Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

*Dwa tygodnie później*

Spokojny poranek w Malibu...To znaczy dopóki Tony nie wstał i nie zaczął robić śniadania, bo wtedy nie był spokojny. Bałagan w całej kuchni i nie tylko, muzyka na cały regulator i robot, który miał mu pomagać rozwalał nam kuchnie. Miał odpoczywać jeszcze jakiś czas, ale po, co się słuchać lekarza, lepiej żyć na całość i rozwalać dom na kawałki! Siedziałam w salonie i usiłowałam spokojnie pomyśleć, co mam dzisiaj zrobić, ale hałas nie dawał mi możliwości. Dochodziła 7:00 rano, więc spakowałam książki do plecaka i próbowałam powtórzyć ostatnią lekcje z historii. Wybrałam szkołę w Malibu, jest cicha i spokojna i nie ma tam fałszywych ludzi. 

-JARVIS wyłącz tą muzykę, bo zwariuje!-krzyknęłam i muzyka ucichła.

-A było tak przyjemnie-westchnął Tony.

-I będzie przyjemnie-powiedziałam kierując się w stronę fortepianu-Jaki repertuar na dziś?

-Może coś klasycznego? Nie znam się na tym. Zagraj coś, co lubisz.-powiedział i rozsiadł się na blacie w kuchni.

-No to może Marsz Pogrzebowy?-zażartowałam

-Nie! Zagraj tą swoją piosenkę. Tą co śpiewałaś w pokoju, kiedy myślałaś, że nie słyszę.

-Nie, no! Słyszałeś?!-odparłam załamana.

-Graj.

Zaczęłam grać, ale jakoś zaśpiewać nie umiałam przy kimś. Skończyłam i poszłam po plecak.

-Muszę już iść.-powiedziałam kierując się do wyjścia.

-Zawiozę cię.-zaproponował Tony biorąc kluczyki do pierwszego lepszego samochodu.

-Nie trzeba...-zaczęłam

-Czekaj przed domem.-powiedział, a sam zszedł do garażu. Czekałam jakieś dwie minuty, kiedy przepiękne auto stanęło naprzeciw mnie. Porsche panamera wyglądało naprawdę skromnie w porównaniu z resztą kolekcji Wielkiego Pana Starka. Wsiadłam do samochodu i usadowiłam się wygodnie w fotelu. Ruszyliśmy w stronę szkoły.

-Wiesz, co pomyślałam, że chciała bym mieć prawo jazdy...-powiedziałam po paru minutach

-Przecież masz-zażartował Tony

-Taaa jaaasne, ale takie legalne bym chciała.-zaśmiałam się-To co?-dopytałam

-Pomyślę.-odpowiedział.

-Ok, ale liczę na szybką odpowiedź-odparłam

-Szybką?

-Tak szybką, ale nie bardzo szybką

-To jutro cię zapiszę-odpowiedział z szerokim uśmiechem

-Serio?-zdziwiłam się

-Nieeeee...-drażnił się Tony

-Wiedziałam-prychnęłam

-Dzisiaj zadzwonię cię zapisać. Powinnaś mieć już prawko. W końcu ktoś zrobi użytek z tych samochodów w garażu.

-O nie, ja nawet do nich nie wsiądę! Wyścigowe samochody to nie moja bajka, w dodatku są za drogie...

-Tanich nie mam, ja mam wszystko z najwyższej półki.-powiedział, kiedy podjechaliśmy pod szkołę.

-Szkoda, że kucharz z ciebie marny.-powiedziałam wysiadając z auta-nawet śniadania nie zjadłam, bo ktoś musiał spalić gofry.

-Nie moja wina!-bronił się-Miłego dnia w szkole. Jak chcesz przyjadę po ciebie po lekcjach, w końcu mam wolne.

-Ok, kończę o 15:00. Pa!-powiedziałam i pobiegłam na lekcje.

*Perspektywa Tony'ego*

Czarny plecak Hanny zniknął w budynku, a ja postanowiłem znaleźć jakąś dobrą szkołę jazdy. Pojechałem do miasta i znalazłem odpowiednią dla niej. Pojechałem do domu. Musiałem posprzątać po mojej porannej bitwie z kuchnią. Kucharz ze mnie żaden, ale liczyłem na to, że w końcu mi się uda coś ugotować, coś co da się zjeść. 

Po porządkach zszedłem do garażu pomajsterkować. Musiałam pozmieniać to i owo w mojej zbroi. Na razie miałem wolne, ale kto wie, kiedy może się przydać. Zajęło mi to kilka godzin. Padłem zmęczony na kanapę w warsztacie. Jeszcze nie odzyskałem kondycji po wypadku, ale nie umiałem siedzieć całymi dniami i nic nie robić. Z Hanną miałem coraz lepszy kontakt. Okryłem, że bycie naukowcem, wynalazcą i miliarderem bez rodziny jest niczym. Hannah dawała trochę światełka w tym ponurym świecie. Zmieniła się. Zniszczyła wszystko, co było związane z jej poprzednia osobowością i sama zaczęła się zmieniać. Z dnia na dzień stawała się coraz lepszą osobą. Ja nawet to zauważałem.

Pojechałem odebrać ją ze szkoły. Stanąłem na parkingu i czekałem aż skończą się lekcje. Nie mogłem się powstrzymać i przyjechałem innym samochodem niż rano, tym razem wybrałem czerwone Ferrari Californię. Wiem, że Hanna się nie ucieszy, ale ja kocham moje zabawki. Uczniowie zaczęli wychodzić ze szkoły. Gdzieś w tłumie dostrzegłem ją jak żegna się ze znajomymi, rozejrzała się po parkingu i po chwili ruszyła w stronę samochodu, otworzyła drzwi i zajrzała do środka

-Serio?-zapytała z przekąsem

-Co?-odparłem zdziwiony

-Co Ci nie pasowało w tamtym samochodzie?

-To, że już dzisiaj nim jechałem-odpowiedziałem ze sztucznym uśmiechem

-Duże dziecko z ciebie, wiesz?-powiedziała wsiadając do środka

-Wiem, ale mi się to podoba.-stwierdziłem i odjechaliśmy spod szkoły.

-Dorośnij w końcu.-powiedziała z humorem

-Rozważę tą opcje przy najbliższej okazji-odparłem dodając gazu na prostej drodze.

Dojechaliśmy do domu i zjedliśmy pizzę, którą zamówiliśmy po drodze. Hannah odrobiła lekcje i poszliśmy na spacer po plaży. Usiedliśmy na piasku i wpatrywaliśmy w prawie nocne niebo. Hannah powiedziała, że musi zmienić jeszcze jedną rzecz żeby poczuć, że jest nową osobą. Jutro miałem się dowiedzieć o co chodzi, ale na razie oglądaliśmy gwiazdy do późnej nocy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro