Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

\13/


Per. Toma

Dotarliśmy pod szkołę około godziny 15.00. Od razu pobiegłem do sklepu znajdującego się na parkingu pod szkołą. Tam poczekałem aż rodzice odbiorą większość dzieciaków a gdy do tego doszło,podszedłem do Torda .

-Możemy już jechać czy jeszcze czekamy żeby było mniej świadków?

-Już jedziemy,ta cycata baba już sobie pojechała-Tord fuknął,oczywiście chodziło o panią Stemberlake.

Zachichotałem po czym szybkim krokiem udaliśmy się do auta szarookiego. W tym momencie była 15.37 .

-Godziny szczytu..-mruknął Tord.

-I korki-jęknąłem niezadowolony.

Tord musiał jechać dookoła miasta aby ominąć wszystkie korki . DO jego domu dotarliśmy po 16.25. Szczęśliwy pobiegłem do salonu i wyłożyłem się na kanapie. Był sto razy wygodniejsza ,niż tamte głupie fotele w autokarze. Usłyszałem szarookiego nad sobą. 

-Będziesz coś jadł królewiczu?

-Mhmmm-wtuliłem twarz w poduszkę ukrywając uśmiech.

-Co powiesz na krążki cebulowe z sajgonkami?

-Jutrooo 

-No dobrze to zrobię ci po prostu jajka i bekon -cmoknął mnie w policzek i poszedł do kuchni. 

Jest mi z nim jak w raju. Tord opiekuje się mną,pielęgnuje mnie,pociesza,pomaga mi. Gdy mam ochotę się zabawić,Tord nigdy nie odmawia.  Na dodatek jest taki silny i troskliwy w jednym. Kocham go całego,nigdy bym nie przypuszczał,że prawdziwie się zakocham,a jednak. 

Przez te myśli miałem ochotę się poprzytulać. Wstałem ziewając i drapiąc się po głowie,poszedłem do kuchni. Tord przebrany już w dres,kręcił się wokół patelni pełnej jedzenia. Stanąłem za nim i włożyłem ciepłe dłonie pod jego bluzkę. Objąłem nimi jego brzuch i wtuliłem się w jego plecy. Chciałem być tak blisko niego jak tylko jest to możliwe.

-Jeszcze nie jest gotowe przylepo-Odwrócił głowę i spojrzał na mnie przez ramię-Masz chcice pysiu?-Powiedział to ostatnie powoli zniżonym tonem głosu,od zawsze mnie to rozbraja.

-Zaraz mogę mieć-prawą dłoń pokierowałem po prawe żebro rogacza.-Chce się trochę poprzytulać z moim nauczycielem,cz to złe?-uśmiechnąłem się.

-Zakazany owoc smakuje najlepiej,prawda Tommy?-zachichotał- Teraz uważaj,żeby tłuszcz cię nie oparzył-Tord zaczął obracać bekon na patelni. -Mam taki fajny pomysł tylko nie wiem czy lubisz paprykę 

-Surowej nie dotknę nawet kijem

-Dostaniesz konserwową-pogłaskał mnie po dłoni i wrócił do obracania mięsa. Zrobimy sobie niby hamburgery,co ty na to?

-Jak będą bez pomidorów i cebuli to bardzo chętnie

-Mój maluch ma aż tak królewskie podniebienie?-zachichotał i wrzucił na patelnie cebulkę.

-Jestem wybredny więc ciężko ci będzie mnie wykarmić hehe

-Jak założę na lodówkę zamek to sam będziesz sobie kupował jedzenie.-zakrył jajka pokrywką i obrócił się do mnie . Wziął mnie na ręce i zaczął chodzić ze mną od lodówki do blatu,od blatu do szafek wyjmując po kolei noże i warzywa.- To czego jeszcze nie lubi mój pysio? Zrobię sobie listę-cmoknął mnie w policzek i wyjął długopis i karteczki,na których robił listy zakupowe.

-Hm...Surowej papryki,cebuli,mleka-Poczekałem aż zapisze i dyktowałem dalej,głaszcząc go po karku i bawiąc się jego włosami.- Selera,musztardy,pietruszki-zerknąłem na jajka,pierwszy raz widzę,żeby ktoś je przykrywał.- pomidorów,oliwek,nutelli-może w ten sposób się nie spalą?-szczypiorku,smalcu,barszczu białego i bakłażana

-A  mojego lubisz-uśmiechnął się zadziornie kończąc listę.

-Ty masz banana-zachichotałem.

-A ty paróweczkę 

- Ich też nie lubię

-Zanotowane-przykleił kartkę do lodówki za pomocą magnezu. Nigdy bym nie przypuszczał,że nawet gotowanie może być wspaniałe,jeśli tylko ma się przy sobie odpowiednią osobę.

-Hej Tord-spojrzał mi w oczy- Nie będę ci przysięgał,że będę z tobą na zawsze bo życie jest zaskakujące ,ale dziękuje ci za te chwile,które możemy spędzić razem-w moich oczach pojawiły się łzy gdy w głowie porównałem sobie patologię,w której żyłem,do tego raju ,który.-T-to naprawdę cudowne,że jesteś przy mnie-Po moich policzkach popłynęły łzy.

-Tommy-uśmiechnął się i otarł moje łzy. -Nie dziękuj mi skarbeńku ale czemu mówisz mi takie coś? Boisz się,że odejdę od ciebie?

-M-mhm-schowałem głowę w jego ramię i wziąłem głęboki oddech- Albo,że wrócę do rodziców..

-Oj Tommy,Tommy-westchnął cicho- Wiesz,że będę starał się mimo wszystko z tobą widywać nawet gdyby takie coś się stało? Bo będę tęsknił skarbie,a jak ktoś tęskni,to zrobi wszystko żeby zobaczyć się ze swoją małą pchełką-obdarował mnie dziewięcioma buziakami- W tedy przychodził bym po ciebie wieczorami i woził po mieście motorem. Ulice były by puste a nam towarzyszyło by tylko logo MC'Donald świecące obok lamp ulicznych . Pojechalibyśmy tam na jakieś jedzenie,powygłupiali i wrócili do mnie na noc-Zaczął gładzić mnie po plecach ,zamknąłem oczy i zacząłem to sobie wyobrażać uspokajając się- Może udało by mi się w końcu wyremontować łazienkę tak żeby wanna mogła zamieniać się w jakuzzi.Oglądalibyśmy jakieś filmy w wannie na moim tablecie a rankiem odwoził bym cię  z powrotem i tak byśmy robili co jakiś czas hm?- Słuchałem jego głosu. To wszystko wydawało mi się teraz tak realne. Czemu? może dla tego ,że nie obiecał mi ,że będziemy razem do końca świata ,powiedział mi coś co było w jego stylu,coś oryginalnego. Byłem pewien,że wszystko co mi powiedział okazałoby się prawdą.

-Czemu ty zawsze znajdziesz jakieś rozwiązanie w złej sytuacji?-uśmiechnąłem się już uspokojony.

Wzruszył ramionami  z uśmiechem i cmoknął mnie w usta,wykładając na talerze obok jajka,były na patelni tak długo a nie są nawet trochę zwęglone.

-Może dla tego,że wszystkie złe sprawy dotyczą ciebie?-zaśmiał się-a dla ciebie warto trochę pomyśleć i coś wykombinować

-Dzisiaj nie ma opcji ,że nie zrobię ci loda-uśmiechnąłem się i otarłem się nosem po jego szyi.

Gdy podniosłem głowę,od razu mnie pocałował. Czuć ciepło jego ciała i ust to jak wygrana w totolotka. Jest cudowna.

-Kocham cię profesorze Larsson 

-Ja ciebie też kocham głupku-zaczął się śmiać- mówiłem żebyś mnie tak nie nazywał chyba ,że w łóżku

-Nie widzę przeszkód aby do niego iść po kolacji-musnąłem jego wargi.-Naprawdę cię kocham

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro