmęczenie i ból nie pozwalały mu na większe myślenie. Miał ochotę po prostu zasnąć, nawet jeśli ten sen miałby trwać wieczność. Potrzebował teraz odpoczynku i czegoś co by skutecznie uśmierzyło jego ból.
Był jakby nieobecny, podróżując teraz do różnych miejsc, które przywoływały jego myśli, jak i wspomnienia. Jechał teraz na swoim koniu czując jak wiatr drażni jego skórę, by następnie wplątać się w jego jasne włosy. Wszystko było piękne. Zdawało się, że otaczająca go przyroda wielbi go i oddająe szacunek w postaci swego piękna. Drzewa chyliły się w jego stronę, a ich liście szumiały przyjemnie.
Po chwili ostrze nieznacznie wbiło się pod skórę jasnowłosego, a z jego ust wydobył się wręcz wrzask zwiastujący ból, który właśnie odczuwał. Tym samym przywołując go do rzeczywistości, która była dla niego zbyt brutalna.
Książę Park zebrał w sobie wszystkie siły, które zostały mu, w części przywrócone przez zioła i odepchnął od siebie medyka. Mężczyzna w białej szacie zrobił kilka kroków do tyłu powstrzymując się przed upadkiem.
- Nie ruszaj się! - zaczął stanowczo Jeon, który stał przy łożu obserwując wszystko.
- Przez twoje nagłe ruchy nacięcie może być zbyt głębokie - powiedział medyk znów do niego podchodząc.
Park nie zareagował na jego słowa wciąż próbując powstrzymać go przed kolejnym nacięciem.
W prawdzie ostrze jedynie go dotknęło przebijając się nieznacznie przez naskórek. Wszystko wskazywało na to, że nacięcie trzeba będzie powtórzyć.
Jeongguk patrzył na młodzieńca, który pomimo otępienia i osłabienia odsuwał się od medyka nie pozwalając mu się dotknąć. Mężczyzna w białej szacie chwycił mocno jego nadgarstki.
- B-boli - jęknął jasnowłosy, a w jego oczach na nowo zebrały się łzy. Jego rana była w tragicznym stanie. Medyk stanowczo chwycił jego nogę i zdecydowanym ruchem przeciągnął ostrzem głęboko po jego skórze. Jasnowłosy wrzasnął z bólu i zapłakał głośno.
Jego usta otworzyły się szeroko nabierając łapczywie powietrza, a łzy zmoczyły rumiane policzki. Książę tego królestwa spoglądał na niego ze współczuciem. Ten jasnowłosy młodzieniec już za pierwszym razem sprawił, że gdy Jeon widział jego cierpienie chciał natychmiast je przerwać.
Jasnowłosy zanosił się szlochem czując paraliżujący ból. Kręciło mu się w głowie, a kropelki potu pojawiły się na jego czole.
Książę Jeon zbliżył sie do niego i ujął jego dłoń.
- Jeszcze jedno nacięcie i będzie po wszystkim - powiedział patrząc na niego. Jasnowłosy wyglądał jak wystraszone zwierzę, które nie wie komu zaufać. Ból był wręcz nie do zniesienia, a z jego gardła wydobywały się kolejne wrzaski połączone ze szlochem. Jego klatka piersiowa unosiła się w szybkim tempie, a dreszcze oblewały kruche ciało. Drżał z bólu. Chciał żeby wszystko się już skończyło. Czuł, jak po jego nogach spływa krew, która wsiąkała w materiał położony pod nim. Była to biała tkanina, która idealnie oddawała kolor krwi, która skapywała, wsiąkając w nią.
Park poczuł jak ostrze kolejny raz przecina jego skórę tuż przy ropiejącej ranie. Krzyknął z bólu, a jego dłoń ścisnęła tą należącą do władcy wrogiego królestwa.
- Dobrze, powinniśmy odczekać, by jego ciało wyzbyło się zepsutej krwi. Krwawienie ustąpi niedługo - rzekł medyk i lekko skłonił głowę oddając szacunek następcy tronu, a następnie otarł ostrze czerwoną tkaniną, zawinął je.
Jasnowłosy oddychał szybko, a jego całe ciało drżało z przemęczenia i bólu.
- Musi odpoczywać - zaczął medyk - Nie może ruszać się z łoża - dodał.
- Dobrej nocy Panie - powiedział mężczyzna odchodząc. Jeon odprowadził medyka wzrokiem, a następnie ponownie spojrzał na jasnowłosego, który zasnął z wycięczenia. Krwawienie powoli ustawało. Jeon obszedł łoże dokoła układając się po drugiej stronie. W jego głowie było mnóstwo myśli. Był odwrócony do jasnowłosego tyłem. Straże proponowali by zabrać chorego do innej komnaty, lecz Jeon nie zezwolił na to. Wolał by młodzieniec leżał przy nim. Chciał monitorować jego stan i mieć pewność, że nic mu się nie stanie i, że nie przepłaci życiem. Ciekawił go, a przede wszystkim miał na uwadze to, że ten delikatny, młody człowiek miał przed sobą całe życie. Nie lubił patrzeć na cierpienie innych, a wiek jasnowłosego sprawiał, że żałował go jeszcze bardziej. Ojciec powtarzał mu, że brak mu rozwagi, lecz Jeon wiedział, że wrażliwość jest dobrą cechą.
Miał świadomość, że zgubną również...
Myślał o tym wszystkim wpatrując się w ciemne niebo oświetlone gwiazdami, które towarzyszyły mu tej nocy. Nie mógł zasnąć. Wsłuchiwał się w spokojny oddech jasnowłosego. Co jakiś czas z jego ust wychodziły jęki symbolizujące ból.
Książę leżał na plecach przyglądając się teraz na bogatozdobiony sufit. Świece stojące tuż przy łożu oświetlały delikatnie jego wciąż zamyśloną twarz.
Nagle poczuł delikatny uścisk na swojej prawej dłoni. Spojrzał w stronę jasnowłosego. Jego twarz była wykrzywiona w geymasie bólu. Spał, lecz nawet przez sen odczuwał cierpienie.
- B-boli - jęknął nagle otwierając oczy. Zdawało się, że był tak wycięczony, że nie zdawał sobie sprawy co robi. Gorączkowo szukał ucieczki od cierpienia. Ściskał dłoń swego wroga.
Książę spojrzał na niego i uniósł się lekko na łokciach.
- Niedługo przestanie - odparł.
- B-bardzi boli - wyszlochał nie wiedząc już co robić i gdzie uciec od tego cierpienia.
Nikt z ludzi w czasie ziemskiego życia nie uchroni się przed koniecznością cierpienia i śmierci, lecz czym zawinił ten młodzieniec? - te myśli przewijały się w głowie ciemnowłosego.
- P-pić - wyszeptał nagle zachrypniętym głosem, a Jeongguk bez zastanowienia wstał z łoża podchodząc do mebla, na którym stała misa z wodą. Zaczerpnął cieczy metalowym pucharem i podszedł do jasnowłosego unosząc delikatnie jego głowę by ten mógł z łatwością umoczyć swe usta. Książę Jimin pił powoli z pomocą swego wroga. W tamtym momencie zapomniał o tym kim jest ten ciemnowłosy mężczyzna. Liczyło się dla niego tylko to by ugasić pragnienie i uśmierzyć ból, który miał wrażenie, że z każdą kolejną sekundą nasila się.
- Panie! - krzyknął jeden ze straży, a następnie uchylił drzwi wchodząc do środka.
Jeon spojrzał na mężczyznę czekając na informację, którą ten widocznie miał mu do przekazania.
- Książę ze wschodu nie żyje - rzekł.
///
Jakieś teorie? Chętnie poczytam
Jeśli rozdział wam się spodobał zostawcie coś po sobie.
Uważajcie na siebie ♡
PS. Rozdział niesprawdzony, ewentualne błędy zlikwiduję jutro
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro