Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przerwa

Mulatka otwierała już usta, aby coś powiedzieć, jednak w tej samej chwili popękały wszystkie żarówki, a w pomieszczeniu nastała ciemność.

Rażące przedtem światło, zgasło, a ja nie mogłam niczego dopatrzeć. Nie wiedziałam co się dzieje.

Jedynym widocznym punktem były kocie oczy.

- Pójdę sprawdzić co się stało - powiadomiła nas dziewczyna o brązowych włosach.

Mój słuch stał się ostrzejszy. Słyszałam każdy, nawet najmniejszy szelest. Ciężkie stąpania mojej przyjaciółki roznosiły się echem. Skrzypienie zawiasów dało mi znak, że nastolatka nas opuściła.

I choć w tym momencie miałam na sobie maskę Biedronki, czułam się jak nieporadna Marinette.

Zapanowała całkowita cisza. Cisza przed burzą.

Stukałam podenerwowana palcami o kolano, czekając na niewiadomo co. Rozglądałam się dookoła, ale niczego podejrzanego nie zauważyłam.

Jak na zawołanie usłyszeliśmy huk dobiegający z dachu. Sufit stał się wypukły. Poderwałam się na równe nogi, chwytając jojo.

Na zewnątrz zerwała się wichura, pomyślałam, że może to jakiś baner wylądował na dachu, nic poważnego. Jednak kiedy usłyszałam stłumione jęki mojego partnera, już wszystko wiedziałam. Mieliśmy zaakumanizowanego. Obróciłam się. Przede mną stał Kaktus z mackami niczym ośmiornica. Przytrzymywał w jednej z nich Chat'a Noir'a. Próbował się wyszarpać, jednak na daremno. Twarz przybrała lekko purpurowy kolor, a przy szyi czaił się kolec. Jeden niewłaściwy ruch i się wbił. Gęsta, czerwona maź ciekła po jego kostiumie. Przestraszyłam się i zaczęłam atakować tego potwora, jednak szybko straciłam swoją broń. Zostałam przyparta do ściany.

- Oddasz mi miraculum, albo ten sierściuch wyląduje w piachu - rzekł kobiecym, mechanicznym głosem.

- Nigdy!

Byłam pewna swego, do czasu, kiedy zauważyłam jak blondyn cierpi. Nie mogłam oddać klejnotów, ale też nie mogłam pozwolić na śmierć niewinnego człowieka.

Usłyszałam ponowne skrzypienie drzwi, a po chwili również brzdęk upadającego przedmiotu. Trzy pary oczu zwróciły się w stronę hałasu. Stała tam jakaś postać. Po budowie wywnioskowałam, że to może być kobieta. Niestety było zbyt ciemno, aby dojrzeć twarz.

Ofiara akumy puściła bezbronne ciało Chat'a i zaatakowała dziewczynę. Podbiegłam jak najszybciej mogłam do kociego bohatera. W oczach kręciły mi się łzy, lecz nie pozwoliłam im ujść. Chłopak łapczywie nabierał powietrza, a krwi z każdą sekundą ubywało.

Na szczęście na krześle w miejscu gdzie siedziała Nadja, leżała pozostawiona przez kobietę chusta. Przycisnęłam ją do rany chłopaka i już po chwili krew przestała płynąć, ponieważ rana nie była głęboka. Dziewczyny i Kaktusa już z nami nie było. Poruszając się na kolanach odszukałam jojo. Kiedy już go znalazłam, złapałam zielonookiego w pasie i wyleciałam przez otwór w suficie.

Wylądowałam na pobliskim dachu, położyłam delikatnie partnera na dachówce, natomiast jego głowę położyłam sobie na udach. Jedną ręką gładziłam jego lśniące włosy, a drugą przywołałam Szczęśliwy Traf.

- Kocie, dasz radę walczyć? - pokiwał głową i powoli wstał. Trochę się zachwiał, ale cóż się dziwić, był osłabiony.

Udaliśmy się do źródła paniki mieszkańców. Przechodnie mieli powbijane kolce i pomału stawali się roślinami. Dopiero teraz, w pełnym świetle mogłam zauważyć, że na czubku jego "głowy" znajduje się różowy kwiat. Spojrzałam jeszcze raz na przedmiot z Szczęśliwego Trafu, którym był mini wykrywacz metali. Już wiedziałam co mam zrobić. Omówiłam wszystko z Czarnym Kotem. Wyszedł z zaułka, w którym się schowaliśmy i przyciągnął uwagę złoczyńcy.

Zrobiliśmy tarcze z naszych broni, Czarny Kot użył Kotaklizmu. Grunt pod ofiarą się zapadł, a wtedy ja przystąpiłam do akcji. Owinęłam swoje jojo wokół napastnika, w razie gdyby miał się uwolnić.

Przeskanowałam całe jego ciało wykrywaczem metali. Przedmiot zaczął piszczeć przy kwiatku. Wzięłam go i rozerwałam jeden z płatków, jednak nie wydostała się z niego akuma.

- Moja akuma lepiej się schowała niż myślisz, słonko - zakpił złoczyńca.

Przyjrzałam się dokładniej otoczeniu. Zniszczone budynki, dziura na środku placu, w którym przebywała ofiara akumy, my, Szczęśliwy Traf i...ludzie zmieniający się w rośliny. No właśnie! Czarny Kot został zraniony kolcem, ale nadal był sobą.

- Kocie, pamiętasz może gdzie jest kolec, którym cię zranił? - pokręcił przecząco głową.

Westchnęłam głośno. W moich uszach dało się słyszeć wkurzający pisk. Wykrywacz nadal dawał o sobie znak. Spojrzałam zdziwiona na mojego partnera, ale on tylko wzruszył ramionami. Podniosłam kwiatka i obejrzałam go z każdej strony.

Niespodziewająca się niczego, syknęłam z bólu. Okazało się, że się ukułam w palec, z którego wypływała strużka krwi. Trochę dziwne, ponieważ naszych strojów tak łatwo nie da się zniszczyć. Przyłożyłam palec do ust.

- Wszystko w porządku Biedronsiu? - spytał stroskany. Pokiwałam głową.

- Spójrz, tu coś wystaje. - Wzięłam wykrywacz metali i przejechałam po powierzchni roślinki. Piszczała teraz jeszcze głośniej. Wyciągnęłam to coś. Okazało się, że to jest metalowy kolec, którym nas zranił. Przełamałam go, po czym oczyściłam fioletowego motyla. - Pa, pa miły motylku. Niezwykła Biedronka! - Wszystko wróciło do normy, dzięki małym biedroneczkom. - Zaliczone! - krzyknęliśmy oboje.

Spojrzałam na poszkodowaną osobę. Była to młoda kobieta o brązowych włosach do pasa i błękitnych oczach. Była śliczna.
Podeszliśmy do niej.

- Co się stało? - spytał blondyn

- Prowadzę kwiaciarnię, która jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. Niestety w ostatnim czasie miałam mało dochodów przez brak klientów. Komornik chce zająć budynek

- Przykro mi - rzekłam skruszona

- A ja mam świetny pomysł - podsumował chłopak, pomagając wstać kobiecie.

- Jaki?

- O to niech cię głowa nie boli. Odprowadzę panią i widzimy się na miejscu - zasalutował mi, po czym zniknął za budynkami, trzymając w objęciach brązowowłosą.

Ja również postanowiłam się zmyć. Weszłam do jakiegoś zaułka w ostatnim momencie. Na moich dłoniach usiadło kwami. Otworzyłam torebeczkę i wyjęłam z niej makaronik, który podałam Tikki.

- Dlaczego masz taką posępną minę, Marinette? - spytała czerwona kuleczka.

Oparłam się o ścianę kamienicy. Co mam jej powiedzieć? Że z niewiadomo jakiego powodu poczułam ukłucie w sercu? Ta opcja nie wchodzi w grę.

- Nic się nie stało, po prostu jestem zmęczona.

- Jestem gotowa. Przemieniaj się i ruszaj do Alyi.

- Tikki, kropkuj!

~★~

Siedziałam zniecierpliwiona w studiu telewizyjnym, na przeciwko okularnicy. Jeszcze chwila, a zacznę wyrywać sobie włosy, bo kurde minęło już pół godziny, a jego nadal nie ma. Do głowy zaczęły przybywać czarne scenariusze. A co jeśli jednak moja magia nie zadziałała i teraz gdzieś tam się wykrwawia? Lub ta kobieta jest psychopatą i gdzieś go zamknęła? Widziałam jak się do niego uśmiecha... Albo co gorsze współpracuje z Władcą Ciem i odebrała mu miraculum? Nie! Nie mogę tak myśleć, zaraz na pewno się pojawi. Z nerwów wzięłam butelkę wody, leżącej na stoliczku.

- Biedronko, spokojnie - spojrzałam na nią pytająco - na pewno zaraz wróci.

- Aż tak to po mnie widać? - przeraziłam się.

- Widać, że się zakochałaś.

Przez następne minuty, rozmyślałam nad słowami mojej przyjaciółki. Z myśli wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego jojo.

- Kocie, gdzie ty się podziewasz?! - krzyknęłam oburzona.

~ Już wracam Moja Pani, przekaż Alyi, aby włączyła nagrywanie.

- Co ty kom... - rozległ się sygnał kończącego połączenia.

Na prośbę bohatera, blogerka włączyła aparat.

Dwie minuty później, drzwi otworzyły się ostrożnie, a w progu stanął Kot. Ręce miał schowane za plecami. Powoli podszedł do mnie, uklęknął na jedno kolano i wyjął zza pleców ogromny bukiet czerwonych róż. Wstrzymałam oddech. Podejrzewam, że nie tylko ja. Spoglądałam na niego niepewnie.

- Biedronko, Pani mego serca, oto dla ciebie bukiet składający się ze stu róż. - Wręczył mi kwiaty. - Dziś mija rok od naszego pierwszego spotkania. Chcę żebyś wiedziała, że tylko dzięki tobie wstaję rano i nie poddaję się. Jesteś moim słoneczkiem na niebie w pochmurne dni. Tylko ty jedyna, widzisz moją prawdziwą twarz i ją akceptujesz, więc mam jedno, bardzo ważne pytanie dla ciebie. Pytanie, które może odmienić nasze życia. Czy zechciała byś zostać moją dziewczyną i przygarnąć bezpańskiego kota?

- Kocie ja...

- Ja wiem, już inny chłopak gości w twoim sercu. - Wstał. - Ale sama powiedziałaś, że gdyby go nie było, mogłabyś się we mnie zakochać. Oboje doskonale wiemy, że ten chłopak widzi ciebie tylko jako przyjaciółkę, więc czy nie warto zaryzykować? Obiecuję, że będziesz najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.

Gdyby teraz ktoś zajrzał do wnętrza mojej głowy, zauważyłby gonitwę myśli. Sprzeczne informacje walczyły o mój wybór. Z jednej strony Adrien, a z drugiej Chat. Przez tą rozgrywkę, rozbolała mnie głowa. Postanowiłam rozmasować skronie.

W końcu przyznałam Kotu rację. Adrien widzi we mnie tylko przyjaciółkę i tak pozostanie, a ja nie umiem się przy nim wysłowić. Do tego ta cała "miłość", teraz zrozumiałam, że byłam psychofanką. Niby znam informacje na temat jego zajęć, ale tak naprawdę nie znam jego.

A Chat? Chat kocha mnie bez ustanku od roku, wspiera mnie w trudnych chwilach, jest kochany i oddałby za mnie życie... Zresztą ja za niego także.

Pokiwałam energicznie głową.

- Tak Chat, zostanę.

Przylgnęliśmy do siebie swoimi ciałami oraz pocałowaliśmy się delikatnie. To było cudowne uczucie. Być kochanym...

- YESSS! - wykrzyczała podekscytowana mulatka. - Ladynoir forever!

Oderwaliśmy się od siebie. Spojrzałam niezrozumiale to na chłopaka to na dziewczynę.

- Lady...noir? - zdziwiłam się

- Połączenie naszych imion, skarbie - wytłumaczył mi mój chłopak.

W tym czasie Nadja przyniosła wazon i włożyła podarunek do wody.

Ze splecionymi dłońmi usiedliśmy na swoich miejscach i zaczął się wywiad "po przerwie".

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

1421 słów


Przepraszam za wszystkie błędy.

I tak wiem, że nie umiem opisywać walk, ale mimo to mam nadzieję, że się spodobało.

Ja ogólnie nie ogarniam co tu się stało. Dlaczego TO COŚ ma tyle wyświetleń i gwiazdek? Moim zdaniem to jest okropne i nudne, ale mimo wszystko dziękuję, że ktoś polubił moją powieść i ją czyta. 😊

Prawie bym zapomniała! Mam propozycję dla chętnych. Jeśli ktoś z was chciałby wziąć udział w mojej powieści, niech napisze komentarz z pytaniem do superbohaterów (tylko błagam, nie pytajcie o odkrycie tożsamości). Liczę na waszą kreatywność. Czekam do 5.04 do godz. 23:59. Przez ten okres nie będzie rozdziału.

Życzę wszystkim udanego jajka! 🐣🌻

P.S. Mam nadzieję, że teraz opublikuje się cały rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro