🥀~Rozdział 2~🥀
🥀~Przyjaciel~🥀
Perspektywa Xandera
Zdarza się tak, że w pewnej chwili zmieniamy postrzeganie jednej osoby. Uważaliśmy, że jest śmieszna i była kompletnym odludkiem, ale gdy dostrzegamy prawdę, wszystko co sądziliśmy o tej osobie... Było zwykłą pomyłką.
Nigdy nie sądziłem, że będę jeszcze większą plotką w tej szkole, jednak gdy wieść się już rozniosła o tym, że jestem wolny... Ledwo wyszedłem z samochodu, a już mnie otoczyły dziewczyny. Nie to, że mi to się nie podobało, jednak chciałem na razie poczuć wolność. Większość osób tego liceum była taka sama, otóż ciągnęło ich do władzy. Myśleli, że są najlepsi i niezastąpieni i właśnie to był błąd, który popełniali. Każdego można zastąpić. Ja się już nie raz o tym dowiedziałem.
— Czyli już możemy świętować wolność! — krzyknął mój przyjaciel, a ja wywróciłem głową.
— Tak — warknąłem.
— Ej, nie musisz się na mnie wyżywać, od początku było widać, że Cię zdradzała. Nie słyszałeś tych wszystkich szeptów? — powiedział, a ja westchnąłem. Miał rację nie powinienem się na niego rzucać.
— Sorry, ale... Ja nadal ją kocham — wyznałem, po czym wyciągnąłem że swojej szafki, potrzebne książki.
— Tego światu jest pół kwiatu — zaśmiał się przyjaciel, a ja się uśmiechnął. Miał rację, dlatego ruszyliśmy przed siebie, rozmawiając o ostatnim meczu, który rozgrywaliśmy z przeciwną szkołą.
Wszystko byłoby świetne, gdyby nie to, że przez odganianie się od dziewczyn wpadłem na kogoś, słyszałem cichy syk, a ja się nie dziwiłem. W końcu upuściłem książkę od historii, a ona nie należała do lekkich.
— Uważaj jak łazisz — usłyszałem, a chwilę później zobaczyłem dziewczynę, która zbierała notatki.
— Poczekaj, pomogę Ci — chciałem się schylić i jej pomóc, ale przez to tylko pogorszyłem sytuację, ponieważ szatynka już wstawała i wskutek uderzyliśmy się głowami.
— Wiesz co, najlepiej będzie, jak nic nie będziesz robić, bo pogarszasz sytuację — powiedziała, po czym wstała i odeszła od nas.
— Musieliśmy akurat na nią trafić — prychnął Tey, a ja spojrzałem na niego, nie rozumiejąc o co może mu chodzić.
— To Flora, chodzi z nami do klasy, chyba nigdy nie widziałem kogoś takiego jak ona. Gdybyś spojrzał w jej oczy i na twarz. Królowa śniegu przy nim to nic — wyjaśnił, a ja się zaśmiałem.
— Jesteś niemożliwy, tak a ja jestem misiem uszatkiem — prychnąłem, po czym pociągnąłem go w stronę klasy.
Zacząłem dzisiaj wyjątkowo przyglądać się tej dziewczynie. Na pewno nie była zimna, może poza tym, że wszystkich odtrącała jak na razie. Może to zabawne, że zaczynałem ją oceniać tak szybko, ale trzy lata chodzenia do liceum daje swoje. Nie muszę się z nią przyjaźnić, żeby to zobaczyć. Czasami zwykli dostrzegą to co się dzieje szybciej niż najbliżsi.
Może i mogłaby być królową śniegu, ale ja czułem że to tylko zwykła przykrywka...
***************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro