Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34

Witajcie w najdłuższym w historii rozdziale tej książki! Mała uwaga na początek: w rozdziale mogą znaleźć się treści nieodpowiednie, dla niektórych osób, ale znając życie i tak to przeczytacie 😂 serdeczne podziękowania dla Olimpia_Hades_Detras za pomoc. Swoją drogą zapraszam do jej opowiadań⬆️😎
Koniec tego wstępu... Miłej lektury 😘

***********

Obudził mnie wkurzający dźwięk budzika. Zarzuciłam poduszkę na głowę i stęknęłam niezadowolona. Nie miałam zamiaru ruszyć się z łóżka i go wyłączyć, dlatego położyłam się na drugim boku i przeklinałam w myślach piekielne urządzenie do momentu, kiedy drzwi od mojego pokoju otworzyły się z hukiem.

-Co jest?! - krzyknęłam niezadowolona

-Jak to co? - zdziwiła się Natasha - Już nie udawaj tylko ruszaj tyłek! - powiedziała zrzucając mnie z łóżka

-Dziś twój wielki dzień i nie możesz się spóźnić - zauważyła Scarlett zaglądając do szafy

-Dobra! Ale jest dopiero siódma rano! Chcę się wyspać! - marudziłam

-W trumnie się wyśpisz. - powiedziała chłodno Nat

-Bardziej męczących przyjaciółek chyba bym nie znalazła. - stwierdziłam wstając z podłogi.

-Masz 24 i pół minuty na prysznic - poinformowała Scar patrząc na zegarek

-Skąd te dokładne wyliczenia? - zadrwiłam

-Do łazienki! - powiedziała Nat wpychając mnie do tego pomieszczenia.

Wzięłam orzeźwiający prysznic i ubrałam się w szlafrok przed wyjściem do przyjaciółek. Przed drzwiami czekała na mnie niezadowolona Wanda.

-Co znowu? - zapytałam przerwracając oczami

-Dwie minuty spóźnienia, moja droga.

-Scar! Za dwie minuty możesz być martwa, jak jeszcze raz będziesz się mnie czepiać. - zagroziłam

-Dobra już dobra. Chodź tutaj i siadaj.

Dwie godziny czesania i malowania to dla mnie jak tortury. Dlaczego faceci mają lepiej?! Siedziałam znudzona w telefonie, gdy przede mną stanęła Natasha z dwoma zestawami koronkowej bielizny.

-Czerwona czy czarna? - zapytała

-Do reszty zwariowałaś - stwierdziłam przyglądając się propozycjom

-Nie zwariowałam. Decyzja Hannah. - ponaglała mnie zniecierpliwiona

-Czarna.

-Nie lepiej czerwona, bo... - zaczęła Wanda

-Miałam zdecydować, więc czarna jasne?! - warknęłam

-Ktoś tu się chyba denerwuje - powiedziała pieszczotliwym głosem Nat, jakby miała dwa latka

-Nat! Jesteś starsza, a zachowujesz się jak dziecko. - zauważyłam - To chyba oczywiste, że się denerwuje!

-To trzeba się odstresować.

-Jak? - zapytałam

Wanda zabrała mi telefon i zaczęła przeglądać wiadomości, które pisałam w czasie czesania.

-Ooo nawet kilku godzin bez siebie nie wytrzymacie? - zażartowała

-Oddaj mi telefon Scar! - powiedziałam próbując odebrać swoją własność

-O Nat patrz: Te dwie wiedźmy męczą mnie już od siódmej. - czytała na głos moje sms-y

-Patrz jest odpowiedź: Tak myślałem twoje przekleństwa na nie dotarły do mnie. Co mi grozi za zamordowanie brata? - kontynuowała Natasha.

-Potem już tylko jakieś "-ochanie" i "-achanie" - zauważyła Scarlett

-Nuda - stwierdziły jednocześnie

-Jesteście okropne. - uśmiechnęłam się pod nosem

-Ale i tak nas musisz znosić. - zaśmiała się Nat

Miały rację... Musiałam je znosić, ale w sumie to chciałam. Były mi bardzo potrzebne. Szczególnie dzisiaj. Tak jak już wcześniej wspominałam moja sukienka nie będzie tradycyjna, bo przecież to ja i zawsze muszę odstawać od reszty. Dlatego moja sukienka nie była do ziemi i prawie w niczym nie przypominała sukni ślubnej, a jedynie elegancką sukienkę.
(zdjęcie w mediach) Wybór jaki padł był też trochę spowodowany tym, że do wysokich osób nie należałam, trzeba podziękować tatusiowi, więc najzwyczajniej w świecie wyglądałabym na jeszcze niższą niż jestem. Do tej sukienki miałam dobrane złote balerinki i małą kopertówkę w tym samym kolorze.

Kiedy Natasha z Wandą wyszykowały mnie, pobiegły od razu na dół żeby same zdążyły się przygotować. Każdy był już zajęty sobą, dlatego ja siedziałam w pokoju i przyglądałam się widokom za oknem. Od rana nic nie jadłam i żołądek skręcał mi się z głodu, ale starałam się nie myśleć o jedzeniu. Usiadłam na łóżku i zaczęłam bawić się pobliską poduszką. Ktoś cicho zapukał do drzwi.

-Proszę... - powiedziałam cicho i do pokoju wszedł uśmiechnięty Stark już ubrany do wyjścia

-Hej i jak tam? - zapytał, kiedy dosiadł się obok mnie

-A jak myślisz? Denerwuje się.

-Nie ma czym - powiedział i przytulił do siebie

-Chciałabym żeby moja mama była ze mną w tym dniu. - stwierdziłam smutno

-Nie myśl teraz o tym. Powinnaś być uśmiechnięta, a nie smutna.

-Przecież się uśmiecham od samego rana. Mimo chamskiego zarzucenia mnie z łóżka i twardego lądowania na ziemi nie mogę nic zarzucić temu porankowi. - powiedziałam z szerokim uśmiechem

-Nat na pewno cię zrzuciła - zaśmiał się, a ja przytaknęłam - Spodziewałem się, że tak będzie. Ty wolałabyś się wyspać niż wstawać tak wcześnie

-Dokładnie. Ile jeszcze czasu?

-Jakaś godzina - odpowiedział patrząc na zegarek

-Jestem tak głodna, że zjadłabym konia z kopytami, ale jak Scar mnie złapie na jedzeniu w tej sukience przypłacę to głową.

-Nie zawsze trzeba się wszystkich słuchać. Ty mnie prawie nigdy nie słuchałaś - zauważył

-Jak to nie? - zdziwiłam się

-Powiedziałem "prawie". Nieważne, nie po to przyszedłem. - powiedział i wyciągnął małe pudełeczko z marynarki - zamknij oczy.

Zrobiłam to o, co poprosił i po chwili na mojej szyi znajdował się prześliczny złoty łańcuszek z motylkiem. Wtuliłam się w ojca z całej siły i podziękowałam za przepiękny prezent.

-Czemu akurat motyl? - dopytałam

-Jak ci powiem to nie uwierzysz, że sam wybierałem i dlaczego akurat to.

-Jestem ciekawa, powiedz.

-Bo już nie jesteś tą Hanną jaka przyjechała do mnie do Malibu kilka lat temu. Zmieniłaś się i to bardzo. Teraz nie jesteś już zagubioną w sobie nastolatką. Już wiesz czego chcesz, jesteś dorosła, mądra i za kilka godzin zaczniesz nowe życie. Byłaś małą dżdżowniczka, a teraz jesteś ślicznym motylem. - powiedział przyglądając mi się uważnie. A ja z każdym słowem coraz bardziej się uśmiechałam

-Masz rację nie uwierzyłabym gdybyś mi powiedział to kilka lat temu - powiedziałam z uśmiechem na ustach - Teraz uwierzę, bo już cię dosyć poznałam. I wiem, że jak chcesz to potrafisz wyjść z tej otoczki bycia twardym, oschłym i chamskim.

-Dzięki za podsumowanie mojego okropnego charakteru. - zaśmiał się pod nosem

-Nie jest okropny... Jest specyficzny tak jak mój charakterek.

-Nie da się ukryć. Loki też ma swój charakterek i może dlatego dzisiaj dzieje się to, co ma się dziać.

-Nie chciałabym się spóźnić tak w ogóle - zauważyłam patrząc na zegarek

-Jak kocha to poczeka. Dobra, już możemy iść. -powiedział wstając z łóżka i podając mi rękę - Służę pomocą - zaśmiał się głupio

-Wariat - przewróciłam oczami i poszłam z nim do wyjścia

-Pamiętaj, że tylko wariaci są coś warci. - powiedział kiedy przechodziliśmy przez salon

W Tower było już pusto, bo każdy pewnie pojechał na miejsce. Ślub i wesele miało się odbyć w bazie Avengers za Nowym Jorkiem. Chcieliśmy uniknąć medialnego szumu, dlatego lepiej było zoorgamować wszystko w małym granie zaufanych osób. O ile było mi wiadomo Lokes jest już tam od wczoraj z Thorem, bo nie chcieli mi przeszkadzać w przygotowaniach. I może gdyby Blondi była denerwująca to żeby nie było świadków morderstwa, bo znając Thora to wszystko jest możliwe. Był mistrzem odprowadzania Lokiego do szału, a podczas przygotowań podejrzewam, że jeszcze bardziej.

Tony w końcu znalazł kluczyki do auta i zjechaliśmy do garażu. Nie chciałam pobudzić sukienki i szłam ostrożnie przez bałagan dookoła. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy przed siebie. Przez dłuższą chwilę nie zmieniliśmy ani słowa.

-Będzie tu pusto bez ciebie... - odezwał się Stark wyrywając mnie z zamyślenia

-Słucham?

-Mówię, że pusto teraz będzie w domu bez ciebie. - stwierdził nie odrywając wzroku od drogi

-Nie będzie tak źle... Na pewno coś wymyślisz żeby tą pustkę zapełnić. - odparłam z uśmiechem

-Już ją coś wymyślę aż się zdziwisz. - zaśmiał się pod nosem

-Już coś wymyśliłeś znając ciebie.

-Jakoś nie, ale nie rozwadniajmy się nad tym teraz.

-Nie zniknę przecież całkiem.

-Mam taką nadzieję, że nie zapomnisz potem o swoim starym ojcu.

-Oj weź przestań. - zaśmiałam się

Dojechaliśmy piętnaście minut przed czasem. Przed wejściem czekała już zniecierpliwiona Scarlett.

-Ty serio wdałaś się w ojca! - powiedziała patrząc na zegarek - Całe szczęście, że się nie spóźniłaś. Chodź już. - pociągnęła mnie za sobą.

Nie za bardzo miałam wybór i szłam za nią aż do małego pomieszczenia gdzie czekała na mnie też Natasha. Zrobiły ostanie poprawki i dały mi do rąk bukiet czerwonych róż. Za drzwiami słyszałam różne znajome głosy i muzykę. Gdzieś między tym wszystkim słyszałam też Lokesa, który ustawiał swojego brata. Chciałam zapamiętać ten dzień jak najlepiej...

Ale prawda była taka, że do czasu zaczęcia wesela pamiętam wszystko, jak przez mgłę. Pamiętam piękny uśmiech Lokiego, kiedy mnie zobaczył i jego zielone oczy wpatrujące się we mnie w czasie naszej przysięgi, cały pocałunek, pamiętam łzy Natashy i uścisk od Thora. Pamiętam zapach cynamonu w pomieszczeniu i moje trzęsące się ręce. Nie sądziłam że będę aż tak się stresować.

Kiedy usiadłam przy stole weselnym obok, już mojego męża dopiero emocje opadły. Wszystko do mnie dotarło po czasie. Przyjrzałam się gościom. Byli prawie wszyscy, którzy zostali zaproszeni. Avengers, Clint oczywiście z rodziną, Fury, Hill, Coulson, Sif i cała jej grupka przyjaciół z Asgardu, Parker też był zaproszony razem z ciocią May. Ku mojemu zdziwieniu gdzieś w tłumie zauważyłam Pepper. Musiała przylecieć specjalnie z Europy żeby ty być. Cieszyłam się, że jednak się pojawiła. Wesele, a raczej przyjęcie nie było duże, ale trwało długo...

Każdy świetnie się bawił, a z tego co widziałam Tony bawił się chyba najlepiej rozbawiając wszystkich dookoła. Skorzystałam z chwili nieuwagi i wyszłam z budynku na polane żeby odetchnąć świeżym powietrzem. Oczywiście Loki poszedł tuż za mną i przytulił mnie od tyłu opierając swoją głowę na moim ramieniu. Chwila w ciszy i spokoju była nam potrzebna.

-Zostawiliśmy ich samych - stwierdził po dłuższej chwili

-Poradzą sobie bez nas - uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam się do niego przodem zakładając mu ręce na szyję - Może zostańmy tutaj?

-Bardzo bym chciał, ale chyba każdy jeszcze czeka tam na dwie rzeczy przy których musimy być - zauważył

-Nie możemy wysłać naszych klonów? - zaproponowałam

-Obawiam się, że to raczej nie przejdzie - zaśmiał się i dał mi krótkiego buziaka - Powinniśmy wrócić.

-Jeszcze chwilę... - westchnęłam przytulając się do niego.

Kilka minut ciszy przerwała Natasha.

-Tu jesteście! - dopadła do nas - Wszyscy was szukają!

-Przecież nie uciekliśmy - powiedział Lokes

-Chodźcie już. A ty Hannah idziesz ze mną. - zarządziła ciągnąc mnie za sobą - Fryzura ci się zaraz zepsuje.

Loki tylko zaśmiał się cicho, gdy zostałam "porwana" na tortury przed lustrem. Posłałam mu tylko mroźne spojrzenie i poszłam za przyjaciółką. Natasha pilnowała dosłownie wszytkiego związanego ze mną. Teraz miał być nasz pierwszy taniec z Lokim. Nienawidziłam tańczyć do czasu jak zaczęłam tańczyć z nim.

Stałam na środku sali z Lokim. Oboje czekaliśmy na pierwsze dźwięki muzyki. Nie lubiłam być w centrum uwagi, a tutaj o to właśnie chodziło. Bałam się, że noga mi odmówi posłuszeństwa. Było z nią lepiej, ale co jakiś czas przypominała o sobie w nie ciekawy sposób. Na szczęście kiedy nasza ulubiona piosenka zabrzmiała wszystko poszło idealnie i płynnie. Uśmiechy nie schodziły nam z twarzy i cały czas patrzyłam w z magiczne oczy mojego partnera. Kiedy taniec się skoczył spojrzałam w stronę taty, który stał kawałek dalej. Nie przewidziałam się - wycierał właśnie łzę z policzka. Ale gdy zauważył, że na niego patrzę natychmiast spoważniał.

-I tak widziałam - uśmiechnęłam się z udawaną złośliwością.

-Wydawało ci się - odparł odwracając wzrok.

Pokręciłam tylko głową zrezygnowana i uśmiechnęłam się pod nosem. Usiedliśmy z Lokim na swoich miejscach, a reszta wróciła do zabawy. Chcieliśmy chwilę odpocząć. Wypiliśmy po lampce wina i podszedł do nas Tony wręczając białą kopertę.

-Mały prezent ode mnie.

Zdziwiłam się, bo kupił nam do tej pory apartament w Nowym Jorku i wszystko, co było tam potrzebne, a jeszcze coś wykombinował. Loki otworzył kopertę i oboje przeczytaliśmy treść papierka w środku. Okazało się, że Stark wykupił nam trzy miesięczną wycieczkę po całej Europie, Chinach i Japonii.

-Zwariowałeś Stark. - powiedział po chwili Lokes

-Z tego, co wiem zwariowałem już dawno i jakoś nikomu narazie to nie zaszkodziło - podsumował Tony

-Naprawdę oszalałeś, kupiłeś nam przecież apartament - stwierdziłam

-I wycieczkę macie dodatkowo. Powinniście sobie porządnie wypocząć po ostatnich wydarzeniach.

-Dziękujemy bardzo - powiedział Lokes z uśmiechem

-A teraz jeżeli pozwolisz porwę na chwilę moją córkę do tańca. - powiedział Tony wyciągając mnie zza stołu

Chwilę później każdy bez wyjątku szalał w rytm muzyki. Tak na prawdę pierwszy raz tańczyłam z ojcem i muszę przyznać, że tańczy naprawdę dobrze. Najgorzej było z Clintem. Nie chodzi o to, że nie umiał tańczyć tylko w naszym tańcu było więcej wygłupów niż tańczenia. Impreza trwała cały dzień i prawie całą noc tak, że koło czwartej nas ranem dopiero każdy wracał. Jakimś cudem Tony się nie schlał, jak zwykle to bywało na imprezach.

Po skończonej zabawie Happy miał za zadanie odwieźć mnie i Lokiego do naszego apartamentu. W drodze do nowego domu praktycznie leżałam na Lokim w aucie. Położyłam głowę na jego ramieniu, a on gladził moją dłoń. Mieszkanie znajdowało się w jednym z najwyższych budynków w mieście i prawie na samej górze. Żeby, jak to stwierdził Stark "mieć ładny widok o poranku". Kiedy znaleźliśmy się w środku okazało się, że miał stu procentową rację.

+18
(które i tak każdy przeczyta 😂)

Weszliśmy do sypialni i już wiedziałam, że będzie to prawdziwa niezapomniana noc, pierwsza noc z moim mężem. Dzień w którym w końcu mogę nazywać go mężem nadszedł, a upieczętujemy go właśnie teraz...

Stanęłam przed wielkim łóżkiem małżeńskim i wpatrywałam się w niego wyobrażając sobie, co zaraz tu przeżyję.

Loki podszedł do mnie od tyłu, objął w pasie i zaczął składać delikatne pocałunki na odkrytym kawałku szyi.
Doznananie było rozkoszne. Moje ciało drżało pod jego dotykiem. Umysł wariował. Ciało, samo reagowało.
Brunet powolnymi zmysłowymi ruchami zaczął zsuwać ze mnie moją sukienkę...

Moje wyczekiwanie wzrastało....
Zanim się obejrzałam stałam przed nim w samej bieliźnie, odwróciłam sie do niego twarzą i zaczęłam składać delikatne pocałunki na jego słodkich malinowych ustach, nie musiałam czekać długo na jego reakcję.

Nasz pocałunek stawał się namiętną bitwą o dominacje. Powolnym aczkolwiek zdecydowanym ruchem zaczęłam zdejmować jego górną odzież. Kilka chwil później był już pozbawiony większej części garderoby.

Nie czekając dłużej Loki pchnął mnie w stronę łóżka na które upadła, a sekundę później on zawisł nademną.

- Jesteś taka piękna, nadzwyczajna. Kocham cię. - wyszeptał mi do ucha a ciało aż zadrżało z przyjemności.

- Ja ciebie też kocham Lokes. - odparłam na wydechu.

Brunet ponownie złączył nasze usta i bez wachania zaczął pozbywać się mojej bielizny. Spojrzał na mnie z uznaniem i zaczął zjeżdżać pocałunkami niżej torując sobie drogę poprzez moje piersi, zatrzymując się na sutkach i lekko je przygryzając.
Z moich ust zaczęły wychodzić niekontrolowane jęki, jego usta zaczęły znów schodzić coraz niżej aż dotarły do mojej nadbrzmiałej kobiecości, którą zaczął ssać i lizać.

Moje jęki stawały się coraz intesywniejsze, a ruchy bruneta szybsze. Zlizywał każde wylatujące ze mnie płyny. Sprawiał mi tym niebywałą przyjemność. Po chwili znalazły się we mnie jego dwa palce które zaczęły się powoli poruszać, uniósł swoje piękne oczy na moją twarz po czym oderwał się i wrócił do moich ust brutalnie je atakując.

Czułam swój smak pomieszany z jego słodkimi ustami.

- Smakujesz wybornie skarbie. - uśmiechnął się szeroko, a ja zarumieniona połączyłam nasze usta.

Dłońmi zjechałam na jego nabrzmniałe kroczę, które zaczęłam masować. Brunet jęknął z zadowoleniem i zaczął wypychać biodra wprost do mojej dłoni. Nie czekając dłużej zdjęłam jego bokserki i zaczęłam pieścić jego penisa.
Wyjął ze mnie swoje dwa palce i oblizał bacznie mi się przyglądając. Patrzył głęboko w moje oczy jakby czekał na jakiekolwiek oznaki sprzeciwu, ale się nie mógł się tego doczekać.

Moje biodra uniosły się jednocześnie ocierając się o jego męskość. Nie ociągając się brunet wszedł we mnie z impetem i zaczął szybko poruszać, moja rozkosz była bezgraniczna. Jego ruchy płynne, szybkie i zdecydowane. Wchodził we mnie i wychodził pozostawiając krótkie jednak wyczuwalne uczucie tęsknoty.
Wchodził głęboko zachaczając za każdym razem o mój najwrażliwszy punkt.

Jego ruchy stawały się coraz szybsze i coraz bardziej brutalne, ale tego właśnie oczekiwałam. Byłam na skraju. Zacisnęłam dłonie na prześcieradle, a wszystkie moje mięśnie po kolei zaczęły reagować w niekontrolowany przeze mnie sposób.

- Loki, ja zaraz...

- Tak, wiem ja też.

Po tych słowach wybuchłam, a on zaraz po mnie wlewając we mnie całą swoją zawartość, zapełniając mnie po same brzegi... Po tym Loki złożył gorący pocałunek na moich ustach wgryzając się we mnie mocno. Oddałam go również łapczywie powoli wracając do siebie. Jego dłonie nadal wędrowały po moim ciele napotykając wszystkie moje blizny po drodze. Tym razem nie wstydziłam się tych pamiątek. Loki sprawiał, że zapomniałam i czułam się wyjątkowo tej nocy i mam nadzieję, że przez całe życie.

Cała ta noc była jedną z najbardziej udanych w moim życiu. Od teraz wszystko będzie wyglądać inaczej, ale narazie o tym nie myślałam. Leżałam wtulona w tors męża i wsłuchiwałam w jego bicie serca. Moje powieki sama opadły i Morfeusz zatroszczył się o moją duszę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro