Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.


POV: JiHoon

- Cheater jebany! Pierwszy przecieź uderzyłem!- dosyć mocno uderzyłem pięścią w biurko.
- Stary, uspokój się... Zaraz rozwalisz kolejne biurko.- odezwał się mój kumpel, z którym rozmawiam na TeamSpeak'u. Wziąłem głęboki oddech i opuściłem grę. Wstałem od biurka, ówcześniej żegnając się z kolegą. Mój wzrok utkwił na zagerku, który wskazywał godzinę 7:51. Oznaczało to, że szkoła rozpoczyna się za niecałe 40 minut. I tak tam nie pójdę.

[𝐠𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 8:12]

- Mamo! Widziałaś gdzieś moją konsole? Nie mogę jej nigdzie znaleźć.- zapytałem, wchodząc do kuchni. Moja rodzicielka trzymała w ręku przedmiot, którego potrzebuje.
- O! Masz go! Gdzie go znalazłaś?- już miałem sięgać po konsole, gdy mama schowała go za swoje plecy
- Nie dostaniesz tego. Ani tej głupiej konsoli, ani komputera.- oznajmiła oschłym głosem.- Jedyne z czego możesz korzystać to telefon, ale bez Internetu. Dopóki nie poprawisz ocen, nie dostaniesz tego spowrotem.- stanąłem jak wryty. Matka mówiła coś jeszcze, ale już jej nie słuchałem. Zgarnąłem plecak z kanapy i wściekły opuściłem dom.
Co ona sobie myśli?! To są moje rzeczy i nie ma prawa mi tego zabierać! Tss, nie będę poprawiał żadnych ocen, mam w dupie tą szkołę. Jak dobrze, że już za miesiąc koniec roku.
W drodze sam nie wiem gdzie, kopałem wszystko, co leżało na ziemii. Jakieś puszki, kamyki, kapsle. Irytowało mnie dosłownie wszystko, a najbardziej ludzie. Gdy kopnąłem jakieś szkło, zza pleców usłyszałem jak dwie, stare kobiety obgadują mnie. Krzyknąłem coś do nich o dobrym wychowaniu i odszedłem, pokazując im środkowy palec. Gdy byłem już kilkanaście metrów od nich, sprawdziłem godzine na telefonie. Zegar wskazywał 8:27. Za pół godziny otwierają salon gier, więc postanowiłem powolnym krokiem udać się w to miejsce. Tam zawsze znajduję ukojenie. Po drodze zadzwoniłem po kumpla, by też tam przyszedł.

[9:03. 𝐩𝐨𝐝 𝐬𝐚𝐥𝐨𝐧𝐞𝐦 𝐠𝐢𝐞𝐫.]

Zapatrzony w telefon, nawet nie zauważyłem kiedy, przybył przyjaciel.
- Wchodzimy?- spytał, tym samym odrywając moją uwagę od gry.
- Huh? A, no tak, tak.. tylko dokończe grę.- YoungSoo przewrócił oczami i sam wszedł do środka. Kiedy skończyłem, zrobiłem to samo, ówcześniej chowając telefon do kieszeni. Już od wejścia uderzył mnie zapach tego miejsca. Pachniało tu trochę starocią, trochę trochę tymi wszystkimi odświeżaczami i płynami. Niektórzym mówią, że ten zapach jest okropny, jak tu ktoś może w ogóle przebywać. Według mnie, zapach tego miejsca to jedna z moich ulubionych rzeczy. Mógłbym tu siedzieć całe dnie, a ten zapach nigdy mi nie zbrzydnie.
Jak zwykle, od razu po wejściu, udałem się do kasy by kupić kilka żetonów. Z szczerym i promiennym uśmiechem przywitała mnie moja siostra, która tu pracuje.
- Hej, Woozi! Ty znowu nie w szkole?- spytała, wyciągając pudełko z żetonami spod lady.- Mama raczej nie będzie zadowolona.
- E tam, takie gadanie. Dzisiaj dała mi "karę" na kompa i konsole, bo muszę poprawić oceny. Zakładam, że to tylko chwilowe i już jutro będę miał wszystko spowrotem.- położyłem pieniądze na ladę, a HoSook podała mi żetony.
- Lee JiHoon!- i zaczyna się monolog.- Mama już młoda nie jest, a przez to co ty odwalasz jej serce kiedyś może nie wytrzymać!- zmierzyła mnie swoim ostrym wzrokiem.
- Prze--
- Nawet nie próbuj powiedzieć, że przesadzam, bo taka jest prawda.- westchnęła smutno.- Dobra młody, leć grać, ale nie za długo!
- Kocham Cię, siostra!- uśmiechnąłem się, a już chwilę później byłem całkowicie oddany grze.

[22:58]

- Młody, już pora kończyć.- siostra szturchnęła mnie w ramie.- Jutro przyjdziesz to pograsz.
Rozejrzałem się wokół. Za oknem było już ciemno. W salonie większość świateł była już pogaszona, tylko jedno przy wyjściu nadal dawało blask. W lokalu już nie było nikogo, oprócz mnie i mojej siostry.
- To już zamykacie?- mój głos był lekko zamulony, przyciszony.
- No tak, już jest prawie 23.- shit, nawet jie zauważyłem kiedy ten czas zleciał.- Ja muszę jeszcze coś zrobić, więc idź czekaj na mnie koło mojego samochodu. Odwiozę Cię do domu, bo i tak muszę porozmawiać z rodzicami.
HoSook zniknęła w glębi lokalu, a ja udałem się na parking gdzie stał jej samochód. Z kieszeni wyjąłem swój telefon i znów przez kolejne kilkanaście minut nieprzerwanie grałem.

[𝐤𝐢𝐥𝐤𝐚 𝐦𝐢𝐧𝐮𝐭 𝐩𝐨́𝐳́𝐧𝐢𝐞𝐣]

- Ej, ty... mały frajerze z telefonikiem w ręku.- oderwałem swój wzrok od telefonu i spojrzałem przed siebie. Ujrzałem tam dwóch napakowanych typków, około 190 cm wzrostu.
- Czego chcecie..?- lekko wystaszony odsunąłem się na krok do tyłu. Telefon schowałem do tylnej kieszeni spodni, by w razie co mieć wolne ręce do obrony, a mój telefon był "bezpieczny".
- Dawaj pieniądze frajerze.- zrobili 2 kroki do przodu, na co ja 3 kroki do tyłu.
- Nie mam przy sobie nic...- poczułem ból na brzuchu i upadłem na ziemie. Jeden z tych kolosów uderzył mnie, dosyć mocno... Próbowałem powstrzymać łzy, ale nie dawałem rady. Zacząłem płakać i pluć krwią. Jestem słaby.
- Widzieliśmy, że masz telefon.- jeden z nich ukucnął nade mną, złapał za podbródek i uniósł głowę do góry.- Albo go dajesz, albo...- oboje zaczęli się okropnie i obrzydliwie śmiać. Przerażało mnie to.- albo coś Ci się stanie, mały.
- Kurwa ała!- jeden z nich padł na ziemie jak kłoda, a chwilę później drugi bił się z kimś. Siedziałem na zimnej ziemii tak przez chwilę, bardzo zdezorientowany.
- Hej, wy! Co wy tu robicie? Mam zadzwonić po policje?- moja siostra przybiegła, a ta dwójka osiłków uciekła.- Co ty tu jeszcze robisz? Mam dzwonić?- te słowa skierowała do mężczyzny. Przez chwilę panowała cisza, ale nieznajomy przerwał ją, podchodząc do mnie.
- Nic Ci nie jest? Może potrzebujesz jechać do szpitala?- spytał mnie oschłym głosem. Brzmiało to jakby się martwił, a jednocześnie miał w to wyjebane po całości. Moja siostra dopiero po jego słowach zorientowała się co się stało i mocno mnie przytuliła.
- Ah, nic mi nie jest. Dziękuję za pomoc.- powoli wstałem z ziemii i uśmiechnąłem się do chłopaka. Prawdopobobnie tego nie zobaczył, bo było już dość ciemno.
- Nie ma za co, mały. Następnym razem po prostu nie wychodź sam po ciemku, tymbardziej w takiej dzielnicy.- pokiwałem głową i odpiedziałem, że zapamiętam sobie tą radę.
- Jak mogę się Panu odwdzięczyć za uratowanie mojego brata?- spytała nieznajomego, który tylko się uśmiechnął.- Huh?
- Chciałbym się umówić z Tobą na randkę.- moją siostrę całkowicie wryło. Zrobiła się czerwona jak burak i nie umiała nic z siebie wydobyć.
- Uh.. chętnie tylko... nie znam nawet Twojego imienia.- podrapała się po szyi. Nieznajomy wyciągnął rękę.
- Nazywam się MinGyu, Kim MinGyu. Jak brzmi Twoje imię jeśli mogę spytać?- moja siostra wystawiła rękę w geście powitania. MinGyu pocałował jej dłoń z szarmanckim uśmiechem na twarzy.
- HoSoon, tak mam na imię.- odpowiedziała zarumieniona. Kim podał jej jakąś karteczkę i odszedł. Zgaduję, że po prostu dał jej kontakt do siebie. Siostra cała w skowronkach wsiadła do samochodu, a ja razem z nią i pojechaliśmy do domu.

༄༄༄
𝙷𝚎𝚓! 𝙱𝚊𝚛𝚍𝚣𝚘 𝚙𝚛𝚣𝚎𝚙𝚛𝚊𝚜𝚣𝚊𝚖, 𝚣̇𝚎 𝚔𝚘𝚗́𝚌𝚣𝚎̨ 𝚝𝚞, 𝚊𝚕𝚎 𝚗𝚒𝚎 𝚌𝚑𝚌𝚒𝚊𝚕𝚊𝚖 𝚓𝚞𝚣̇ 𝚠 𝚙𝚒𝚎𝚛𝚠𝚜𝚣𝚢𝚖 𝚛𝚘𝚣𝚍𝚣𝚒𝚊𝚕𝚎 𝚗𝚊𝚙𝚒𝚜𝚊𝚌́ 𝚣𝚊 𝚍𝚞𝚣̇𝚘.
𝚉𝚊𝚙𝚛𝚊𝚜𝚣𝚊𝚖 𝚍𝚘 𝚔𝚘𝚖𝚎𝚗𝚝𝚘𝚠𝚊𝚗𝚒𝚊 𝚒 𝚘𝚌𝚎𝚗𝚒𝚊𝚗𝚒𝚊 𝚝𝚎𝚐𝚘 𝚏𝚊𝚗𝚏𝚒𝚔𝚊!
𝙳𝚘 𝚗𝚊𝚜𝚝𝚎̨𝚙𝚗𝚎𝚐𝚘 𝚛𝚘𝚣𝚍𝚣𝚒𝚊𝚕𝚞, 𝚍𝚘𝚋𝚛𝚊𝚗𝚘𝚌! ♡︎

༄༄༄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro