Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✿ ❝𝐲𝐨𝐮 𝐦𝐚𝐤𝐞 𝐦𝐞 𝐟𝐞𝐞𝐥 𝐛𝐫𝐚𝐧𝐝 𝐧𝐞𝐰❞



Wesołych walentynek! 


══════🥀══════


Po całym dniu opróżniania magazynu wreszcie można było udać się do domów. 


— Hola hola! Nie tak prędko, Zosiu! Nie zostawiaj mnie samego! — Zawołał Rudy, podbiegając do Tadeusza, który chciał śpiesznie opuścić pomieszczenie. 


— Janeczku! Wybacz, myślałem, że wolisz sam wrócić do domu — uśmiechnął się rozbrajająco, zrównawszy się krokiem z chłopakiem.


— Nie, mój kochany. Dziś pragnę odprowadzić cię pod samą bramę twego domu. 


Obaj wyszli na świeże powietrze, a Janek ukradkowo musnął dłoń Tadeusza swoją. Oh, jak bardzo obaj pragnęli iść razem przez miasto, trzymając się za ręce... Nie był to jednak dobry czas na manifestowanie uczuć do osób tej samej płci, więc ku wspólnemu bólowi serca musieli się wstrzymać. 

Ale nawet tego jakże przyjemnie było iść blisko siebie, rozmawiając o formowaniu swych osobowości poprzez wzajemne oddziaływanie, o wpływie, jaki na sobie wywierają, jednocześnie czując przyjemny wietrzyk swawolący między starymi kamienicami, oraz ciepłe promienie słońca mile łechcące twarze.


— Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało, Janku — rzecze cicho i z czułością Zośka, a Rudy przez moment pomyślał, że przez uliczny gwar się przesłyszał. 


— No co? — Prychnął Zawadzki, widząc zaskoczoną minę swojego ukochanego. 


— Nic... rzadko kiedy mówisz mi słowa tak bardzo przepełnione uczuciami — zauważył jego chłopak — prawie nie mówisz mi, że mnie kochasz — dodał, choć jego szare oczy nie wyglądały, jakby robiły mu wyrzut, lśniły tylko lekko.


— Wiesz, jak ciężko jest mi zebrać się w sobie, by mówić o własnych uczuciach — westchnął przepraszająco Kotwicki.


— Ależ nie szkodzi! Kocham cię takim, jakim jesteś. 

Tadeusz mógł przysiąc, że uśmiech Janka zawsze rozbijał go i sklejał na nowo. 



— Dobra, leć już. Masz pewnie sporo zajęć — odezwał się wyższy, kiedy już dotarli pod bramę jego domu przy ulicy Koszykowej 75.


— Zaraaaz... — wymruczał niechętnie Rudy, po czym po szybkim rozejrzeniu się na wszystkie strony, wspiął się na palce i złożył całusa na ukochanych przezeń ustach. 

Tadeusz początkowo odwzajemnił tą pieszczotę, lecz po chwili delikatnie, acz stanowczo odepchnął go. 


— Przestań, jeszcze ktoś zauważy! — Wyraził swą obawę.


— No proszę... jeśli mnie nie pocałujesz, to będę cierpiał przez cały dzień — westchnął błagalnie Janek.


Jakżeby Tadeusz mógłby mi odmówić? 

Ich wargi spotkały się i zwarły w namiętnym, czułym pocałunku; Tadek został przyparty do ściany. 


— Serwus — wydyszał Janek, kiedy już oderwali się od siebie. Obdarzył go jeszcze szerokim uśmiechem i puścił oczko, po czym skierował się szybkim krokiem do swojego domu.


Jedynie Tadeusz wciąż stał oparty o ścianę i dochodząc do siebie z uśmieszkiem błądzącym po wargach, odprowadzał swojego ukochanego wzrokiem.


══════🥀══════


Janek szykował się do snu, kiedy usłyszał pukanie do drzwi swojego pokoju. Zaraz ukazała mu się też ciemnowłosa głowa jego siostry, Dusi. 

— Byłam u Ani, mam dla ciebie list od Tadka.


Na te słowa Rudy poderwał się, by odebrać od dziewczyny kopertę. 

Mogło to zabrzmieć śmiesznie, ale siostry obu młodych kochanków przekazywały im ich listy. Ta korespondencja była dobrym sposobem, by przekazać sobie wiadomości i myśli, których za dnia nie mogli, lub zapomnieli sobie przekazać. A przy tym, jakże to romantyczne!


— Uważaj, bo się jeszcze zabijesz... Ah, co ta miłość robi z ludźmi! — Westchnęła na wpół żartobliwie pod nosem. 


— Zobaczysz sama, kiedy się zakochasz! — Uśmiechnął się wesoło, po czym zamknął drzwi od swojego pokoju. Chciał być teraz sam, jak najbardziej to możliwe. A właściwie sam w towarzystwie Tadeusza, bo list właśnie przyciskany do piersi Janka miał w sobie pierwiastek Zośki, był przedłużeniem jego ust, z których mógł spijać słowa całymi godzinami. 

Ostrożnie, by nie rozerwać koperty, otworzył ją i wyjął list który rozłożył, delektując się szelestem papieru pod palcami.



══════🥀══════


Drogi Janeczku, 

po tym, jak rozeszliśmy się w swoje strony, długo myślałem o tym, co mi powiedziałeś - że rzadko mówię Ci słowa przepełnione uczuciami. Ale to, że ich nie wypowiadam wcale nie oznacza, że one nie tworzą się gdzieś z tyłu mej głowy. Pomyślałem, że najwyższy czas byś je usłyszał, czy też raczej przeczytał: po prostu łatwiej jest mi o tym pisać, niźli mówić, patrząc prosto w Twoje piękne oczy, przez które nie umiem się nawet wysłowić.

Zawsze byłem jakiś taki... zielony w sprawy sercowe, w mówieniu o uczuciach. Wybacz mi to, kochany.


Mój najdroższy,

zwracam się do Ciebie po raz drugi, bo to jest ta właściwa część listu. 

Jest tyle słów, jakimi mógłbym Cię określić; które opisują opisują to, co do Ciebie czuję, aż sam się gubię... Po prostu najzwyczajniej, tak, jak ptaki lecą po przestworzach nieba, tak, jak po burzy świat się rozpogadza, tak, jak nie da się oddychać bez powietrza, tak i ja Cię kocham. 

Moja miłość do Ciebie bierze się znikąd, a raczej zewsząd, po prostu jest, przychodzi mi najzwyklej pod słońcem. Wypełnia mnie od środka i wylewa się z zewnątrz; to najbardziej naturalny i przecudowny stan, jakiego kiedykolwiek doświadczyłem. 

Chciałem byś wiedział, że istnieją pewne rzeczy, które będę już zawsze darzył miłością. To Twoje oczy, Twój głos, Twój uśmiech - to cały Ty. 

Uwielbiam każdą wspólnie spędzoną chwilę, to, jak mnie tulisz, Twoje ciepło, które potrafi rozgrzać moje skostniałe i niepewne serce.


Janku! Chyba sam Bóg mi Ciebie zesłał.

Momentami aż nie wierzę, jak wielkiego błogosławieństwa mogłem dostąpić. Dzięki niemu poczułem się jakbym odżył, urodził się na nowo. 

Janeczku, sprawiasz, że czuję się jak nowy. 

Dzięki Tobie mimo zgryzot i smutków związanych z codziennością, zawsze potrafię radośnie patrzeć na życie. 

Pewnie do tej pory tego nie wiedziałeś, ale zawsze, gdy tulę się u Twego boku dziękuję za to, jakiego mam wspaniałego chłopaka. Mądrego, wrażliwego, czułego. Takiego, przy którym czuję się jak najszczęśliwszy człowiek na świecie; któremu mogę się zwierzyć i znaleźć otuchę. 

Dzięki Tobie wszystko nabiera sensu, bezktórego nie mógłbym żyć. Przy Tobie czuję się tak, jakbym był niepokonany i nieskalany żadnymi negatywami. 

Każde Twój dotyk jest jak upadek z gwiazd prosto w Twe objęcia; każde spijane z Twych ust słowo to pokarm dla mej duszy; każdy uśmiech sprawia, że moje serce bije szybciej i nie mogę się nie uśmiechać.

Bycie przy Tobie jest jak upajanie się słodką wonią kwiatów w majowy wieczór. Obok Ciebie, Mój Drogi, otwieram się, niby pączek róży, a moje kolce gdzieś nikną.

To, czego pragnę, to budzić się każdego ranka z Tobą wtulonym w moją pierś; na samą myśl aż się rozpływam, Janeczku, tak jak wtedy, gdy spoglądam w mą umiłowaną głębię Twych oczu. 


Pozwól jeszcze, że przytoczę Ci tu fragment utworu Mickiewicza, bo ilekroć go czytam, mam Twą twarzyczkę przed oczyma:


Dobranoc! z każdej ze mną przemienionej chwili

Niech zostanie dźwięk jakiś cichy i uroczy,

Niech gra w twoim uchu, a gdy myśl zamroczy,

Niech się mój obraz sennym źrenicom przymili.


Wiem, że kiedy skończysz to czytać, pójdziesz spać, więc jeszcze raz: Dobranoc! Całuję w czoło, policzek, usta, i jeszcze raz w usta.

~ Zawsze Twój, 

Tadeusz


══════🥀══════


Na wpół przykryty kołdrą Janek czytał już po raz wtóry ten list. Wodził wzrokiem po każdym zawijasie, który wyszedł prosto ręki Tadeusza, łapczywie chłonął każde słowo nań zapisane, aż poszczególne litery zaczęły mu się rozmywać przed oczami. 

Westchnął z utęsknieniem przyciskając papier do ust, jakby chciał ucałować każdą myśl i uczucie zawarte w tym poruszającym jego szybko bijące serce dowodzie miłości. 

Wyobrażał sobie, że to nie arkusz papieru, a Tadeuszowe wargi spaja pocałunkiem. 


Tadeusz! 

Łapie się za pierś i czym prędzej, na bosaka, czmycha do przedpokoju, gdzie na stoliku leży telefon. Podnosi go z widełek i wykręca numer. Każda sekunda rośnie dla niego do rozmiarów minut, zżera go niecierpliwość. 

A wtedy... jest! Spokojne, nieco zaspane "Słucham?".


— Tadeusz! — Zdołał jedynie szepnąć z podekscytowaniem. 


— Ah, to ty, Janeczku.

Głos Zośki od razu stał sięciepły i czuły kiedy tylko usłyszał, że to jego ukochany dzwoni.


— Tak! Ja tylko chciałem tylko... usłyszeć jeszcze raz twój głos. Choć jesteś tak blisko mnie, tęsknię za tobą...


— Januś, mój słodki głuptasku!

Jego śmiech jest w uszach Bytnara najpiękniejszą melodią świata.

— Ale ja też tęsknię. Spotkamy się już jutro, obiecuję.


— Dobrze... Dobranoc! Kocham cię... — szepce z uwielbieniem. 


— Ja ciebie też. Dobranoc. Całuję mocno...


Janek na rozdygotanych nogach wsunął się z powrotem do swojego pokoju. Wsunął list od Tadzia pod poduszkę - chciał, aby jego cząstka była jak najbliżej jego. 

Wciąż czując wypieki na twarzy zamknął oczy.

"Sprawiasz, że czuję się jak nowy..." Rudy mógł powiedzieć to samo. 

Miłość do Tadzia wypełniała całe jego jestestwo, była pokarmem dającym mu życie. 

Z ukochanym głosem dźwięczącym mu w uszach i uwielbioną twarzą przed oczyma zasnął z poczuciem, że już nic ich nie rozdzieli, nawet świat i śmierć. 




══════🥀══════


14 luty 2024.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro