'✧.(cz.1)Brama do Europy
Na słowach wstępu chcę zawiadomić że nie dałam rady wszystkiego przepisać. Więc w następnych częściach będą zdjęcia z zeszytu.
Przepraszam.
Za to że będzie dla was niewygodnie to czytać. Z racji że brzydko to pisałam mając zaledwie 10 lat, tym bardziej że jestem krytycznie zła z interpunkcji, oraz ortografi.
Niestety ale wykończyłabym się chyba psychicznie przepisując tyle kartek z zeszytu. Po prostu nie mam na to nerwów. I za to Was przepraszam.
Może kiedyś odważe się to przepusać. Ale jak na razie wolę ukańczać resztę prac.
(W końcu zaraz wrześcień oraz premiera nowej książki)
I uwaga bo może być czasem cring. (Jako 10 lata to miałam we łbie...)
I jeszcze jeden alert. Nie wszystko należy do mnie. Inspirowałam się także inną pracą.
Ten akurat rodział trochę przepisałam. Lecz jak zajrzałam dalej to wiedziałam że nie dam rady to przepisać. Wiem, leń ze mnie :p
Mam nadzieję że się jakoś wyczytacie ^^''
I uwaga, bo trochę tego jest...
↓↓↓
━═━═━═━═━═━═━═━═━
» Kraków. Rok 1683 rok. 15 września.
𝑃𝑜𝑣. RON
O ściany korytarza odbijał się cichy dźwięk. Dźwięk obiajania się meatlu o metal. Spokonnym lecz energicznym krokiem przemierzałem budynek. Zbroja husarska oraz hełm trzymany pod pachą były dokonale rozpoznawalne. W budowli było pusto, jakby opustaszał. Raptem obob mnie znalazł się Kraków ubrany w szlacheckie ubranie.
- Już wszystko gotowe. Ludzie przygotowani do wymarszu - Objaśnił idąc u mego boku, w podobnym tempie.
- Znakomicie. Dziękuję za informację - Odparłem patrząc kątem oka na miasto - Jeszcze zamierzam pożegnać się z Księstwem Litewskim - Dodałem po chwili.
- Twa żona aktualnie przebywać powinna przed budynkiem - Odrzekł Kraków.
Nasza dwójka ruszyła w stronę wyjścia, idąc przez resztę korytarzy.
- Co z Sobieskim? - Spytałem patrząc przed siebie.
- Dotarł już do miasta, wraz z całym dworem. Po drodze wstąpił jeszcze do Jasnej Góry - Oświadczył.
Wyszliśmy przed główne drzwi i prędko zwróciliśmy się w stronę miejsca gdzie planowane było zebranie wojsk. Tak naprawdę to parę dni temu wojska już wyruszyły (2 sierpnia), lecz część z nich pozostawiono na straży granicy oraz do obrony zamków. Tak w razie czego. Woleliśmy być gotowi na każdy scenariusz. Natomiast dzisiejszego dnia miał wyruszyć król wraz z drugą częścią wojsk koronnych. Nie było nam czekać na spóźniające się wojska litewskie. Naszym zadaniem było w jaknajszybszym tempie dostać się do okolic Wiednia i odbicie go. W końcu mam oczą ukazały się ogromne liczby ludzi w tym wojska koronkę chorąg wie husarii oraz medycy służące i szlachcice. A wszystkiemu temu przyglądała się moja ukochana. Stała wpatrzona w wojska jakby zahipnotyzowana ubrana w satynową długą po kolana suknie z zielonkawej barwie brązowe trzewiki oraz były kontusik. Jej rozpuszczone włosy odgarnięte za uszy lekko poruszone zostały przez wiatry. Chciałam do niej podejść lecz poczułam że ktoś z tyłu zabiera mi mój hełm husarski. Odwróciłem się. Był Kraków który delikatnie się uśmiechnął patrząc na mnie.
- potrzymam i go przez chwilę popilnuję - rzekło miasto klepem jest trochę metal - idź na spokojnie i się z nią pożegnaj. A ja w międzyczasie znajdę tego śmierdzącego nieudacznika który miał pilnować Jasiona - to to po chwili wymawiając niesmakiem ostatnie zdanie.
Bądź myszki mych ust uniósł się do góry.
- dziękuję - odrzekłem przyjaźnią w głosie.
- nie dziękuj mi to mój obowiązek - oświadczył z domu Kraków po czym odwrócił się i zniknął gdzieś w dużej grupie osób.
Niby się zbyt długo podszedłem bliżej grubej która odwróciła głowę w moją stronę. Stanąłem blisko niej i tak samo jak ona wpatrywałem się w wojsko. Przez chwilę między nami panowała cisza.
- nasze wojsko - odszedłem patrząc z tobą na ludzi.
- nasza duma - dodała Ks.L.
Oboje spojrzeliśmy naśmie po czym objęliśmy mocno się tuląc. Każdy taki pożegnanie wyglądało inaczej. Lecz każdy miał na celu tylko jedno. Pożegnać się jak najlepiej. Gdyż mogłabyś to ostatnia blisko spędzona chwila. Kto wie może i nie wrócę już jej nie zobaczę a ona mnie. Moja matka nauczyła mnie szanować takie chwile ofiarowane nam przez Boga. W tej chwili było zawsze coś istotnie cudownego osa razem cierpiącego. Ale trzeba korzystać póki ten czas jeszcze jest. Nigdy nie wiadomo kiedy śmierć przyjdzie. Tuliliśmy Się w ciszy lekko się kołysząc. Położyłam sobie głowę na jej głowie aby były nam wygodnie. Zacząłem masować igłaskać delikatnie plecy Ks.L. Lubiała to, odstresowywało ją to. Po paru minutach przestałem ściągnąć głowę i wyprostowałam się. Chwyciłem kobietę w talii. Litwinka otworzyła oczy wyprostowała się podczas spojrzała na mnie i zapas mi dłońmi moje policzki. Przez szliśmy na siebie z miłością troską oddaniem i czułością. Nie były nam potrzebne słowa. Wzroki, czyny mówiły wszystko. Wten Ks.L trochę się podniosła i złożyła namiętny pocałunek na moich ustach. Następnie zniżyła się i spojrzała na mnie mówiąc:
- Masz wrócić. Cały i zdrowy -
- Postaram się wrócić, ale czy cały i zdrowy? No sam nie wiem - Zaśmiałem się trochę.
Ks.L spojrzała na mnie z powagą, co sprawiło że również przestałem się podśmiewywać.
- Powiedziałam. Masz wrócić - Zapowiedziała naciiskając na ostatnie słowo.
- Dokładnie o tym wiesz że nie mogę ci tego obiecać. Lecz wolisz nie mieć złych myśli. Ale mogę cię zapewniić że do Krakowa wróci moja ciało -
- RON - Warknęła rozgniewana kobieta uderzając mnie pięśćmi w klatkę piersiową i piorunując mnie wzrokiem - Jesteś okropny... - Dodała opuszczając głowę i patrząc w bok.
- Wiem. Jak zwykle musiałem zepsuć... - Stwierdziłem.
- Nie chodzi o to - Oburzyła się patrząc na mnie - chodzi o to że mówisz takie rzeczy... - odparła robiąc się trochę smutna.
Przytuliłem ją.
- przepraszam - wyszeptałem jej do ucha.
- masz za co przepraszać - rzekła Litwinka - tak naprawdę to masz rację. Możesz już nie wrócić a teraz możemy rozmawiać ze sobą po raz ostatni. Lecz wolę ode mnie myślisz gdyż wolałabym abyś został w Krakowie przy mnie... -
- moje dłuższe zawsze będzie przy tobie - zapewniłem patrząc w jej oczy - Kocham cię - dodałem chwytając jedną dłonią podprote kobiety i co ją zjem czule.
Gdy skończyłem puściłem jej podbródek i podobnie chwyciłam w talii.
- także cię kocham - odrzekła - Nie róbcie Bóg strzeże - Od czego patrząc na mnie.
Po chwili usłyszałem znajomy głos z tyłu.
- Mam nadzieję że się już pożegnaliście gdyż wpadł rozkaz w marszu -
Spojrzałem na Ks.L ostatni raz następnie złożyłem jej pocałunek na czole i przytuliłam. Raptem puściliśmy się chociaż ciężkim trudem nam to wyszło. Odwróciłem się do Krakowa który stał nieopodal trzymający ręką usta z jesionem a pod pachą miał mój hełm husarski. Najpierw jeszcze opiłem na pożegnanie miasto które trochę tym zdziwone odwzajemniło czym. Tylko puściłem potem już ze z koniem. Poklepałem kasztanowego ogiera po czym skrapnym ruchem usiadłem na siodło. Krakowianin podobni Mój hymn który założył na głowę.
- żegnajcie - że koń patrząc na Kraków oraz litwinkę.
Raptem dałem go znać aby ruszył. Ja się stanę u dempa rżąc przez chwilę po czym ruszył golałbym za wojskiem. Po szybkim czasie znalazłem się obok króla Jana III Sobieskiego któremu towarzyszył najstarszy syn Jakub. Ruszyliśmy z pośpiechem na odsiecz wiedniowi wraz z około 27 armią wojsk koronnych oraz w tym 24 chorągwie husarii. Posuwaliśmy się w niezwyklesz takim tempie pokonując około 27 km dziennie. Trasa marszu prowadziła przez śląsk Morawy i Czechy. Łańcuch ponad 6000 wozów z Armią i żywnością dla żołnierzy podzielono na dwie grupy nalewą i prawą. Lewa była dowodzona przez hetmana polnego Mikołaja sieniawskiego ruszyła drogą przez Sosnowca Prudnik kotlina kłodzką i brandys nad orlici. Kolumna lewa miała osłaniać od strony Węgier przemarsz głównych sił dowodzonych przez hetmana wielkiego koronnego Stanisława Jabłonowskiego. Właśnie tą drugą jechał Jan III poprzez Gliwice oraz Rybnik. Opiek kolumny połączyły się dopiero w miejscowości Bronie. Podczas marszu przez okolice miasta oraz wsi na Austrii króla i wojska wydano Bardzo entuzjastycznie. Jedynie w ołomuńcu król powitał się z chłodnym przyjęciem. Mimo pośpiechu wycieczka tani należała do najfajniejszych. W wielogodzinny przywieszki z miasta do miast mimo licznych zatrzymań i postojów była męcząca. Nie tylko dla ludzi ale i dla zwierząt. W międzyczasie pisałem wiele listów do mojej partnerki głównie w tym żeby się nie martwiła modliła oraz że bardzo za nią tęsknię...
(Dalsza część ↓ )
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro