🥀~Rozdział 36~🥀
🥀~Szpital~🥀
Perspektywa Xandera
Sytuację stresowe czasami nam pomagają, dzięki nim zaczynamy się mobilizować, ale gdy jest go za wiele staje się chorobą. Zaczynamy coraz słabiej się czuć, aż przez to wszystko możemy wylądować w szpitalu...
Cały czas patrzyłem na Florę, widziałem jak zaczyna opadać sił, każde uderzenie, które dostawała od mężczyzny wywoływało we mnie furię, ale też strach o nią. O ile dwóch mężczyzn biło się w klatce było na co popatrzeć, ale dziewczyna kontra napakowany staruch już mniej.
Jednak na szczęście, kiedy było już po wszystkim nie wytrzymałem i pobiegłem do niej. Czułem, że zaczyna coś niedobrego się dziać z nią. Zaczynała się osuwać na ziemię jakby traciła świadomość. Byłem przerażony, jej ojciec jednak od razu zareagował, przedarliśmy się przez tłum i w szybkim tempie wsiedliśmy do samochodu. Próbowałem obudzić dziewczynę, ale nic to nie pomagało, najgorsze, że z każdą sekundą stawała się coraz słabsza.
— Wiedziałem, że to nie był dobry pomysł — odezwał się po długim czasie jej tata, a ja przełknąłem ślinę.
Nie byłem w stanie nic z siebie powiedzieć, patrzyłem cały czas na Florę mając nadzieję, że zaraz się obudzi, na szczęście puls był wyczuwalny. Kiedy jej ojciec zahamował przed szpitalem biegiem ruszyłem do środka. Tam przejęli ją lekarze.
Nie obchodziło mnie nic oprócz niej, nie umiałem się cieszyć z tego, że wygrała i zapewniła mi i mojej rodzinie bezpieczeństwo. Jeśli miałbym ją stracić, nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Tak naprawdę to była moja wina, gdybym tylko wtedy nie przyszedł do jej domu...
— Obwinianie się, nikomu teraz nie pomoże. Musimy wierzyć, że ona wyzdrowieje — wyznał mężczyzna, a ja spojrzałem na niego z niedowierzaniem.
— Jak Pan może być taki opanowany, przecież chodzi o pańską córkę — wyznałem, bo nie mogłem w to wszystko uwierzyć.
— Nie jest moją biologiczną, ale nadal jest. Nie okazuje nikomu uczuć, tak zostałem wychowany. Stoję na czele niebezpiecznych mężczyzn i towarów, jeśli dałbym się ponosić emocjom nic by z tego dobrego nie wyszło. Może zawiodłem jako rodzic, ale wiem, że robiłem to dla jej dobra.
— Zrobił Pan za przeproszeniem z niej robota.
— Chłopcze nie będę kłamać, że jest inaczej, ty za to przyszedłeś z buciorami w nasze życie i pokazałeś jej uczucie, które ja nigdy nie zrozumiem, ale szanuje cie, bo dzięki temu wygrała — oznajmił, a ja prychnąłem.
— Sama to odkryła i w Panu na pewno również są uczucia. Może Pan wmawiać to całemu światu, ale ja wiem, że po prostu się Pan boi, że przyjdzie taki dzień, gdy ktoś odbierze Panu Florę albo przywództwo. To jest bariera przed strachem. Każdy kiedyś kogoś straci, takie jest życie, ale szybciej stracimy żyjących niż zmarłych. Pamięć zawsze w nas pozostanie, ale obojętność niszczy relacje.
Tata Flory przeniósł na chwilę na mnie wzrok, po czym razem wpatrywaliśmy się na drzwi gdzie zniknęła Flora.
Błagam wróć do mnie....
****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro