1. Sachiko Midori.
Tekst - myśli
×××
Zwlekła się zmęczona z łóżka i wylądowała na ziemi, patrząc na sufit i zastanawiając się, jak przeżyje dziejszy dzień w szkole. Sięgła po poduszkę leżącą na łóżku i podłożyła ją sobie pod głowę. Było lato, więc zimna podłoga nie przeszkadzała jej zbytnio.
— Sachiko — do pokoju weszła czterdziestodwuletnia blondwłosa kobieta. — Wstawaj! Czas do szkoły — jej matka westchnęła ciężko, widząc córkę w tej pozycji, jak co ranka.
— Nie mam ochoty, brzuch mnie boli... Czy coś — mruknęła niechętnie i przewróciła się na bok, tak aby rodzicielka nie widziała twarzy dziewczyny. Chciało jej się płakać, całą noc czytała swoją ukochaną mangę i zginęła postać, którą kochała całym sercem. Do tego była tak zmęczona przez zarwanie nocki, że nie wiedziała, czy nie zemdleje gdzieś w szkole.
— Nie obchodzi mnie to, idź do szkoły — warknęła matka wściekle i trzasnęła drzwiami.
— Pewnie miała kłótnie z tym cholernym tyranem — pomyślała i wstała z przyjemnie chłodniej podłogi, po czym weszła do łazienki z odpowiednimi ciuchami.
Spojrzała na siebie w lustrze. Nic ciekawego, zielone włosy i oczy, okulary, bez których była kompletnym kretem i ukochane brzoskwiniowe dresy. Nie ma czym się chwalić, wyglądała, jak każda normalna siedemnastolatka.
×××
Przebrana już zielonowłosa zarzuciła plecak na lewe ramię i wyszła z domu, nie żegnając się z matką.
— Nie rozumiem. Po co się z nim męczy, niech weźmie rozwód i oszczędzi mi codziennych kłótni, jak i tak go nie kocha — przeszło jej przez myśl, gdy szybkim krokiem przechodziła przez próg szkoły.
Zaklęła, gdy zobaczyła ogromny tłum w szkole. Trudno było ogarnąć, kto jest kim i gdzie miała iść, ale dzielnie brnęła przez zatłoczony korytarz. Minęła jakąś brązowowłosą i białowłosą dziewczynę, po czym rzuciła się dalej przed siebie w tłum rozwrzeszczanych licealistów. Podróż przez ten hałas nie była najprzyjemniejsza. Spodziewała się dorosłości, spokoju i opanowania, a zastała zgiełk i szalejących nastolatków.
— Kompletna dziecinada — westchnęła, opierając się o ścianę obok swojej przyjaciółki, patrząc, jak chłopcy gonią się po korytarzu, z niektórymi dziewczynami.
— Sztywniara jesteś po prostu — mruknęła Mitsuri i poprawiła swoje brązowe włosy, gdy obok przeszedł chłopak, który jej się podobał.
— A ty mogłabyś wreszcie się pouczyć, bo jakoś nie widzę twojej przyszłości, pani psycholog.
Brunetka oparła się z powrotem o ścianę z obrażoną miną.
×××
Midori westchnęła ciężko, kiedy opadła z powrotem na swoje łóżko. Zaczęła kręcić kolczykiem w uchu, jak zawsze kiedy myślała nad czymś, to był jej nawyk, który nabyła zaraz po pierwszym przekłuciu. Teraz miała tam dwa kolczyki, ale nadal bawiła się tym, który był wyżej osadzony w płatku ucha.
— Ugh! Nie wiem co czytać! — wydarła się, wiedząc, że i tak rodzice jej nie słyszą, bo są zajęci swoją kłótnią.
Siedemnastolatka ostatecznie zabrała się za zadania domowe, kiedy nagle usłyszała kobiecy krzyk, głośny plask i uderzenie o ziemię. W jednej chwili zbiegła na parter, gdzie zastała wściekłego ojca i siedzącą na ziemi matkę, trzymającą się uporczywie za policzek.
— Odsuń się od niej, psycholu! — wrzasnęła w panice i rzuciła się na mężczyznę, odpychając go od rodzicielki.
Oddychała ciężko, jakby przebiegła maraton, odepchnięcie dziewiędziesięciokilogramowego faceta przekraczało możliwości jej czterdziestoczterokilogramowego ciała. Sachiko chociaż nie wyglądała na taką, to przejmowała się każdą kłótnią rodziców i nie była w stanie przez to normalnie funkcjonować. Nie przybierała na wadze przez stres, ale też nie chudła niewiadomo jak mocno. Po prostu czasem też zapominała coś zjeść, kiedy wręcz uciekała z domu, zanim jeszcze kłótnia dosięgłaby jej.
— Popierdoliło cię, człowieku?! — pisnęła wysokim głosem. Miała w gardle ogromną gulę, której nie mogła się pozbyć i tylko ten dźwięk mógł się przez nie wydostać.
Brunet wyglądał jak dzikie zwierzę. Dyszał ciężko w furii, jakby miał zaraz je obie pozabijać. Młoda Midori poczuła, jak oblewa się zimnym potem, była pewna, że jeśli zaraz nie zaciągnie matki do łazienki, to wraz z kobietą staną na drodze silnych pięści mężczyzny.
— Myślałam, że obiecywał tymi dłońmi nas bronić i ratować ludzi — przeszło jej to przez myśl, lecz później jej głowę zaprzątało, jak najszybsze zabranie mamy do łazienki, zamknięcie się w niej i modlenie o to, żeby strażak wyszedł z domu, w celu uspokojenia nerwów.
Jak w transie złapała blondynkę za nadgarstek. Chociaż nie miała siły jej ciągnąć, to brązowooka kobieta pomogła jej i razem dobiegły do pomieszczenia, gdzie miały nadzieję być bezpieczne. Sachiko zamknęła drzwi, serce łomotało jej tak mocno, jak uderzające o drewno pięści. Były bezpieczne, tylko to się liczyło. Spojrzała na matkę, która podeszła do lustra i oglądała swój policzek.
— Mam nadzieję, że uda mi się to ukryć, jutro muszę być w pracy.
W zielonowłosej krew zawrzała, kiedy usłyszała obojętny głos matki. Nie rozumiała jej, powinna być tak przerażona jak jej nastoletnia córka! Powinna czuć to, co ona! Jednak, gdzieś w duchu Sachiko wiedziała, że mama boi się najbardziej, a strach paraliżował ją tak mocno, że nie mogła odejść od brutalnego męża.
— Przemyj zimną wodą — mruknęła dziewczyna, siadając na klapie od toalety.
Popatrzyła na czerwoną twarz rodzicielki i po prostu się rozpłakała, nie mogąc już więcej tego wytrzymać. Była skazana żyć z apodyktycznym ojcem jeszcze kilka lat, zanim stałaby się samodzielna.
Czysta rozpacz.
×××
Cześć kochani!
Mamy nadzieję, że spodoba wam się ten pierwszy rozdział i zostaniecie z nami na dłużej ^^
Przepraszamy za lekkie opóźnienia, ale miałyśmy sporo spraw, które musiałyśmy załatwić.
Już od teraz powinno być wszystko dodawane regularnie ;) <3
Co sądzicie o tym rozdziale? Dlaczego według was ojciec Sachiko tak się zachowuje? Jak postąpilibyście na miejscu Sachiko lub jej matki?
Buziaki!
Następny za tydzień!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro