🥀~Rozdział 2~🥀
🥀~Łzy~🥀
Perspektywa Ariana
Koszykówka była moim życiem. Kochałem ten sport i starałem się dawać z siebie, jak najwięcej. Gdy ta idiotkę wylała na mnie jogurt, myślałem, że nie wytrzymam i coś jej zrobię. Wiele razy wyobrażałam sobie dzień, gdy widzę, że znika z moich oczy, nawet ją ziemia pochłania.
— Jak tam włosy? — usłyszałem głos mojego przyjaciela.
Dołączyłem do nich kilka minut później przez to, że musiałem zmyć z siebie jogurt. Trener nie robił mi za to problemu. Może to nie był dobry pomysł, ale należało jej się za posolenia mojego wczorajszego deseru.
— Na szczęście się do myłem, już wiem co jej zrobię — uśmiechnąłem się szeroko, gdy przypominałam sobie jej pracę na zajęcia dodatkowe z plastyki.
— Jestem ciekawy, gdyby nie wasze kłótnie, ta szkoła byłaby nuda — zaśmiał się, a ja kiwnąłem głową.
Taka była prawda, to my dawaliśmy rozrywkę oraz tematy do szkolnych gazetek. Szczerze mówiąc nie przeszkadzało mi, lubiłem być w centrum uwagi, w porównaniu do Addie. Pamiętałem, jak byłem mały i się z niej śmiałem z jąkanie się. Dostałem za to później w domu, ale było warto.
Kiedy skończyliśmy trening ruszyłem do klasy z zajęć malarskich. Bez problemu znalazłem jej obraz. Zostało mi dokładnie pięć minut, dlatego musiałem się spieszyć. Wziąłem czerwoną farbę i podszedłem do obrazu, który przedstawiał jakiegoś chłopaka na łódce przy zachodzącym słońcu. Moja mama pokazywała mi to wczoraj, zachwycałam się tym, jakby nie wiadomo co to było. Wziąłem pędzel i zacząłem zamalowywać płótno. Gdy byłem już w połowie do środka weszła osoba, na której widok zbierało mi się na wymioty.
— Nie zrobiłeś tego — warknęła, po czym po chwili do mnie dopadła. — Wiesz ile mi to zajęło! To była moja najlepsza praca.
— A ty w ogóle potrafisz coś? Jesteś za głupia na to. W ogóle ten obraz się nie nadaje do wystawy. Nie dość, że człowiek był krzywy to źle dobrałaś kolory — zacząłem się śmiać i czekałem, jak zaraz odparuje moje słowa, ale tak się nie stało.
Przerwałem się śmiać, po czym Spojrzałem na nią, objęła się ramionami i wbiła wzrok w swój były obraz. Widziałem, jak próbuje powstrzymać łzy, ale jej się to nie udało. Lubiłem się z nią kłócić i wyzywać, ale to była pierwsza sytuacja, w której widziałem jej łzy.
— Addie, ja — zacząłem, jednak dziewczyna odwróciła się ode mnie i wybiegła z sali.
W tym momencie się zacząłem zastanawiać, czy nadal było to ciągnąć, a nie lepiej było ją zostawić i udawać, że jest niewidzialna. Ale nic nie mogłem poradzić na to , że lubiłem nasze kłótnie. Westchnąłem cicho, po czym wyszedłem z sali.
Próbowałem jeszcze raz sobie wszystko przeanalizować, ale czy był sens...?
*******************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro