ROZDZIAŁ 7
Nie mogę za bardzo uwierzyć, że napisałam ten rozdział w 2 dni... jak widać moja wena nareszcie powróciła w pełni
Lilia najeżyła futro, kiedy dotarły do niej nieznajome zapachy. Jagódka przypadła do ziemi i na dygoczących łapkach cofnęła sza matkę.
Uzdrowicielka syknęła, kiedy na polanę wpadła para nieznajomych kotów.
Jeden z nich był krępym, szarym, cętkowanym kocurem o przenikliwych oczach w kolorze nieba, a drugi przybysz był kotką o dość krótkich łapach i gęstym, kremowym futrze oraz tęczówkach przypominających kolor Wielkiego Jeziora*.
Lilia rozpoznała, że kremowa kotka prawdopodobnie ma kocięta w brzuchu. Rozluźniła się nieco, bo podejrzewała, że kocur z ciężarną kocicą raczej nie mają złych zamiarów.
- Spokojnie, nie skrzywdzimy was. Jestem Rwący Potok, a to Słoneczna Paproć. - kocur przedstawił się, przyjaźnie skłaniając głowę. Lilia zdziwiła się słysząc ich imiona.
- Miło was poznać. Ja mam na imię Lilia, jestem uzdrowicielką Wędrowców, a ta mała koteczka to moja córka, Jagódka. - Pręgowana kotka wskazała ogonem na kocię.
- „Uzdrowicielką"? „Wędrowców"? Co to znaczy? Czy uzdrowiciel to taki medyk? - Słoneczna Paproć zasypywała Lilię pytaniami.
- Wszystko wam mogę wytłumaczyć, ale najpierw powiedzcie, co tutaj robicie. - Uzdrowicielka chciała dowiedzieć się o kotach jak najwięcej.
- Nasz przywódca okazał się zdrajcą, więc odeszliśmy z klanu. - Rwący Potok zwiesił głowę, przenosząc wzrok na łapy. - Nie chciałem, żeby coś stało się mojej partnerce lub jej nienarodzonym kociętom. - kocur z uczuciem owinął ogon wokół Słonecznej Paproci.
- Przeszliśmy długą drogę. Nasze dawne terytorium znajduje się za tymi górami. - kremowa kotka wykonała ruch głową w stronę znajdujących się za jej plecami górskich grzbietów.
Lilia zamyśliła się na chwilę, próbując wyobrazić sobie tereny za wielkimi wzgórzami. Przed jej oczami migały rozległe polany, lasy, rzeki i jeziora...
Z rozmarzenia wyrwało ją miauknięcie.
- Mieszkasz tu sama z Jagódką? - zapytała Słoneczna Paproć, rozglądając się za innymi kotami.
- Nie.. jest jeszcze Chmura, nasza przewodniczka, oraz Różyczka, uczennica. Poszły na polowanie. - wyjaśniła Uzdrowicielka. - Niedługo powinny wrócić. Jesteście głodni? Możecie poczuć się jak u siebie.
- Dziękujemy. Jak już mówiłem, Słoneczna Paproć spodziewa się kociąt. Musi wypocząć. - W tonie Rwącego Potoku pojawiło się mnóstwo czułości. Kocur naprawdę dbał o partnerkę.
- Może powymieniamy się opowieściami i tradycjami? Bardzo chciałabym dowiedzieć się, jak wygląda życie w klanie. - Zamruczała Lilia, układając się wygodnie wśród paproci pod wysoką sosną tak, aby na jej grzbiet padały ciepłe promienie słońca.
Pozostali także umościli się wśród kępek trawy i mchów, a Jagódka przycisnęła się do futra matki i nadstawiła uszu.
- Pochodzimy z Klanu Skał, który sąsiadował z Klanem Deszczu i Klanem Mgły. Nasz obóz był umieszczony w jaskini nad skalnym urwiskiem, najbliżej gór. Klan Deszczu obrał sobie podmokłe tereny z dużą ilością bagien i strumyków, a Klan Mgły preferuje rozległe polany z wielkimi skałami i krzewami. - Słoneczna Paproć zaczęła opisywać terytoria.
- Zgadza się. Koty w klanie są podzielone na role; przywódca, ma dziewięć żywotów i przewodzi klanowi, zastępca wyznacza patrole, jest prawą łapą przywódcy i zastępuje go po jego śmierci lub wygnaniu, medyk zna się na ziołach i rozmawia z Klanem Gwiazdy... - Rwący Potok urwał, zastanawiając się, czy wszystko dobrze opisał.
- Są też wojownicy, dbają o wykarmienie klanu i patrolują terytorium, a w razie bitew walczą. Uczniowie.. to chyba oczywiste, jakie mają zadanie, kociaki również, a karmicielki to kotki oczekujące lub karmiące kocięta. Jest też starszyzna, to koty starsze które nie są w stanie już wykonywać swoich obowiązków. - dokończyła Słoneczna Paproć.
- Ciekawe, my nazywamy się Wędrowcami Zachodzącego Słońca. Nie mamy stałego terytorium, często się przemieszczamy. Nasz „obóz" nazywamy koczowiskiem. - Zamruczała uzdrowicielka.
- Mamy tutaj przewodnika! Stoi na czele wędrówki i ma dar reinkarnacji. Uzdrowiciel potrafi leczyć koty i zna podstawy walki, strażnicy pilnują koczowiska, a łowcy polują.. mamy też uczniów, tak jak wy! Przewodnik też ma swojego ucznia, kiedy ten uczeń dorasta staje się następcą. - Jagódka ożywiła się i z zapałem recytowała całą swoją wiedzę.
- Bardzo dobrze. - Lilia musnęła ogonem bok małej koteczki. - Co gwiazdę składamy ofiary kotom, które wędrują już wraz z Wiecznymi Wędrowcami, a zrobili coś istotnego dla innych. Na przykład zwierzyna, kwiaty, zioła...
Uzdrowicielka przerwała, widząc wyłaniającą się z zarośli Chmurę wraz z Różyczką. Z ich pysków zwisały apetycznie wyglądające zdobycze.
Przewodniczka skrzywiła się na widok obcych kotów. Upuściła upolowanego szaraka i w podskokach podbiegła do kotów.
- Lilio, kim na Wiecznych Wędrowców, są te koty? - jej miauknięcie brzmiało podejrzliwie. Gdyby wzrok mógł zabijać, to Lilia prawdopodobnie byłaby martwa.
- Musieli uciekać z klanu, a Słoneczna Paproć spodziewa się kociąt.. rozmawialiśmy o różnicach między Klanem a Wędrowcami .. - odrzekła pręgowana brązowo-ruda kotka uspokajającym tonem.
Sierść Chmury przestała się jeżyć i cofnęła się po swojego zająca. Różyczka podeszła bliżej, z jej pyska zwisała mysz i dzięcioł.
- Witajcie, Lilia opowiedziała nam o was. Jestem Rwący Potok, a to moja partnerka Słoneczna Paproć. - szary kocur grzecznie uchylił głowę przed Chmurą.
- Miło mi ... możemy podzielić się zwierzyną. Zapewne jesteście głodni. - przewodniczka odparła nieco chłodno, jednak z natury była nieufna w stosunku do obcych.
Wszystkie koty zebrały się blisko i czekały na swój kawałek. Chmura rozerwała zająca na dwie części, podając je Rwącemu Potokowi i Słonecznej Paproci. Sama wzięła sobie mysz, to samo uczyniła Lilia. Różyczka i Jagódka podzieliły się nornicą.
- Nie macie żadnych kocurów? - zapytała Słoneczna Paproć, przełykając swój posiłek i oblizując ubrudzony pysk.
- Nie.. tak się jakoś złożyło. - mruknęła Chmura. Lilia dobrze wiedziała, że przewodniczka nie chciała o tym rozmawiać.
Miot Lilli był mały, był to tylko kocurek i Jagódka. Niestety, braciszek Jagódki umarł przy narodzinach. Różyczka została znaleziona bez śladu matki, lecz Lilia ją przygarnęła opłakując stratę Myszki i synka.
Sama Chmura nie mogła mieć kociąt, tak mówił kodeks wędrowcy. Inne koty albo zginęły podczas dawnego ataku psów, albo odeszły, w strachu przed kolejną katastrofą.
Uzdrowicielka pomyślała o swoim partnerze. Wierzba był cudownym kocurem. Miał piękne, złote futro poznaczone białymi plamkami. Jego oczy lśniły jaśniej niż gwiazdy, a ich toń wydawała się bezkresna niczym jezioro.
Kotka westchnęła z żalem. Gdyby tylko mogła cofnąć czas i nie dopuścić do jego śmierci.
Akurat skończyła posilać się myszą. Wstała i przeciągnęła się, drepcząc do skały na której suszyły się zioła. Wyglądały już o niebo lepiej, gałązki nieco się zasuszyły, utrzymując lecznicze soki w środku.
Uzdrowicielka zaczęła delikatnie ściągać rośliny z konstrukcji przytrzymującej je w miejscu. Zaniosła je do lisiej nory i zawinęła w liść laurowy, upewniając się, że jest mocno zawiązany.
Po chwili powróciła do reszty. Podniosła resztki swojej myszy i zakopała je pod krzewem. Wzięła też kostki, które zostawiła Słoneczna Paproć i także zasypała je ziemią.
- Dziękujemy za podzielenie się zdobyczą. Naprawdę wiele to dla nas znaczy. - zamruczał Rwący Potok.
- Nie ma za co. - miauknęła Chmura. Już nieco oswoiła się z przybyszami.
- Chciałbym jeszcze o coś zapytać. - szary, cętkowany kocur spojrzał na przewodniczkę. - Pewnie przyda wam się więcej łap na pokładzie, a my nie mamy dokąd iść, więc byłbym wdzięczny, gdybyś przyjęła nas do waszej wędrówki.
- Oczywiście. Kodeks nakazuje nie odrzucania żadnego kota, chyba że jest wrogo nastawiony. - jasnozielone oczy łaciatej kotki rozbłysły.
- Jednak, musicie nauczyć się naszych zwyczajów, oraz jeśli chcecie, możecie przybrać jednoczłonowe imię.
- Jesteśmy zdolni temu podołać. Z chęcią przyjmiemy nowe imiona. - zamruczała Słoneczna Paproć.
- Drodzy Wędrowcy! - Chmura miauknęła donośnie, aby zgarnąć uwagę pozostałych. - Przywitajcie w naszej wędrówce dwóch nowych członków: Potok i Paproć!
Lilia podbiegła do kotów, dotykając nosem ich pysków. Cieszyła się, że zdecydowali się dołączyć. W głębi serca czuła, że Wędrowcy Zachodzącego Słońca odzyskają jeszcze swoją świetność.
1181 słów
*Wielkie Jezioro - określenie morza lub oceanu używane przez wędrowców
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro