Rozdział 2
*Dwa tygodnie później*
Spokojny poranek w Malibu...To znaczy dopóki Tony nie wstał i nie zaczął robić śniadania, bo wtedy nie był spokojny. Bałagan w całej kuchni i nie tylko, muzyka na cały regulator i robot, który miał mu pomagać rozwalał nam kuchnie. Miał odpoczywać jeszcze jakiś czas, ale po, co się słuchać lekarza, lepiej żyć na całość i rozwalać dom na kawałki! Siedziałam w salonie i usiłowałam spokojnie pomyśleć, co mam dzisiaj zrobić, ale hałas nie dawał mi możliwości. Dochodziła 7:00 rano, więc spakowałam książki do plecaka i próbowałam powtórzyć ostatnią lekcje z historii. Wybrałam szkołę w Malibu, jest cicha i spokojna i nie ma tam fałszywych ludzi.
-JARVIS wyłącz tą muzykę, bo zwariuje!-krzyknęłam i muzyka ucichła.
-A było tak przyjemnie-westchnął Tony.
-I będzie przyjemnie-powiedziałam kierując się w stronę fortepianu-Jaki repertuar na dziś?
-Może coś klasycznego? Nie znam się na tym. Zagraj coś, co lubisz.-powiedział i rozsiadł się na blacie w kuchni.
-No to może Marsz Pogrzebowy?-zażartowałam
-Nie! Zagraj tą swoją piosenkę. Tą co śpiewałaś w pokoju, kiedy myślałaś, że nie słyszę.
-Nie, no! Słyszałeś?!-odparłam załamana.
-Graj.
Zaczęłam grać, ale jakoś zaśpiewać nie umiałam przy kimś. Skończyłam i poszłam po plecak.
-Muszę już iść.-powiedziałam kierując się do wyjścia.
-Zawiozę cię.-zaproponował Tony biorąc kluczyki do pierwszego lepszego samochodu.
-Nie trzeba...-zaczęłam
-Czekaj przed domem.-powiedział, a sam zszedł do garażu. Czekałam jakieś dwie minuty, kiedy przepiękne auto stanęło naprzeciw mnie. Porsche panamera wyglądało naprawdę skromnie w porównaniu z resztą kolekcji Wielkiego Pana Starka. Wsiadłam do samochodu i usadowiłam się wygodnie w fotelu. Ruszyliśmy w stronę szkoły.
-Wiesz, co pomyślałam, że chciała bym mieć prawo jazdy...-powiedziałam po paru minutach
-Przecież masz-zażartował Tony
-Taaa jaaasne, ale takie legalne bym chciała.-zaśmiałam się-To co?-dopytałam
-Pomyślę.-odpowiedział.
-Ok, ale liczę na szybką odpowiedź-odparłam
-Szybką?
-Tak szybką, ale nie bardzo szybką
-To jutro cię zapiszę-odpowiedział z szerokim uśmiechem
-Serio?-zdziwiłam się
-Nieeeee...-drażnił się Tony
-Wiedziałam-prychnęłam
-Dzisiaj zadzwonię cię zapisać. Powinnaś mieć już prawko. W końcu ktoś zrobi użytek z tych samochodów w garażu.
-O nie, ja nawet do nich nie wsiądę! Wyścigowe samochody to nie moja bajka, w dodatku są za drogie...
-Tanich nie mam, ja mam wszystko z najwyższej półki.-powiedział, kiedy podjechaliśmy pod szkołę.
-Szkoda, że kucharz z ciebie marny.-powiedziałam wysiadając z auta-nawet śniadania nie zjadłam, bo ktoś musiał spalić gofry.
-Nie moja wina!-bronił się-Miłego dnia w szkole. Jak chcesz przyjadę po ciebie po lekcjach, w końcu mam wolne.
-Ok, kończę o 15:00. Pa!-powiedziałam i pobiegłam na lekcje.
*Perspektywa Tony'ego*
Czarny plecak Hanny zniknął w budynku, a ja postanowiłem znaleźć jakąś dobrą szkołę jazdy. Pojechałem do miasta i znalazłem odpowiednią dla niej. Pojechałem do domu. Musiałem posprzątać po mojej porannej bitwie z kuchnią. Kucharz ze mnie żaden, ale liczyłem na to, że w końcu mi się uda coś ugotować, coś co da się zjeść.
Po porządkach zszedłem do garażu pomajsterkować. Musiałam pozmieniać to i owo w mojej zbroi. Na razie miałem wolne, ale kto wie, kiedy może się przydać. Zajęło mi to kilka godzin. Padłem zmęczony na kanapę w warsztacie. Jeszcze nie odzyskałem kondycji po wypadku, ale nie umiałem siedzieć całymi dniami i nic nie robić. Z Hanną miałem coraz lepszy kontakt. Okryłem, że bycie naukowcem, wynalazcą i miliarderem bez rodziny jest niczym. Hannah dawała trochę światełka w tym ponurym świecie. Zmieniła się. Zniszczyła wszystko, co było związane z jej poprzednia osobowością i sama zaczęła się zmieniać. Z dnia na dzień stawała się coraz lepszą osobą. Ja nawet to zauważałem.
Pojechałem odebrać ją ze szkoły. Stanąłem na parkingu i czekałem aż skończą się lekcje. Nie mogłem się powstrzymać i przyjechałem innym samochodem niż rano, tym razem wybrałem czerwone Ferrari Californię. Wiem, że Hanna się nie ucieszy, ale ja kocham moje zabawki. Uczniowie zaczęli wychodzić ze szkoły. Gdzieś w tłumie dostrzegłem ją jak żegna się ze znajomymi, rozejrzała się po parkingu i po chwili ruszyła w stronę samochodu, otworzyła drzwi i zajrzała do środka
-Serio?-zapytała z przekąsem
-Co?-odparłem zdziwiony
-Co Ci nie pasowało w tamtym samochodzie?
-To, że już dzisiaj nim jechałem-odpowiedziałem ze sztucznym uśmiechem
-Duże dziecko z ciebie, wiesz?-powiedziała wsiadając do środka
-Wiem, ale mi się to podoba.-stwierdziłem i odjechaliśmy spod szkoły.
-Dorośnij w końcu.-powiedziała z humorem
-Rozważę tą opcje przy najbliższej okazji-odparłem dodając gazu na prostej drodze.
Dojechaliśmy do domu i zjedliśmy pizzę, którą zamówiliśmy po drodze. Hannah odrobiła lekcje i poszliśmy na spacer po plaży. Usiedliśmy na piasku i wpatrywaliśmy w prawie nocne niebo. Hannah powiedziała, że musi zmienić jeszcze jedną rzecz żeby poczuć, że jest nową osobą. Jutro miałem się dowiedzieć o co chodzi, ale na razie oglądaliśmy gwiazdy do późnej nocy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro