☆*: .。.✨ ─ rodział 01
Rudawa kotka patrzyła ze smutkiem w zielonych oczach na gwarną niegdyś polanę. Od śmierci jej ukochanego nic nie było już takie same. Paprociowa Kropla również widocznie był smutny z powodu śmierci brata. A przynajmniej przez pierwszy księżyc. Do tego czasu wszyscy wydawali się już zapomnieć o tym, że Nocna Plama kiedykolwiek tu był. Wrócili do swoich obowiązków i żyli, jakby nigdy nic. Nawet ich kociak, Chaberek, zapomniał już o istnieniu ojca. Co prawda był jeszcze bardzo mały, gdy Nocny Pazur zginął, jednak Miodowa Gwiazda po części miała do niego żal, że tak łatwo wymazał z pamięci czarnego kocura, który go spłodził.
Przywódczyni postanowiła udać się po radę do medyka, który dotychczas umiał odpowiedzieć na nawet najcięższe jej pytania. Po drodze, przez swoją nieuważność, potknęła się o wylegującego się na słońcu Wilczą Łapę, który z początku zasyczał na nią, ale potem, ujrzawszy, z kim ma do czynienia, położył po sobie uszy i wymamrotał coś pod nosem. Czmychnął na bok, gdzieś w krzaki. Miodowa Gwiazda jednak nie miała siły zastanawiać się nad reakcją młodego ucznia, więc tylko podniosła się i ruszyła dalej.
Z krzaku cierni, którego użyto jako wejście do legowiska medyka, wyszła Skrzydlata Róża. Szylkretowa kotka przeszła obok niej jakby nigdy nic, chyba nawet jej nie zauważając. Przywódczyni spróbowała zignorować ten niemiły gest przyjaciółki z dzieciństwa.
Miodowa Gwiazda zajrzała do legowiska Paprociowe Kropli, jednak nigdzie go nie zauważyła. Na boku siedziała tylko szara, pręgowana kotka. Rozpoznała, że była to Jesionowa Sadzawka, uczennica medyka.
— Jesionowa Sadzawko, gdzie poszedł Paprociowa Kropla? — zapytała ją.
— Do lasu, uzupełnić zapasy — oznajmiła, nie podnosząc wzroku znad ziół, które najwyraźniej porządkowała. — Czegoś potrzebujesz?
— Nie, dziękuję, chciałam tylko z nim porozmawiać — odpowiedziała i wyszła, kierując się do własnego legowiska. — Gdy wróci, przekaż mu, że czekam u siebie — dodała jeszcze. Szara kotka odprowadziła ją wzrokiem i wróciła do poprzedniego zajęcia.
Gdy przechodziła przez zwisające paprocie — wejście do swojego legowiska, usłyszała, że ktoś ku niej biegnie.
— Miodowa Gwiazdo!
Odwróciła się. Była to jej zastępczyni, Brzoskwiniowy Kwiat, trzymająca w pysku dużą wiewiórkę. Rozdzieliła ją mniej więcej na równe połówki i zaczęły jeść posiłek.
— Zastanawiałaś się może ostatnio nad mianowaniem uczniów? — zagadnęła Brzoskwiniowy Kwiat, gdy były już najedzone.
— Hm?
— Wydaje mi się, że Iskrzyk i Meszka są już gotowi na zostanie uczniami.
Miodowa Gwiazda z wolna pokiwała głową.
— Racja, też tak myślę. Potem pomyślę o terminie ceremonii — obiecała. Obie kotki dalej prowadziły rozmowę na temat szkoleń i klanowych spraw.
I nie wiedziały, że gdzieś tam w lesie, leży obezwładniony kocur, który nic nie czuł i ani trochę nie był bezpieczny...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro