ROZDZIAŁ 8
Słońce zniżało się ku horyzontowi, aby niedługo odpocząć pod taflą jeziora i zrobić miejsce srebrnemu księżycowi i migającym gwiazdom.
Chmura tłumaczyła Różyczce manewr obronny, polegający na wyskoku w powietrze poza zasięg przeciwnika. Czarnej kotce walka szła bardzo dobrze, tak samo jak polowanie. Wyrośnie na silną przewodniczkę - Chmura chwaliła w myślach swoją uczennicę.
Lilia dzieliła się z Paprocią radami dotyczącymi opieki nad kociakami, a Potok w udawanym bólu skręcał się na polanie, atakowany przez małą Jagódkę. Chmura patrzyła na spokojną scenerię, kiedy nagle poczuła uderzenie w grzbiet. Przewróciła się i wylądowała płasko na brzuchu, przyciśnięta do usianej igliwiem gleby. Wygramoliła się z potrzasku i zdzieliła oprawcę w ucho, nie odsłaniając pazurów.
- Atak z zaskoczenia możesz odhaczyć sobie jako udany - mruknęła Chmura.
- Dzięki! Widzisz, zwierzyna nie ma ze mną szans! - zaśmiała się Różyczka.
- Idę się napić. Przynieść komuś wody? - Lilia podeszła do przewodniczki i czarnej kotki.
- Możesz wziąć trochę dla Paproci i Jagódki, pokarz też Potokowi najbliższy strumień. - Chmura machnęła ogonem w stronę szarego kocura, który nadal bawił się z córeczką Lilli.
Uzdrowicielka zniknęła w lisiej norze, a parę uderzeń serca później wyłoniła się z dużą kępą mchu w pysku. Pręgowana kotka podeszła do Potoku i zapewne kazała mu podążać za nią. Oboje zanurzyli się w gęstszych zaroślach, które otaczały polankę.
Chmura położyła się na kamieniu i zaczęła rozmyślać. Niebo przybrało już kolor krwistej czerwieni. Kotka obliczyła, że jutro zacznie się nowa gwiazda, a to oznacza, że będą musieli złożyć podarek dla kota z Wiecznych Wędrowców.
Przewodniczka zastanawiała się, komu tym razem przypadnie ofiara. Odsunęła te myśli na później, bo dotarło do niej, że to będzie świetna okazja aby opowiedzieć Paproci i Potokowi o tradycjach i przeszłości Wędrowców. Łaciata kotka wstała i przeciągnęła się. Wraz z wczesną Porą Pąków nadeszły też dłuższe dni, jednak Chmura była już nieco senna.
Paproć już drzemała pod rozłożystą jodłą. Jej napęczniały brzuch zdradzał, że nie minie gwiazda a jej kocięta pojawią się na świecie. Przewodniczka zamruczała na myśl o nowych członkach Wędrówki. Jak tak dalej pójdzie, to Wędrowcy odzyskają swoją liczebność i nie będą już tylko smętną garstką kotów.
Przez kępy traw i niskie krzewy przedarli się Lilia i Potok. Szary kocur dotknął bok partnerki nosem, aby ją obudzić i dał jej zlizać nieco wody z mchu. Lilia położyła kulkę puchatej rośliny przed Jagódką. Różyczka także podeszła się napić, korzystając z okazji.
Niebo ściemniało się coraz bardziej, gwiazdy powoli zaczynały błyszczeć na niebie, które już nieco przypominało krucze pióra; czarne i połyskujące, o tajemniczej barwie.
- Chodźcie, czas się trochę przespać. Jest nas więcej, więc ktoś może pełnić nocną wartę. - Chmura przerwała, widząc szeroko otwarte oczy Potoku. - Spokojnie, będziemy się zmieniać. Wprawdzie nie jestem strażniczką koczowiska, ale mogę stać na czatach pierwsza.
- No dobrze, ja mogę cię zmienić. - mruknął szary cętkowany kocur. Lilia wniosła Jagódkę do lisiej jamy, za nią podążyła Różyczka, tuż obok do legowiska gramoliła się Paproć wraz z Potokiem.
Chmura przysiadła pod paprocią, która wyrosła kilka długości myszy od wejścia do nory. Walczyła z chęcią zaśnięcia, jej powieki były ciężkie i zamykały się same. Jednak czas płynął, a wraz z nim znużenie nieco ustępowało. Przewodniczka spojrzała w niebo. Kiedy księżyc będzie w zenicie, obudzi Potok i nareszcie odpocznie.
Na warcie łaciatej kotki nie działo się nic ciekawego. Oprócz szurania łasic i kun, które poszukiwały małych zwierzątek do upolowania, oraz krzyków wielkich Kotów o Krótkich Ogonach* gdzieś w oddali w tajdze było zupełnie cicho. W końcu nadeszła połowa nocy, Chmura zanurzyła się w norze i szturchnęła Potok. Kocur powiercił się chwilę w swoim zagłębieniu wyściełanym piórami, ale w końcu wstał i poczłapał na zewnątrz.
* Koty o krótkich ogonach - Rysie
Przewodniczka ułożyła się wygodnie nieopodal Lilli i zasnęła.
Ukazała jej się piękna polana, rozświetlona blaskiem złotego słońca. Żywe kolory otaczały ją zewsząd; intensywna zieleń bezkresnej trawy, turkusowe jeziorko do którego wlewał się szumiący wodospad..
Łaciata kotka poczuła za sobą czyjąś obecność. Odwróciła się i ujrzała wysokiego, rudego kocura o ciemnych łapach i lisim ogonie. Jego zielone oczy wbijały w kotkę intensywne spojrzenie.
- Witaj Lisie. Miło cię znów widzieć. - zagadnęła Chmura. Poczuła w środku ciepło na widok jej dawnego nauczyciela, ale także mądrego przewodnika.
- Witaj Chmuro. Dobrze cię wyszkoliłem. Te koty przyniosą wam same korzyści. - zamruczał Lis, schylając głowę. Dawne blizny na jego pysku zastąpiły gwiezdne świetliki, a futro kocura błyszczało złotą poświatą.
- Tak, wiem. Poza tym, nie mogłam ich odrzucić. Paproć spodziewa się kociąt, a tak czy siak potrzebowali gdzieś się podziać.
- Przyszedłem do ciebie jednak w pewnej sprawie. - Rudy kot spoważniał. - Szykuje się coś wielkiego. Sowie skrzydło przyćmi blask słońca... Jednak musicie być silni i gotowi na wszystko.
- Co to znaczy... Lisie, dlaczego Wieczni Wędrowcy zawsze mówią zagadkami.? - Chmura czuła się rozżalona. Nie miała pojęcia, co takiego może się wydarzyć. Nie miała okazji zadać kolejnych pytań, bo sen zaczynał się rozmywać. Świetlista sylwetka Lisa bladła, sen powoli porywał ją dalej.
Nastał wschód słońca. Czarno-białą przewodniczkę obudziło chrupanie dochodzące z zewnątrz. Zaciekawiona kotka wystawiła głowę przez otwór, stanowiący wejście do jamy. Ujrzała zające zajadające się.... ziołami Lilli!
Chmura gwałtownie zerwała się do biegu, płosząc zwierzęta. Zasyczała jeszcze złowieszczo, lecz gryzoni nie było już w zasięgu wzroku. „Mysie łajno! Wszystko pogryzione!" Zaklęła w myślach kotka. „Widocznie Potok poszedł spać lekko przed świtem, a Lilia upuściła nieco roślin wnosząc je do legowiska.." Przewodniczka wśród wymiętolonej zieleniny rozpoznała rozmaryn oraz krostawiec.
Łaciata kotka postanowiła uprzątnąć porozrywane zioła, zamiatając je łapą pod krzak. Nie miała zamiaru mówić o zajściu Lilli; uzdrowicielka była bardzo przewrażliwiona na punkcie swoich cennych roślin.
Chmura skończyła maskować ślady w idealnym momencie, bo Lilia akurat sennie wychodziła z nory any zaczerpnąć pierwszych promieni słońca i poczuć rosę pod łapami.
- Dzień dobry Chmuro, wcześnie wstałaś. - zauważyła uzdrowicielka, kręcąc nosem aby zbadać teren dookoła.
- Dzień dobry .. można tak rzec.
- Coś się stało moja droga? - Dwie kotki darzyły się wielką sympatią. Może dlatego, że już jako kociaki były blisko.
- Och, nic takiego. Chyba jestem troszkę zmożona tą nocną wartą. - Chmura podeszła do Lilli i potarła pyskiem o jej policzek. Uzdrowicielka zamruczała.
- Coś ty taka wylewna? Przeskrobałaś coś?
Przewodniczka wychwyciła nieco prześmiewczy ton w miauknięciu brązowo-rudej kotki.
- Skądże! - Chmura przysiadła i zaczęła wygładzać łapą futro. Nie ważne jak bardzo by się wygięła, to nie potrafiła dosięgnąć sierści w dole jej grzbietu.
- Pomóc ci? - zamruczała Lilia, cicho chichocząc. Czarno-biała kotka wyglądała komicznie wyciągając szyję w stronę nasady ogona.
Uzdrowicielka nachyliła się i szybkimi, ciepłymi liźnięciami wyczyściła grzbiet przyjaciółki.
Chmura odwróciła się tak, że siedziała tuż naprzeciwko Lilli.
Przewodniczka najeżyła lekko futro, kiedy przypomniała sobie o bliźnie przecinającej oko uzdrowicielki. Zdążyła zarosnąć już sierścią i była mniej widoczna, jednak jej źrenica była zamglona i niewidoma.
„Tak często o niej zapominam" Chmura westchnęła.
- Coś nie tak kochana? - Lilia zauważyła żałosną zadumę łaciatej kotki.
- Nic takiego. Wszystko okej.
Chmura zastanawiała się, kiedy w końcu będzie wystarczająco pewna siebie, aby wylać wszystkie swoje odczucia i emocje na zewnątrz.
1159 słów
Ogólnie to malutkie niedopatrzenie z mojej strony bo zapomniałam wcześniej wspomnieć o tym, że Lilia jest ślepa na jedno oko...
Ale chyba trochę udało mi się to zamaskować tym, że Chmura postrzega ją tak jak dawniej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro