\8/
Per. Narratora
*dzień wycieczki*
Uczniowie jechali już od ponad godziny. Ku przypuszczeniom cukiereczka, Tom siedział z innymi dziećmi a karmelek z nauczycielami. Oboje dobrze czuli się w tych grupach ale najlepiej czuli by się w swojej obecności.
W końcu dojechali na miejsce. Dzieciaki wysiadły pędem z autokaru i w niekontrolowanym stadku ruszyły w stronę rynku razem z nauczycielami, jeden nauczyciel musiał iść z tyłu, drugi z przodu a trzeci-pośrodku. Krajobrazy były zupełnie inne niż w mieście, w którym mieszkał Tom. Było tu mniej pastwisk, droga była bardziej ruchliwa, budynki były większe a ludzi na ulicach było jak grzybów po deszczu.
Najpierw udali się na basen a raczej aqua park. Było tam mnóstwo rozmaitych atrakcji ale najpierw zacznijmy od początku. Tom musiał iść z przodu gdyż zazwyczaj rozrabia i nie mógł porozmawiać z Tordem. Gdy weszli do rejestracji. Otrzymali zielone bransoletki i poszli do szatni. Otwierali po kolei szafki za pomocą przykładania bransoletek z kodem do zamka szafki a następnie składali tam niepotrzebne rzeczy zaś przebierali się w kabinach, których było w połowie tyle co szafek. Thomas dumnie wyszedł ze swojej kabiny. Od kąd tyko nauczyciel mu się spodobał, młodszy ćwiczył ciągle aby wyglądać perfekcyjnie. A wiec było u niego widać zarysy sześciopaku. Oparł się o szafki w swoich czarnych jak smoła spodenkach ozdobionych w żółto-zielone ananasy. Czekał zniecierpliwiony na Pana Larssona, Tom marzył żeby znów zobaczyć jego ciało!
W końcu nauczyciel wyszedł, bez okularów i bez krawatu wyglądał dziko, szałowo, podniecająco. Tom ledwo się powstrzymywał od wyprzytulania nauczyciela czy dotknięciu jego umięśnionego brzucha.
Nauczyciele podzielili się zadaniami:
Larsson: zajmuje się pobocznym basenem
Hargreavers: zajmuje się głównym basenem
Peterslake:zajmuje się wiadrem
Reszta obiektów takie jak zjeżdżalnia, mała zjeżdżalnia dla dzieci, przejazd na pontonie były strzeżone.
Tom od razu wybrał basen Torda. Najpierw wszedł nauczyciel, za nim trójka uczniów,reszta wolała coś innego. Czarnooki pływał blisko Torda rozglądając się za fajnym miejscem. W końcu udało im się znaleźć wycięty w kafelkach ogromny prostokąt ozdobiony specialnymi żółtymi lampeczkami, można było tam usiąść gdyż ustawiono specialne kafelki. Dany obszar był ukryty w ścianie i zasłonięty od przodu jakimś ogromnym domkiem, na którym stało wiadro 10x5m. Wypełniało się co jakiś czas i wylewało wodę na innych.
Chłopcy usiedli na kafelkach a raczej Tord gdyż Tom wprosił się na jego kolana.
-Kocham cię karmelku- Wtulił się w niego z uśmiechem.
- Ja ciebie też kocham maleństwo-Tord macał chłopaka po łopatkach.
-Widziałeś wzrok tamtych Lasek? Masz branie Tordi-cmokną go.
-Po co mi branie jak mam ciebie hm~? -Tord położył kciuk na ustach Toma a resztą dłoni obją jego szczękę.
Czarnooki uśmiechnął się ulegle. To był znak dla Torda zaczęli się namiętnie całować, obmacywać ale uważali aby ich sprzęty nie dały o sobie znać. Spędzili całą godzinę ze sobą, nikt im nie przeszkadzał,czuli świetnie w swoim towarzystwie. Ledwo się odgonili od trzymania się za ręce czy choćby od całowania się.
Później wszyscy wyszli z basenów i udali się do szatni gdzie suszli się chwilę w specjalnej komorze, ubierali w suche ubrania w kabinach i spacerkiem poszli do hotelu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro