Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☆Rozdział 3☆

Pov Harper:

Mieszkam w Sierocińcu od 2 lat nic wcześniej nie pamiętam.Moja mama zmarła kiedy miałam dwa lata.W tym tragicznym wypadku ucierpiałam terz trochę ja.Mam bliznę na udzie kturą spowodował piany kierowca,ktury wiechał w samochód mojej mamy.
Mama zmarła na miejscu a ja naszczęście przeżyłam.

W Sierocińcu nikt nie jest dobrze traktowany,jedzenie jest straszne i panie nie są zbyt miłe.Jest tylko jedna miła pani.Pani Eweline była jedyną osobą z nauczycieli ktura była miła

To był zwykły dzień i bawiłam się na podwórku sama z sobą.
Miałam kiedyś tu koleżankę ale ona została zaodoptowana.

Nagle przywołała mnie pani Eweline i przekazała coś co mnie zszokowało.
Miałam.Rodzine.I pięciu braci! I Jdedną śostrę!I będę u nich mieszkać w Pensylwanii.Nie.wiedziałam za bardzo co to ale i tak się cieszyłam.

Pani Eweline pomogła mi się spakować bo dowiedziałam się że wylatuje już Diś!
Będę lecieć pierwszy raz samolotem.
A jako że nie mogłam sama lecieć to pani Eweline leciała że mną.Ale chyba nie będę z nią mieszkać.powiedziała że jak mnie odwiezie ona wraca do domu...
Czyli już nigdy nigdy jej nie zobacze

Że smutkiem zeszłam ostatni raz po skrzypiących shodach i wyszłam przez dzwi.

Droga do lotniska była męczonca.Jechaliśmy taxówką prawie dwie godziny.Na lotnisku Czekaliśmy z godzinę aż w końcu wśadliśmy do samolotu.

Nasz Najstarszy brat załatwił nam siedzieńa w pierwszej klasie.
Zawsze chciałam wiedzieć jak ona wygląda.

To był też mój pierwszy raz w samolocie.
Po godzinie parzenie się przez okno zasnęłam.Obudziłam się dwie godziny później i się zapytałam
-ile jeście?
-jeszcze pół godzinki słoneczko-

Przez te pół godziny gadałam z panią Grace.Wkońcu wyśadłyśmy z samolotu a później wyszłyśmy z lotniska.

Był tam wysoki pan.Miał bląd włosy i wyglądał jakby na kogoś czekał nagle pani Grace się zapytała
-Pan William Monet
-Tak,to ja
-To jest Harper-wskazała na mnie i ten pań się do mnie uśmiechnoł.
-Harper,co się mówi?-zapytała pani Grace
-Dzień dobly...-wymamrotałam cichótko
-Harpi ja musze już iść.
Wczepiłam się w panią Grace tak mocno jak mogłam ale w końcu się puściłam i poszłam z tym panem za rączkę do samochodu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro