Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🥀~Rozdział 28~🥀

🥀~Wyjście~🥀

Perspektywa Flory

  Nawet jeśli po kimś nie widać, że jest w stanie zrobić wiele, to tylko są zwykłe pozory...

— Myślisz, że twój tata, naprawdę będzie chciał tam iść? — zapytał w którymś momencie Xander, gdy siedzieliśmy pod kocem i piliśmy ciepłą czekoladę.

— On jest do wszystkiego zdolny. Nie chcę ryzykował, ale nie ma lepszego rozwiązania — wyszeptałam. Późnym wieczorem zadzwonił do mnie, żeby oznajmić, że będzie walczyć z Glanem, chociaż wiele osób nazywało go Gierem, bo uwielbiał grać ze swoją ofiarą. Miałam złe przeczucia co do tego. To ja powinnam walczyć.

— Będzie dobrze, zobaczysz. Trzeba zawsze mieć choć trochę w sobie optymizmu — powiedział, a ja się uśmiechnęłam. Wtuliłam się w jego ramię, lubiłam czuć, że jest obok mnie.

— Dziękuję, że mnie nie skreśliłeś — wyszeptałam i spojrzałam na niego. — Wiem, że to nie było proste.

— Masz rację, na początku byłem wściekły, myślałem, że jesteś taka sama jak pozostałe, że chcesz coś osiągnąć, ale z czasem zrozumiałem, że nie chciałaś nic złego. Chciałaś żyć normalnie tak jak inni, to zrozumiałe — powiedział, a ja westchnełam.

— Dzięki tobie, wiem jak to wygląda. Dziękuję za to — po tych słowach pocałowałam go w policzek.
Chłopak przerzucił sobie dłoń przez moje ramię i zaczął delikatnie gładzić.

Kiedy się obudziłam, dostrzegłam, że Xander również usnął. Chciałabym widzieć ten widok cały czas, ale wiedziałam co już musiałam zrobić. Wstałam i po czym przykryłem chłopaka, tak cicho jak potrafiłam ruszyłam na górę, żeby się przebrać. Chwyciłam za kartkę i położyłam na stole. Czułam, że możemy już się więcej nie zobaczyć. Pocałowałam go ostatni raz, po czym spojrzałam na siebie, czy mam wszystko. Najważniejsza była broń.

Przy wyjściu, jeszcze raz się odwróciłam. To były niezapomnianej chwilę i nigdy ich nie zapomnę. Dobrze było choć raz przypomnieć jak to być szczęśliwym.
Narzuciłam na siebie kaptur, po czym ruszyłam do miejsca, gdzie mogłam znaleźć szefa i wroga rodziców.

— Mała księżniczka poza swoim domem — zacmokał, a ja prychnęłam.

Gdy byłam na miejscu, już mężczyźni zaczynało wychodzić na przeciw, musiałam udawać, że w ogóle się nie boję. Nawet jeśli prawda była inna.

— Chciałbyś, a ty chłopczyk, który boi się wyjść z piaskownicy — zaśmiałam się. Nie mogłam pozwolić na to, żeby wyprowadził mnie z równowagi.

— Szef zaraz będzie, zobaczymy jak będziesz mówić — prychnął, a ja się uśmiechnęłam.

— Myślę, że już wystarczy tego przedstawienia. Czego tutaj szukasz? Już rozmawiałem z twoim ojcem — z zaułka wyszedł Gier, a ja przełknęłam ślinę. Był masywnym mężczyzną. Jego tatuaże sięgały już do twarzy.

— Zmiana planów, ja będę z tobą walczyć. W końcu to ja zabiłam twoich ludzi — powiedziałam i patrzyłam cały czas w jego oczy. Pamiętałam, żeby nigdy nie opuścić wzroku.

— Szczerze mówiąc bardzo chciałem z tobą walczyć, będzie ciekawiej. Z twoim ojcem już nie raz walczyłem. Nie ma w tym nic ciekawego. Ale taka dziewczynka? Wiesz co chcesz zrobić? To jest walka na śmierć i życie. Jeśli ja wygram nie zostawię was w spokoju, jeśli Ty wygrasz będziecie mieć spokój.

— Wiem to doskonale, lepiej, żebyś już szykował trumnę — warknęłam.

Jednak zwycięstwo nie będzie takie proste...

****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro