🥀~Rozdział 19~🥀
🥀~Trening~🥀
Perspektywa Flory
Kiedy się obudziłam nie byłam pewna gdzie jestem dopiero później zrozumiałam, że to wszystko nie było snem. Zdziwiło mnie jednak, że spałam w łóżku, a nie na kanapie, było mi głupio, że ja mogłam na nim spać, a chłopak w ogóle się nie wyspał.
Przebrałam się szybko, po czym zaczęłam przeszukiwać broń. Miałam cztery pistolety i oczywiście naboje, ale i ślepaki, którymi nie dałoby się żadnej krzywdy zrobić. Wzięłam je ze sobą, po czym zeszłam na dół. Położyłam je na stole i postanowiłam dzisiaj ja zrobić śniadanie. Nie chciałam, że Xander robił wszystko za mnie.
Postanowiłam zrobić tosty i miałam nadzieję, że nie zepsuje ich. Można robić wiele razy to samo danie i szybko je zepsuć.
— Już wstałaś? — dobiegł mnie głos z tyłu, dlatego odwróciłam się i spojrzałam na chłopaka. Zarumieniłam się lekko widząc go bez koszulki.
— E tak, robię śniadanie, a później możemy zacząć trening — wyznałam i odwróciłam wzrok. — Nie chcesz się ubrać? — zapytałam, gdy usiadł do stało, odsuwając broń.
— Nie, ja tak chodzę jak wstaje. Wiele dziewczyn chciałoby być na twoim miejscu, podziwiaj te bicepsy — wyznał i zaczął się prezentować, a ja pokręciłam głową.
— Tak, oczywiście. Jaką ja jestem szczęściarą, powiedz mogę zrobić sobie ich zdjęcie? Powieszę sobie nad łóżkiem i będę wzdychać jak inne — złapałam się za serce i teatralnie westchnęłam.
— Ha ha, bardzo śmieszne. Mogłabyś poudawać chociaż — prychnął, a ja się uśmiechnęłam.
— No przecież to robię, powiedz, dasz mi autograf — na te słowa zrobiłam maślane oczy.
— Chciałabyś — wyznał, po czym razem wybuchnęliśmy śmiechem.
— Już nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się śmiałam — powiedziałam, kiedy jedliśmy śniadanie.
— Widzisz, to dzięki mnie — wyznał, a ja wywróciłam oczami. Jego ego naprawdę coraz bardziej rosło.
— Zobaczymy panie idealny jak pójdzie ci strzelanie do celu — prychnęłam.
— Chodziłem na szczelnice, więc coś tam potrafię.
Po zjedzeniu włożyłam naczynia do zmywarki i wzięłam że sobą broń. W ogrodzie już były ustawione rzeczy, stanęłam obok niego, po czym wskazałam na tarcze. Dałam mu pistolet, po czym zaczęłam obserwować. Może cel miał dobry, ale strasznie wolno oddawał strzał, później przeniósł się na butelki, było trochę lepiej, ale nadal daleko było do celu. Podeszłam do płotu i zmieniłam postrzelone butelki.
— Jak mi poszło? — zapytał, a ja pokręciłam głową.
— Daleko ci do perfekcji — powydzielam szczerze.
— Co? Przecież wszystko zestrzeliłem — oburzył się, a ja się lekko skrzywiłam.
— Tak, ale wróg nie będzie czekał na ciebie, zanim strzelisz do niego, to on dawno cie zabije — wyszeptałam.
— To pokaż jak powinienem to robić — odparł, a ja się uśmiechnęłam.
Chwyciłam za swoją broń, po czym zaczęłam wymierzać strzały, już tyle lat to robiłam, że po niecałej minucie wszystko było zestrzelone.
— Żartujesz sobie ze mnie? — zapytał, gdy podeszłam do niego. — Ty jesteś jakimś cyborgiem. — Jeszcze nie spotkałem osoby, która tak szybko zaczęła strzelać. Jestem pod wrażeniem.
— Dziękuję, a teraz twoja kolej. Ćwicz, musisz być w pełni sił.
I tak też zrobił, później zaczął robić pompki i przysiady, może był wysportowany, ale to nie znaczyło, że miał odpuścić.
Czas nie był naszym sprzymierzeńcem...
**************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro