Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przeprowadzka

Rok: 2018
Tadeusz POV:

Stałem przed domem zerkając co chwile na szare auto mojego ojca. Anka pakowała ostatnie rzeczy do bagażnika z smutnym wyrazem twarzy. Specjalnie przyjechała nam pomóc z tymi pudłami i gratami. Oboje byliśmy przywiązani do rodzinnego domu i wciąż do nas nie dociera, że dziś go opuszczamy. Mieszkaliśmy tu od małego, a teraz kiedy ojciec zmienił prace przeprowadzamy się do Warszawy. Siostra nie będzie już mieszkać w akademiku chociaż stąd jest trzydzieści minut od stolicy. Niestety to ja zmieniam szkołę i musze nauczyć się żyć wśród Warszawskiej młodzieży.

Od momentu kiedy ojciec przekazał nam wiadomość o przeprowadzce Anka chodzi przygnębiona. Nie dziwie się jej.
Moja siostra jest bardzo przywiązana do swoich znajomych i tego miasteczka oraz jest popularna po tym jak dwa lata temu wypuściła piosenkę (przy której pomagałem... niestety) więc ma wiele przyjaznych dusz, z którymi ciężko się rozstać. Obawiam się, że Ania będzie to jeszcze długo przeżywać co może negatywnie wpłynąć na jej wyniki, co u takiej wrażliwej dziewczyny jest prawdopodobne. Mam nadzieję, że weźmie się w garść, liczę na nią.

Ja w przeciwieństwie do niej nie jestem, aż tak popularny, przynajmniej nie wśród młodzieży. Dorośli uważają mnie za muzycznego geniusza bo w wieku jedenastu lat wygrałem jeden z najbardziej prestiżowych konkursów skrzypcowych dla dzieci i młodzieży. Na koncie mam wiele osiągnięć, lecz ludzie w moim wieku nie interesują się takimi sprawami, więc cieszę się spokojem i nikt nie zawraca mi głowy. Nie potrzebuje przyjaźni do szczęścia. Jak już to kojarzono mnie bo jestem "Bratem Anny Zawadzkiej".

Jak już wspomniałem nie mam wielu znajomych, no z wyjątkiem Jacka z którym właśnie się żegnam.

- Nie zapomni o mnie Tadziu. - Klepie mnie po ramieniu z szczerym uśmiechem. - I znajdź tam kogoś zamiast mnie, może jak przedstawisz się jako znany skrzypek to może przyciągniesz uwagę? Im większe miasto tym więcej pięknych kobiet. - chichocze głupkowato Jacek.

- Nie pragnę uwagi. - Odparłem ozięble przewracając oczami kiedy powiedział o dziewczynach. Nie cierpię kiedy ktoś zakłóca mój porządek swoją bezsensowną paplaniną, nie ważne czy to dziewczyna pragnąca mojej uwagi czy chłopak, który na siłę próbuje się ze mną zaprzyjaźnić. - I wiesz przecież, że nie potrafię nawet dotknął skrzypiec od roku.

- Może do tego wrócisz? Chociaż spróbuj. Uwielbiałem patrzeć jak na nich grasz, a twoja twarz wyrażała pełne skupienie póki nie zauważyłeś jak twoich bliscy patrzą na ciebie z dumą. Nigdy nie powstrzymywałem tego swojego uśmieszku. Spróbuj jeszcze raz. - Uśmiechnął się szczerze wspominając dawne czasy, lecz po chwili na jego twarz dostrzegłem troskę. Zawsze tak patrzył swoimi piwnymi ślepiami, gdy się martwił o mnie czy swoich przyjaciół i rodzinę pomijając, że zawsze z oczu dobrze patrzyło. Ten wzrok sprawiał, że odczuwałem przyjemne łaskotanie w brzuchu.

Cóż mam dwie tajemnice, o których nie lubię mówić.
Pierwsza - skończyłem grać na instrumencie od kiedy moja mama zmarła niecały rok temu. To ona podarowała mi skrzypce jak miałem siedem lat. Nasza rodzina od zawsze była bardzo zaangażowana w muzykę, a od czasu jej śmierci dom ucichł. Jeden z powodów przeprowadzki to zmiana otoczenia i zaczęcia od nowa.
Druga - Wzrok mojego przyjaciela od niedawna sprawiał, że czuje ciepło na swojej twarzy i wydaje mi się, że zmieniam się w buraka. Prawdą było, że zauroczyłem się w swoim jedynym przyjacielu.
Od tego czasu próbuje traktować go z dystansem, ale mi to nie wychodzi bo on zawsze musi na mnie tak patrzeć. Niestety nie jestem mu w stanie powiedzieć co czuje, uważam to za nie odpowiednie. Nie dość, że ma dziewczynę to ja, od niedawna siedemnastoletni chłopak zauroczyłem się w innym chłopaku. Tak mi głupio z tego powodu bo co by było, gdybym mu powiedział? Straciłbym jedynego przyjaciela jakiego posiadam.

- Pisz czasami okej? - Poprosiłem dużo łagodniej ignorując sugestie przyjaciela.

- Jasne. - Ponownie uśmiechnął się przyciąganych mnie do mocnego uścisku, który oddałem po chwili. Kiedy chciałem się odsunąć on przycisnął mnie jeszcze bardziej jak nigdy dotąd. - Będzie mi ciebie brakować Ted.

- Mi ciebie też Jack. - W końcu odsunąłem się z małym uśmiechem.

Ja i Jacek chodziliśmy razem do podstawówki i wtedy wymyśliliśmy, że będziemy mówić tak do siebie. Na początku szkoły nie gadaliśmy ze sobą, ale po pewnym czasie obserwowania przekonałem się do niego. Przedtem zawsze byłem raczej sam i teraz ponownie tak ma być. Ale to w tamtym okresie jakimś cudem ten chłopak mnie zainteresował na tyle, że otworzyłem się na tą relacje.
Od tamtej chwili minęło siedem lat i chociaż od czasu liceum nasze więzi nie są tak silne to, wciąż mogę nazwać go swoim najlepszym przyjacielem, lecz on już nie. Cóż taki los introwertyka, gdy ma za przyjaciela ekstrawertyka wokół niego zawsze było i będzie wielu ludzi, którzy bardziej go zainteresują. Nie mam na myśli, że jest złym kompanem, wręcz przeciwnie, tylko, że czasami mi go brakuje. Teraz wszystko się zmieni i tym bardziej będą za nim tęsknić. Wiem, że on również.

- Tadeusz, ile można się żegnać? - Krzyknął ojciec z domu. - chodź mi tu pomóż!

Podrapałem się po głowie i przepraszająco spojrzałem na przyjaciela. Ten zrozumiał, że muszę go wyprosić.

- Ale nie baw się w stolicy za dobrze beze mnie! - Dodał na pożegnanie machając dopóki nie zniknął mi z pola widzenia.

Uśmiechnąłem się szeroko czując łzy wzruszenia. Nie wiem kiedy ponownie go zobaczę, lecz czuje, że nikt mi go nie zastąpi. Spodziewam się, że nikt nie będzie mi tak bliski jak on.

Wchodzę do domu zastając ojca wynoszącego ostatnie rzeczy.

- Sprawdź czy nic nie zostało, wyjeżdżamy za piętnaście minut. - Mówi mijając mnie.

Kiwam głową i przechodzę po wszystkich pokojach. Zostawiam tu tyle wspomnień, pięknych jak dźwięk instrumentów odbijających się o tutejsze blade ściany i bolesnych jak ostatnie śmiechy mojej mamy. Mimo wszystko będzie mi tego brakować, w końcu to tu się wychowałem.

Wchodzę do swojego pokoju oświetlonego przez zimowe promienie słońca wpadające przez duże okno. Dopiero teraz widzę ile jest tu kurzu pomimo braku mebli. Pamiętam jak mama przychodziła do mnie kiedy miałem osiem lat i opowiadała mi bajki, albo kiedy miałem zły dzień chwytała mnie za ręce po mimo protestów i wyciągała do salonu, a wtedy tata zasiadał do pianina i grał skoczną melodie. Mimo, że nie lubię i nie potrafię tańczyć to nigdy nie odmówiłem matce.

Drobny uśmiech wkradł się na moją twarz kiedy wspomnienia przelatywały mi przed oczami. Teraz zacznę wszystko od nowa - nowe miejsce, nowa szkoła, i nowi ludzie, z którymi będę musiał spędzić czas, aż do matury. Nie chce zajmować się rozmową z rówieśnikami, dość mi już bólu po tym jak zostawiam jednego przyjaciela. Opuszczanie tego na czym mi zależy jest bolesne bo wszystko co cenie tracę po czasie.

Nagle Ania wpada do pokoju niczym błyskawica.

- Tata woła. - Wchodzi do pokoju i opiera się o moje ramię. Może i jest starsza o ponad trzy lata, ale to ja jestem minimalnie wyższy. - Jak wszystko ładnie pożegnałeś, sprawdziłeś i wycałowałeś ściany to znaczy, że możemy ruszać.

Oboje stoimy w ciszy badając znajome pomieszczenie rozmarzonym wzrokiem. Wiem, że siostra odczuwa to samo co ja. Nie chcemy opuszczać domu, ale nie mamy wyjścia.

- Zobaczysz będzie dobrze. Zmiana otoczenia dobrze na nas wpłynie, a w dodatku tata ma bliżej do pracy po awansie. Ja będę wracać do domu codziennie i robić wam serniki i inne potrawy mamy. - Anka klepie mnie kilka razy po ramieniu. - Znam cię na tyle długo, że wiem, że przeżywasz to wszystko głęboko nie pokazując tego, ale wiedz, że jako rodzeństwo mamy siebie. Mi też ciężko było pożegnać się z przyjaciółmi, lecz mam możliwość poznać nowych, ty też. - Dodaje z zawahaniem.

- Fuj, tylko nie twoje serniki. - Krzywie się na wspominkę siostry ignorując jej wypowiedź. Najgorsze jest to, że ma racje. Cieszę się, że Anka chce mnie wspierać tak samo jak ja wspieram ją, chociaż nie pochwalam jej pomysłów na temat potraw.

Mruczę coś pod nosem i lekceważąco macham ręką.

- Jeszcze polubisz moje serniki z rodzynkami! - Krzyczy za mną.

Oboje wychodzimy z domu wspominając dawne wydarzenia. Nie pamiętam już o czym konkretnie mówiliśmy, ale atmosfera była przyjemna.

- Gdzie tata? - Pyta Ania, gdy zajęliśmy miejsca w aucie. Oboje spodziewaliśmy się, że będzie już na miejscu ponaglając nas klaksonem.

Wyglądamy przez okno i widzimy ojca z opartymi rękoma o biodra. Patrzy jak zaczarowany ostatni raz na nasz już były dom. Spoglądamy na siebie ze zmartwieniem. Od razu domyśliliśmy się, że tacie nie łatwo opuścić miejsce gdzie nas wychowywał, tańczył z mamą i grał na swym połyskującymi pianinie.

Wtedy zauważa, że mu się przyglądamy to obraca się na pięcie z wymuszonym uśmiechem i wraca do nas. Otwiera drzwi i z głośnym hukiem je zamyka siłując się z kluczykami mrucząc pod nosem prawdopodobnie jakieś przekleństwa. W końcu auto odpala.

- Dobra dzieciaki na to w drogę! - Woła na całe auto pogłaśniając radio. Z głośników rozbrzmiewały dźwięki "Lubię wracać tam gdzie byłem".

Próbowałem zapamiętać okolice jak najlepiej, ale fałsz mojego ojca i śpiew mojej siostry mnie rozpraszały, że sam nuciłem piosenkę uderzając delikatnie palcami a drzwi. Ubóstwiam Zbigniewa Wodeckiego i pamiętam jak rok wcześniej Polskę obiegła wiadomość o jego śmierci. Cała nasza rodzina przyjęła tą z smutkiem, lecz cieszymy się, że pozostawił po sobie muzyczny spadek.

- Na uliczki te znajome tak!- Tata śpiewa na całe gardło refren stukając palcami o kierownice.

- Do znajomych drzwi, pukać myśląc czy.. - Dodaje Anka obracając się i szturchając moje ramię, abym również zaczął śpiewać. Jej twarz lśni.

Przerwami oczami z drobnym uśmiechem.

- Czy nie stanie w nich czasami tamten chłopak ze skrzypcami. - Mruczę pod nosem nie mogąc powstrzymać uśmiechu.

Szczerze brakowało mi wspólnego śpiewania. Od dawna tego nie robiliśmy. Smutek przygasa gdy widzę, że tata ponownie się uśmiecha. Od kiedy mama zmarła, rzadko to robi.

- Lubisz wracać w strony, które znasz, do mej twarzy zbliżyć twoją twarz, by się przejrzeć w niej, odnaleźć w niej... - Śpiewamy razem mimo iż ja i tata nie mamy najlepszego głosu to oboje promieniejemy a nasze smutki odchodzą w niepamięć. Ania oczywiście wypada najlepiej dlatego dajemy dokończyć jej resztę piosenki.

Piosenka cichnie a my przestajemy śpiewać wiec ponownie kieruje wzrok na krajobraz za oknem. Opuściliśmy już znane mi rejony.

Wtedy słyszę zapowiedź prowadzącego na temat kolejnej piosenki. Staje mi serce.

- A teraz wracająca ponownie do popularności "Na zły dzień wystarczy zabawa". - Dochodzi do mnie dźwięk pełen entuzjazmu. Speaker nie kryje zadowolenia.

Każdy z nas jest zaskoczony - tata i Anka pozytywnie oczywiście, że od razu kręcą pokrętłem, aby pogłośnić zaś ja uderzam się dłonią w czoło. Na całe auto słyszę echo głosu mojej siostry - jeden wydobywający się z jej gardła a drugi z radia.

- Kiedyś miałam zły dzień, głowę pełno różnorodnych zmartwień. - Ania zaczęła powoli a ja robiłem się cały czerwony. Znam tą piosenkę na pamięć, w końcu to mnie poproszono o pomoc nad nią. - Cały czas zarobiona, ignorowałam siebie i przyjaciół... co za ironia. To oni podali rękę i zaciągnęli na imprezę. Powiedzieli...

Nagle muzyka przycichła i wiedziałem, że jest to istna cisza przed burzą.

- Na Zły dzień wystarczy zabawa! - Krzyczy a wtedy uderzyły bębny, a elektryczne gitara idealnie zgrywały się z refrenem.

Jak mam być szczery to wstyd mi za tą piosenkę. Niecałe cztery lata temu gdy miałem z trzynaście lat siostra poprosiła mnie, abym podzielił się swoją opinią na temat jej tekstu. Nie znałem się zbytnio na tym więc to co ułożyła moja siostra szybko zaakceptowałem nie wnikając. Wtedy oświadczyła, że zabiera mnie do studia gdyż chciała, żebym pomógł przy muzyce. Specjaliści szybko mnie poznali po tym jak zrobiło się o mnie głośno parę miesięcy wcześniej więc zwracali uwagę na moje zdanie. Jak już wspomniałem dorośli uznają mnie za muzycznego geniusza więc idealnie dodawałem dźwięki i dawałem wskazówki. Przynajmniej tak myślałem, skupiłem się tylko na muzyce zamiast na głównej kwestii - tekście. Był płytki, opowiadał zmyśloną historie, ale cieszył się dobrą opinią publiczną. Szybko wskoczył na pierwszą dziesiątkę najlepszych utworów i utrzymał się tam przez prawie trzy miesiące. Po całej popularności siostrze ode chciało się kontunuowania kariery muzycznej co ucieszyło wówczas moją mamę. Nie, że nie była dumna, absolutnie, ale strasznie się martwiła. Od początku nie pochwalała tego pomysłu tłumacząc, że droga show-biznesu jest ciężka dla młodych osób. Zrozumiała to, gdy ja zgłosiłem się do konkursu przez namowę taty i osiągałem spory rozgłos. To potknięcie sprawiło, że chciała chociaż ochronić drugie dziecko.
Wracając - po sukcesie piosenki Ania osiągnęła popularność a ludzie chwalili mnie za idealnie dobraną muzykę oraz siostrę za talent w tak młodym wieku. Na szczęście sprawa ucichła po trzech miesiącach, gdy inne kawałki przebiły to cholerstwo i odeszło w zapomnienie, ale teraz najwidoczniej każdy sobie przypomniał o niej i znów wróciła do radia.

Moje rozmyślanie przerwała solówka, gitara ucichła a elektryczne skrzypce znakomicie ją zastąpiły. To ja wtedy na nich grałem.

- Możecie to ściszyć? Głowa mnie boli. - Nie wytrzymałem dłużej. Czułem gorąc wciąż uderzający o moją twarz, byłem cały czerwony.

Ania obejrzała się przez ramię patrząc do tyłu nie spodziewając się tego widoku.

- Wyglądasz jak burak! - Krzyknęła ściszając piosenkę. - Chcesz tabletki przeciwbólowe? Coś jeszcze cię boli? Może masz gorączkę skoro tak się pocisz. - Dostrzegła kropelki na mym czole i nie czekając na moją odpowiedź zaczęła przeszukiwać swoją torebkę.

- Nie, nie jest tylko za głośno, musze trochę odpocząć. Przed nami rozpakowywanie, a do końca ferii został tydzień. - Głośno westchnąłem przypominając o dalszej pracy. Zapewne nie skończymy w tak krótkim czasie, a potem może być ciężko, nowa szkoła i stare obowiązki.

- Zobaczycie dzieciaki szybko nam pójdzie. Teraz będziecie mieć osobne pokoje, ładnie je przyozdobicie i kto wie kogo będziecie tam zapraszać. - Spojrzał sugestywnie poruszając brwiami raz na Anie a raz na mnie.

przewróciłem oczami - znowu to samo. Ojciec od dawna pyta mnie (i Anie) niczym wujek w coroczne święta czy "mam kogoś na oku" oraz dodając, że "za takim kawalerem to panny latają". Nie wiedział, że nie interesują mnie relacje romantyczne, bo nigdy nie rzucał tekstem "jak tam w szkole". Po śmierci mamy nie interesował go jego syn, a młody i z pozoru genialny skrzypek, który odszedł w zapomnienie. Nie mam mu tego za złe, wiem, że chciałby wrócić do czasów moich sukcesów i domu pełnego śmiechu jego żony.

Nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem oparty o szybę.

Nie pamiętam wiele, ale śniły mi się pojedyncze wydarzenia zapisane w mojej pamięci. Jacek, skrzypce, mama, konkurs, piosenka, śmierć - wszystko mieszało się ze sobą dopóki nie obudziłem się przez cholerną dziurę w drodze. Chciałem do tego wrócić, do domu, tego prawdziwego który przewijał mi się w wspomnieniach a teraz zatrzymaliśmy się pod nowym mieszkaniem.

Otworzyłem drzwi auta i ospałym krokiem wyszedłem z niego przyglądając się budynkowi.
Był w dobrym stanie, chociaż nie wyglądał przytulnie. Szary, ale chociaż czysty oraz miał spore okna. Cztery piętra i niedaleko centrum. My mamy trzecie. Ojciec musiał się nieźle wykosztować.

Spojrzałem na zegarek - droga zajęła dłużej niż się spodziewałem, więc mamy mniej czasu do wieczora, aby rozpakować poszczególne rzeczy. Na szczęście meble przyjechały wcześniej i wynajęci ludzi pomagają je wnieść co zdecydowanie nam ułatwi.

Obróciłem się kierując zaniepokojony wzrok na rodzinę. Cóż, będzie się trzeba przyzwyczaić do tego hałasu.

Tata mija Anie poklepując ja zachęcająco po ramieniu. Wyjmuje kluczyki z kieszeni i nimi trzęsie chociaż drzwi są otwarte, aby wzbudzić w nas ciekawość.

- Witajcie w nowym domu! - Krzyczy otwierając masywne brązowe drzwi na klatkę schodową.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział dedykowany naszemu kochanemu Wyderkowi. Wracaj do zdrowia.

Edit: rozdział zniknął na chwile z racji, że musiałam go odrobinkę poprawić :,)

Limona

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro