🥀~Rozdział 11~🥀
🥀~Wylot~🥀
Perspektywa Christophera
Czy byłem obolały i nie miałem na nic siły? Oczywiście, że tak, kiedy wyszliśmy z pomieszczenia Christal musiała mnie podtrzymywać, bo nie byłem w stanie iść. Musiałem jednak dać radę, najgorsze był strach, że zaraz ktoś nas nakryje. Moja psychika nie była teraz w formie, a bardzo by nam się przydała.
Skryliśmy się za ścianą, po czym zaczęliśmy obserwacje.
— Czysto — wyszeptałem i ruszyłem do przodu, podziękowałem dziewczynie za pomoc, ale teraz sam musiałem przetrwać. Zacisnąłem zęby i do przodu.
Tak jak sądziłem, starymi samolotami nikt nie latał, ani do nich nie zaglądał. Dlatego gdzie nie gdzie już zaczynała trawa rosnąć. Podszedłem do szafy, po czym złapałem za kluczyki. Modliłem się, żeby działało. Na nasze szczęście tak było.
— Widzicie tą wskazówkę? Jeśli będzie się poruszać włączcie to, zobaczcie czy ten obok działa. Będziemy czekać na was. Ale musimy to sprawnie zrobić. Jak będzie działa to niech jeden odczepi rakiety.
Piloci kiwnęli głowami, po czym ruszyli do swojej maszyny. Spojrzałem na Christal, która miała otwarte szeroko oczy. Podszedłem do niej i położyłem ręce na ramiona.
— Będzie dobrze. Najważniejsze to nie myśl, bo to jest najgorsze co teraz możesz zrobić. Musisz mi zaufać.
Dziewczyna kiwnęła głową, a ja wtedy wszedłem do samolotu i westchnąłem widząc stare urządzenia. To one mogły być naszą ochroną.
— Możesz zaczynać — wyznałem, a ona zaczęła wszystko odłączać.
Najgorsze, że mieliśmy tylko ze sobą kaski i tlen, musiało to nam wystarczyć. Christal, gdy wszystko zrobiła usiadła za mną. Zajęła się swoją robotą, a ja swoją. Wyjechałem z bunkra, a zaraz a mną piloci, którzy już machali rękami. Mieliśmy mały pas na wylot, ale tym się teraz nie przejmowałem. Dałem im nadzieję i musiałem ją odzyskać.
Perspektywa Federico
Patrzyłem, jak moja żona i córka ledwo funkcjonowały. Chociaż starałem się je pocieszyć, nie byłem w stanie. Sam byłem kłębkiem nerwów. Od kiedy usłyszeliśmy wiadomości ni nam nie chciał powiedzieć. Nawet Sonny, który można było powiedzieć był naszym informatorem.
— Kiedy wróci Christopher? — zapytała córka, a ja westchnąłem. Nie powiedzieliśmy jej, że zaginął i może go nie zobaczyć, a że jest na misji.
Kiedy miałem już jej odpowiedzieć, przerwały nam wiadomości.
— Przerywamy na chwilę programy, mamy ważne wiadomości. Osoby, które tak dawno zaginęły zostały odnalezione, a tak naprawdę przyleciały, ledwo do bazy. Jeden samolot ucierpiał bardziej, jak się okazało był to nie kto inny jak Christopher Clark, z nim leciała dziewczyna, tuż za nimi byli piloci. Wszyscy wylądowali bezpiecznie, ale nie mamy dobrych wieści związku z samym Christopherem... — kiedy to usłyszałem moje serce zaczęło mocniej bić.
Jednak w tym samym czasie ktoś zapukał do do naszych drzwi. Wstałem z kanapy, po czym ruszyłem do drzwi. Przełknąłem ślinę widząc mundurowego.
To nie mogła być prawda....
********************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro