prolog
Kiedy niemal wszyscy mieszkańcy Hawkins dostrzegli jak Druga Strona przenika do miasta zaczęło się piekło. Piekło, które niosło za sobą wiele przerażeń, smutków, nie wiedzy, rozkazań rządu. Vecna celowo najpierw nie ujawniał potworów. Chciał aby wpierw wzrosły negatywne emocje. Bo wtedy będzie mógł zaatakować większą ilość ludzi. Kolejnym powodem było także jego osłabienie. Musiał chwilę przeczekać, ale to nic nie znaczyło. Hawkins przegrało i nieistotne za ile dowie się o swojej ostatecznej klęsce.
♡♡♡
Eleven usiadła obok Max i położyła rękę na jej gipsie. Zamknęła oczy. Już raz ją uleczyła. Może mogła to powtórzyć. Skupiła się. Kiedy znalazła się już w transie nigdzie nie widziała przyjaciółki.
- Musisz latać - przypomniały jej się słowa Brennera.
Latała kiedy przywróciła Max do życia. Teraz też mogła latać. Potrzebowała tylko wyrównać swój lot.
♡♡♡
El ścinęła mocniej łodygę trzymanego kwiatka tak, że rozerwała się na pół. Jej serce zabiło mocniej , a oczy mimowolnie powędrowały w stronę ciemnych obłoków. To się działo naprawdę. Jej największy koszmar się właśnie ziiszczał. Ich największy koszmar. Tak w zasadzie to całego Hawkins. Jeszcze nie świadomego, ale bez wątpienia zagrożonego.
Mieszkańcy miasteczka z pewnością nie wiedzieli co się dzieje, a że ludzie mają to do siebie, że są głodni wiedzy zapewne szukali jej w wiadomościach, filmach o siłach nadprzyrodzonych... ale nadal byli nie świadomi niebezpieczeństwa. I chociaż Eleven by się do tego nigdy nie przyznała to w tym momencie im tego zazdrościła. Chciała chodź raz być normalna. Chodź raz nie wiedzieć o zbliżającym się końcu. Chodź raz patrzeć z tyłu nie mogąc i nie musząc nic zrobić. Ale to nie był czas na takie myśli. Musieli działać.
- Eleven chodź - powiedział Hopper wyrywając córkę z zamyślenia. Po tonie jego głosu trudno było stwierdzić czy jest w nim więcej stanowczości czy strachu - Musimy cię schować.
- I pojechać po resztę - dodał Mike - to sytuacja kryzysowa, a razem łatwiej nam będzie ułożyć plan.
- Trzeba powiadomić Owensa - odezwała się Nancy - Wiedział jak przywrócić El moce, więc może będzie wiedział coś w tej sprawie.
- Okej, okej - warknął Jim chyba trochę za ostro niż zamierzał gestykulując przy tym rękami - Kolega Jonathana...
- Arygle - poprawił go zjawiający się z nikąd Kalifornijczyk.
- Arygle pojedzie razem z Jonathanem po resztę z waszej paczki - kontynuował zirytowany mężczyzna - Wiesz gdzie mogą być? - zwrócił się do starszego syna Joyce.
- Tak szczerze powiedziawszy to nie za bardzo - odparł nieco zakłopotany.
- Pojadę z nimi - wtrąciła się Nancy.
- W takim razie Nancy, Jonathan i Arkell...
- Arygle - poprawił go szybko chłopak, a były komendant policji posłał mu nie przyjemne spojrzenie.
- Jadą po resztę, a pozostali zostają ze mną, nie możemy ryzykować zbyt dużej ilości kontaktów.
Grupa przytaknęła. Nie mieli innego wyboru więc Jonathan, Nancy i Arygle szybko zapakowali się do samochodu i odjechali, a reszta paczki skierowała się do chatki.
- Co my teraz zrobimy Hopp? - spytała drżącym głosem Joyce mocniej zaciskając uścisk na ręce mężczyzny.
- Nie musimy powiadamiać Owensa - odrzeknął Jim - Jego agentka napewno jeszcze nie zdążyła wyjechać z Hawkins, a wątpię żeby nie zauważyła przypadkiem tego co się teraz dzieje. Nie ryzykując kontaktu to ona pojedzie po doktorka.
Kobieta westchnęła.
- Ale co będzie dalej? - drążyła coraz bardziej zdenerwowana.
- Na pewno coś wymyślimy Joyce - zapewniła ją Eleven posyłając kobiecie smutny uśmiech.
- Will - odezwał się nagle Mike - Wiem, że to może nie odpowiednia chwila, ale chyba bardziej odpowiedniej już nie będzie. Mówiłeś, że znowu go czujesz, prawda?
Chłopak poczuł lekkie poczucie winy z wkopania przyjaciela w niezręczną sytuację, ale to nie było w tej chwili istotne. Jeśli to miało w czymś pomóc zakłopotanie nie miało nic do rzeczy.
- Znowu go czuję - zaczął Will kiedy oczy całej czwórki zwróciły się ku niemu - On żyje, ale jest ranny. Wiem, też w jaki sposób myśli. I on się nie podda. Nie ma mowy. Chcę zniszczyć. Chcę zniszczyć wszystkich i całe Hawkins. Stworzyć z niego Drugą Stronę.
- Mówił coś takiego kiedy z nim walczyłam - odparła El nerwowo skubiąc sznurek od bluzy.
Potem zapadła cisza. Cisza, która niosła za sobą dużo emocji. Najwięcej tych negatywnych. To podobało się Vecnie. Im więcej rozpaczy, zrezygnowania i złości tym więcej będzie mógł ich kontrolować. Ale to nie był jeszcze na to czas. To był dopiero początek. Początek końca.
♡♡♡
Kiedy Steve, Robin i Dustin byli już w samochodzie Arygle skierował się do szpitala, którego adres podał mu Dustin. Jechali w milczeniu ściskając się w aucie. Każdy pogrążony w swoich rozmyśleniach.
- Dobra, przyznaje, że jeszcze gorzej nie było - przerwał ciszę Steve - Ale mierzyliśmy się już z podobnymi wyzwaniami.
- Eleven się mierzyła - poprawiła go smutnym głosem Robin.
- Dasz mi dokończyć? Chodzi mi o to, że zawsze znajdywaliśmy rozwiązanie i wiem, że to inna i poważniejszą sytuacja, ale tym razem też nam się uda.
- Oby - odezwała się Nancy tępym spojrzeniem obserwując samochody jadące w zupełnie innym kierunku niż oni. Samochody, które opuszczały Hawkins.
- W końcu musicie... Musimy... Super girl musi tylko zabić tego potwora - skomentował Arygle - To już jest jakiś plan. Po za tym super girl już z nim walczyła, więc przygotujemy jej znowu wannę z solą, damy wypasione okulary i zabije go niczym...
- Vecna - Robin przerwała monolog chłopakowi oświecona swoją myślą- No właśnie Vecna. Kiedy zesłał tą posraną klątwę na Max to kontrolował jej umysł.
- Do czego zmierzasz? - spytał od niechcenia Steve.
- Kontrolował jej umysł nie rozumiecie? Max umarła. To znaczy klinicznie. Gdyby jakimś cudem Henry nie wyszedł z jej umysłu podczas jej śmierci nadal by go kontrolował i...
- I nie pozwolił jej przeżyć - zgadła Nanc powoli zaczynając rozumieć o co chodzi przyjaciółce.
- No właśnie, czyli kiedy Max przebudziła się znowu w jej umyśle nie było już Jedynki. Henry potrzebował 4 ofiar, aby Druga Strona przeninęła do Hawkins. Ale Max żyje. To znaczy utrzymuje funkcje życiowe. Dla Vecny jest narazie martwa. Ale kiedy się obudzi zakłóci rytm tego co robi. 3 ofiary to za mało.
- Nie będzie w tedy próbował znaleźć sobie nowej ofiary ? - zapytał Jonathan próbując skupić się na tezie dziewczyny.
- Jeśli obudzi się nie długo będzie na to za słaby - odparła Robin podekscytowana swoją teorią.
- Ale jak obudzimy Max? - jedno pytanie zgasiło cały entuzjazm, który zapanował w pojeździe.
- To jest jedyny problem - odparła Robin - Ten jeden cholerny chaczyk.
- Nie jedyny i nie jeden - odrzekł spokojnie Jonathan - Ale jakiś plan B mamy.
- Słuchajcie - odezwał się nagle Arygle - Cieszę się, że to rozgryźliście i tak dalej, ale lepiej tego posłuchajcie - podgłośnił dźwięk wiadomości, które cały czas leciały w tle.
- Nad Hawkins unosi się dziwne zjawisko atmosferyczne podobne do burzy. Naukowcy nie chcą nam na razie nic zdradzać, ale możemy wywnioskować, że kolejna tragedia spotka to małe miasteczko. Rząd zarządził natychmiastową eksmisję mieszkańców Hawkins. Mają czas do jutra, a policja jest skora do pomocy. Najbardziej zaufani naukowcy rządu już zaczęli swoje badania. Niektórzy mieszkańcy boją się, że to sprawa sił nadprzyrodzonych. Nie pomaga świadomość nie dawnego trzęsienia ziemi, czy serii zabójst rytualnych. Odezwiemy się do państwa za godzinę w rozmowie z psychologiem pod tytułem ,,Jak przetrwać ten trudny czas". Nie bójcie się prosić o pomoc i wspierajcie się na wzajem. Na razie to tyle. Dowidzenia.
- Nie jest dobrze -stwierdził Jonathan kręcąc głową - ściągnijmy tu Sinclairów i szybko jedźmy do Eleven.
Zapanowała zgodna cisza.
♡♡♡
Hello Brochachos!
Po pierwsze strasznie cieszę się, że udało mi się napisać ten prolog, bo przyznam szczerze, że ciężko było mi zacząć ten fanfik.
Tak czy siak udało się i przychodzę do was z kilkoma sprawami organizacyjnymi.
Jeśli myślcie, że prolog był długi to się mocno mylicie, ponieważ kolejne rozdziały będą o dużo dłuższe.
Nie jestem w 100% zadowolona z tego rozdziału ale jakoś trzeba zacząć. Przepraszam was za wszystkie błędy, których na pewno jest masa. Jeśli jakieś wychwycicie, to śmiało piszcie, poprawię.
Rodzialy postaram się dodawać raz w tygodniu, ale są wakacje, więc może być tak, że będę was informować o niereguralnym w czasie rozdziale.
Planuje, że ta książkę będzie miała około 9/10 rozdziałów, ale będą jak już wspomniałam bardzo długie.
A jak wam się wogole podobał 4 sezon? Dla mnie odjazd i pisząc moją wersję 5 sezonu zabijam chęć obejrzenia go.
No i w sumie tyle.
🐧
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro