Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🥀~Rozdział 3~🥀

🥀~Praca~🥀

Perspektywa Addie

  Musiałam, jak najszybciej zniknąć z pola jego widzenia. Czułam się jeszcze gorzej, gdy sobie uświadomiłam, że widział moje łzy. Bolało, gdy zniszczył mój obraz, ale jeszcze to co powiedział. Dobrze wiedział gdzie zaboli najbardziej. Najgorsze było to, że naprawdę byłam dumna z tego obrazu. Miałam nadzieję, że innym też się spodoba, jednak, gdy usłyszałam słowa mojego wroga, moja pewność zmalała.

Nigdy nie byłam pewna, czy to co tworzę jest coś warte. Bałam się, że ktoś może tego nie zaakceptować. Niby starałam się być silną osobą, ale w pewnym momencie nie byłam w stanie wytrzymać.

Zamknęłam się w kabinie łazienki, po czym zaczęłam cicho płakać. Tutaj nikt mnie nie widział. Może pani która prowadziła zajęcia nie wygranie mi dużo, dobrze że przyszłam wcześniej i to zobaczyłam. Obraz było do połowy tylko zniszczony, może jeszcze uda się go naprawić.

Gdy się uspokoiłam, wytarłam oczy, po czym wyszłam z łazienki. Do końca zajęć starałam się unikać Ariana. Nie odzywałam się na jego zaczepki, dobrze wiedziałam, że gdy teraz tylko spojrzę na niego, będę słyszeć jego słowa.

— Nie przejmuj się tym, porozmawiam z Panią Margaret. Ona coś wymyśli — próbowała mnie pocieszyć przyjaciółka, której powiedziałam o wszystkim.

— Dziękuję, bez ciebie bym zwariowała — wyszeptałam, po czym się przytuliłam do niej na pożegnanie.

— Od tego jestem — uśmiechnęła się, a ja kiwnęłam głową.

Ruszyłam w stronę mojego roweru, żeby dostać się jak najszybciej do mojej pracy w restauracji. Jeszcze nie robiłam prawa jazdy, chciałam się skupić na nauce, ale obiecałam sobie, że w kkncu wezmę się za to. A do tego czasu musiałam się zadowolić rowerem.

Na szczęście na miejsce dojechałam szybko i już przebierałam się w mundurem. Wiele osób po zajęciach, właśnie tutaj przychodziło, nie kiedy mogłam z nimi rozmawiać, a czasami był straszny ruch. Dzisiaj niestety, pod koniec mojej zmiany przyszła drużyna koszykarska, a na jej czele Arian.

Niechętnie podeszłam do ich stolika i wzięłam głęboki wdech. Czułam, że to będzie ciężkie zamówienie.

— Mogę złożyć zamówienie? — zapytałam uprzejmie, jednak już czułam, jak wszyscy wlepiają we mnie wzrok.

— A co byś poleciła? Idiotek nie mają w menu, prawda? — odparł jeden z nich, a ja tylko się uśmiechnęłam. Nie mogłem pyskować do klientów, za mną była kamera, musiałam wytrzymać.

— Niestety dla twojego małego mózgu nie sprzedajemy, ale chętnie podam coś mniej tuczącego na Twoje ego — mruknęłam do niego i sztucznie się uśmiechnęłam. Nie mogłam też weź sobie na głowę.

— Po prostu to co zawsze — powiedział Arian, a ja kiwnęłam głową.

Odetchnęłam z ulgą, gdy znalazłam się daleko od nich. Niestety cała drużyna brała przykład z kapitana i tak samo utrudniała mi życie.

Ale za niedługo się go pozbędę.... Przynajmniej taki był plan...

***************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro