Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🥀~Rozdział 17~🥀

🥀~Sklep~🥀

Perspektywa Flory

Jeju to jest niesamowite, patrz ile tu jest rzeczy! — krzyknęłam wesoło, a Xander uśmiechnął się i pokręcił z niedowierzaniem.

— Nie byłaś nigdy w galerii? — zapytał że zdziwieniem, a ja przełknęłam ślinę.

— Nie, wybacz. Pewnie zachowuje się jak wariatka — wyszeptałam i spuściłam wzrok.

Pojechaliśmy jeszcze przed odpoczynkiem zrobić zakupy i może dla kogoś może być to zabawne, ale jeszcze nie byłam w galerii, a trafiliśmy na jakiś festyn.

— Choć wariatko — zaśmiał się i złapał mnie z dłoń. Wzięliśmy z większych koszyków, po czym wrzucaliśmy wszystkie potrzebne produkty. — Jak byłaś mała rodzice nie wsadzali cie do wózka?

— Nie — odparłam, po czym zaczęłam obserwować co robić chłopak. Złapałem mnie za biodra i jakbym nic nie ważyła włożył mnie do środka koszyka między produktami. Zaśmiałam się, po czym usiadłam i trzymałam wszystkie produkty, żeby nie wypadły.

— Jak ci się siedzi? — zapytał, gdy jechaliśmy do kolejnego działu.

— Wspaniale, podaj mi te ciastka — powiedziałam.

Xander złapał paczkę i rzucił mi je, jakby to była piłka. Widziałam jak inni nam się przyglądają, ale nas to nie obchodziło. To był naprawdę dobry czas. Kiedy za wszystko zapłaciliśmy, ruszyliśmy do siebie.

Byłam naprawdę zmęczona, ale jeszcze musiałam zrobić jedną rzecz. Dzięki Xanderowi w garażu znalazłam tarcze do strzelania. Powiesiłam ją na drzewie i rozstawiłam kilka butelek plastikowych na płócie. Westchnęłam, po czym wróciłam do domku.
Chłopak już robił na kolację, a ja uśmiechnęłam się z wdzięcznością.

— Ty będziesz spać w sypialni, a ja tutaj, bo pewnie w jednym łóżku nie chcesz, żebyśmy spali, prawda? — zaczerwieniłam się na jego słowa.

— Ja mogę tutaj spać, w końcu to twój domek, a ja się już przyzwyczaiłam — wzruszyłam ramionami, a on spojrzał na mnie dziwnie.

— O czym mówisz? — zapytał, a ja przełknęłam ślinę.

— No wiesz, czasami gdy źle się zachowałam spałam na kanapie lub na podłodze — powiedziałam i spuściłam wzrok.

Chłopak obszedł stół, po czym podniósł mój podbródek dwoma palcami przez co musiałam na niego spojrzeć.

— Nie zasługujesz na takie traktowanie, nikt nie zasługuje — wyszeptał, a moje serce zaczęło mocniej bić.
Po tych słowach odsunął się i lekko się uśmiechnął.

— Dziękuję, ale nie każdy trafia do rodziny, w której chce być, zdarza się, że nawet musi odejść od starej, bo już jej nie ma — skrzywiłam się.

— Czuje, że tymi słowami coś się kryje, ale nie będę jeszcze cię ciągnąć za język. Sama mi powiesz jak będziesz gotowa — wzruszył ramionami i wziął się za swoje żeberko.

— Czyli jednak coś jest z tego co mówią o tobie ludzie — wyznałam.

Chłopak zaśmiał się, po czym spoważniał — Za to ty jesteś nawet normalna, może trochę walnięta, ale są się ciebie polubić. Coś tam jednak bije.

— Uważaj, bo zaraz zamienię cie w sopel lodu — prychnęłam.

Chyba właśnie tego brakowało mi przez całe życie.... Spokoju i tej spokojnej atmosfery...

******************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro