Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🥀~Rozdział 32~🥀

🥀~Walka~🥀

Perspektywa Flora

  Całe życie przygotowujemy się do jednej misji. Wszystko co przeżyliśmy w pewnym momencie będzie kluczowe, żebyśmy udowodnili samym sobie, że na coś nas stać, że każde łzy nie płynęły na marne. Ból, który nam towarzyszy pradzieje czy później powinien zamienić się w radość i szczęście...

Nigdy nie czułam i nie byłam tak silna jak w tym momencie, nie wiem co się ze mną działo, ale czułam w sobie spokój. Tak jakby wiedziałam, że prędzej czy później do tego dojdzie. Może nie byłam stabilna emocjonalnie, ponieważ często gdy nikt nie widział płakałam i dałam upust strachowi i zmęczeniu ale teraz stałam pomiędzy tłumem ludzi, którzy z niecierpliwością czekali na to co zaraz się wydarzy. Zamknęłam oczy i zaczęłam sobie przypominać wszystkie dobre chwilę, które przeżyłam.

Dochodzimy zawsze do takiego momentu w życiu, że dostrzegamy zmiany, które w nas zaszły. Kiedyś jeśli ktoś by mi powiedział, że będę stać nad wyzwaniem, że będę walczyć o honor i bezpieczeństwo bliskich, nie byłabym pewna czy bym uwierzyła w to wszystko.

Szacunek? Chociaż tak nie winny i dla kogoś normalny to prawda jest taka, że w świecie zawsze trzeba sobie na niego zasłużyć. Nic nie dzieje się bez przyczyny, najważniejsze to mieć do samej sobie, jeśli tego nie zrobimy nikt tego za nas nie zrobi.

Wzięłam głęboki wdech, po czym weszłam na ring, czułam na sobie wzrok wielu ludzi, nie wszyscy chcieli mojej wygranej, czekali tylko na to jak przegram. Wzrok odszukałam tatę, jednak jego kamienna miną nic nie pokazywała, chyba żałowałam, że nie umiem czytać w myślach i dowiedzieć co o tym wszystkim sądzi. Natomiast Xander spoglądał na mnie z uczuciem uśmiechnęłam się lekko po czym odwróciłam się do mojego przeciwnika.

— Zacznijmy to dziecinko, będę mógł zająć się poważnymi sprawami, a nie przepychanka z nastolatką — prychnął, a ja wzruszyłam ramionami.

— Dobrze, że wiesz, że twój czas przeminął dziadku — zaśmiałam się, po czym przybrałam odpowiednią pozę.

— Jaka pyskata — prychnął. — Powiedz jak wytrzymują z tobą w domu?

— No wiesz, przynajmniej mogę robić wiele rzeczy, a tobie za niedługo będzie potrzebny wózek — odparłam i zaczęłam obserwować, każdą zmianę w jego zachowaniu.

— Żeby tobie za niedługo nie był potrzebny wózek, co jeśli wylądujesz na skórze i będzie potrzebna operacja?

Pokręciłam głową, po czym zaczęłam się zastanawiać, jak go jeszcze bardziej z denerwować.

— Wiesz, że wiele razy słyszałam, że zaczynasz się wypalać i już szukają na Twoje miejsce kogoś młodszego? Może wezmą twojego brata, podobno przyleciał do kraju.

I właśnie w tym momencie wszystko się zmieniło. Nie wytrzymał, wiedziałam, że wzmianka o jego bracie, którego nienawidził złamie go. Może nie chodziło o prywatne stosunki, ale sam fakt, że był młodszy i więcej sił niż on. Nawet jak rządził twardą ręką, to niestety nie przeskoczy natury człowieka. To co się narodziło wcześniej czy później musi umrzeć.

Odskoczyłam, po czym złapałam go za dłoń, która była do mnie wyciągnięta i przerzuciłam go sobie przez ramię. To nie było łatwe, szczególnie, kiedy tyle ważył. Widziałam, że nie spodziewał się tego, przełknęłam ślinę, po czym złożyłam dłonie w pięści. Teraz już nie było łatwe, starałam się unikać ciosów, ale nie zawsze mi się to udawało. Czułam jak zaczyna boleć mnie ciało, ale starałam się trzymać fason. Kilka razy oddałam celnych, ale to nie wystarczyło.

Piekło się w tym momencie rozpoczęło...

**************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

Bardzo bardzo bardzo dziękuję za 1 tysiąc wyświetleń. Wiele to dla mnie znaczy. Bez was by się nie udało ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro