Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

'✧.Cisza przed burzą

━═━═━═━═━═━═━═━═━

» Płock. Okres zaborów. Rok 1796. Początek czerwca.

𝑃𝑜𝑣. Warszawa

Ścisnęłam swoje dłonie jeszcze mocniej. Czułam jak zaczeły pocić mi się palce. Wyprostowałam się, trochę bardziej unosząc głowę.
Czułam dziwną woń, jakby suchego, wypalającego się drewna. Byłam trochę zestresowana. A zwłaszcza panującą atmosferą.
Atmosfera między nami. A dokładniej mną, Poznaniem, Gdańskiem, Krakowem oraz tym trzem idiotom którzy pozbyli się państwa polskiego z mapy. Kiedy tylko na nich patrzyłam czułam obrzydzenie a za razem wściekłość którą za wszelką cenę chciałam ukryć. Z wielką chęcią chciałabym teraz się na nich rzucić oraz zacząć wyzywać od skurwysynów i tym podobnym. Lecz nie mogłam tego zrobić. Myśl że mogę zapłacić za to nieodpłacalną cenę sprawiała że byłam przyklejona do krzesła na którym siedziałam.

Byliśmy w Połocku, na "spotkaniu" które było zwołane przez zaborców. Zdziwiłam się nie mało kiedy zobaczyłam chłopaków (Kraków, Gdańsk, Poznań).
Było to naprawdę dziwne. Nawet jak na Rosjanina, Prusa oraz Austriaka. Wysłano nam listy, z datą i miejscem spotkania, lecz nie był podany temat. Ale z racji że byli to IR, Prusy i CA można było się nawet spodziewać wszystkiego.

Akuratnie przebywaliśmy w jednym ze starych budowli w Połocku, a sam właściciel, czyli Płock nie przybył na spotkanie, zapewne było to spodkanie osobiste, wyłącznie między nami. Dość duże pomieszczenie jak na taki mały budyneczek. Wielkie okna, firanki, bogate meble, ozdoby, obraz z farb oliwnych.

Wszystko wydawało się takie... Dziwne.

Chyba wszyscy powariowaliśmy od ostatniego zaboru i kiedy RON znikną bez śladu. Nie wiedzieliśmy zbytnio co chciał zrobić. Czy może odbudować państwo, teraz od razu rozpocząć działania, uciekać, czy czekać na odpowiedni moment w ukryciu lub działać w konspiracji. Nie było między nami kontaktu. Nawet wielu już wierzyło że RON nie żyje...

Ja oraz chłopaki siedzieliśmy przy stole, stojącym na środku, jak kazali nam usiąść zaborcy. Od lewej, najbliżej okna, Poznań, Gdańsk, ja oraz po mojej prawej Kraków. Wszyscy siedzieliśmy w skupieniu z poważnymi wyrazami twarzy, marszcząc swe brwi. Przed nami stali oprawcy. Tak, stali. A nie siedzieli. Było to trochę dziwne, ale sprawiało wrażenie że są od nas wyżsi, do dawało poczucie dominacji.
Zaczęłam się czuć jakby to miało być jakieś przesłuchanie. I wszystko wynikało na to, że mam dobre przeczucia.
Patrzyli na nas wszystkich z obojętnością, ale i jakby zamyśleniem. Najpierw między nami panowała niemiła cisza. Czekaliśmy aż któryś z tych trzech pół móżdżków się odezwie. Było jedynie słychać wiatr uderzający w szkło jak fale o brzeg morza, co zwiastowało nadejście burzy. Z daleka była słychać grzmienie.

W końcu Kraków już zniecierpliwiony złapał się za włosy, przymykając oczy i rzekł dość niemiło:

- To będziecie coś gadać czy nie, bo my tu nie przyjechaliśmy się na was gapić, a chyba rozmawiać - Jego ton naprawdę wskazywał że chciał już wyjść.

Jak i my wszyscy.

- Jak już zacząłeś... - Stwierdził Prusy obracając głowę lekko w bok i patrząc się na Krakowianina z jakby udawanym żalem.

- Zwołaliśmy was tutaj, ponieważ musimy o czymś porozmawiać - Rozpoczął IR, krzyżując ręce na piersi i patrząc na nas jak to zawsze Rosjanie patrzyli. Czyli z tą idealnie kontrolowaną powagą i skupianiem.

- A właściwie, to przesłuchać - Rzucił Cesarstwo i nagle dostał mocne uderzenie z tyłu głowy od Prus, który spiorunował go wzrokiem swymi filetowymi oczami.

- ...Porozmawiać na spokojnie - Warknął Imperium przez zęby, kątem oka patrząc Austriaka.

- Przejdźmy do sedna - Odparł Gdańsk, ze spokojem w głosie.

- Ostatnim razem Rzeczypospolita Obojga Narodów, był widziany na terenach Lublina. Lecz uciekł. Przesłuchiwaliśmy go, ale i tak nic z tego jak na razie nie wyszło, jedynie zginęło przez to dziesięć niewinnych osób z ulicy oraz sam Lublin otrzymał godną karę - Objaśnił poważnie Prusy, co spowodowało że wszyscy się wzdrygneliśmy. Coś jakby ożyło ale i za razem zmarło z powrotem - Z racji że nie wiemy gdzie on jest, zamierzam się dowiedzieć tego od was - Dodał Prusak.

- Nigdy w ż- Warknął Poznań ale Gdańsk mu przerwał:

- Nie mamy bladego pojęcia gdzie może się teraz znajdować - Rzekł stanowczo, ale ze spokojem.

- Jesteś pewien lewku? - Spytał nieufnie Cesarstwo uśmiechając się kpiąco i lekko się garbiąc w stronę Gdańszczanina.

Gdańskowi mało się to spodobało. Zauważyłam kątem oka jak spina mięśnie, ale dalej pozostał opanowany.

- Nikt z was nie widział go w przeciągu kilku dni? - Zapytał Imperium, patrząc na nas z góry.

Wszyscy pokręciliśmy przecząco głowami w odpowiedzi.

- A kiedy ostatnio go widzieliście? - Dodał Prusy.

- Podczas ostatniego rozbioru... - Rzekłam cicho.

- Zz... Parę miesięcy temu - Stwierdził z namysłem Kraków.

- ...Rok temu.. - Odpowiedzieli równo Poznań jak i Gdańsk.

Trzej zaborcy wymienili się spojrzeniami. Ale widać było że kłócili się co teraz zrobić. W końcu po paru minutach niezręczniej ciszy spojrzeli na nas.

- Wiecie gdzie mógłby się udać? - Spytał nagle IR.

- Nie - Odrzekłam za całą grupkę.

- Wiecie jakie ma plany? I czy wogule je ma? -

- Niby jakie ma mieć plany? - Przewrócił oczami Poznań.

Dobra taktyka. Udawanie głupiego. Ale z tym podejściem możemy ich prędzej zdenerwować, a zwłaszcza tego tutaj niziołka... Lecz kiedy wróg jest nieopanowany, i rządzą nim emocje, można owinąć go sobie wokół palca, jak marionetkę.

- Eeehh... Boże - Warknął srogo Prusy łapiąc się za czoło z zarzenowania - Plany odzyskania państwa, tumanie -

- Poznań ale ty jesteś głupi - Zaśmiał się żartobliwie Gdańsk uśmiechając się do miasta.

- A dziękuję, biorę przykład z tej trójki - Rzucił Poznań uśmiechając się lekko, i patrząc na zaborców.

Szybko poszło. Na twarzy Prus od razu wymalowało się nie małe wkurzenie. IR wiedział co się święci i szepnął coś szybko po Prus, tak cicho że nawet tego nie było słychać. A Prusy zbytnio nie zaaregował jedynie z gniewem patrzył na Poznanina.

- Czy dalej nie możecie zrozumieć w jakim jesteście położeniu? - Zapytał powoli CA rozkładając lekko ręce - Teraz nie ma państwa, do którego należeliście. Jesteście pod władzą, naszą władzą. Jak każde miasto, miasteczko czy wieś, staliście się teraz częścią, państwa austriackiego, rosyjskiego jak i pruskiego. Co o tym świadczy? Świadczy że macie teraz nową "rodzinę", macie z nią współpracować i działać dla jej dobra jak i interesów -

- A co jeśli ktoś z nas tego nie zaakceptuje? - Zapytał Kraków, mrużąc oczy.

- To będzie za to karany. Aż w końcu zrozumie po czyjej ma być stronie - Wyjaśnił Austriak także mrużąc oczy.

- Taa, jasne - Rzucił obojętnie Poznań opierając się mocno o oparcie krzesła.

Prusa chyba gotowało od środka. Mało brakował aż mu mózg nie wikipił. Zaraz z pewnością wybuchnie, znając jego.

- To... Miał jakieś plany? - Zapytał IR chcąc zmienić temat i zająć się sprawą RON'a.

- Nic nam o tym nie widomo - Rzekłam podnosząc lekko głowę do góry.

- A nawet jeśli je miał, to nie powiedział nikomu z nas - Odparł Kraków dość wiarygodnie.

- Nikomu nic nie mówił - Dodał Poznań.

- Macie jakieś domysły gdzie mógłby się udać? Nie zamierza wyjechać za granicę? -

- Nie - Odrzekłam krótko.

- Nic nie wiemy - Rzekł Gdańsk.

- Może tak, może nie... - Zaczał Poznań ale nagle Prusy odezwał się:

- Do jasnej cholery! Cały czas odpowiadacie że nic nie wiecie, więc po jakiego chuja was przesłuchiwać?! - Wrzasnął z gniewem.

IR i CA spojrzeli na niego jakby nagle doznali szoku. Oboje popatrzyli na siebie i zmarszczyli brwi z niezadowolenia.

- Chłop ma racje - Odrzekł Poznań, chcąc jak najbardziej mu dogryść.

Gniew wziął górę. Nikt nawet nie zdążył się zorientować kiedy Prusy dopadł do stołu przy którym siedzieliśmy. Nachylił się niebezpieczne w stronę Poznania. Ich twarze dzieliły centymetry. Prusy w ciszy piorunował go wzrokiem. Ale Poznanin ani drgnął, patrzył mu w oczy z powagą.

- Nie radzę ci... - Zaczał cicho Prusy nie spuszczając z oka Poznania.

Lecz Poznań mu przewał:

- A co jeśli? - Przechylił lekko głowę w bok, mrużąc oczy, ale nie spuszczając ani chwili wzroku z Prusa.

- Bo tego pożałujesz, i stracisz ten swój pyskaty języczek - Warknął niebezpieczne Prusy.

- Jaka szkoda że nie zamierzam milczeć - Uśmiechnął się lekko z kpiną Poznań.

- Zaraz posmakujesz konsekwencji tego... - Zaczął Prusy patrząc na niego z góry.

Niespodziewanie chwycił za białe jak śnieg włosy Poznanina i sprawił że mocno przywalił twarzą o blat stołu ponad z 5 razy.
Wszyscy dostaliśmy szoku nie wiedząc co się dzieje. Nawet IR oraz CA stanęli jak kołki patrząc z wytrzeszczonymi oczami na całe zamieszanie. Na szczęście Gdańsk zareagował jako pierwszy ratując Poznań przed większymi obrażeniami.

- Zostaw go! - Warknął agrasywnie podnosząc się z miejsca i karcąc wzrokiem Prusa który wogule się tym nie przejął.

- Hej, stop! - Warknął nagle Kraków także widząc do czego może zaraz dojść.

Ale Prusy także nie zareagował.
W końcu IR podszedł do niego bliżej i udarł się:

- Ty Niemiecka flejo! Uspokój się! - Rosjanin złapał za jego rękę aby puścił Poznań.

Po chwili Prusy odpuścił. Puścił włosy Poznania który próbował cokolwiek zrobić. Odsunął się od stołu wraz z Rosjaninem mierząc wzrokiem Poznań.
Miasto mocno oberwało w nos. Na blat stołu kapała krew. Gdańsk usiadł na swoje miejsce i podał mu miałą białą szmatkę. Poznanianin dziękując cicho przyłożył ją do nosa. Po chwili Prusy i Poznań patrzyli tylko na siebie, jakby robili zawody na wzrok.

- Jeśli to ma tak wyglądać to nie zamierzamy tutaj zostać ani sekundę dłużej - Rzekłam stanowczo podnosząc się z miejsca i patrząc na zaborców.

- Racja - Warknął poważnym tonem Kraków mierząc wzrokiem zaborców.

- Siadajcie - Odparł IR machając dłońmi - Nie chcieliśmy żeby tak wyszło. Macie zostać -

- Ty nas prosisz czy rozkazujesz? - Spytał sprośmie Kraków.

Kątem oka zuważyłam jak miasto smoków spina mocno swe mięśnie u rąk i zaciska dłonie w pięści.

IR już chciał odpowiedzieć lecz ja mu przerwałam:

- Za całym szacunkiem, ale - Zaczęłam dźwigając się z miejsca - lepiej to zakończmy. Nasza rozmowa i tak nie ma sensu. A może dojść do czegoś czego nikt z nas nie chce -

- Też za tym jestem - Odezwał się Gdańsk - Za chwilę może ktoś powiedzieć za dużo słów których będzie żałować -

- Tak ja ten skurwysyn! - Warknął Prusy patrząc dalej na Poznań.

Wielkopolanin jedynie uśmiechnął się do Germana, ignorując jego wyzwisko.

Trzej zaborcy zaczęli między sobą szeptać. Usiadłam na miejsce. Przez długi czas między nami panowała cisza. Cisza. Jakby przed burzą... W oddali pioruny było już słychać, i to nawet bliżej. Zbliżała się. Burza się zbliżała. Gwałtonwy wiat uderzał o okna powodując ciche gwizdy. Zuważyłam jak na zewnątrz robi się coraz ciemniej z racji czerni tej okropnej chmury która dążyła ku nas.
Czułam że coś jest nie tak...

Raptem zaborcy spojrzeli na nas. Każdy z nich miał poważny wyraz twarzy. Stali równo, w jednej lini, wyprostowani jak żołnierze na zbiórkę...

- Postanowiliśmy was zatrzymać - Odrzekł IR patrząc na nas z góry.

Wszyscy rozszerzyliśmy oczy ze zdumienia.

- Co?! - Oburzył się Kraków od razu wstając z miejsca.

- To co usłyszałeś, a co głuchy jesteś? - Odrzekł Cesarstwo.

- Nie, ale chcę się upewnić czy dobrze usłyszałem, bo jak serio powiedzieliście że nas zatrymacie... - Przestał mówić bo trzepnęłam go nogą.

Kraków kątem oka spiorunował mnie wściekłym wzrokiem lecz ja jedynie zmarszczyłam brwi na znak aby trzymał język za zębami. Może do tego nie dojdzie...

To było chore.

Niedługo potem wparowało do sali parunastu strażników którzy nas obezwładnili. Potem film się urwał.

Obudziłam się dopiero po pewnym czasie. Miałam na głowie worek. Siedziałam przywiązana, zapewne do krzesła. Ktoś ściagnął agresywnie materiał z mojej głowy a mnie zaczęło razciś światło śiec. Dopiero później zorientowałam się że jestem w jakiej pustej, małej sali. A przede mną siedziało na trzech krzesłach trzech oprawców.

- Teraz albo będziecie gadać... - Zaczął CA - Albo boleści... -

- Nawet jeżeli bym coś wiedziała, nigdy bym wam tego nie powiedziała, wyście chyba na łep upadli - Warknęłam.

Za odzywkę dostałam dłonią w twarz. Poczułam metaliczny smak w ustach.

- Gadaj cokolwiek -

- Niby co takiego? - Odparłam - Jak zniszczyliście nam wszystkim kraj? Jakimi jesteście potworami w oczach miast i wsi!? -

Tym razem uderzenie było mocniejsze.

- Gadaj co wiesz -

- Wiem że te wasze przesłuchania nic nie dadzą, jedynie jeszcze bardziej pogorszycie swoją reputajcę -

Nie wiem czy w ogóle mogę to nazwać przesłuchaniem. Następnym razem zostałam ziosy od ostrza. Na szczęście płytkie. Po tym całym burdelu wrzucono mnie do jakiejś celi. Czekałam w niej dość długo kiedy wrzucono także Kraków. Opowiadał że takie go przesłuchiwali. Później Poznań tak samo jak i Gdańsk. Zamknięto nas w celi. Choć tyle że wszystkich razem.

Nie mineło dużo czasu kiedy nas wypuszczono. Choć rannych i głodnych. Ostrzegli nas że będą nas obserwować. I jeżeli ktoś będzie zachowywał się podejrzanie trafimy na dywanik.

Kruche słowa bym powiedziała.
Oni jeszcze nie wiedzą co się wykuje...

━═━═━═━═━═━═━═━═━
✶ 1985 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro