🥀~Rozdział 37~🥀
🥀~Wyjście~🥀
Perspektywa Ariana
Czekałem na ten dzień, kiedy Addie będzie mogła wreszcie wyjść że szpitala. Bałem się, że mnie znienawidzi, co było niezłą ironią w naszej relacji. Nie tak dawno oboje życzyliśmy sobie wszystkiego najgorszego, a teraz znów siedziałem obok niej i oglądaliśmy jej ulubiony serial. Zaraz pielęgniarka miała przynieść wypis, a postanowiliśmy nie siedzieć tak bezczynnie.
— Nie dam rady oglądnąć jeszcze jednego odcinka — jęknąłem. Nigdy nie znosiłem takich romantycznych seriali. Wolałem horrory lub sceny akcji, jednak dzisiaj postanowiłem się poświęcić.
— Oj, tak czekałam kiedy nie wytrzymasz — zaśmiała się, a ja wywróciłem oczami.
— Ty wredoto, wiedziałaś dobrze i tak mnie wykorzystujesz? Znaj moje dobre serce — wyznałem, a ona zaczęła się śmiać.
— Arian ma serce? Niemożliwe — powiedziała, a ja prychnąłem. — Czy możesz to powtórzyć, nagram to sobie.
— Zabrało Ci się na śmiechy, dobrze, to zobaczymy jak sobie z tym poradzisz.
Nie myśląc długi nad tym rzuciłem się na nią i zacząłem łaskotać. Dobrze wiedziałem gdzie ma największe łaskotki. Może nie powinienem tego wykorzystywać, ale miałem dobry powód.
— Wcześniej to baliśmy się was zostawić samych o strach, że się pozabijacie, a teraz już się kleicie do siebie — prychnął tata dziewczyny, a ja od razu się od niej od sunąłem.
— Przepraszam — wyznałem skruszony, a on posłał mi ostrzegawcze spojrzenie.
Przełknąłem ślinę, po czym pomogłem wstać Addie. Wczoraj był jeszcze u niej policjant i widziałem, jak na nią to wpłynęło. Gdy tylko poszedłem do domu wykąpać się i chwilę przespać, gdy wszedłem do sali dostrzegłem, że się trzęsie. Starałem się ją uspokoić, jednak gdy udało się, że choć na chwilę usnęła, to budziła się z krzykiem.
Ruszyliśmy do ich samochodu, po czym lekko się uśmiechnąłem w stronę dziewczyny. Nie wyglądała na taką przygnębioną. Może przez te ściany szpitala stała się taka osłupiała.
— Marzę tylko, żeby położyć się na swoim łóżku i wziąć porządną kąpiel — westchnęła, a ja się jej nie dziwiłem.
— Już zaraz to zrobisz — wyznała jej mama.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, miałem się już pożegnać z Addie, gdy jej tata zaprosił mnie do nich. Czułem, że coś ma mi do powiedzenia, jednak byłem na to przygotowany. Gdy tylko zostaliśmy sami od razu odwrócił się w moją stronę i zaczęła się przyglądać.
— No więc, widzę co się dzieje. Wiem, że już coś was połączyło i tylko ślepy, by tego nie zauważył. Wiem, że gdyby nie ty, nie byłoby Addie z nami, jednak jestem jej ojcem i niech tylko zacznie płakać przez ciebie, zobaczysz do czego jestem zdolny — wyznał, a ja kiwnąłem głową.
— Za dużo straciłem czasu, nie pozwolę, żeby mój strach zepsuł to wszystko. Prawie ją straciłem, więcej razy nie zamierzam.
Widziałem, że tymi słowami go trochę uspokoiłem. Taka była prawda, ostatnie zdarzenia, podziałały na mnie.
Będę odważny już nigdy nie będę tchórzem...
****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro