Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

'✧.Pierwsza lekcja

━═━═━═━═━═━═━═━═━

» Wilno. Średniowiecze. Rok nieokreślony.

𝑃𝑜𝑣. Księstwo Litewskie (Ks.L)

Wyjrzałam raptem zza namiotu. Na moje szczęście nikogo nie było. Zbroja którą na sobie miałam, była dość ciężka. Przez to poruszałam się wolniej. Musiałam mieć jak przejść niepostrzeżenie. Wsłuchiwałam się w okrzyki oraz dopingowania ludzi siedzących na trybunach oglądający następną rundę turnieju rycerskiego...
Czekałam nasłuchując. Rozejrzałam się ostatni raz po czym ostrożnie wyszłam zza złoto czerwonej kurtyny namiotu rycerskiego. Powoli stawiałam kroki po żwirowej ścieżce znajdującej się za drewnianym wysokim płotem zrobionego z desek. Tuż za płotem znajdowały się trybuny. Teraz wyraźniej słyszałam wiwaty kibiców. Kroczyłam tak przez pewną chwilę z wiarą że na nikogo nie wpadnę bądź nikt mnie nie zauważy...

W końcu po tylu latach mój ojciec w końcu po tylu latach mój ojciec zobaczysz że nie boję się walczyć! Wreszcie mu to udowodnię! Udowodnię że jestem godna tego abym mogła się tego uczyć. Że tego pragnę. Uczyć się sztuk walk rodzai broni... Już wyobrażam sobie jego minę kiedy ujrzy mnie zbroi na murawie. Z pewnością będzie oburzony i wściekły z racji z tego co zrobiłam jak na następczynie tronu no ale cóż.. nie zawsze będzie podejmował ze mnie decyzje mam także prawo głosu i wali mnie jego opiekuńczości wobec mnie. Moja siostra ma zostać dowódcą armii a ja następczynią ojca. A może ja tak nie chcę! Nic nie mam do zostania władcą państwa Litewskiego ale zakazanie mi walki to już przesada. Powinnam się uczyć walczyć aby bronić swój kraj, swój dom... rodzinę. W końcu skończy się to całe "nie, nie i jeszcze raz nie, nie możesz walczyć". Już czas i pora aby to dobiegło końca...

Nagle mój entuzjazm oraz pewność siebie prysła jego ogień który przestał się palić, gdy poczułam jak niechcący na kogoś wpadam. Przewróciłam się na żwir. Zacisnęłam zęby. Od urodzenie mam falę nieszczęścia! Byłam tak zła na to wszystko że ledwo co nie powyrywałam wszystkich swoich włosów. Niespodziewanie usłyszałam głos osoby w którym wpadłam:

- Jesteś cała? -

Spojrzałam w górę a moim oczom okazał się pewien młody mężczyzna. Był wysoki, miał przepaskę na oku i ładne zwierzwione czerwono-szare włosy. Był ubrany w charakterystyczną bordową koszulę o złotych zdobieniach oraz zwykłe czarne spodnie z pasem. Ujrzałam także miecz który był przyczepiony do jego boku. Spojrzałam wprost w jego błękitno szare oczy przypominające burzę z piorunami.

W pewnej chwili wyciągnął do mnie dłoń która była zawinięta białym, czystym bandażem, tak samo jak druga dłoń.
Nie chciałam jego pomocy, napadł atak złości.
Gdyby tędy nie przechodził z pewnością udałoby mi się przyjść spokojnie na murawę! Nie miałam nastroju by z kimkolwiek gadać. Z wielką chęcią rzuciłabym się na niego z wyzwiskami.

W końcu sama wstałam otrzepując się i cofając się o krok do tyłu. Złapałam z nim kontakt wzrokowy. Przez chwilę przyglądał mi się z uwagą mrużąc trochę oczy. W pewnej chwili przypomniałam sobie że nie odpowiedziałam facetowi na pytanie. Krótko odparłam dość oschle:

- Wszystko w porządku... -

Z oczy faceta można było wywnioskować ulgę. Zapadła dość niezręczna cisza między nami nie licząc okrzyków wydobywających się za płotem. Przez chwilę zastanawiałam się czy powinnam już sobie pójść, odezwać się czy zostać z tym tajemniczym gostkiem. Aż nagle ciszę przerwał głos faceta:

- Czemu jesteś w zbroi? - Spytał podejrzliwie, krzyżując ręce na piersi - Kobiety nie mogą startować w turniejach rycerskich. Tak nakazano - Dodał.

Zatkało mnie. Jakim kurde chujem domyślił się że chcę wystartować w turnieju..? A... To dość oczywiste. Bo w końcu mam na sobie zbroję...

- I co z tego? Mogę robić co chcę - Warknęłam marszcząc brwi i z gniewem wpatrując się w jego twarz.

Dopiero chwilę potem zorientowałam się jak to dziecinnie zabrzmiało.

Ten nawet nie drgnął lecz także zmarszczył niemiło brwi.

- Lepiej żebyś zdjęła tę zbrodnię - Nakazał poważnym tonem głosu.

- Nie zamierzam słuchać jakiegoś palanta który zamierza mi mówić co jest dla mnie dobre a co nie - Odparłam gniewnie.

- A może ten palant zaraz zawiadomi strażników o pewnej nieodpowiedzialnej dziewczynce która jest nierozsądna i pewna gniewu? - Warknął tamten na co aż lekkie ciary mnie przeszły.

Widać było że nie żartował. Nie chcę aby się to tak skończyło... Teraz nie ma odwrotu ani wyjścia.
Nie boję się strażników, tylko tego że strażnikami tego turnieju są ludzie mojego ojca a na dodatek to on jest gospodarzem tego wszystkiego. Już nic nie wykombinowałam. Jedynym wejściem było po prostu odpuścić.

- No... Okej... - Odparłam krótko sama nie wiedząc co dokładnie powiedzieć - Pójdę odłożyć zbroję - Zapewniłam trochę smętnie.

Facet nic nie odpowiedział lecz wciąż obserwował moją twarz w zamyśleniu. Próbowałam odczytać w jego oczach cokolwiek lecz na nic. W pewnej chwili wyprostował się po czym lekko skłonił na pożegnanie. Aż odwrócił się i odszedł w swoją stronę...

Odprowadziłam wzrokiem mężczyznę dopóki nie zniknął za płotem. Przez chwilę patrzyłam się jak zahipnotyzowana w miejscu gdzie zniknął. Po paru sekundach wzdrygnęłam się i wyprostowałam jak struna.

Muszę wrócić do namiotu odłożyć zbroję i przybrać się w sukienkę w którą wcześniej byłam ubrana. Z tego wszystkiego zapomniałam o własnym ojcu którego skłamałam że poszłam do toalety i nie wiem co teraz sobie pomyśli. A i tak już wszystko uległo w gruzach. Ruszyłam z powrotem zacznie szybciej do żółtawo czerwonego namiotu. Wpadłam do środka. Na szczęście nikogo nie było. Natychmiast zaczęłam ściągać stalową zbroję. No miałam z tym komplikacje ale na szczęście udało mi się to zrobić w miarę szybko. Znalazłam swoją falowaną, długą po kolana w barwach złota i żółci pomieszanymi z kolorem białym sukienkę którą wcześniej tutaj zostawiłam. Ubrałam ją oraz niskie buty na niskim obcasie i wyszłam z namiotu.
A tak właściwie to wybiegłam. Nie zważałam uwagi już na nikogo kto mnie mijał bądź widział. Liczyło się to aby jak najszybciej dostać się na trybuny. Szybkim krokiem przemieszczałam się stronę wejścia. W międzyczasie starałam się uczesać włosy w niski zaplatany warkoczem kok, taki jaki miałam wcześniej. Zdążyłam. Szybciutko weszłam po schodach na specjalny oddział trybun. Ten oddział był jedyny do rodziny królewskiej czyli gospodarzy turnieju. W końcu się tam znalazłam. Byliśmy najwyżej widzieliśmy dokładnie całą murawę oraz resztę trybun. Na środku "balkoniku" stał drewniany wyrzeźbiony tron na którym siedział mój ojciec. Obok niego stały trochę mniejsze podobne trony. Na jednym z nich siedziała moja starsza siostra Królestwo Litewskie (Kr.L) ubrana falowaną białą sukienkę.
Tutaj było znacznie głośniej. Na trybunach z pewnością było ponad osiemset osób. Albo i więcej. Wiwaty i okrzyki roznosiły się echem. Usiadłam jakby nigdy nic na siedzeniu koło mego ojca. Modliłam się w duchu abyś się odezwał.

- Co się zatrzymało iż tak długo cię nie było młoda panno? - Nagle usłyszałam poważny głos swego ojca.

Wzdrygnęłam się.

Nosz nie!

Kątem oka zerknęłam w stronę rodzica. Siedział oparty a jego ręce były położone na oparciach po bokach tronu. Miał poważny wyraz twarzy. To niedobrze. Spróbowałam wprowadzić go w pole.

- Zatrzymała mnie pewna służka, pytała o ten mój wyjazd do dworu - Rzekłam chcąc brzmiąc normalnie jakby nic się nie wydarzyło.

Na moje szczęście Wielkie Królestwo Litewskie (WKr.L) siedział cicho, skupiony na tym co działo się na murawie.

Brawa dla mnie, chyba mi uwierzył.

Nagle ogłoszono nowych uczestników. Nawet się nie skapnęłam a skończyła się jedna z rund.

- Ser Prusy, z rodu germańskiego! - Ogłosił męski głos mówiący przez tubę, przez co można było usłyszeć jego słowa.

Spojrzałam na ring z zaciekawieniem. Z jednego wyjścia po prawej stronie wyszedł osiodłany koń w czarno białe łaty i z czarnymi kopytami. Na rumaku siedział niski, młody Niemiec, z jedną opaską na oku, oraz czarnymi włosami, zaczesanymi do tyłu. Ubrany był w srebrną pruską zbroję a z tyłu powiewała lekko czarna peleryna. Pod pachą miał hełm rycerski a w pasie miecz.

Koń stępem wszedł na środek murawy a z trybun można było usłyszeć wiwaty. Zatrzymał się na środku odwracając się w naszą stronę. Pokłonił się nam z szacunkiem po czym się wyprostował i spojrzał na nas.

"To on" - pomyślałam. Widziałam go dzisiaj. Próbował zatrzymać mnie abym nie wystartowała w turnieju ale nie udało mu się. Jedynie udawałam że ma rację. Później kiedy sobie poszedł i tak nie odpuściłam. A potem zjawił się w ten drugi...

Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Młody facet zmrużył jedno oko które miało kolor intensywnego fioletu. Czułam po sobie jego wzrok ale nie patrzyłam się już w jego stronę. Z drugiej strony po lewej na przeciw wejściu gdzie wszedł busy pojawiła się następna sylwetka. Ogłoszono uczestnika.

- Ser Rzeczypospolita Obojga Narodów, z rodu słowiańskiego! -

Kasztanowy koń o białym pysku oraz skarpetkach ruszył stępem przed siebie. Na nim jechał wysoki młody Polak. Miał ciemnoczerwone włosy i błękitno szare jak niebo podczas burzy oko a na drugiej miał opaskę... Ubrany był w zbroję i posiadał podobną pelerynę do Prus lecz on posiadał czerwoną, jak kolor krwi. Także pod pachą trzymał hełm i miał przy sobie miecz.

Nagle zorientowałam się kim on jest. Także dziś go spotkałam. To Dzięki niemu tak naprawdę teraz znajduje się tutaj. Tak samo jak Prusy chciał mnie zatrzymać... Ale w porównaniu do Niemca... Jemu się udało. Posłuchałam go tylko dlatego że był to drugi raz jak ktoś mnie zauważył i chciał zatrzymać.
W pewnej chwili z wiwatów i okrzyków usłyszałam powiem bardzo głośny krzyk. Rozejrzałam się po trybunach. Zauważyłam stojącego średniego wzrostu dorosłego mężczyznę który wyróżniał się wśród innych. Ubrany po królewsku, jak jakiś następca tronu. Bo podobny do... RON'a... Jeśli mogę mu to imię skrócić. Wyglądał jak jego starszy brat bądź inny krewny. Krzyczał coś w stylu:

- Do boju! Jeśli tego nie wygrasz to matka nas do domu nie wpuści! - Krzyknął to tak wyraźnie i głośno że można było go słyszeć spośród krzyków ludzi.

Polak zatrzymał kasztanowego rumaka stojąc koło Prus i odwracając się w stronę rodziny gospodarza turnieju, czyli nas. Spojrzał na króla czyli mego ojca po czym ukłonił się a koń wraz z nim co wywołało wrażenie oglądających ich ludzi. Widać że jest dobrze zgrany ze zwierzęciem.

Zaciekawiło mnie ich starcie. Obudzi się napotkałam. Nienawidziłam oglądać takich mecz czy rozgrywek. Bo to mój ojciec kazał mi na takie chodzić do tego zapewne chce mi znaleźć jakiegoś kawalera.

Ha! Nic z tego.

Zawsze siedziałam naburmuszona i zniechęcona na tym głupim siedzisku koło ojca i patrzyłam niezadowolona na tą idiotyczną walkę. Ale tym razem stało się inaczej. Po raz pierwszy w życiu miałam ochotę oglądać jak się biją.

RON wyprostował się wraz z koniem i spojrzał na nas z dumą i powagą. Nagle dojrzał mnie i raczej skojarzył że dziś mnie widział. Zapewne nie domyślił się wcześniej że jestem córką gospodarza tego turnieju gdyż na jego twarzy wymalowało się lekkie zmieszanie. Trybuny uciuchy a raczej w większości. Znów zabrzmią z prowadzącego:

- Do pozycji! - Na komendę RON spojrzał na Prusy.

Oboje powiedzieli coś do siebie po czym rozeszli się robiąc spory odstęp od siebie. Odwrócili się w swoją stronę patrząc na siebie ze skupieniem. Prusy trochę się schylił i pogłaskał swojego konia po szyji. RON natomiast także się schylił i szepnął coś do kasztanowego rumaka po czym podobne jak Prusy przejechał ręką po futrze na szyji zwierzęcia. Następnie oboje założyli na głowę hełmy i chwyci za rękojeści swych mieczy.

Kątem oka spojrzałam na ich twarze które ledwo co były widoczne. Prusy patrzył się przez chwilę w moją stronę jakby się przyglądając.

Co ja? Obraz?
Czy może taka brzydka jestem?

Zerknęłam na Polaka. Patrzył wprost na swego przeciwnika, był skupiony przygotowany do starcia. W końcu ciszę przerwał odgłos rogu co było oznaką rozpoczęcia walki. W mgnieniu oka rozpoczęło się starcie. Oba zwierzęta ruszyły na siebie jak z procy. Ostrza mieczy uderzyły o siebie a okrzyki i wiwaty oraz dopingowania dla obu uczestników były dobrze słyszalne. Uniki i ataki rozgrywały się błyskawicznie wręcz jedna po drugim. Z uwagą przeglądałam się ich ruchom.

Nagle Prusy uniknął zamachu przeciwnika schylając się. Skorzystał z chwili i udało mu się zranić RON'a w jedną nogę. Koń Litwina przestraszył się i odbiegł trochę dalej od Prusa, rżąc. RON schylił się i dotknął brzucha konia. Na szczęście zwierzę nie dostało. Ale za to Polak już tak, gdyż kiedy dotknął swą nogę, jego rękawica zabarwiła się na krwistoczerwony kolor. W pewnej chwili zrobił ruch który w ogóle był szokiem dla widowni. RON wyprostował się i chwycił swój hełm i ściągnął go ubłaszczając na ziemię. Ze strony ludzi można było usłyszeć wiele krzyków i gwizdów z racji tego co zrobił. Lecz RON wogule się tym nie przejął. Spojrzał na Prusaka z wrogością marszcząc brwi. Prusy nagle także ściągnął swój hełm.

No, zapowiada się ciekawie.

Rzadko kto z własnej decyzji ściąga hełm. W końcu to tylko konkurs a nie walka na poważnie. Na śmierć i życie.

To zła wiadomość. Masz mój ojciec wystrzygnął się na ten ruch. Coś niespotykanego.

I ponownie rzucili się na siebie nie zważając na ich otoczenie. Tym razem ich takie były bardziej zaciekłe szybsze i silniejsze. Ludzie nie za bardzo wiedzieli co się dzieje ale po chwili znów zaczęli im dupingować.
RON dość intensywnie krwawił. Na ziemi było widać plamy posoki. Miał dużo szczęścia że siedzi na koniu. Prusy był cały lecz za to bardziej zmęczony. Zapewne przez to że atakował więcej, szybciej i bardzej intensywnie niż Polak. I zapewne bardziej agresywnie. Ich miecze zaczynały mieć barwę białą od całej tej walki. Niespodziewanie Prusy zamachnął się aby uderzyć RON'a. Lecz Litwin szybko zdołał uniknąć tego ataku odsuwając się w bok. Ledwo co utrzymał się w siodle. Mało brakowało lecz wybrnął z tej sytuacji. Nienacka zadał Prusom cios w ramię a głównie w obojczyk. Niemiec niekontrolowanie warknął z bólu.

Oj musiał godnie zaboleć.

Jego łaciaty koń odbiegł trochę w bok. Prusy chyba nie był w stanie unieść swej ręki gdyż wręcz wisiała bezsilnie. Z trudem udało mu się przełożyć miecz do drugiej dłoni. Teraz role się zmieniły. To RON dominował nad walką. RON napierał na Prusa coraz mocniej. Nagle Prusy chcąc uniknąć ataku przesunął się w bok. Udaje mu się go uniknąć lecz za to traci równowagę i pada plecami na ziemię, za to jego koń staje dęba i odbiega nieco dalej. RON z impetem zeskoczył ze swojego konia i podszedł do leżącego przeciwnika. Wymierzył miecz w stronę Prusa. Zapadła niepewna cisza. Wszyscy na widowni czekali na jakiekolwiek ruch od strony obojga. RON i Prusy mierzy się poważnym wzrokiem lecz oboje milczeli i stali w bezruchu. Delikatny wiatr ruszył ich peleryny i kosmyki włosów nie licząc piór na skrzydłach Polaka jak i Prusa.
W końcu Prusy odrzucił na bok miecz który trzymał w dłoni co oznaczało że się poddaje. RON opuścił swoją broń i odłożył miecz do pasa. Wyciągnął po chwili dłoń do Prusa aby pomóc mu wstać. Niemiec po krótkich chwili namysłu chwycił jego dłoń. RON pomógł mu wstać po czym chwycił go pod pachę aby tamten się nie wywrócił. Zaczęły się wiwaty i okrzyki.

- Pojedynek wygrywa Rzeczypospolita Obojga Narodów! - Ogłoszono.

Wiele kwiatów zaczęło lądować na murawie. Rozejrzałam się. Praktycznie tuż przed nami stała doniczka z różami. Jakby nigdy nic wstałam i zerwałam jedną z ładniejszych róż. Wyprostowałam się i rzuciłam kwiat pod nogi dwóch mężczyzn. Po czym wróciłam na miejsce. Nie zważyłam na dziwną minę ojca i mej siostry którzy byli w szoku.

RON powiedział coś do Prusa następnie oboje ruszyli do jednego z wejść na ring. Szli pomału, gdyż oboje kuleli.

✴✴✴

Minęło trochę czasu. W końcu turniej się zakończył.
Czym prędzej ruszyłam w stronę namiotów gdzie znajdowali się wszyscy uczestnicy. Wpadłam na pomysł, godzien samej mnie, czyli głupi.

Szukałam wzrokiem danego mi namiotu lecz nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię od tyłu. Odwróciłam się w napięcie. Okazało się żeby to sam Prusy. Przeleciałam go wzrokiem z góry na dół. Nie był już w zbroi lecz w czarno-białym ubraniu z mieczem przy boku. Na ramieniu miał bandaż.

- A więc jesteś księżniczką? - Rzekł lekko zdziwiony.

- Tak, aż tak to dziwi? - Spytałam unosząc jedną brew do góry i patrząc mu wprost w jego fioletowe oko.

- Nie sądziłem że księżniczki będą chciały brać udział w turnieju rycerskim - Stwierdził.

- Najwyraźniej jednak - Odparłam uśmiechając się delikatnie - Wybacz lecz się śpieszę - Dodałam chcąc się obrucić i pójść w swoją stronę lecz głos Germana mnie zatrzymał:

- A czemuż to? -

- Szukam kogoś - Odparłam szybko.

- Kogo? -

"Coś tu taki dociekliwy?" - pomyślałam.

- RON'a - Odpowiedziałam patrząc na niego.

- A dlatego? - Spytał ponownie unosząc brwi jednoznacznie do góry.

- Chcę z nim porozmawiać - Odparłam już zniecierpliwiona jak i wkurzona na ciekawość Germana - Wiesz może gdzie jest jego namiot? - Zapytałam.

- Jego namiot jest tam - Oznajmił po chwili niepewnie Prusy wskazując mi dłonią drogę.

- Dziękuję - Odparłam krótko nie czekając na jego odpowiedź, ruszyłam w podaną mi stronę.

Rzeczywiście, zauważyłam w oddali czerwono biały namiot z herbem Korony Polskiej. Ruszyłam pędem i wręcz wskoczyłam do środka. W namiocie stały dwie służki które sprzątały rzeczy znajdujące się w środku. Spojrzały na mnie zdziwione. Uśmiechnęłam się do nich ironicznie.

- Emm... Dzień dobry - Zaczełam uprzejmie - Czy widziały panie może Rzeczypospolitą Obojga Narodów? - Spytałam z nadzieją w głosie.

- Niestety panienko, nie wiemy gdzie aktualnie przebywa - Odpowiedziała jedna ze służek.

- No dobrze... I tak dziękuję - Rzekłam uśmiechając się lekko w stronę kobiet.

Odwróciłam się i wyszłam z namiotu.

No myśl dziewczyno! Gdzieś musi być ten Polak... Na księżyc z pewnością nie poleciał.

Zaczęłam pytać ludzi na temat Polaka lecz wszyscy odpowiadali ostatecznie "Nie wiem". Westchnęłam niezadowolona. No gdzie on jest? Nagle z namysłów wydobył minie głos na jednej osoby:

- Hej, Księstwo! - Odwróciłam się do tyłu i ujrzałam moją starszą siostrę.

Szła w dość szybkim tempie w moim kierunku.

- Coś ty się tak zerwała? - Spytała łapiąc mnie za przedramię - Co ty w ogóle tutaj robisz? Wiesz co powiedział by ojciec widząc cię tutaj - Szepnęła ciągnąć mnie w stronę karety królewskiej.

- Chciałam tylko... Z kimś porozmawiać - Rzekłam dopiero wtedy gdy weszliśmy i usiadłyśmy na miejscach w karecie.

- Hmmm... A niby z kim? - Zapytała.

Kareta ruszyła.

- Może z tym Prusem? - Dodała robiąc podejrzliwą minę.

- Tak, na pewno - Warknęłam - Daj mi dojść do głosu - Rzuciłam niemiło.

Królestwo Litewskie (Kr.L) założyła nogę na nogę i oparła się czekając aż zacznę.
Westchnęłam cicho.

- Szukałam RON'a... Chcę go o coś spytać - Odparłam a Kr.L dalej zaczeła swoje.

- RON'a? Jego rodzina to wielkie uparciuchy. Poza tym Prusy ma bogatszą rodzinę. Ojciec nie byłby zadowolony twoją orientacją - Rzekła wymachując dłonią.

- Ale- Przerwała mi:

- Rozumiem twoją sprzeczność. Ale świat działa tak a nie inaczej. Musisz się pogodzić z tym że nie będziesz zawsze z tym którego szczerze kochasz - Odparła poetycko.

- Boże! Królestwo coś cię boli? To że chcę pogadać z facetem nie oznacza że nagle się w nim zakochałam! - Wrzasnęłam gotując się od środka ze złości.

Kr.L umilkła.

Wreszcie, nareszcie.

- Wiem. Ale uwielbiam patrzeć i jak się wkurzasz - Dodała uśmiechając się złośliwie.

Ta, znów robiła sobie ze mnie jaja. Kochana siostrzyczka. Kochane rodzeństwo.

- Więc. Teraz na poważnie. O co chciałaś go zapytać? - Rzekła robiąc już normalną minę.

- Gówno cię to obchodzi - Odrzekłam uśmiechając się zadziornie.

Ona zmarszczyła brwi.

- Mów gówniarzu bo powiem tacie co zrobiłaś z jego koniem -

O ty.

Gra na argumenty? Niech jej będzie. Może będę miała z tego jakiś pożytek...

- Chciałam się go spytać czy... Nauczy mnie walczyć - Na te słowa moja siostra rozszerzyła oczy jak piłki.

Była w szoku. Niemałym.

- Nawet gdyby się zgodził wiesz co mogłoby się stać gdyby ojciec się o tym dowiedział? Wywoła to wojnę! Między jego krajem a naszym! - Odrzekła marszcząc czoło i prostując się jak struna.

- To zrobimy tak żeby się nie dowiedział - Wzruszyłam ramionami.

- To nierozsądne - Warknęła poważnie.

- Słuchaj. Chcę nauczyć się walczyć. Ty masz zakaz uczenia mnie czegokolwiek. Ojciec nie pozwoli. Wiesz co próbowałam robić. RON to moja jedyna nadzieja - Wyjaśniłam.

Kr.L westchnęła zawiedzona. Widocznie nie chciała się ze mną ujadać. Wiedziała że nie wygra. Jestem zaciekle uparta.

- No dobra... ale jak coś to o niczym nie wiedziałam - Odparła po chwili.

- Mam prośbę - Zaczełam nagle.

- Jaką prośbę? - Westchnęła ponownie łapiąc się za głowę.

- Czy mogłabyś zorientować gdzie obecnie się znajduje? Nie było go w namiocie a nikt nie wie gdzie jest - Kr.L spojrzała na mnie z poirytowaniem.

Wiedziałam że moja siostra ma mnóstwo znajomości. W mgnieniu oka dowiem się gdzie znajduje się RON. Kr.L się zastanowiła, aż w końcu rzekła:

- W porządku. Ale jak coś to ci nie pomagałam - Ustawiła warunek.

- Dzięki siorka - Odrzekłam przytulając ją mocno.

Nie minęło dużo czasu a dotarłyśmy do naszego domu który był dużym dworem a bardziej zamkiem. Moja siostra przebrała się w chłopskie ubrania i poszła wypełnić to o co ją poprosiłam. W międzyczasie rozmyślałam jak mogę przekonać RON'a do tego żeby nauczył mnie walczyć. Dowiedziałam się gdzie się przebywa aktualnie Polak. Podobno gdzieś na targu. A jedynym targiem organizowanym dzisiaj był ten niedaleko rozgrywającego się turnieju. Szybko przebrałam się z sukienki w zwykłe skromne ciuchy. Zwykła biała koszula czarne spodnie i kozaczki. Do tego rozpuściłam włosy i ubrałam ciemno brązowo-szarą oponkę a kaptur założyłam na głowę. Wyszłam przez okno u swej komnaty i ruszyłam na targ.

Przemieszczałam się szybko. Po chwili znalazłam się na miejscu. Było tutaj dość dużo ludzi, błoto a także było głośno. Na targu sprzedawano wiele przedmiotów lecz ja starałam się poszukać RON'a a nie kusić się na przeróżniejsze przedmioty i zachęty kupców. Modliłam się w duchu żeby tu był. Zapewne był w kamuflażu ubrany po skromnemu żeby nikt go nie rozpoznał tak samo jak ja. Stępałam po błocie rozpędzając się dookoła. W końcu w odległości zauważyłam wysoką sylwetkę obronną w podobno to mnie obłącze. Szybciutko podeszłam od tyłu i rzekłam:

- Witaj RON, jeśli mogę tak do ciebie mówić - Polak odwrócił się w moją stronę zdziwiony.

- Oh... Witaj Księstwo Litewskie - Odparł niepewnie.

- Czyli znasz moje imię? - Zaskoczyło mnie to.

- Najwyraźniej tak - Rzekł krótko - Przepraszam za wcześniejszy brak szacunku do ciebie - Dodał po chwili.

- Wybaczam ci, po za tym ja też przepraszam. Także nie okazałam do ciebie szacunku a jesteś następcą tronu polskiego - Rzekłam.

- No, nie masz racji. Mój brat jest następcą tronu a nie ja - Odparł cicho.

- Dobrze. Chciałabym z tobą porozmawiać na osobności, ale nie tutaj - Odparłam zmieniając temat mówiąc już ciszej rozglądając się na boki.

- Wybacz mi lecz śpieszno mi. Dane dziś jeszcze mi być w moim państwie. Za niedługo mój starszy brat Wielkie Królestwo Polskie (WKr.P) ma się to zjawić i oboje mamy ruszyć do domu - Wyjaśnij zakładający ręce na piersi.

- A więc nic z tego... - Wymamrotałam zawiedziona.

- Ale możemy się zagrać, po prostu spotkać - Odparł nagle RON patrząc na mnie.

- Nie. Chcę żeby to było tajne spotkanie. Nikomu o tym nie mów - Odrzekłam stanowczo.

- W porządku - RON wzruszył ramionami.

- Mam jutro jechać do dworu który będzie blisko koronnej granicy. Możemy się spotkać w jednym z pobliskich tam lasów za dwa dni o godzinie... Może północy? - Stwierdziłam.

- Odpowiada mi ten termin - Rzekł po krótkim namyśle Litwin.

Ucieszyłam się choć starałam się tego nie ukazać przed facetem.

- Dobrze, to ustalone. Przepraszam że zajęłam ci trochę czasu. Też się już śpieszę. Do widzenia - Rzekłam po czym nie czekając na jego odpowiedź odwróciłam się w przeciwną stronę i ruszyłam szybkim tempem w stronę domu.

Ze mną jeszcze usłyszałam krzykrona RON'a:

- Na razie! -

✴✴✴

W końcu nadszedł ten wyczekiwany przeze mnie dzień. Upuściłam Wilno oraz moją siostrę jak i mojego ojca choć na pewien czas. To mój ojciec jest posłał mnie do dworu w sprawach edukacyjnych. Przynajmniej sobie od nich odpocznę... Choć bardziej cieszyła mnie myśl że nareszcie nauczę się walczyć! Chociaż nie byłam tylko taka pewna. A co jeśli RON nie przyjdzie? Co jeśli się nie zgodzi? Stresowałam się tym spotkaniem. Teraz wszystko zależy od jego decyzji...
Kiedy dotarłam do dworu rozpakowałam moje rzeczy i jeszcze tego samego dnia miałam lekcje. Nie miałam pojęcia po co mi do życia ten język rosyjski choć z jednej strony język wroga trzeba znać...
Kiedy wybiła godzina dwudziesta druga skończyłam zajęcia. Po nauce zjadłam posiłek i udałam się do swojej komnaty. Przez głupie godziny leżałam w łóżku by wszyscy pomyśleli że zasnęłam. Po kryjomu wstałam i poczłapałam do garderoby by się przebrać.

Ściągnęłam szatę w której miałam spać. Zamiast niej włożyłam ubrania te co wcześniej czyli zwykle chłopskie. Do tego oczywiście płaszcz z kapturem abym nie wpadała w oko. Włosy związałam zwykły wysoki kucyk. Ubrałam kaptur i wyskoczyłam przez okno w pokoju.

Nie byłam jakoś ciepło ubrana mimo że panowała noc. Teraz panują dość ciepłe noce. Na podwórku było dziś bardzo jasno z powodu pełni księżyca dobre jasność świecił z tym blaskiem. Ukratkiem przemknęłam się do lasu. Przez chwilę wsłuchiwałam się w koncert świerszczy oraz huczenie sowy w oddali. Dotarłam do końca lasu a moim oczom ukazała się ogromna polama a wokół jej rosły inne lasy.

Coś mi tu nie pasowało.

Było za cicho.

Delikatny podmóch wiatru poruszył moim ubraniem. Podeszłam ostrożnie na sam kraniec lasu patrząc zmrużonymi oczami na polanę. Znienacka usłyszałam szelest liści tuż nade mną. Trochę spanikowana spojrzałam w górę na korony drzew. Nagle coś, a raczej ktoś, na mnie spadł powodując upadek na plecy. Przerażona zoriętowałam się że był to RON. Stał w rozkroku mierząc mnie swoim mieczem w skupieniu. Raptem dostał chyba paraliżu, bo zoriętował się zapewne że to ja.

- Na wszystkich świętych! - Odrzekł odkładając swoją broń do pochwy przy pasie - Przepraszam - Dodał zmieszany podając mi dłoń aby pomóc mi wstać.

Tym razem skorzystałam z jego pomocy.

- Co cię podkusiło aby na mnie skakać!? - Warknęłam oburozna patrząc na niego wściekła jak osa.

- Wziąłem cię za dzika. Robiłaś takie odgłosy jak istne dzikie zwierze - Stwierdził obojętnie patrząc na mnie.

No ja nie mogę.

- No to brawo, panie myśliwy, upolował pan dzika - Rzekłam z dobrze słyszalną ironią.

RON jedynie się uśmiechnął, nic nie mówiąc. Bez słowa podeszedł bliżej drzewa które leżało na polanie, tuż obok lasu. Usiadł na jego boku i popatrzył w niebo. Nie wiedząc zbytnio co robić, podeszłam do niego i także usiadłam na drewnie. Zarówno jak Polak, spojrzałam w niebo. Było cudownie. Gwiazdy jasno świeciły na niebie a księżyc doskonale wszystko oświetlał. Ani jednej chmurki.

Kątem oka zerknęłam na RON'a który siedział w odstępie trzydzestu centymetrów.
Był on ubrany w dość skromne ubranie. Na nogach miał wysokie po kostki czarne wiązane buty. Płaszcz o barwie szarozielonej oraz koszulę i zwykłe ciemno brązowe spodnie wraz ze skórzanym pasem i mieczem.
Patrzył z zaciekawieniem na otaczający nas krajobraz.

Zestresowałam się jeszcze bardziej. W mojej głowie pojawiły się denerwujące pytania. "Co ja robię?", "To głupie", "Co jeśli powie nie?", "Jak zareaguje?", "Nie, to się nie uda". Straszne uczucie.
Spięłam mięśnie i dziwnie się wyprostowałam.
RON chyba zauważył moje zachowanie i zaczął rozmowę:

- Więc. Mogłabyś mi powiedzieć czemu chciałaś się spotkać z mą osobą? - Spytał patrząc na mnie kątem oka.

Uh... Jakie to szczęście że on zaczął. Ale mój stres dalej panował i powodował u mnie niepewność. Po chwili ciszy wzięłam się w garść robiąc cichy wdech i wydech. Po czym obruciłam się do mojego rozmówcy.

- Chciałam się z tobą spotkać ponieważ mam do ciebie pewne pytanie a w zasadzie to prośbę... - Zaczęłam powoli na co RON odwrócił głowę w moją stronę patrząc na mnie - Czy mógłbyś uczyć mnie walczyć? - Zapytałam w końcu niepewnie się uśmiechając.

RON milczał. Ale na jego twarzy nie pojawiło się zdzwinienie, ani szok... Ani też gniew czy flustracja. Po prostu jego twarz nie zmieniła wyrazu. "Może nie zrozumiał o czym mówię bądź robi sobie ze mnie żarty" - przeszło mi przez myśl.

- Ja? Uczyć Cię walczyć? - Odrzekł niedowierzając w moje słowa - Nie powinienem. Jestem okropny w walce. Nierozsądny i za pewny swoich możliwości. Nieodpowiedzialny. Też co zrobiłem na murowie na tym turnieju rycerskim? Umyślnie porzuciłem swoje nakrycie głowy. Choć kierowałam się tym aby lepiej widzieć postąpiłem nieodpowiedzialne. Nawet mój brat był na mnie zły z powodu tego co zrobiłem. A dopiero jak by zareagowała moja matka... - Objaśnił Polak marszcząc brwi i patrząc w jeden punkt gdzieś przed siebie w las.

- Co ty gadasz? Żebyś ty siebie widział. Moim zdaniem powinni ci gratuloować niż wytykać błędy. Po za tym lepiej wszystko bacznie widzieć podczas starcia - Odparłam pewna swoich słów.

RON spojrzał na mnie ponownie.

- Jakobysz, masz rację. Ale wytykanie mi błędów uczy mnie. Lecz mimo tego i tak nie stosuje tej nauki i rad. Nie potrafię walczyć prawidłowo jak powinienem - Odparł.

Nagle poruszył się wiatr i lekkim podmuchem poruszył nasze kosmyki włosów, praz białe pióra na skrzydłach Polaka.

- Nie potrafisz? - Oburzyłam się trochę - Wyglądasz jakbyś zaczął uczyć się walki od pierwszego dnia życia - Odparłam patrząc na niego spod łba.

RON uśmiechnął się dalikatnie.

- Hmm... - Mruknął - Może i tak. Ale mimo tego nie walczę jak mnie uczono. Stosuję wiele własnych taktyk walki... -

- Zaraz się przekonamy - Rzekłam pewnie.

Wstałam z drzewa i trochę się rozciągnęłam. Przez ten czas RON patrzył się na mnie jak na głupią. W końcu wyprostowałam się jak strzała i spojrzałam z dumą na Litwina zakładając ręce na biodrach.

- Nie biję kobiet - Rzekł po chwili marszcząc brwi z mojego irotycznego pomysłu.

- Ah tak? A czy obronisz się przed kobietą? - Spytałam mrużąc oczy, patrząc wprost na oko Polaka, o pięknej barwie burzowego nieba.

Młody facet miczał.

- No chodź. Pora na pierwszą lekcję - Odrzekłam pewna swoich słów, zaciskając swoje dłonie w pięści i dźwigając je do swojej twarzy, stojąc w pozycji obronnej.

RON przymknął na chwilę oko, wzdychając cicho raptem otworzył je i wstał stając przede mną. Przez pewien czas panowała cisza a oboje staliśmy jak posągi. Bez uprzedzenia stwierdziłam że ja zacznę atak. Ruszyłam na niego z pięściami lecz RON gwałtownie złapał mocno me nadgarstki i szybko obezwładnił. Polak stał za mną trzymakąc moje dłonie, a ja stałam pochylona do przodu. Nie mogłam wydostać się z jego uchwytu. Znienacka RON zbliżył swą twarz do mojej z boku i szepną mi wprost do ucha:

- Lekcja numer jeden. Nie patrz dosłownie przeciwnikowi w oczy. Lecz na ręce i nogi - Gdy to mówił poczułam dziwny chłodny dreszcz.

Gdy umilkł puścił me dłonie a ja mogłam swobodnie się  wyprostować. Odwróciłam się do niego gwałtownie.

- Łoł... To... Było... MEGA - Rzekłam będąc w lekkim szoku.

- To? Był to jeden z podstawowych ruchów obezwłanienia wroga, nic skomplikowanego - Prychnął Litwin krzyżując ręce na piersi i odwracając głowę w bok.

- Naucz mnie tego - Poprosiłam z motywacją jak i wielką chęcią w głosie.

RON spojrzał na mnie.

- Trzeba zacząć od podstaw - Rzekł - A zwłaszcza trzeba zacząć od nauki podkradania i jak nie udawać dzika - Dodał uśmiechając się trochę złośliwie, ale przyjaźnie.

- A pan to niby taki cichy - Odparsknęłam udając focha.

RON trochę się zaśmiał, kolejno podszedł do miejsca na którym siedział wcześniej i usiadł.

- Siadaj - Poklepał dłonią miejsce obok siebie.

Nie czekając długo usiadłam obok niego.

- Zgadzam się aby cię uczyć walczyć. Widzę w tobie potenciał, ziarno które musi rozpouścić swe plony - Odparł poetycko patrząc przed siebie - Jednakże. Mam pewne zastrzeżenia. Po pierwsze... Wyjaśnij mi, czemu to chcesz żebyć cię uczył? - Zapytał zerkając na mnie poważnym wzrokiem.

Trochę się spięłam na jego pytanie. Nie za bardzo chciałam go wtrącać w to co dzieje się w mej rodzinie.
Lecz tak naprawdę to wyjaśnienia mu się należały. Kto wie co musiał uczynić aby tutaj przybyć. Musi znać prawdę. Jestem mu to winna.

- Wszystko zaczęło się od mojego dzieciństwa... Matka moja życie za mnie oddała pozwalając mi być na tym świecie. Ojciec mój wychował mnie i moją starszą siostrę. Kocham go lecz za razem nienawidzę z racji jednej rzeczy. Przez to że nie nauczył mnie walczyć - Odparłam patrząc na trawę - Wymyślił sobie że to ja zostanę jego następczynią. A nie moja siostra która tak naprawdę to powinna to miejsce zająć. A za to ma zostać dowódcą armii litewskiej. Przez ten czas kiedy ona uczyła się używać broni ja siedziałam na tyłku w dworze i ślęczałam nad książkami. Zabroniono mi uczenia się walki. Nie chcę być królową tylko od siedzenia na tronie. Chcę walczyć za mój kraj. Na śmierć i życie o ludzi, za ludzi. Więc z początku wzięłam sprawy w swoje ręce. Zakazałam rękawy i zaczęłam szukać wiele sposobów na zaczerpnięcie wiedzy na temat walki. Pierwszym ze źródeł były książki oraz sam mój umysł. Lecz kiedy przyłapano mnie na tym wywalono wszystkie książki z królewskiej biblioteki na temat walki. Następnie szukałam pomocy u kogokolwiek. U siostry, rycerzy i nawet chłopów. Lecz nikt nie mógł tego zrobić. Później straciłam nadzieję, zaczęłam coraz bardziej się buntować i już miałam dość całego chowania się przed ojcem. Ale pojawiłeś się ty. A z tobą wraz nadzieja i wiara w mój cel -

- ...A czemuż akurat mnie ten zaszczyt Bóg dał raczyć? - Spytał patrząc na mnie.

- Sama nie wiem. Lecz trwa odwaga oraz rodzaj twojej walki mniej zainteresował. Widziałam jak walczysz, z jaką siłą i gracją to robisz. Po prostu przykułeś mą uwagę - Stwierdziłam po namyśle.

RON milczał. Przyglądał się mojej osobie mrużąc oko.

- Rozumiem twój bunt i go szanuję - Rzekł po chwili - Masz ważny powód a jego stawką jest twe życie jak i przyszłość. I twoja rola królowej. Będę cię uczyć lecz sam mam uwagę że twa nauka będzie musiała trochę potrwać. Dwa słowa "nauka walki" nie odzwierciedla jakie to trudne i długie. Możemy się spotkać tu w tym miejscu o tej samej porze. Czasu nie posiadam za wiele zapewne jak ty -

- Oczywiście - Odparłam szczęśliwa z tego że mój plan się powudł.

━═━═━═━═━═━═━═━═━
✴ 5595 słów

(+) Dla zrozumienia, jeżeli ktoś czytał wcześniej one-shot "Plama krwi" to może lepiej zrozumieć co dzieje się w tym one-shocie.

Wiele osób pewnie by się doczepiło "ale kto to jest? przecież nie było żadnego Księstwa Litewskiego, przecież było Wielkie Księstwo Litewskie!".

Otóż, nie zapominajmy, flagi danych państw się zmieniają. I właśnie dlatego postanowiłam zrobić tak aby "stworzyć nazwy tym flagą " (jeju jak to ŹLE brzmi). I tak oto powstały Księstwo Litewskie oraz jej sis Królestwo Litewskie. Tak na logikę. (Omajgasz jaki argument 🙄) (Ja to jednak jestem debil)

Do wyjaśnienia... Czemu zdecydowałam się że RON będzie jednak w "rodzinie polskiej"? Jakoś mi to tam pasowało. Poza tym musiałam kombinować z kim miałby być. (No przepraszam ale z IR'em na pewno nie, z nim dzieci mieć by nie mógł, a z Siczą mam inny plan... Zobaczycie kiedyś...). Więc gdyby był w rodzinie litewskiej to to wiadomo. Nie doszło by zapewne do Uni Lubelskiej. Bo kazirodztwo. Nie miało by to sensu. Jeszcze wam to wyjaśnię innym one-shotem.

Dlaczego akurat Litwin i Polak? Ponieważ jego ojcem jest Litwin. Po za tym musi być zgodnie z historią. Pół Polak, pół Litwin.

Jakoś tak pasowało mi to dodać, aby niektóre osoby... To lepiej zrozumiały.

I tak.

Będę rywalizacja między Prusem a RON'em.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro