019
A POTEM było już tylko gorzej, kiedy to z ciemności wyłoniła się łuna światła. Przeklął coś pod nosem i gwałtownie podniósł. Fiołki do światła nie zdążyły się przyzwyczaić, co bolało, a koszulka lepiła się od zimnego potu. Ran był przerażony, mimo że światło wybijało irytację na wierzch. Kiedy jednak spojrzał w stronę winowajcy, wszystko zniknęło.
Y/N stała bowiem nad jego łóżkiem i uśmiechała się szeroko tak, jak zawsze. Dzierżąc w dłoni szklankę z wodą, przejechała palcami po kosmykach chłopaka, szepcząc coś pod nosem, czego nie usłyszał.
Ciecz wylała się na nich, a krzyk wydostał się z gardła dziewczyny, kiedy to Ran pochwycił ją w uścisku. Szkło rozbiło się w maki, tworząc plamę krwi czerwonej.
— Tak bardzo pragnąłem cię z powrotem.
Wyszeptał do jej ucha. Było to słodkie i owszem, lecz ciepło, i gorąc uczuć wyparował tak szybko, jak się pojawił.
— Kocham Cię — było ostatnim, co usłyszał od niej.
A później znów się obudził z krzykiem niemym na ustach. Kolejny raz śnił o tym, że wróciła, tym samym łamiąc siebie jeszcze bardziej. Gorzkie łzy wylały, a fiołki nabrały koloru. Czy jednak miało to znaczenie, kiedy miłość nie zobaczy już ich?
Ran chciał ją tylko z powrotem, by zaznać odrobiny szczęścia.
the end.
dziękuje za przeczytanie tego o ironio pięknie smutnego ff. mam nadzieję, że dostarczyło wam jakichkolwiek emocji czy to pozytywnych, czy negatywnych. ach, no i idk to ff miało się zupełnie wcześniej skończyć, a jedyne co wiem, to to, że to zakończenie ssie, lecz cóż. do zobaczenia w innych produkcjach<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro