🥀~Rozdział 45~🥀
🥀~Wybaczenie~🥀
Perspektywa Alison
Nie zawsze jest tak, że serce robi to samo co mózg. Rzadko jest tak, że wszystko da się poukładać. Nawet, gdy płyną łzy po policzkach i wszystko mówi, żebyśmy nie podejmowali znów tego samego, a serce pragnie tylko tej osoby. Tylko wtedy zależy od nas co wybierzemy...
Kiedy spokojnie spał, ja zaczęłam dużo myśleć o tym wszystkim. Czy była szansa dla nas? Co jeśli to wszystko udawane? Gdy go zobaczyłam moje serce od nowa zaczęło mocniej bić. Może powinnam go znienawidzić i nie wchodzić do tej samej wody, ale nie umiałam tak się nagle od tego wszystkiego odciąć.
Kiedy zaczął mówić o swoich uczuciach rozumiałam trochę dlaczego tak zrobił. Czasami łatwo jest się przejechać na takiej osobie, szczególnie, gdy nigdy się na niej nie zawiedliśmy. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby Ernest zrobił coś takiego mi.
— Ale obiecasz, że już nie znikniesz? — zapytałam. Nie zniosłabym czegoś takiego znów.
Najgorsze było odtrącenie, gdy osoba, którą kochasz mówi słowa, których najbardziej się boimy i to w taki sposób, że poczujemy się jak zero.
—Nie pozwolę już, żeby ktoś stanął nam na drodze. Nie odkręcę tego co było wcześniej i nie wiem jak będę mógł komuś podziękować za to, że Cię poznałem. Jesteś aniołem Alison — powiedział, a ja lekko się uśmiechnęłam.
— To kie prawda. Anioły są doskonale każdym pod względem, a ja nie jestem taka. Nie umiem być odważna, mam swoje kompleksy i ciągle wraca do mnie jedno i to samo, że jestem problemem — wyszeptałam. Taka była prawda, jeśli Clayton nie chciał spróbować, musiał wiedzieć prawdę. — Moja samo ocenę jest tak niska, że nie wiem czy kiedykolwiek będę się cieszyć jaka jestem.
— Dlaczego tak mówisz? — zapytał, a ja przełknęłam ślinę.
— Bo nie jestem taka jak inni. Widziałem to na ślubie, podczas innych gali. Ja nie umiem dorosnąć i nie chce tego. Staram się być poważna, ale nie potrafię. Przepraszam — wyznałem i objęłam się ramionami. — Jestem taka jaka jestem. Może to już denerwujące, ale...
— Poczekaj, to że nie jesteś poważnym dorosłym to dobrze. Nie warto być gburem, a ty roztaczasz wokół siebie wspaniałą aurę. I to jest niezwykłe.
Nie myśląc długo nad tym przybliżyłam się do niego, tak po prostu. Chciałam znów poczuć jego bliskość.
— Wybaczam ci, ale to już ostatni raz. Nie podniosę się znów po czym takim — wyszeptałam w jego koszulkę.
— Tym razem nie zawiodę — powiedział i podniósł mój podbródek. Spojrzał na mnie, po czym nachylił się i złączył nasze usta.
Tęskniłam za tym i miałam nadzieję, że już nic nas nie rozdzieli...
***************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro