🥀~Rozdział 15~🥀
🥀~Zgoda~🥀
Perspektywa Flory
Sen zazwyczaj kojarzy nam się z czymś dobrym, jednak gdy dręczą nas cały czas koszmary już nie jest tak fajnie...
Przebudziłam się i pierwsze co zobaczyłam to Xandera, który był wpatrzony w drogę. Zamrugałam kilka razy, po czym rozprostowała się na tyle ile pozwalał mi pas w samochodzie.
— Twój ojciec do ciebie wydzwania, powiedziałem mu, że od dzwonisz jak tylko wstaniesz — rzucił, a ja się skrzywiłam. Zrobiłam coś złego?
— Dziękuję, że mnie przykryłeś — powiedziałam, po czym złapałam za komórkę, jednak zanim zadzwoniłam jeszcze raz spojrzałam na drogę. — Xander... My jedziemy złą drogą! — krzyknęłam.
— Wiem to, specjalnie zmieniłem kierunek. Kiedy byłem na stacji... Spotkałem trzech mężczyzn. W miejsce gdzie jedziemy będziemy bardziej bezpieczni.
To już wiedziałam dlaczego tata zaczyna do mnie dzwonić. Wybrałam do niego numer i przerażona czekałam na jego słowa.
— Flora, przysięgam, że kiedy wrócisz dostaniesz taki szlaban, że znów będziesz się uczyć w domu! — krzyknął, a ja się skrzywiłam. Widziałam, że Xander również musiał to słyszeć.
— Tak będzie lepiej, zaufaj mi — wolałam wsiąść na siebie tą odpowiedzialność.
— Nie będę słuchać małolaty, słuchałem i ufałem Ci, a ty. Skreśliłaś wszystko w jeden dzień. Mogłem nie brać na siebie takiego bagażu — gdy tylko to usłyszałam czułam jak coś w środku mnie pęka.
Byłam dla nich bagażem, może faktycznie powinnam również zginąć w tą noc, co moi prawdziwi rodzice. Próbowałam zachować łzy, ale czułam jak już zaczynają mi spływać po policzkach.
Nagle chłopak mi wyrwał telefon, po czym zaczął się kłócić z moim tatą, ich rozmowa nie trwała długo i już po chwili chłopak rozłączył się.
— Wyjaśniłem wszystko twojemu ojcu co było trzeba — westchnął, a ja kiwnęłam głową i starłam z policzka łzy.
— Dobrze.
— Słuchaj, nadal jestem na to wszystko wściekły, ale nie będę się na tobie wyzywać, jak Twoja rodzina. W końcu też masz prawo do normalności. Jedziemy teraz do domku, gdzie razem z rodzicami spędzaliśmy ostatnie wakacje.
— Jesteś pewien, że tak będzie lepiej? — zapytałam i lekko się uśmiechnęłam.
— Tak, mi możesz teraz zaufać. Widzę, że źle reagujesz na krzyk, więc ustalmy zasadę : Ja już kie będę cię obwiniać, a ty mi mówisz już prawdę.
Przełknęłam ślinę i nerwowo na niego spojrzałam. Miałam nadzieję, że nie robię kolejnego błędu.
— W porządku — wyszeptałam, po czym dostrzegłam jak chłopak się uśmiecha.
— I dobrze, za jakieś dziesięć minut, mogę się zatrzymać, żebyśmy odpoczęli.
— Byłoby fajnie, a jest tam toaleta — zapytałam.
— Tak, spokojnie — zaśmiał.
Takiego Xandera lubiłam, ale nie sądziłam, że będę mogła takiego mieć zawsze. Musiałam go wprowadzić w ten świat i to na pewno nie będzie proste.
Szkoda, że nie miałam pojęcia do czego nas to doprowadzi...
*****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro