Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

PROLOG

UWAGA - Prolog, tak samo jak pierwsze rozdziały, był napisany trochę dawno. Mogę zapewnić, że mój styl pisania itd się nieco poprawił!

Jasnoszary kocur wysunął pazury, wbijając je głęboko w miękkie poszycie lasu. Mierzył wrogim, bursztynowym spojrzeniem rudego kocura stojącego powyżej niego na skale, która lśniła w blasku pełnego księżyca.

- Czy twierdzisz, że Wieczni Wędrowcy popełnili błąd powierzając mi dar reinkarnacji? Czy lekceważysz wszystko, co zrobili dla nas wszystkich nasi przodkowie? - kocur stojący na skale nastroszył sierść na ogonie i wygiął uszy do tyłu. Każdy mięsień jego łap rysował się wyraźnie pod jego gęstym futrem, gotowy do skoku.

- Jak można lekceważyć coś, co nie istnieje? Lisie, Wieczni Wędrowcy to bajki dla kociaków. Jak możesz być tak krótkowzroczny? - syknął przerażająco szary kocur, który podążył za śladem Lisa i także nastroszył sierść.

- Już od wielu sezonów ślepo czcimy koty, które i tak już nie chodzą po tym świecie. Nie ma sensu stosowania się do ich głupiego kodeksu. Podążmy własną ścieżką. Pomyśl tylko! - kot stojący poniżej rudego kocura nie dostał odpowiedzi. Lis zeskoczył ze swojego miejsca na skale, jego oczy jarzyły się furią. Mogłoby się wydawać, że zaraz rzuci się na pobratymca.

- Sowo, twój tok myślenia jest niezmiernie nieprawidłowy. Jeśli nadal będziesz utwierdzać się w przekonaniu, że Wieczni Wędrowcy są bezsilni, zachowaj to dla ... - Sowa nie pozwolił dokończyć rudemu przewodnikowi, wymierzając cios w jego nos. Lis zareagował od razu, rzucając się na bark szarego kocura.

Zatopił w nim zęby, a Sowa syknął z bólu. Lis wyminął kolejne zamachnięcia pazurów przeciwnika, orząc mu bok szybkim ciosem. Szary wojownik obkręcił się, próbując dosięgnąć przewodnika. Sowa wymierzył trafny cios w grzbiet rudego kota, rozpłaszczając go na ziemi. Lis nie dał za wygraną, wściekle machając pazurami na oślep. Szary kocur wgryzł się w kark przewodnika, przytrzymując go płasko na zakurzonej ściółce. Rudy kot coraz słabiej próbował się oswobodzić.

Nagle rozległy się wrzaski bitewne, przerażająco rozrywając nocne, wilgotne powietrze. Sowa nastroszył sierść i z oczami rozszerzonymi ze strachu w podskokach schował się w mroku. Kilka kotów pogoniło go jeszcze chwilę, reszta pospiesznie zwróciła się w stronę przewodnika.

- Gdzie jest Kruk? On potrzebuje uzdrowiciela! - zawołał ktoś z boku. Na polanie poznaczonej świeżą krwią zapanował gwar. Kilka kotów wróciło w stronę koczowiska, panicznie nawołując ciemną jak noc uzdrowicielkę. Gdy w tłumie rozbłysnęły jej bursztynowe oczy, całe zbiorowisko rozstąpiło się, tworząc korytarz prowadzący do Lisa.

Kruk kurczowo ściskała w pysku liście szczawiu, za nią dreptała Lilka z długimi, mocnymi liśćmi i kępką twardej trawy. Uzdrowicielka od razu zabrała się za przeczesywanie futra rudego kocura, leżącego bezwładnie na szeleszczącej od suchych liści ściółce. Wyglądała na bardzo skupioną i spokojną, jednak jej ogon drgał nerwowo. Poleciła Lilce rozgryzienie liści szczawiu na okład, a sama zajęła się czyszczeniem zadrapań. Gdy skończyły nakładanie opatrunków, dwóch silnych strażników podpierało Lisa, by ulżyć mu w drodze do legowiska.

440 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro