Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🥀~Rozdział 39~🥀

🥀~Krzyk~🥀

Perspektywa Claytona

  Strach jest tym co stara nam się przeszkodzić w spełnieniu marzeń. Czasami zaczynami niszczyć to na czym nam zależy, boimy się, że jeśli damy temu szansę, to gdy odejdzie pozostawi po sobie zniszczenie, ale mało kiedy zastanawiamy się co by mogło z tego wyjść...

Dzisiaj była premiera filmu i szczerze mówiąc wyszedł nam całkiem nieźle. Razem z Alison przyjechaliśmy pod kino i od razu zalała nas fala świateł z aparatów. Uśmiechnąłem się lekko, po czym złapałem dziewczynę za dłoń i weszliśmy do środka. Zajęliśmy swoje miejsca i pierwszy raz nie mogłem się doczekać tego.

O ile na początku wszystko mi się podobało to to co zobaczyłem później... Nie miałem pojęcia, że gdy zaczęliśmy się wygłupiać kamera była wciąż włączona. Szczególnie momenty, gdy się otwierałem przed nią, albo próba tańca do teledysku. Czułem jak wszystko we mnie zaczyna się denerwować i znów moje panowanie nad sobą było słabe.

Spojrzałem w stronę Alison, która się uśmiechała i przez chwilę zacząłem myśleć nad tym, że to jej była sprawka. Kiedy światła się zapaliły wszyscy zaczęli bić brawa, ale dla mnie to nie było nic przyjemnego. Już usłyszałem, że wcale nie jestem taki zły jak mnie malowali. Zacząłem trącić swój wizerunek mężczyzny i za niedługo będę pluszowym misiem, dlatego wyszedłem jak najszybciej z tego miejsca. Byłem wściekły. Mogłem to przewidzieć, że tak to wszystko się skończy.

— Clayton, poczekaj proszę —zaczęła Alison, gdy byliśmy już na zewnątrz. — Ja też nie wiedziałam o tym dodatkowym materiale, może uda się to jeszcze odkręcić...

— Wiesz co? Ja sądzę, że tobie to się nawet podoba i z przyjemnością oglądałaś. Może specjalnie to wszystko zrobiłaś! — warknąłem.

Widziałem, że wpłynął na nią mój oskarżycielski ton, ale nie mogłem nic na to poradzić. Czułem się zraniony.

— Podobało mi się, ale nie ma w tym nic złego. Przecież dobrze się bawiliśmy ty też byłeś szczęśliwy — wyszeptała, a ja prychnąłem.

— Tak, tak. Biedna, mała Alison. Jak zawsze musi być w centrum uwagi — spojrzałem na dziennikarzy, którzy byli ustawieni blisko nas i tylko barierki oddzielały nas od nich. — Może wszystkim takim razie powiesz, czemu taka jesteś? Skoro ja będę na dnie, to czemu ty masz być taka niewinna? Gdybyś była odważniejsza uratowałbyś siostrę, postawiła się rodzinie! — wykrzyczałem, ale później uświadomiłem sobie co zrobiłem.

Gdy tylko spojrzała na mnie tymi swoimi oczami, które były w bólu, a później upadła na kolana i zaczęła płakać...
Przełknąłem ślinę, odwróciłem się od niej, po czym wszedłem do samochodu ochrony.

— Jedźcie — wyszeptałem.

Może nie powinienem jej tak zostawiać...? Ale wtedy znów bym wyszedł na mięczaka, już wolałbym być tym gorszym i okrutnym niż pluszowym misiem, ale może nie powinienem, aż tak bardzo po niej pojechać..?

Nie miałem pojęcia, że właśnie w tym momencie zniszczyłem osobę, która była dobra i pomocna, a zamknie się w sobie i będzie obojętna na wszystko...

****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro