greed
ZŁOTE MONETY unosiły się w powietrzu nad jego głową, kiedy pogrążony w głębokim śnie próbował je złapać. Wyciągał dłoń wysoko, lecz wciąż nie mógł ich dosięgnąć, co niezmiernie go irytowało. Kochał wszystko, co wartość jakąś miało i przecież te rzeczy musiały odwzajemniać to płytkie uczucie. Innej opcji nie przyjmował do siebie, a mimo to, pieniądze uciekały coraz to wyżej, przypominając mu o świetlanych czasach, gdy kroczył po chmurach, mając według tamtych wszystko.
Wszystko, a zarazem nic.
Co z tego, że przecież nosił się, jak królewicz z ludzkich opowieści. Oblany bielą, która zalewała się z barwą włosów. Kontrastowała z ciemną karnacją, jeszcze bardziej ją przy tym uwydatniając. Jednym słowem wyglądał zjawiskowo, a jednak patrząc na innych, z czasem zaczął widzieć siebie w całkiem odwrotnym świetle.
Dlaczego wszyscy musieli nosić to samo?
Dlaczego złoto przykuwało z czasem całą jego uwagę?
Dlaczego nikt inny nie rozumiał, gdy mówił z radością w głosie o swych snach, w których pływał w złocie?
Czym złym było wpatrywanie się w bogate kielichy, wypełnione tym, czego pragnął? Nie popełniał przy tym żadnego grzechu, lecz tylko podziwiał z daleka, prawdziwe dzieła sztuki.
Przynajmniej do czasu, aż sam nie stał się chciwością w swej postaci. Cały akt zmiany był dość fascynujący, jednak dla niego mało co miało to znaczenie. Złoto, idealnie pasowało do ciemnej cery. Złoto, o którym tak nocami śnił, było dla niego idealne. Dlaczego więc nawet i gdy był uosobieniem grzechu, nie mógł go mieć?
Pieniądze tak szybko przelatywały mu przez palce, że sam nie wiedział, kiedy to się działo. Pożyczał, nie oddawał i tak w kółko, by mieć więcej i więcej, a przynajmniej tylko w głowie. Chodząc do kasyna, przegrywał większość, nie oddając pożyczonych banknotów swym braciom, dla których był tylko debilem i złodziejem. A Mammon wcale nie był tak głupi, jak go widzieli. On po prostu uzależnił się od swego grzechu, który ciągnął go coraz to bardziej w dół, mimo że próbował to w jakiś sposób odpokutować, nigdy się to nie udawało. Taki był przecież jego los, jako grzechu chciwości.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro