day six: birthday
TO NIE BYŁO TAK, ŻE TOM NIENAWIDZIŁ URODZIN. On po prostu wyparł takie wydarzenie z umysłu. Nie istniało dla niego jakiekolwiek celebrowanie tejże okazji, dlatego zdziwił się, kiedy Harry prowadził go po korytarzach ku w teorii nieznanemu. Dawno już odczytał, iż kierują się w stronę Pokoju Życzeń, jednak nie protestował, kiedy młodszy ciągnął go za złączone dłonie ku komnacie.
Niewinność Harry'ego była dla niego czymś intrygującym, a być może i pociągającym. Sam nie potrafił tego określić, lecz z racji, że nie wypowiadał tego głośno, nie musiał się do niczego przyznawać.
— Pomyślałem, że przygotuje coś z okazji twoich urodzin... Nie wiedziałem co lubisz, więc kazałem przygotować coś zwykłego.
Tom jedynie uniósł brwi, kiedy zobaczył przyozdobiony i zastawiony po brzegi stół. Kojarzył wszystkie potrawy, jednak sam gest, by przygotować coś takiego był zaskakujący dla niego.
— To... Faktycznie zaskakujące — powiedział i spojrzał Harry'emu w oczy. Widział bardzo dobrze, jak zieleń drgała ze zdenerwowania i niepewności. Niemal to schlebiało, dlatego nic więcej nie powiedział, a jedynie złożył pocałunek na czole młodzieńca. Nie zdołał jednak zrobić nawet kroku, ku stołowi, ponieważ i Harry postanowił skraść mu całusa. Dotyk warg na swoich wciąż był czymś dziwnym, jednak nie narzekał, gdy ich się zetknęły. Było w tym wciąż coś nowego, mimo iż nie był to ich pierwszy pocałunek.
A gdy w końcu zasiedli do potraw przez większość czasu rozmawiali. Jedzenie zdażyło wystygnąć, jednak domyślał się, iż spożyli je jedynie z grzeczności. Przecież tak wypadało, by pusty talerz zapełnić, lecz! Najlepszym co miało go spotkać nie mieściło się nawet w ścianach Pokoju Życzeń.
Otóż Harry ewidentnie stwierdził, iż spacer jest o niebo lepszy niż zapełnia je żołądka przeróżnymi potrawami. A Tom o dziwo zgadzał się z tą dziwną myślą, nawet jeśli przez umysł Pottera nie przeszło nic takiego.
Także więc brnęli przez ciemną dróżkę, może i nie pod rękę, jednak na tyle blisko siebie, by czuć wzajemne przyciąganie... Cokolwiek to było.
i w tym momencie, nie chce mi się pisać, idę pić dalej i kiedyś to skończę. BYW KOCHANI. ale co zaliczone, to zaliczone i wyjebane uwu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro