🥀~Rozdział 21~🥀
🥀~Bal~🥀
Perspektywa Cheryl
Kiedy na coś czekamy, zaczynamy zazwyczaj odliczać do tego dni. Jesteśmy pełni ekscytacji i nadziei, że wszystko nam się spodoba. Jednak nie zawsze tak jest . Niekiedy zamiast zachwytu pojawia się rozczarowanie. Sądziliśmy, że ta czynność, czy wydarzenie, jest inne, a okazało się mało fajne. Jednak po jednej małej porażce nie można rezygnować dalej. Warto próbować nowych rzeczy, nawet jeśli zraziliśmy się na początku. W końcu nic nie jest takie samo, tak jak dni. Chociaż ciągle wszystko leci do przodu, to prawda jest taka, że nigdy nie będzie dwóch takich samych dni. Nawet jeśli byśmy się bardzo starali....
Nie byłam pewna, czy aby to jest na pewno dobry pomysł pójście na ten cały bal. W końcu tam będzie wiele sławnych ludzi, ja przy nich byłam nikim. Chociaż moje relacja z Noach zmieniła się na lepsze, to bałam się, że znowu mnie wyśmieje. Umówiliśmy się, że sama wejdę na bal, a on do mnie dołączy. Dzięki temu można będzie uniknąć większych plotek. Jednak ja czułem, że jeśli ktoś chciał o mnie napisać ro już to zrobi i nic go nie powstrzyma. Kiery zaczynała się zbliżać godzina wyjścia, zaczynałam się przebierać I robić sobie makijaż. Chciałam wyglądać inaczej i podobać się. Jednak w tym wszystkim przeszkadzała mi właśnie ona. Blizna tego całego wypadku. Kiedy powiedziałam o tym Noach, czułam w sobie dziwny spokój, on sam mnie nie wyśmiał, a starał się pocieszyć i dać swoje wsparcie. Wiele to dla mnie znaczyło. Westchnęłam, kiedy zobaczyłam się w lustrze. Wyglądałam inaczej. Materiał sukienki ciasno obejmował moje ciało, mocniejszy makijaż sprawiał ,że nie wyglądałam, jak co dzień. Jednak największą zmianą były włosy, które postanowiłam wyprostować. Przed wyjściem chciałam swoją czarną maskę, która idealnie pasowała do mojego stroju. Zamknęłam dom, po czym weszłam do zamówionej wcześniej taksówki. W momencie, gdy zobaczyłam ile czeka dziennikarzy przed wyjściem, czułam narastającą panikę. Wiedziałam, że będzie ich sporo, ale nie że aż tyle. Podałam pieniądze taksówkarzowi, po czym wyszłam na zewnątrz. Od razu oślepił mnie blask fleszy. Ruszyłam do środka na swoich czarnych szpilkach. Już nawet nie pamiętałam, kiedy je miałam na nogach. W środku było mnie tłoczno niż na zewnątrz, tutaj na szczęście nie widziałam żadnego fotografa. Zaczęłam się rozglądać za Noach, ale nigdzie go nie widziałam. Czułam narastający stres i chciałam jak najszybciej stąd pójść, ale wtedy ktoś złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić na parkiet.
Bo czasami są takie momenty, w których możemy przestać żyć normlanym życiem, a trochę się zabawić i pokazać swoją drugą twarz...
*******************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy. Dziękuję ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro