𝑹𝑶𝒁𝑫𝒁𝑰𝑨Ł 𝟒
NIEBO które malowało piekne chmury na swojej błękitnej powierzchni zapierały dech w piersi Iris, która stała Nad czarna rzeka z książką w dłoni i Różdżka w drugiej. Na chwilę zapomniała dlaczego stała Nad wodą obserwując płynące po niebie obłoki.
- Zagapiłaś się.- usłyszała bliski jej głos nikogo innego jak Syriusza z którym od pamiętnego dnia zaczeli trenować, ona uczyła chlopaka tego co musiał wiedzieć trenowała go jak tylko mogła.
- Tak wybacz. Wracając musisz być w stanie się obronić, musisz być w stanie odbic zaklęcie lub je całkowicie zatrzymać. To tyczy się też was.- dodała patrząc na grupkę chłopaków siedzących pod drzewem gotowych do nauki.
- I skąd ty wiesz to wszystko? Jesteśmy na tym samym roku...- szepnął James wachlując się książka po raz setny od kiedy go spotkała poprawiał swoje włosy by wyglądać jakby dopiero skończył trening Quiddicha.
- Jestem rodzina Albusa Dumbledora, byłego nauczyciela obrony orzed czarna magia... Mam wymieniać więcej?- zapytała ironicznie.
- Nie. Wszystko zrozumiane pani profesor.- oznajmil Remus uśmiechając się do nastolatki.
- Wracając, nauczę was zaklęcia które zatrzyma zaklęcie. Jest to zaklęcie obronne.- zaczęła i odłożyła książkę ustawiając się i wskazała na Jamesa by stanął naprzeciw niej co zrobił.- Rzuc na mnie expelliarmus.- nakazała i gdy oboje byli gotowi wycelowali w siebie Różdżki.
- Expelliarmus/Finite Incantatium!- powiedzieli w tym samym czasie i rzucone zaklęcie przez Pottera zostało zatrzymane i odparte.
- Wow.- skomentował Peter.
- Zaklęcie zatrzymujące inne zaklęcia, tego musicie się nauczyć.- oznajmiła.
- Co dalej szefowo?- Zapytał Syriusz wstając z trawnika razem z pozostała dwójką jego przyjaciół.
- Będziecie w parach, na zmianę rzucajcie zaklęcie obezwładniające i zatrzymujące.- powiedziała i instruktowala jej rówieśników.
Kontem oka zauważyła burze loków przechodząc niedaleko nich. Jej spojrzenie od razu się tam skierowalo, spostrzegła wysoka dziewczynę w czarno czerwonych szatach, wskazujących na jej przynależność do domu Godryka. Miała Czarne loki sięgające jej do ramion, była Ciemno skóra a jej wzrok był skupiony na lekturze w jej dłoniach.
- O Dorcas.- usłyszała Jamesa który hdy nie słyszał komentarzy z strony młodej Dumbledor spojrzałam na kogo patrzy.
- Znacie się?- zapytała chlopaka który wytarł swoje szaty i uśmiechnął się chytrze.
- Jest najsilniejsza czarownica w Geyffindorze. Dorcas Meadows.- oznajmił I uśmiechnął się do dziewczyny.- Chcesz ja w armii?- Zapytał ją kd razu.
Wybiło ja to z rytmu, nawet o tym nie pomyślała o tym by ją przyłączyć do armii, myślała jedynie o tym jak piękna była.
- Tak, jeżeli możecie orzekonajcie ja.- poprosiła chłopaków.- Jesteście wolni.- powoedziala i usiadłam pod drzewem twarzą skierowana w nastolatkę.
Iris nigdy nie była ciekawa kimś, nie kyslac o jego sile. Było to ślą niej dziwne, że jedyne o czym myślała gdy patrzyła na- jak się dowiedziała, Dorcas było jak piękna była.
Czarnowlosa w końcu postanowiła zobaczyć kto na nią się tak patrzy. Jej ciemne oczy spotkały się z chłodnymi niebieskimi oczami które jakby zabłyszczały a posiadaczka od razu odwróciła swoją twarz w drugą stronę ukrywając rumieniec.
Dorcas była świadoma swojej orientacji a każdy w szkole znał Iris pogromczynię mężczyzn, i najpotężniejsza czarownice w szkole. Była sławna nie tylko za murami poza szkołą wiecznie o niej mówiono o tym jak silna i mądra była. Już pierwszego roku w Hogwarcie Dorcas wykazywała wyjątkowe zainteresowanie dziewczyna i to jak piękna i oschła była. Nie mogła zaprzeczyć że jej się spodobała nie tylko z wyglądu ale z jej potęgi, nie chwaliła się tym kotorucznie lecz gdy trzeba było kogoś postawić na swoim miejscu- robila to uświadamiając tej osobie że nie powinna się wychylać.
Dla Dorcas Iris Dumbledor była off limits, ale nie była tego taka pewna teraz. Ta daleka krewna wielkiego czarodzieja i dyrektora najlepszej szkoły magii I czarodziejstwa, przyglądała się jej z zainteresowaniem i może czymś więcej, więc niw bała się podnieść z miejsca i stanąć naorzrxow brunetki.
- Potrzebujesz czegoś Iris?- zapytała uprzejmie z ciepłym wydźwiękiem na ustach który spowodował rumieniec na bladej twarzy dziewczyny do której mówiła Dorcas.
- Chciałam zapytać czy...- tu się zatrzymałam jie będąc pewna jakiego głosu użyć, zawsze miała fo slchmy lecz z niewiadomych powodów jie chciała nim odstraszyć nastolatki.- Czy nie chciałabyś dołączyć do moich treningów.- skończyła zawstydzona oatrzac w oczy Dorcas która się uśmiechnęła i cicho zaśmiała.
- Jakie są to treningi?- zapytała siadając koło Iris. Dziewczyna czuła jak każdy jej mięsień się spial na bliskość tak pięknej dziewczyny obok niej.
- Zaklęcia, trenuje huncfotow I jeżeli byś chciała może byś do nas dołączyła?- wyjaśniła pytając ją.
- Chętnie dołączę do waszych treningów pod warunkiem, że dostanę specjalne lekcje od ciebie.- uśmiechnął Meadows sprawial że motylki w brzuchu Iris tańczyły jak sobie chciały i ona nie rozumiała tego co się dzieje.
- Wyjątkowo dam ci dodatkowe zajęcia.- Jej twarz pozostawała taka sama lecz w jej oczach wszystko się odbijało i Dorcas to widziała.
- Więc kiedy są te treningi?- zapytała opierając swoją głowę o pień drzewa relaksujac się i chłonac promienie słońca, gdy Iris była ukryta pod cieniem drzewa.
- Codziennie na wolnej godzinie w środku lekcji.- wyjaśniła jej Iris nie mogąc przestać przypatrywać się Dorcas.
- W takim razie będę jutro.- zaśmiała się zamykając oczy kompletnie się relaksując.
- Lubisz Słońce?- zapytała Iris chcąc złamać ciszę pomiędzy nimi.
- Uwielbiam to ciepło jakie pada na mnie gdy świeci.- wyjaśniła jej otwierając na moment oczy by spojrzeć na te mlodej Dumbledor.
- Wolę gdy pada śnieg, vzuje się wtedy najbardziej zrelaksowana. Uwielbiam chłód który wieje w twarz.- dziewcz7na patrzyła w niebo mimo woli marząc już o zimie w Hogwarcie która zawsze zapierały jej dech w piersiach i spotkania z jej drugim wujkiem w Hogseade na święta gdy Albus zostawał w szkole pilnując uczni którzy zostali w szkole na przerwę.
- Masz jakieś szczególne wspomnienie z zimą?- zapytała ją Dorcas poprawiając swoją burze loków.
- Pierwsze święta jakie spędziłam po śmierci moich rodziców były z wujkami i pierwszy raz kd dawna poczułam że gdzieś należę i poczułam domowy ogień.- powoedziala jie za dużo detali, nie lubiła się dzielić swoją przeszłością, lecz gdy była w prezencji tej gryfonki czuła jakby wszystko co powie się liczyło a sekrety zostawały z nią.
- Dyrektor jest naprawdę dobra i szlachetna osoba. Nie dziwię się ze poczułam się jak w domu będąc z nim w święta gdzie właśnie rodzina jest najważniejsza.- skomentowala Meadows sprawiając że jej towarzyszka uśmiechnęła się ciepło jie mając ochoty ukrywać swoich emocji lecz po chwili tego żałowała i wróciła jej obojętna ekspresja.
- Cieszę się że tak myślisz.- oznajmiła Iris.
- Usmiech nie jest czymś czego trzeba się wstydzić Iris, to będzie mój trening dla ciebie, ty będziesz mnie uczyła zaklec a ja ciebie jak w końcu zrzucić tą maskę co ty na to?- zapytała ją Dorcas nie ukrywając ciepła jakie od niej biło, była kompletnym przeciwieństwem Iris, od niej bil chłód.
- Zgoda.- ta odpowiedź wystarczyła hy zmienić ich całe życie lecz jeszcze tego nie wiedziały podając swoje dłonie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro