Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝑹𝑶𝒁𝑫𝒁𝑰𝑨Ł 𝟑

BARTY nie był osoba godna zaufania, a raczej tak myśleli inni gdy on byk sobą wokół jego przyjaciół. Gdy jego głową spoczywała na udsch lrzyjaciopki gdy tą czytala kolejna ksiazke której znaczenia wolał nie znać, bojąc się ze ta go zaklnie gdy to zrobi.

Przecież nikt nie mógł wiedzieć co działo się w środku jego głowy, gdy jego oczy spoglądały na spokojna twarz Iris jak starannie przykładała uwagę do swojego nienagannego wyglądu. Jej włosy zawsze na tym samym ramieniu spływając po nim tworząc piękne fale.

Jak jej zimne oczy skupiaj się na tekście książki gdy jej dłonie przeczesywały jego włosy.

Tylko lrzy niej mógł się kompletnie zrelaksować i być sobą, mógł być tym niewinnym i bezbronnym Bartym, wiedząc że ta będzie trzymała go bezpiecznie. Była jego bateria której potrzebował codziennie bo bez nie zaczynał świrować.

- Nie za wygodnie ci?- usłyszał głos przyjaciela od lat, którego znał jeszcze przed Hogwartem z którym nie raz bawil się w tym samym błocie za małego. Evan był osoba która poprawiała humor każdemu w pomieszczeniu do którego wchodził, gdy on był przy nich cały bol głowy mijał a emocje opadały.

- Chciałbyś hyc na moim miejscu prawda Evan?- Zapytał drażniąc miłego chlopaka przytulając się bardziej do ud nastolatki gdy tą po prostu zrzuciła go z nich mając dość. Póki był normalny pozwalała mu na wszystko lecz gdy zaczynał być... Bartym, zabawa się kończyła.

- Mam lepsze miejsce niż Ty Barty- zaczął uśmiechając się od ucha do ucha.

- Niby gdzie?- Zapytał przystojny brunet.

- W jej sercu w jej lodowatym jak jej spojrzenie sercu ja ogrzewam ja od środka Barty.- powiedział Evan dramatycznie łapiąc się za serce.

- Regulus ma tam miejsce.- szepnęła i pogłaskała owego chlopaka po głowie gdy ten w ciszy czytał kolejna książkę astornomiczna. Uwielbiał je a ona uwielbiają go i jego słodka naturę która ukrywał pod maską wielkiego dupka.

- Wybaczcie panowie ale wielka czarodziejka już znalazła sobie wybranka.- powiedział wrednie Regulus będąc jakby dumny z swoich osiągnięć.

Jeżeli wkurzenie było tym ck czyl w rym momencie Barty nie wiedział co to spowodowało. Może był to widok jego przyjaciółki i przyjaciela tak komfortowo siedzących gdy ona masowała swoją cenna dłonią włosy chlopaka, który nie był nim.

Nie rozumiał tego nagłego przypływu emocji więc postanowił to zignorować co innego mogl zrobić, przecież nie rozumiał swoich uczuć znając jedynie złość.

Iris była wyśmienita czarownica z predyspozycjami do zostania wielka czarodziejka, jej moc była tak ogromna a wiedzą tak wielka że nikt nie mógł się równać z nią. Była strategiem więc gdy siedziała naprzeciw wujka który podjadał drążę a za nim siedział piękny ptak płonący ogniem nie odrywała wzroku od planszy na której były pionki.

- Musimy zacząć fzialac zanim on zrobi oierwszu ruch.- oznajmił Albus głaszcząc swoją długa brodę.

- Nie bądźmy głupi Wujku, pozwólmy mu na pierwszy ruch wtedy będziemy wiedzieć w cl uderza dokładnie jakie są jego motywy i sposób działania.- zaprzeczyła jego zdania poprawiając zielony krawat na jej szyji.

- Jego celem jest zabicie wszystkich mugolaków i mugoli.- dyrektor Hogwaru zaczął stukać swoimi długimi palcami w stół.

- Ale jak? Dlaczego? Co nim prowadzi? Jaka jest jego słabość?- zadawala pytania skupiając się na oczach starca.- Działając pochopnie pozwalamy mu na rozgryzienie nas. Jest wielkim czarodziejem, jedyne co wiemy to jego nienawiść do osób zwiazujacych się z mugolami i tych którzy mają niemagicznych rodziców, ale dlaczego?- mówiła wstając z krzesła by podjeść do wielkiego ptaka który zawsze orzyciagal jej uwagę.

- Zawsze zadziwia mnie twój umysł Iris, będziesz wielkim czarodziejem.- uśmiechnął się Albus także wstając by stanąć obok dziewczyny która delikatnie głaskała ptaka.

- Dziękuję Wujku, lecz nie czas na pochwały. Musimy zacząć działać. Alice i Frank, ci na szóstym roku są gotowi walczyć widać to w ich oczach.- zaczęła mówić sprawozdanie.

- Zawsze mieli ogromna wolę walki i wolę sprawiedliwości.- skomentował Albus ale to nie wszystko czego chciał, ona to dobrze wiedziała. Chciał armii, nie dwóch osób.

- Czwórka problematycznych gryfonow też są gotowi. Huncfoci zawsze byli i będą gotowi do ataku w imię słusznej sprawy.- dodała.

- Maja odwagę Gryfindoru, ktoś z innych domów?- Zapytał.

- Slytherin jest niepewny, większość rodziców uczniow są po stronie Voldemorta, boją się kary z jego strony. Lecz jest grupka która widać że mają gdzieś swoje rodziny.- Iris wierzyła w swoich przyjaciół. Regulus jeszcze tego nie widział, ale nie chce być z kimś tak złym ze ludzie trzęsą się na samo wspomnienie jego imienia. Barty nienawidzi swojego ojca który jest w ministerstwie, lecz nigdy by się nie posunął tak daleko jak do morderstwa, Evan był szalony lecz wiedział co słuszne.

- Ravenclaw?- Zapytał, chciał wszystkich którzy będą walczyć.

- Jedna osoba, ale mam co do niej plany Wujku, więc wolę by tą nie dołączała do armii ale działa poza nią.- odpowiedziala mu zgodnie z prawdą.

- Hufflepuff?

- Niestety nie wiem, nie znam osób z tego domu.- dodała przepraszjaac. Nigdy nie była blisko z puchonami, byli oni strykte powiązani z wszystkim innym tylko slytherinem, nie ufali im.

Brazowowlosa wyszła z gabinetu wuja i oparła się o barierkę na moście prowadzącym do innego skrzydła zamczyska chłopak ostatnie promienie słońca które właśnie znikało za górami.
Dziewczyna była zmęczona lecz gotowa, planowanie by być conajmiej trzy kroki przed ich wrogiem opłaca się, nie od razu lecz się opłaca.

- Nad czym myślisz?- usłyszała znany jej głos chlopaka który zaczął z nią rozmawiać dopiero w tym roku, a przez poprzednie ja ignorował lub wysyłał w jej stronę jakieś komentarze.

- Nad wojna.- odpowiedziala mu od razu nie za bardzo myśląc nad tym co mówi.

- Jak tak o tym mówisz jest nieunikniona. Każdy będzie musiał wybrać stronę jak tylko opuścić te Mury.- Syriusz oparł się zaraz obok niej także patrząc na znikające powoli Słońce.

- Nie każdy, niektórzy będą musieli grac rolę ofiary, informatora, wroga i sojusznika.- jej zimne spojrzenie nie vylo na niczym skupione, jakby widziała wszystko tylko nie widoki.

- Myślisz naprawdę głęboko Iris.- Syriusz dowiadywał się nowych informacji o dziewczynie z dnia na dzień. Nowa ciekawosta było to że myśli geloboko i daleko w lrzyszlosc.

- Myslie do przodu gdy myślisz że jestem w tyle to tylko dlatego że ja lozwolilqm ci tak myśleć gdy ja tak naprawdę jestem trzy kroki przed tobą.- wyjaśniła chłopakowi uśmiechając się pod nosem.

- A teraz jak daleko jesteś przede mną?- Zapytał uśmiechając się w jej stronę ciepło.

- Tyle by wiedzieć że będziesz chętny na moją propozycję Syriuszu Black.- Jej słowa wywarły dziwne napięcie pomiędzy dwójka uczniow.

- Jaka to propozycja Iris?- Zapytał grając niewzruszonego jej słowami, chidz wszyscy mogli wyczytać po jego Mowie ciała to co myślał.

- Jest tworzona armia która będzie walczyć przeciwko Voldemortowi.- tyle wystarczyło by Black był kupiony, jedno zdanie które pokazało mu szanse i był już cały jej, cały Dumbledora.

- Jak można dołączyć do tej armii?- Zapytał od razu nie czekając na jej wyjaśnienia wszystko co chciał wiedzieć to że ktoś się postawi złemu czarownikowi.

- Wystarczy twoja chęć. Potrzebuję osoby która mi pomoże zebrać armię. Twoi Przyjaciele z tego co wiem także nie są zwolennikami sam wiesz kogo.- sprawa hyla wygrana już miała kogo chciała, huncfoci mieli duży wpływ na uczniow.

- Powiem I'm o tym.- Od razu zadeklarował.

- Oficjalnie cie witam w armii Dumbledora, Syriuszu Orionie Black.- wystawiła dłoń w stronę ciemnowłosego która złapał w mocny i pewny uścisk.

- Miło być po waszej stronie.- usmiech jie schodził z jego twarzy gdy to mówił a dziewczyna ciężko ukrywała swój.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro