🥀~Rozdział 19~🥀
🥀~Informacje~🥀
Perspektywa Christophera
Nigdy nie byłem dobrym nauczycielem. Pamiętam, gdy próbowałem nauczyć siostrę matematyki, to udało mi się to z marnym skutkiem. Wolałem sam wykonywać zadania niż do nich przygotowywać osoby, nie rozumiałem, dlaczego to ja musiałem znów tłumaczyć i, jak powinno się latać. Najchętniej to puściłbym im film o detalach samolotów, żebym sam miał spokój...
—Miło mi was znów widzieć — powiedziałem, kiedy zobaczyłem moich kompanów bitewnych.
Obok mnie stał Sonny, który miał mi pomóc, on był lepiej oklepany w dostarczaniu wiedzy.
— Ciebie również, jeszcze nie podziękowaliśmy, że wzięliście na siebie samoloty. Jak lecieliśmy dorwał nas jeden, pierwszy raz widziałem takie rzeczy — wyznał Oliwier.
— Nie ma sprawy, ale teraz skończyło się. On chce widzieć nas wszystkich. Widzicie co mam w ręce? — spojrzeli na mnie z niedowierzaniem, gdy trzymałem w ręce pokaźną książkę z informacjami o samolocie.
— Chcesz, żebyśmy tego się nauczyli? — wyznał Santa, a ja westchnąłem.
— Dobrze by było, ale to za mało czasu. Dlatego ekipa idziemy — klasnąłem w ręce i ruszyłem do samolotu. — Pokaże wam co do czego służy, słuchajcie dobrze, nie będę się powtarzać. Który z was jest lepszy w lataniu, a kto do radia?
— Ja będę na radiu — wyznał Oliwier, a ja kiwnąłem głową.
— Santa, patrz to służy do rakiety, żeby ją wypuścić, tutaj masz radar, który cie nakieruje na samolot, kiedy zacznie pieczęć wystrzelasz ją, magazynek nie jest duży, musisz być pewny. Za to ty Oliwier musisz patrzeć na radar, czy nie widzisz wroga, musisz się oglądać i patrzeć co robi przeciwnik. Wiem, że nie jest to dla was łatwe, ale obok mnie stoi Sonny, który będzie nam towarzyszyć, on informuje o wrogu gdzie jest czy się zbliża. Siedzi w centrali i pilotuje nas, gdy go usłyszycie, jego słowa mogą wam pomóc.
— Ma rację, nie możecie lekceważyć tego co mówię. Wiem, że jesteście nauczeni, że sami kontrolujecie lot i tak dalej, ale tutaj tak się nie da. Turbulencje to najmniejszy problem, który mieliście — powiedział Sonny, a ja westchnąłem.
Moje myśli pędziły teraz i próbowałem sobie przypomnieć wszystko to co jest ważne. Jednak ciężko było.
— Pamiętajcie to nie jest samolot pasażerski, to się rozpędza bardzo szybko, zwiększacie moc tym samym zwiększając prędkość — wyznałem. — Nie będziemy teraz sami, będziemy mieć wsparcie, ale na początek, sami musimy dać radę, nie oddalajcie się daleko ode mnie, żeby chociaż was widział, a jak coś to rozmawiajcie ze mną.
— Damy radę? Christopher ty wiesz, że ja nie jestem aż tak dobra, co jeśli zawiodę cie? Bo że mną lecisz, prawda? — zapytała nagle Christal, a ja kiwnąłem głową.
— Jesteśmy od teraz drużyną. Nie ma, że każdy sobie rzepkę skrobie, albo wyjdziemy z tego razem, albo zginiemy. Najważniejsze to nie myśleć w powietrzu.
Czy będziemy mieli szansę...?
*******************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro